30 grudnia 2021

287. Przedpremierowo: "Krucha tęsknota" ~ Cora Reilly

Tytuł:Krucha tęsknota

Tytuł oryginału:Fragile Longing

Autor: Cora Reilly

Data wydania: 19 stycznia 2022

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Miała być dla niego tylko nagrodą pocieszenia.

Sofia zawsze wiedziała, że nie będzie taka jak jej siostra. Nie była blondynką, nie była tak perfekcyjna jak Serafina. Jednak musiała ją zastąpić u boku Danilo – mężczyzny, któremu porwano narzeczoną w dniu ślubu.

Taki obrót spraw powinien być spełnieniem snów Sofii. W końcu kochała się w Danilo, nawet kiedy był zaręczony z Serfainą. Ale Sofia szybko się orientuje, że to marzenie ma gorzki smak. Danilo jej nie chce. Wspomnienie jej siostry wciąż go otacza, a Sofia, choćby bardzo się starała, nigdy nią nie będzie.

Danilo zawsze dostaje to, czego pragnie, a chciał mieć Serfainę. Teraz będzie musiał poślubić jej siostrę, która jest dużo młodsza od niego.

Wkrótce może się okazać, że jeżeli mężczyźnie nie uda się zapomnieć o tym, co stracił, straci również to, co otrzymał w zamian.

Źródło opisu: okładka książki.

 

[…] człowiek, którym starasz się być, zawsze będzie gorszy od prawdziwego ciebie.

 

Uwielbiam książki Cory Reilly, ale to już chyba żadna tajemnica. Czytam jej powieści z przyjemnością i jeszcze ani razu się nie zawiodłam, choć wiadomo, że niektóre historie są lepsze, inne gorsze. Czytając opis „Kruchej tęsknoty” od razu się zainteresowałam i pomyślałam, że to może być ciekawe. No i miałam nadzieję, że dobre.

Zdecydowanie nie jest to książka, w której pełno mafijnego świata i akcji z tym związanych. Naturalnie, wciąż mamy z nim do czynienia, bo jakby nie było, „Krucha tęsknota” jest powiązana z seriami „Złączeni” oraz „The Camorra Chronicles”. Tym razem jednak Cora postanowiła skupić się na swoich głównych bohaterach i na ich historii. Nie będę tu opowiadać ani powielać tego, co mamy w opisie jednak jeśli mieliście styczność z twórczością tej autorki i jesteście na bieżąco to zarówno Sofię jak i Danilo już znacie.

Wiecie, troszkę bawiło mnie zachowanie głównej bohaterki na początku i jej tok rozumowania, ale potem musiałam sobie przypominać, że jest to opisywane z perspektywy małej dziewczynki, więc nie mogła myśleć jak dorosła kobieta, co mnie cieszy, że Corze udało się zachować to odpowiednie spojrzenie, bo czasami autorzy zapominają o tym. Jednak nie Cora. Obserwujemy tutaj jak Sofia dorasta, jak wygląda jej znajomość z Danilo. I przyznam, że momentami było mi jej naprawdę szkoda. Czasem mnie denerwowała, ale też starałam się zrozumieć jej położenie.

Główni bohaterowie nie mają lekko, nie wkraczają w małżeństwo bez problemów. Wręcz przeciwnie. Oboje dźwigają na barkach ciężar i mają sporo do przepracowania. Trzeba jednak przyznać, że autorce udało się utrzymać odpowiednie tempo i przedstawiła wszystko w ciekawy sposób, nie dając sielankowego życia, a wprowadzając troszkę zawirowań dzięki czemu nieco się tutaj zadziało.

 

Miłość nie działa na odległość. Można kochać tylko kogoś, kogo się zna. Miłość przychodzi wraz z ciężką pracą i oddaniem, ale przede wszystkim z czasem.

 

Cora sprawiła, że „Krucha tęsknota” to jedna z luźniejszych jej książek mafijnych, ale mimo wszystko mi się podobała. Była momentami urocza, ale to, że jest inna niż to co już znane spod pióra autorki, nie znaczy wcale, że ta książka jest gorsza. Bynajmniej. Muszę też zauważyć, że moim zdaniem okładka tej powieści jest jedną z ładniejszych, na jakich widnieje nazwisko tej pisarki. Przynajmniej w moim odczuciu.

Fajnie, że Cora Reilly wciąż potrafi dać nam coś nowego i odmiennego. Zanim jednak zapoznacie się z tą najnowszą historią, to jednak zalecałabym przeczytanie wpierw wcześniejszych książek, a przede wszystkim „Złamana duma” oraz „Złączeni przeszłością”, bo choć „Krucha tęsknota” jest jednotomową historią i nie jest częścią żadnej serii, to jednak pozostaje powiązana z książkami Cory, które zostały już wydane. Serdecznie wam ją polecam i mam nadzieję, że wam się spodoba tak, jak mnie. Tym bardziej, że objęłam tę powieść swoim patronatem medialnym, więc naprawdę liczę na to, że się nie zawiedziecie!

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

20 grudnia 2021

286. "Dawny przyjaciel" ~ Samantha Towle

Tytuł:Dawny przyjaciel

Tytuł oryginału:My Mighty Storm

Autor: Samantha Towle

Data wydania: 27 października 2021

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Minęło dwanaście lat, od kiedy Tru Bennett ostatni raz widziała swojego najlepszego przyjaciela Jake’a Wethersa, a on złamał jej serce…. Teraz kobieta musi przeprowadzić z nim wywiad. Wątpi, że mężczyzna w ogóle ją pozna.

Natomiast ona doskonale wie, kim obecnie jest Jake Wether – wytatuowanym, niepokornym, notorycznie pakującym się w kłopoty i niesamowicie seksownym wokalistą jednego z najsłynniejszych zespołów muzycznych na świecie.

Dobrze, że serce Tru jest przygotowane na spotkanie z rockmanem. Dziewczyna ma chłopaka, Willa. Razem planują wspólną przyszłość. Przecież przyjaciel z dzieciństwa, który nawet pewnie jej nie pamięta, nie może tego zepsuć. Prawda?

Źródło opisu: okładka książki.

 

Dawny przyjaciel” to książka z motywem drugiej szansy. Jake i Tru dostają ją po wielu latach. Są teraz jednak zupełnie innymi ludźmi, a dodatkowo Trudy ma chłopaka, którego kocha z wzajemnością i który jest dla niej dobry. Jak więc to wszystko się potoczy?

Przyznaję, że z tą pozycją miałam niemały problem niemalże od samego początku. Ciężko mi się było w nią wciągnąć mimo, że czytało się w miarę szybko. Jednakże z jakichś powodów nie mogłam się do lektury przekonać. Miałam nadzieję, że to się zmieni, ale trwało to przez większość książki, niestety.

Może dlatego, że mimo iż to dobra historia, dobrze napisana, to jednak nie trafiła w moje gusta do końca. A może chodziło o głównych bohaterów. Nie podobało mi się zachowanie Trudy, która mnie denerwowała, a obecność Jake’a sprawiała, że patrzyła przez różowe okulary. Natomiast on… cóż. Był gwiazdą rocka. Typową gwiazdą rocka, która myśli, że wszystko mu się należy. Relacja pomiędzy tą dwójką była dość intensywna i burzliwa. Mam też wrażenie, że seks wykorzystywano tu do rozwiązywania większości problemów. Troszkę też miałam odczucie, że niektóre rzeczy działy się między nimi… za szybko.

Wzbudza nieco emocji. Nie powiem, że nie. Dodatkowo mamy tutaj tylko perspektywę Tru, przez co osoba Jake’a wprowadza tutaj delikatną aurę tajemniczości przez to, że nie wiemy jaki jest ani czego się po nim spodziewać.

 

Nie uważam tej książki za złą, ale jak wspomniałam, nie do końca do mnie trafiła. Myślę, że jest to ten typ lektury, który ma swoich zwolenników i przeciwników, więc najlepiej sięgnąć samemu i się przekonać, do której grupy się należy. Ja stoję… pomiędzy. „Dawny przyjaciel” to powieść dość przewidywalna, nie ukrywam, ale to, że mi coś w niej nie pasowało nie oznacza wcale, że w waszym przypadku będzie podobnie czy tak samo. Zamierzam też sięgnąć po drugi tom, bo chcę się przekonać jak potoczą się losy innych bohaterów.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

07 grudnia 2021

285. "Złączeni przeszłością" ~ Cora Reilly

Tytuł:Złączeni przeszłością

Tytuł oryginału:Bound by the past

Autor: Cora Reilly

Data wydania: 20 października 2021

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Dante złożył przysięgę. Zarzekł się, że mafia będzie dla niego najważniejsza. Że nic ani nikt nie stanie ponad nią. Pięć razy nie dotrzymał obietnicy. Pięć razu zdradził mafię i udało mi się to zakamuflować.

Jego ojciec nauczył go, jak skrywać emocje. Dante opanował tę umiejętność do perfekcji. To dlatego został świetnym capo, a gdy zmarła jego żona Carla, potrafił ukryć swój żal i rozgoryczenie.

Kiedy Valentina oznajmia mu, że spodziewa się dziecka, Dante zamiast się cieszyć oskarża ją o niewierność. Przecież z Carlą starali się tyle czasu i nigdy nie doczekali potomstwa. Więc jak to możliwe, że Valentina tak szybko zaszła w ciążę?

Czy Dante pozwoli odejść przeszłości? Czy przestanie ranić kobietę, którą pokochał, i ocali to, co jest dla niego naprawdę ważne?

Źródło opisu: okładka książki.

 

Po przeczytaniu opisu obawiałam się trochę, że „Złączeni przeszłością” może być tak zwanym ‘odgrzewanym kotletem’, że autorka powtórzy dokładnie to, co mamy w „Złączeni obowiązkiem” tylko to co już nam znane da po prostu z perspektywy innego bohatera czyli w tym przypadku – Dantego. Nie mogłam jednak sobie tej lektury odpuścić, bo po prostu uwielbiam pióro Cory i to, jakie historie tworzy.

Na całe szczęście – nic bardziej mylnego. Zyskujemy tą książką nowe spojrzenie na wiele spraw. Początkowe zachowanie capo względem żony, a także na późniejsze działania i wydarzenia, o których nie będę wspominała, by niczego nie zaspojlerować, ale myślę, że zapoznanie się z wcześniejszymi tomami tej serii, a nawet z serią „The Camorra Chronicles” może być dobrym rozwiązaniem, zanim sięgnięcie po tę historię, bo to wszystko jest ze sobą powiązane i możecie sobie zbyt dużo zdradzić, jeśli wpierw sięgniecie po „Złączeni przeszłością”. Uważam jednak, że ten tom jest świetnym dopełnieniem wszystkiego, czego dotychczas mogłam się dowiedzieć z obu serii, jakie zostały przez Corę napisane.

To jest siódma część i uważam, że autorka wcale nie straciła poziomu. Wciąż go utrzymuje, po raz kolejny dając nam coś nowego, coś dobrego. Dante ma sporo na głowie, na barkach duży ciężar przez wszystko, co ma tutaj miejsce, a więc… dzieje się! Choć nie tylko on sam, ale niekiedy również jego rodzina. W tej historii mamy całkiem sporo akcji i szczerze mówiąc ja nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać na sam koniec, ale cieszę się, że przeczytałam tę książkę, bo mimo, że trochę czytanie jej mi zajęło przez brak czasu, to naprawdę dobrze się ją czytało, a treść i to, co się tam działo, były mimo wszystko wciągające. Jestem więc pewna, że gdybym miała więcej chwil na czytanie, to lektura zajęłaby mi dwa wieczory, może trzy.

 

Podsumowując, jak w przypadku wszystkich książek Cory, jak najbardziej wam polecam również tę! Jeśli znacie wszystkie poprzednie tomy zarówno z „Złączonych” jak i „The Camorra Chronicles” to „Złączeni przeszłością” mogą być fajnym dopełnieniem znanych mi – i wam, jeśli czytaliście – wydarzeń. Jak wspomniałam, lepiej jest nadrobić sobie poprzednie książki tej autorki, by uniknąć spojlerów. Tak więc mam nadzieję, że jeśli już wciągniecie się w ten świat mafii, to ta historia również wam się spodoba.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

28 listopada 2021

284. "Nie powinniśmy" ~ Vi Keeland

Tytuł:Nie powinniśmy

Tytuł oryginału:We Shouldn’t

Autor: Vi Keeland

Data wydania: 29 września 2021

Wydawnictwo: Niegrzeczne Książki

 

Bennett i Annalise poznali się w najbardziej niesprzyjających okolicznościach – najpierw on widział, jak ona niszczy jego samochód podczas próby podrzucenia mu swojego mandatu, a później okazało się, że po fuzji firm, w których byli zatrudnieni, konkurują o to samo wysokie stanowisko. Żadne z nich nie zamierza ustąpić, ponieważ przegrany zostanie oddelegowany do filii w Teksasie – a oboje mają bardzo dobre powody, aby zostać w San Francisco.

Rozpoczyna się bezwzględna walka o klientów. Bennett nie zwykł grać czysto – w końcu liczy się jedynie zwycięstwo. Ale jego przeciwniczka będzie potrafiła go zaskoczyć, i to nie raz. Bennett i Annalise muszą się przekonać, o jaką nagrodę w rzeczywistości warto zawalczyć.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Tak to już jest z miłością. Nie zakochujemy się w doskonałej osobie, tylko pomimo jej niedoskonałości.

 

Uwielbiam książki Vi Keeland i sięgam po nie już od dawna w ciemno. Jeszcze nigdy się nie zawiodłam i jakoś nie mam przeczucia, że to może się zdarzyć. Choć wiadomo, mogę się mylić. Jednak „Nie powinniśmy” nie jest tą pozycją, która mnie rozczarowała. Bynajmniej. Jak zawsze w przypadku twórczości tej autorki, niemalże od razu przepadłam i polubiłam głównych bohaterów. Stosunki pomiędzy Annalise a Bennettem są tak różne, że nie wiem czy można tu wspomnieć o motywie hate-love. Chyba, że czasami. Różnie między nimi bywało z różnych powodów, ale fajnie było obserwować ich relację i to, jak powoli się przeradza w coś innego. Coś zakazanego, bo w końcu konkurują o to samo stanowisko, stawka jest wysoka, więc nie powinni – jak sam tytuł głosi – pozwalać sobie na coś więcej niż tylko stosunki czysto zawodowe, ale czasami zasady można złamać, prawda?

Może i nie pochłonęłam tej lektury jakoś szybko, bo trochę czytanie jej mi zajęło, ale mimo wszystko to naprawdę przyjemna powieść, która wywołała kilka razy mój uśmiech. Jak zawsze Vi stworzyła coś dobrego, poruszając jednocześnie ważniejsze tematy i próbując przekazać coś swoją twórczością. Na pewno nie jest to płytki romans i główni bohaterowie też tacy nie są. Przyjemnie było obserwować to, co się między nimi działo, nawet jeśli byli na etapie bycia wrogami.

Nie powinniśmy” to książka dobrze napisana, przemyślana przede wszystkim i Vi Keeland nie rozwleka akcji. Może i jest przewidywalna, ale przyjemnie się czyta, a pióro autorki jest lekkie, więc też czytanie idzie szybko. Mamy tu też perspektywę zarówno Bennetta, jak i Annalise, a takie połączenie zawsze lubię. Scen seksu nie jest też jakoś wiele, a jeśli już się pojawiają, to są opisane w sposób subtelny.

 

Jak zawsze w przypadku Vi, jak najbardziej wam tę książkę polecam, jeśli jesteście fanami romansów. Jeśli lubicie tę autorkę to tym bardziej sięgnijcie również po tę historię, bo moim zdaniem – warto.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Niegrzeczne Książki.

22 listopada 2021

283. Przedpremierowo: "Złamane serca" ~ Cora Reilly

Tytuł:Złamane serca

Tytuł oryginału:Twisted Hearts

Autor: Cora Reilly

Data wydania: 24 listopada 2021

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Savio Falcone wyznaje kilka zasad. Dziewczyny, z którymi sypia, muszą być gorące, chętne i nie dzwonić do niego, kiedy zabawa już dobiegnie końca. Najlepiej nigdy.

Wydaje się, że jego codzienność przypomina nieustającą imprezę. Nosi nazwisko, które otwiera wszystkie drzwi w Las Vegas, w dodatku jest bardzo przystojny. Dzięki temu może prowadzić beztroskie, pełne uciech życie.

Niestety, okazuje się, że najgorętszą dziewczynę w Las Vegas nie tak łatwo zdobyć. Żeby ją mieć, Savio musi coś poświęcić. Coś, co bardzo kocha – wolność.

Czy Gemma Bazzoli jest warta zachodu? Właśnie została obiecana komuś innemu. Czy Savio pozwoli, by siostra jego przyjaciela, którą zna niemal od zawsze, trafiła do obcego mężczyzny?

Savio musi dobrze się zastanowić. Gemma już dawno oddała mu swoje serce.

Źródło opisu: materiały wydawnictwa.

 

Nie jest tajemnicą, że twórczość Cory Relilly należy do moich ulubieńców i po jej książki sięgam wręcz w ciemno. Podoba mi się to, że autorka za każdym razem daje nam coś nowego, a jej historie czy bohaterowie nie są wciąż tacy sami. W tym przypadku również stawia na coś innego, choć muszę przyznać, że jak dla mnie „Złamane serca” to najsłabszy tom z serii „The Camorra Chronicles”. Nie mówię jednak, że ta książka jest zła, absolutnie.

Savio to trzeci z braci Falcone i momentami strasznie mnie denerwowało jego podejście i zachowanie. Natomiast Gemmę bardzo polubiłam. Mimo, że nieśmiała i niewinna, to potrafiła pokazać pazur i to mi się w niej naprawdę podobało.

Związek tych dwojga nie mógł wypalić. Savio nie planuje się wiązać i małżeństwo mu nie w głowie. Natomiast Gemma pochodzi z bardzo tradycjonalistycznej rodziny i dodatkowo została obiecana komuś innemu. Co zrobi w tym przypadku jeden z braci Falcone?

Jak mówiłam, ten tom okazał się najsłabszy z tej serii, ale mimo wszystko mi się podobał. Przede wszystkim zyskuje tym, że różni się od poprzednich… wszystkim. Bohaterowie są inaczej wykreowani, ich historia również jest inna. Po prostu tym razem autorka chce nam przekazać coś innego. Mimo, że Savio bywał irytujący, a ta część mi się podobała ciut mniej, to i tak się wciągnęłam w losy tej dwójki i często na moich ustach pojawiał się uśmiech – a momentami mocniej zabiło serce. Akcji tutaj też nie zabrakło, w końcu mamy do czynienia z mafią, ale w tym przypadku Cora bardziej skupia się na relacji głównych bohaterów, więc cała fabuła obraca się głównie między nimi. Fajne było też to, że mamy perspektywę zarówno Savio, jak i Gemmy.

 

Oczywiście jak najbardziej wam tę książkę polecam, ale zalecam wam czytanie w kolejności chronologicznej, by uniknąć spojlerów. „Złamane serca” to kolejny tom z serii, który miałam możliwość objąć patronatem, więc tym bardziej mam nadzieję, że się zdecydujecie i poznacie tę historię, a ja już nie mogę się doczekać kolejnej części i oby została wydana jak najszybciej!

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

20 listopada 2021

282. "Saint" ~ A. Zavarelli

Tytuł: „Saint”

Tytuł oryginału: „Saint”

Autor: A. Zavarelli

Data wydania: 06 października 2021 

Wydawnictwo: NieZwykłe


Tenly „Scarlett” Albright ma misję. Udaje, że jest dziewczyną do towarzystwa, po czym upokarza klientów, szantażuje ich i wymierza sprawiedliwość. Uważa, że zasługują na karę.

Kiedy kobieta poznaje Sainta, on akurat przerywa jej zabawę. Porywa ją, używając do tego broni. Ich spotkanie zdecydowanie nie należy do romantycznych.

Jednak w tym momencie Rory „Saint” Brodrick, irlandzki mafioso, zdaje sobie sprawę, że właśnie trafił na kobietę swojego życia. Absolutnie szurniętą, ale też najseksowniejszą, jaką kiedykolwiek widział.

Źródło opisu: okładka książki.


Pewnie się powtórzę, jeśli powiem, że pierwszy tom tej serii, czyli „Crow”, jakoś niespecjalnie przypadł mi do gustu, ale nie zrezygnowałam z twórczości A. Zavarelli i sięgałam po kolejne części. „Saint” jest czwartą i muszę przyznać, że naprawdę widzę progres w pisaniu autorki.

Scarlett i Sainta miałam okazję poznać już w poprzednich tomach, choć o kobiecie były raczej tylko wzmianki, jeśli dobrze pamiętam. Nie ukrywam, jakoś niespecjalnie zwróciłam na nich uwagę i nie wzbudzili mojego zainteresowania, ale okazali się ciekawym duetem. Tenly to naprawdę twarda babka, którą ciężko przestraszyć i można powiedzieć, że jest lekką psychopatką. Natomiast Rory, mimo iż należy do mafii i jest niebezpiecznym człowiekiem, a do tego bez wątpienia ma krew na rękach, to naprawdę porządny gość. Ich relacja nie rozwijała się szybko, nie było miłości od pierwszego wejrzenia – bardzo dobrze! – ale ten związek, czy jak to nazwać, miał pewne zawirowania. Więc nie oczekujcie tu romantyzmu i słodyczy. Nie ta historia.

Muszę przyznać, że sporo się tutaj działo już od pierwszych stron, aż do ostatnich, więc nudy nie było na pewno. „Saint” to chyba mój ulubiony tom tej serii i tym razem nie wyczuwałam żadnej nienaturalności. Czy to w opisach czy zachowaniach bohaterów, więc jak mówię – widzę postępy. A jednocześnie cieszę się, że po pierwszej części nie przekreśliłam twórczości A. Zavarelli, bo naprawdę przyjemnie mi się czytało tę książkę. Jest klimat mafii, choć nie jakoś bardzo, bo bardziej autorka skupia się na głównej bohaterce, na jej życiu, działaniach i motywach, ale już więcej nie zdradzam, by niczego nie zaspojlerować!


Podsumowując, jeśli nie szukacie słodkiego romansu, to polecam jak najbardziej. Czytało się szybko i dobrze. Może to nie jest porywająca powieść i nie stanie się moją ulubioną, pewnie też niedługo zapomnę co się tutaj działo, ale mimo wszystko mi się podobała i jeśli wyjdą jeszcze jakieś tomy z tej serii – sięgnę na pewno!


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

15 listopada 2021

281. "W drogę!" ~ Beth O'Leary

Tytuł:
W drogę!

Tytuł oryginału:The Road Trip

Autor: Beth O’Leary

Data wydania: 29 września 2021

Wydawnictwo: Albatros

 

To miała być miła podróż na ślub przyjaciółki. Trochę długa, ale Addie i Deb dobrze się do niej przygotowały – miały zapas przekąsek i play listę wybraną specjalnie na tę okazję.

Kiedy jednak wycieczka zaczęła się od stłuczki z mercedesem prowadzonym przez byłego chłopaka Addie, stało się jasne, że ten dzień nie będzie należał do udanych. Zwłaszcza że w dalszą drogę muszą ruszyć razem z pasażerami z rozbitego samochodu.

Co może być gorszego od utknięcia na wiele godzin w wypchanym po brzegi mini Cooperze ze spragnioną przygód siostrą, wciąż przystojnym, ale znienawidzonym eks, jego denerwującym kumplem i trochę dziwnym gościem z Facebooka zabranym na doczepkę?

W małym samochodzie pełnym bagaży i tajemnic wszystko może się wydarzyć.

A choć bohaterowie będą starali się omijać ślepe uliczki, nie wiadomo, co ich czeka za zakrętem.

Ale komu w drogę temu… MIŁOŚĆ?

Źródło opisu: okładka książki.

 

Choć czytałam poprzednie dwie książki Beth O’Leary i mi się podobały, to z „W drogę!” miałam jakiś problem od samego początku. Naprawdę długo ją czytałam i kompletnie nie mogłam się w nią wciągnąć. Czasem przeczytałam jeden rozdział, a czasami nawet mniej. Próbowałam się przekonać do tej powieści, ale nie wiem. Może w złym czasie ją zaczęłam? Podejrzewam, że tak.

Ogólnie książka nie jest zła – tego nie powiem/napiszę na pewno. Mamy tutaj kilku bohaterów, którzy wyruszają w dalszą podróż i mają wspólną przeszłość. Właśnie dlatego „W drogę!” jest podzielona na dwa czasy. „Wtedy” i „Teraz”. W tym pierwszym czasie jakoś więcej się dzieje – przynajmniej przez większość książki i pozwala nam poznać lepiej osobowości bohaterów, niż ten czas podróży, czyli dla nich teraźniejszość.

Na całe szczęście drugą połowę „W drogę!” czytało mi się znacznie lepiej. Szybciej, przyjemniej i nawet się wciągnęłam. Ta książka, która wyszła spod pióra Beth O’Leary opowiada historię przyjaciół, znajomych. Pokazuje jacy byli i jacy są teraz, dowodząc tym samym, że ludzie potrafią się zmieniać. Czasami mogą się zagubić. Każde z nich jest inne, a jednak jakoś ich drogi się ze sobą zeszły, przez co momentami było… różnie.

Mimo początkowych problemów z tą pozycją, ostatecznie cieszę się, że ją przeczytałam. Po przemyśleniu wiem, że powód nie do końca leżał po stronie książki. Choć nie jest to typowy romans. Mimo, że jest napisany z perspektywy dwójki bohaterów, Dylana i Addie, to jednak opowiada nie tylko o nich. Nie jest to wyłącznie historia o miłości, ale również o przyjaźni, a nawet nienawiści. Musicie ją przeczytać sami, by zrozumieć, o co dokładnie mi chodzi. Pojawia się tutaj też motyw drugiej szansy. A dzięki temu, że mamy rozdziały opowiadające o przeszłości, wzbudza to poczucie tajemniczości, bo wiemy, że coś się wydarzyło. Nie wiemy jednak co. Przyznaję, byłam tego ciekawa.

 

Podsumowując: czy polecam? Jak najbardziej! Myślę, że jest to powieść, na którą warto zwrócić uwagę. Nie będzie moją ulubioną, ani też nie wysunie się nad poprzednie książki Beth O’Leary, ale mimo wszystko, jest to dobra książka.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros.

04 listopada 2021

280. "Kaktus" ~ Sarah Haywood

Tytuł:Kaktus

Tytuł oryginału:The Cactus

Autor: Sarah Haywood

Data wydania: 11 sierpnia 2021

Wydawnictwo: Albatros

 

Susan Green jest jak kaktus – nie pozwala nikomu zbliżyć się do siebie. Ma satysfakcjonującą pracę pracę, mieszkanie idealne dla singielki i wygodny układ w życiu osobistym, który zapewnia jej kulturalne oraz inne – bardziej… intymne – profity. I wszystko robi tak, jak chce.

Jest świetnie, tak by wam powiedziała.

Gdybyście jednak spytali jej znajomych, jaka jest Susan, pewnie stwierdziliby „jędza”, ale ona zupełnie by się tym nie przejęła.

Więc raczej nie polubilibyście Susan Green.

Ale może dajmy jej szansę. Bo w jej życiu wkrótce pojawią się zmiany, które zmuszą ją do innego spojrzenia na świat. I straci coś, co dotąd wydawało jej się najbardziej istotne – kontrolę nad wszystkim. Pogrąży się w chaosie, zwłaszcza kiedy w jej życie wkroczy mężczyzna, z którym jeszcze niedawno nie zamieniłaby ani słowa.

Czy już za późno na to, aby znaleźć prawdziwą miłość? A może czas zrzucić kolce i po prostu zakwitnąć?

Źródło opisu: okładka książki.

 

Po lekturze książki „Kaktus” nie bardzo wiem, co mam o niej myśleć. Zdecydowałam się na nią, kiedy dowiedziałam się, że jest częścią serii „Mała czarna”, którą bardzo polubiłam, więc ta historia znalazła się na mojej liście must have.

Susan to niewątpliwie silna kobieta, która twardo stąpa po ziemi i może imponować swoją niezależnością. Potrafiła jednak czasami zdenerwować albo wprawić przynajmniej w lekką irytację. Nie podobało mi się momentami jej podejście do niektórych bohaterów i spraw. Choć nie ukrywajmy, nie tylko ona potrafiła być denerwująca. Jednym z nielicznych postaci, który był w porządku, był ogrodnik Rob.

Czuję się lekko rozczarowana, bo „Kaktus” to na pewno nie jest romans – nie w moim odczuciu. Tego wątku było dla mnie praktycznie niewiele. Akcja kręciła się wokół Susan, która miała pewną misję do wykonania, a może nawet prowadziła mini śledztwo i to właśnie było na pierwszym planie powieści. Może dzięki temu nie uważam tej książki za totalnie złą, bo całość wprowadziła jakąś aurę tajemniczości i ciekawiło mnie, jakie będzie rozwiązanie, ale mimo wszystko porywającą lekturą jej nazwać nie mogę, niestety.

 

Kaktus” to historia, która znajdzie swoich zwolenników i przeciwników. Na pewno czytało się ją szybko, a do tego dzięki stylowi autorki – lekko i przyjemnie. Rozumiem, że Sarah Haywood chce pokazać tutaj, że kobiety mogą być niezależne i silne i fajnie, że wykreowała taką postać. Przeczytałam ją w dwa wieczory, ale żałuję, że tego wątku romansu było tutaj tak mało, więc jeżeli szukacie słodkiej, romantycznej powieści – nie ta książka. W stosunku do tej lektury pozostaję chyba neutralna. Nie mogę wam jej ani polecić ani odradzić, więc jak to mówią, najlepiej przeczytać samemu i wyrobić własne zdanie.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros.

02 listopada 2021

279. "Studentka" ~ Tess Gerritsen & Gary Braver

Tytuł:Studentka

Tytuł oryginalny:Choose Me

Autor: Tess Gerriten & Gary Braver

Data wydania: 15 września 2021

Wydawnictwo: Albatros

 

Istnieją dziesiątki sposobów, by się zabić. Frankie Loomis, detektyw bostońskiej policji, poznała już wszystkie. Kiedy jednak zaczyna badać sprawę tragicznego upadku młodej dziewczyny z balkonu apartament owca, instynkt podpowiada jej, że to nie było samobójstwo. Dlaczego w mieszkaniu zmarłej nie znaleziono telefonu komórkowego? Dlaczego atrakcyjna i zdolna Taryn Moore targnęła się na swoje życie, skoro właśnie miała rozpocząć wymarzone studia doktoranckie?

Podejrzenia padają na Liama, byłego chłopaka Taryn, ale detektyw Loomis ma również na oku przyjaciela dziewczyny, nieśmiałego Cody’ego, który skrycie podkochiwał się w studentce.

Wkrótce wychodzi na jaw mroczna strona Taryn, chorobliwa obsesja na punkcie związków i mężczyzn, którzy coś dla niej znaczyli. Czy ta niebezpieczna skłonność zagrażała innym, czy może najbardziej jej samej?

Źródło opisu: okładka książki.

 

Dawno nie czytałam nic z tego gatunku i z przyjemnością sięgnęłam po tę książkę, tym bardziej, że naprawdę lubię twórczość Tess Gerristen. Może nie przeczytałam wszystkiego, co zostało przez nią napisane, ale sporą większość – tak mi się wydaje.

Studentka” to thriller, który wciągnął mnie bardzo szybko. Akcja jest dynamiczna, tajemnicza i cała historia jest dość ciekawa. Tutaj nie ma happy end’ów, a już na pewno nie miała go Taryn Moore. Podobało mi się to, że autorzy przedstawili nam jej postać, a nie stała się tylko kolejną martwą denatką. Czy też może: ofiarą?

Sprawa wydaje się być dość prosta, ale pojawiają się wątpliwości, które odkrywamy wraz z detektywami. Wydarzenia są podzielone na dwa etapy, co też mi się podobało, bo dzięki temu właśnie mogliśmy poznać tytułową „Studentkę”, a do tego odkrywamy przebieg wydarzeń, krok po kroku, jak doszło do tego, że Taryn nie żyje. I czy aby na pewno było to samobójstwo? Czy może ktoś jej pomógł?

Cóż. Odpowiedź nie jest oczywista, a śledztwo trwa, ale powiem wam szczerze, że ja się na długo przed końcem domyśliłam, co tak naprawdę się stało. Nie wiem czy odpowiedź była tak oczywista czy czytanie wcześniej kryminałów sprawiło, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Nie ukrywam, że czuję się w związku z tym odrobinkę rozczarowana, bo fajnie by było, gdyby rozwiązanie zagadki nie było dla mnie tak jasne, ale też nie będę oceniała tej książki przez to, że odkryłam co się wydarzyło.

 

Podsumowując, uważam tę książkę za naprawdę dobry thriller. Jest przemyślany, dobrze napisany i nie panuje tu chaos, przez co bez problemu można się we wszystkim zorientować. Tess i Gary wykonali kawał dobrej roboty i jeśli kiedyś jeszcze pojawią się książki z tego duetu, to na pewno sięgnę. Jeśli więc lubicie ten gatunek i chcecie historii, która wciąga – a naprawdę ta to robi – to polecam! Momentami ciężko mi się było od niej oderwać, bo chciałam poznać zakończenie – nawet jeśli się go domyśliłam. Tak więc „Studentka” to thriller, który jest warty przeczytania.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros.

27 października 2021

278. Przedpremierowo: "Don't Hate Me" ~ Lena Kiefer

Tytuł:Don’t Hate Me

Tytuł oryginału:Don’t Hate Me

Autor: Lena Kiefer

Data wydania: 27 października 2021

Wydawnictwo: Jaguar

 

ON ją okłamał.

ONA chce o nim zapomnieć.

Ale los ma wobec tych dwojga inne plany.

 

KENZIE przyrzekła sobie, że nigdy więcej nie będzie mieć kontaktu z klanem Hendersonów. Po tym, jak Lyall złamał jej serce chce po prostu skupić się na nauce. Chwilę później otrzymuje jednak kuszącą ofertę od Theodory Henderson, aby pomóc w zaprojektowaniu kurortu na Korfu. Kenzie podejmuje wyzwanie, nie wiedząc, czego może się spodziewać.

LYALL próbuje wszystkiego, by zapomnieć o Kenzie, po tym, jak zdemaskowała jego kłamstwo i go porzuciła. Plany dotyczące rodzinnej firmy są teraz jego najwyższym priorytetem. Kiedy matka potrzebuje pomocy przy projekcie hotelu w Grecji nie zastanawia się dwa razy. Nie ma jednak pojęcia, jak bardzo jego serce zostanie tam wystawione na próbę…

Źródło opisu: materiały wydawnictwa.

 

Nie istnieją żadne zasady mówiące, od której chwili można wierzyć, że ktoś jest tym jedynym parterem.

 

Nareszcie nadszedł czas na drugą część losów Lyalla i Kenzie. Czekałam na ten tom z niecierpliwością, ale totalnie nie wiedziałam czego się spodziewać, zwłaszcza po tym co wydarzyło się na sam koniec „Don’t Love Me”. Szczerze mówiąc, nieco obawiałam się zaczynać „Don’t Hate Me”, ale jednocześnie byłam niesamowicie ciekawa, więc oczywiście – przeczytałam. Im dalej zagłębiałam się w tę historię, to coraz bardziej się wciągałam w to, co tym razem autorka wymyśliła.

Skupię się na początku na głównych bohaterach. Mają sporo do przepracowania, oboje. To co się wydarzyło na koniec pierwszego tomu, miało spory wpływ na ich relację, więc nie jest łatwo. Lena Kiefer wcale nie ułatwia tu sprawy i bardzo dobrze, bo jednocześnie nie pozwala, by ich relacja podążała szybko w danym kierunku. Wszystko rozwija się powoli, stopniowo, a co najważniejsze – w zupełnie naturalny sposób. Oboje, choć młodzi, całkiem sporo przeszli i potrafią wykazać się niezwykłą dojrzałością, choć wiadomo, że popełniać błędy też mogli. Trzymałam za tych dwoje kciuki, ale jednocześnie bałam się, co też jeszcze na nich może spaść. Okazało się to nie do końca bezpodstawne.

Don’t Hate Me” to powieść, która nie tylko skupia się na Kenzie i Lyallu. Absolutnie. Autorka nadaje w tej historii akcji i trochę się tutaj dzieje poza tym co między dwójką głównych bohaterów. Jestem pozytywnie zaskoczona tym, jak prezentuje się całość tej książki, bo nie można tu powiedzieć o nudzie. Są tu intrygi, tajemnicze wydarzenia. A sam koniec? Tego totalnie się nie spodziewałam i po nim najchętniej sięgnęłabym po trzecią część w trybie natychmiastowym! Już się zastanawiam, co Lena Kiefer przygotowała na finał tej serii i nie mogę się jej doczekać. W tym tomie troszkę odpuszczony został temat rodziny Hendersonów, a mianowicie zasad tam panujących i podążania wyznaczonymi ścieżkami, choć nie całkowicie, bo w pewnym momencie coś się pojawia – coś, co sprawiło, że troszkę mi serducho urosło, ale nic więcej nie zdradzę.

 

[…] nie należy zbyt szybko rezygnować ze swoich marzeń, nawet jeżeli wydają się trudne do spełnienia. Z najbardziej skomplikowanych spraw powstaje często coś pięknego.

 

Tak samo jak w przypadku „Don’t Love Me”, „Don’t Hate Me” to powieść, którą objęłam swoim patronatem i serdecznie wam ją polecam, bo jest to warta przeczytania książka, w której się dzieje i potrafi wciągnąć czytelnika, a do tego nie jest przewidywalna. Cieszę się, że na skrzydełku widnieje moje logo i mam ogromną nadzieję, że jeśli zapoznacie się z tą historią, to spodoba wam się tak samo, jak mnie. Naturalnie pamiętajcie, by czytać od pierwszego tomu!

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

20 października 2021

277. "Bezwględny" ~ A.E. Murphy

Tytuł:Bezwzględny

Tytuł oryginału:Vicious

Autor: A.E. Murphy

Data wydania: 15 września 2021

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Jedyne wspomnienia, jakie Imogen Hardy wiąże z Kanem Jessopem, mają kwaśny smak i są przepełnione goryczą. Ten chłopak zmieniał jej i tak niełatwe życie w jeszcze większy koszmar. Jego codzienne tortury przyprawiały ją o ból głowy.

Teraz już dorosła Imogen musi wrócić do rodzinnego miasteczka. Miała nadzieję, że nigdy więcej nie znajdzie się w Faceless w Teksasie, że nigdy nie zobaczy Kane’a, ale niestety… on już na nią czeka.

A co gorsza, wydaje się nienawidzić jej jeszcze bardziej niż kiedyś…

Źródło opisu: okładka książki.

 

Nie wiedziałam czego spodziewać się po tej książce, a jednocześnie z jakiegoś nieznanego mi powodu, bałam się ją zacząć. Mamy tu silny motyw hate-love, bo nienawiść bohaterów ma swój początek już w dzieciństwie, a potem przeniosła się w dorosłe życie. A.E. Murphy potrafi tworzyć romanse inne niż wszystkie, jakie czytałam do tej pory, dlatego naprawdę nie wiedziałam, co tu może się wydarzyć. Dodatkowo mamy w tej powieści pomieszaną przeszłość z teraźniejszością, a rozdziały są oznakowane wiekiem głównej bohaterki. Są one krótkie, niektóre nawet bardzo, przez co czyta się szybko i treść wciąga. Natomiast przez nieświadomość tego, co będzie dalej sprawiała, że byłam ciekawa i chciałam czytać i czytać. Mimo tego przez długi czas nie wiedziałam za bardzo, czy sama fabuła i bohaterowie przypadną mi do gustu. Oboje nie byli najmilszymi ludźmi na świecie i względem nich miałam mieszane uczucia.

Bezwzględny” to nie jest słodki romans, w którym doczekacie się mnóstwa romantycznych gestów. Bynajmniej, więc jeśli szukacie właśnie czegoś takiego, to ta książka nie będzie dla was. Relacja Imogen i Kane’a jest… specyficzna, łagodnie mówiąc. Nie nadążałam za tą dwójką i myślę, że oni sami za sobą czasami też nie. To też przyczyniło się do moich mieszanych odczuć. Nie można jednak powiedzieć, że ich znajomość rozwija się zbyt szybko, zdecydowanie nie.

Autorka początkowo bardziej skupia się na przeszłości bohaterów i teraz, po skończeniu lektury rozumiem, że wprowadzała nas stopniowo w ‘tu i teraz’. Pierwszego wieczora przeczytałam sto stron z małym haczykiem. Drugiego tak samo i miałam książkę odłożyć, ale pomyślałam sobie, że przeczytam jeden rozdział jeszcze. Z tego zrobiło się ich więcej i ostatecznie dotarłam do końca tej historii, więc „Bezwzględny” to zdecydowanie lektura, którą idzie szybko pochłonąć w dwa wieczory, a może i nawet jeden. Odnoszę jednak wrażenie, że kilka – może dwóch – elementów, może i nic nieznaczących dla fabuły, nie zostało tu do końca wyjaśnione. Nie jest to minus, bo to akurat nie miało wpływu na treść, ale pomyślałam, że warto wspomnieć.

 

To powieść o trudnej relacji dwójki ludzi i zdecydowanie jest ona specyficzna – mowa tu o relacji, ale też całej fabule. Ta książka odbiega od romansów, jakie miałam okazję czytać do tej pory i mimo moich początkowych obaw i mieszanych uczuć, A E. Murphy tą powieścią mnie kupiła. Naprawdę polecam – pod warunkiem, że nie szukacie słodkiego romansu. Jednocześnie wiem, że może on nie trafić w gust każdego czytelnika, bo jest… inny. Mi się mimo wszystko podobał i cieszę się, że miałam okazję go przeczytać, a przede wszystkim, że jednak nie odłożyłam książki na bok i dobrnęłam do samego końca losów Imogen i Kane’a. Mam nadzieję, że jeśli zdecydujecie się po nią sięgnąć, to mimo wszystko wam się spodoba.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

16 października 2021

276. "Odrodzenie" ~ Laurelin Paige

Tytuł:Odrodzenie

Tytuł oryginału:Rising

Autor: Laurelin Paige

Data wydania: 25 sierpnia 2021

Wydawnictwo: Niegrzeczne Książki

 

Celia i Edward pokonali wspólnie wiele przeszkód. Choć relacja, która połączyła ich na początku, była podszyta mrocznymi intencjami, teraz stała się naprawdę głęboka. Wspólnie dokonana zemsta okazała się słodka, lecz jej niszczycielska moc zwróciła się również przeciw nim samym. Teraz, kiedy odpłacili już za wszystkie krzywdy, mogą skupić się na sobie. Ale została jeszcze jedna sprawa, która nie pozwala im zaznać spokoju.

Celia jest nową osobą. Wreszcie ma szansę, by otworzyć się na miłość. Jednak Edward od tak dawna żyje przeszłością, że nie wie, czy uda mu się w końcu zostawić ją za sobą. Będzie musiał podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu. Czy tym dwojgu poturbowanym przez los ludziom uda się zbudować rodzinę, jakiej nigdy nie mieli? Stawka jeszcze nigdy nie była tak wysoka. Czy diabeł odnajdzie w sobie dość siły, aby okazać słabość?

Źródło opisu: okładka książki.

 

Tytuł „Odrodzenie” idealnie pasował do tej części i spodziewałam się, że będzie dotyczył wyłącznie Celii, ale myliłam się, bo do Edwarda poniekąd również to pasowało. Oboje przeszli pewną drogę, rozprawiając się z różnymi demonami. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że polubię historię Celii. Ten, kto czytał serię „Uwikłani” wie, że była tam czarnym charakterem i naprawdę, naprawdę pałałam do niej dużą antypatią. Jednakże „Slay quartet” pomaga nam spojrzeć na oblicze kobiety, jakiego nie znaliśmy wcześniej i nieco ją zrozumieć. Jak podaje nam sam opis – jest ona teraz nową osobą i rzeczywiście tak jest.

Wydaje mi się, że ostatni tom jest spokojniejszy od poprzednich, choć tutaj również sporo się dzieje i po zakończeniu „Zemsty” nie mogłam wręcz się doczekać, aż przeczytam zakończenie losów Celii i Edwarda. Czytało się naprawdę szybko i mimo, że treść nie wciągnęła mnie tak bardzo jak ta poprzednich tomów, to przeczytałam całość w dwa wieczory, bo chciałam wreszcie poznać zakończenie, które – jak dla mnie – lepsze być nie mogło. Zdradzę wam, że nie tylko Celii i Edwarda ta część dotyczyła, ale jest również dopełnieniem pewnych spraw z serii „Uwikłani”, a wydarzenia w tym tomie pokrywają się z tymi w „Uwikłani. Na zawsze”. A z racji, że wciąż pozostaję wielką fanką Hudsona i ma on moje serce to naprawdę cieszę się, że tutaj jego postać się pojawia.

Jestem pozytywnie zaskoczona tym, jak odebrałam „Slay quartet”. Z tomu na tom coraz bardziej mi się podobało i Celia oraz Edward zdobywali bardziej moją sympatię. Oboje są skomplikowanymi ludźmi o ciężkich charakterach i ze swoją niezbyt łatwą przeszłością. Przeszli długą drogę, a ostatnia część jest jej zakończeniem.

 

Zdecydowanie wam polecam całą serię, ale pod warunkiem, że lubicie nieco mroczniejsze romanse. Wiem, że ta opowieść nie trafi w gust każdego czytelnika. Ja sama po pierwszym tomie miałam mieszane uczucia, zwłaszcza względem samych bohaterów, ale moje zdanie się zmieniło i bardzo się cieszę, że sięgnęłam po te książki. Są inne od romansów, jakie miałam okazję czytać do tej pory, ale jak dla mnie – naprawdę dobre.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Niegrzeczne Książki.

14 października 2021

275. "Gra Matteo" ~ J.T. Geissinger

Tytuł:Gra Matteo

Tytuł oryginału:Ache for You

Autor: J.T. Geissinger

Data wydania: 18 sierpnia 2021

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Narzeczony porzuca ją przed ołtarzem. W dodatku kobieta dowiaduje się, że jej ojciec niedługo może umrzeć. Aby go zobaczyć, musi pojechać do Florencji.

Podczas podróży Kimber poznaje nieziemsko przystojnego Włocha, Matteo Morettiego. Mężczyzna zauważa, że kobieta ma interesujące go szkice projektów ubrań. Wkrótce zawiera z nią układ.

Kimber nie zdaje sobie sprawy, że właśnie oddała swoje plany jednemu z najbardziej znanych projektantów we Włoszech, a on dzięki temu odzyskał coś, czego dawno nie miał – inspirację.

Jakby tego było mało, po przyjeździe do Florencji Kimber dowiaduje się, że ojciec niedawno ponownie się ożenił, a mężczyzna, który tak ją załatwił w Nowym Jorku, to nikt inny jak jej przybrany brat.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Bo prawdziwe życie to nie bajka, kochana, a stworzenie trwałego związku jest trudne. Miłość jest trudne. Miłość wymaga wiele przebaczenia. Ludzie nie są idealni. Zakochać się jest łatwo, ale pozostanie w miłości to wybór. Musisz zdecydować, czy wzloty i upadki są tego warte, bo będzie ich sporo. Będzie też ból. Właśnie tu wszyscy popełniamy błąd, oczekując, że miłość wygląda jak z reklamy, gdzie dwoje ludzie biegnie do siebie przez łąkę pełną czterolistnych koniczyn i żyją razem długo i szczęśliwie, nie żałując niczego. Prawdziwa miłość jest wtedy, kiedy możesz spojrzeć na kogoś i powiedzieć: „wiem, że mnie zranisz i rozczarujesz, a także zawiedziesz na tysiąc sposobów, ale akceptuję to, bo dzięki tobie jestem lepszym człowiekiem. Przy tobie staję się całością. Wolę umrzeć, niż przeżyć choć jeden dzień bez ciebie, niezależnie, co się wydarzy”.

 

Nie musiałam czytać opisu, by wiedzieć, że chcę tę książkę przeczytać. Wystarczyło mi, że jest to trzeci tom serii „Slow Burn” i po prostu wiedziałam, że ja muszę poznać tę historię. Tak jak w przypadku poprzednich tomów, w „Gra Matteo” również mamy nawiązanie do pewnej baśni i tym razem jest to „Kopciuszek”. Tylko, że zamiast przyrodnich sióstr, główna bohaterka dostaje przystojnego, seksownego i aroganckiego przyrodniego brata.

J.T. Geissinger po raz kolejny kupiła mnie swoją powieścią. Przyznaję, że Kimber mnie denerwowała swoim podejściem i zachowaniem, miała w sobie dużo złości. Z drugiej strony miała dość ciężki okres, dużo spraw spadło na nią niemalże w jednym czasie, więc starałam się być dla niej wyrozumiała. Natomiast Matteo… ach! Totalnie skradł mi serce. W stu procentach męski, przystojny, pewny siebie – i pewnie jeszcze mogłabym wymieniać. Ich relacja rozpoczyna się od niechęci. Może nawet nienawiści, więc pewnie trafi do fanów wątku hate-love. Ta ciągła ich ‘walka’ naprawdę mnie bawiła i potrafiła poprawić mi nastrój. Tak. „Gra Matteo” może być lekarstwem na smutki – jak i cała seria.

Jest to powieść, która naprawdę przypadła mi do gustu. Jest napisana z humorem, wyczuciem i przede wszystkim – bez pośpiechu. A do tego z nutką tajemniczości, co dla mnie jak najbardziej na plus! Wracając jednak do tempa, to bardzo mi się podobało, jak przebiegała relacja między Kimber a Matteo. Tam naprawdę nie działo się nic za szybko, również w kwestii uczuć, ale napięcie wisiało w powietrzu niemalże od pierwszych stron i  nie było mowy o nudzie. Ta książka niesie ze sobą też pewną lekcję. Może nic odkrywczego, ale czasami warto kogoś poznać lepiej, zanim go ocenimy. I nawet jeśli jest trudno, warto o to walczyć, bo to co przychodzi łatwo – równie łatwo może odejść.

 

Uwielbiam twórczość J.T. Geissinger. Z każdą jej nową książką coraz bardziej! Seria „Slow Burn” totalnie skradła moje serce. Jest czymś idealnym, jeśli chcecie książkę z dawką humoru, przy której uśmiech sam będzie pojawiał się na twarzy. „Gra Matteo” to wciągający romans, który warto poznać i ja wam z całego serca polecam. Dodam jeszcze na koniec, że można czytać bez znajomości poprzednich tomów, w jakiej chcecie kolejności. Naprawdę mam nadzieję, że się skusicie nie tylko na tę część, ale na wszystkie. Jedyny minus – nie licząc tego, że czasami Kimber bywała denerwująca – to fakt, że jak dla mnie ta książka skończyła się za szybko. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby autorka zdecydowała się dodać jeszcze w bonusie kilka rozdziałów.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

11 października 2021

274. "Gorąca sesja" ~ Kristen Callihan

Tytuł:Gorąca sesja

Tytuł oryginału:The Hot Shot

Autor: Kristen Callihan

Data wydania: 25 sierpnia 2021

Wydawnictwo: Muza

 

Najpierw byliśmy przyjaciółmi. Potem zostaliśmy współlokatorami. Teraz chcę czegoś więcej…

Co mogę powiedzieć na temat Chess Copper? Ta kobieta rzuca mnie na kolana. Wiem to po jakichś pięciu minutach od momentu, gdy się dla niej rozebrałam. Chyba nikt nie jest tym zaskoczony bardziej niż ja. Złośliwa fotografka, którą mój zespół zatrudnił, aby zrobiła zdjęcia do naszego dorocznego kalendarza charytatywnego, kompletnie nie jest w moim typie. Broni się przed moimi atakami, na każdym kroku stanowi wyzwanie. Ale kiedy z nią jestem, znikają wszystkie smutki i zmartwienia. Ta dziewczyna sprawia, że życie staje się zabawne.

Chcę poznać Chess, być blisko niej. Ale to kiepski pomysł.

Nigdy nie poświęciłem kobiecie więcej niż jedną noc. Ale kiedy Chess traci swoje mieszkanie, ofiaruję jej pomoc i proponuję swój dom. Teraz jesteśmy współlokatorami. Przyjaciółmi bez seksu. Chociaż coraz trudniej jest nam trzymać ręce przy sobie. Im dłużej razem mieszkamy, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że ona jest dla mnie wszystkim.

Problem w tym, iż uwierzyła, że jestem kiepskim wyborem. Jak mam ją przekonać, by dała mi szansę?

Źródło opisu: okładka książki.

 

Nie czytałam opisu tej książki. Uwielbiam twórczość Kristen Callihan, a seria „Game On” naprawdę mi się podoba, dlatego wiedziałam, że „Gorąca sesja” również musi zostać przeze mnie przeczytana. I wiecie co? Naprawdę cieszę się, że nie zapoznałam się z tym, o czym ma ta historia być. Dzięki temu już od początku ta powieść była dla mnie czymś, co mogłam odkrywać. To, że opowiadała o Chess, było dla mnie miłą niespodzianką, bo ją kojarzyłam. Natomiast Finna już mniej, bo w poprzednich częściach tych sportowców trochę się przewinęło. Nie wiedziałam co może się wydarzyć i czego się spodziewać po ich relacji – z opisu już bym co nieco wiedziała. Dlatego niezaznajomienie się z nim, w tym przypadku, było dla mnie dobrą opcją.

Chess na początku źle ocenia Finna, ale stopniowo to się oczywiście zmienia. Bohaterowie zaczynają na stopie przyjaźni, która też zaczyna się od małych złośliwości i jest raczej czymś… nieoczekiwanym. Ta dwójka jednak świetnie się ze sobą dogaduje i to co mi się podobało, to ich relacja nie rozwijała się w zbyt szybkim tempie. Miała swój spokojny, naturalny przebieg. Uczucia też nie pojawiły się za szybko, a życie tej dwójki nie było łatwe. Mieli swoje problemy, które musieli rozpracować. Nie zawsze było idealnie i przyznaję, ta powieść była dość przewidywalna, ale też nutka niepewności gdzieś tam była.

Kristen Callihan wykonała po raz kolejny kawał dobrej roboty. Romanse ze sportowcami w roli głównej uwielbia chyba każdy. Napięcie seksualne da się wyczuć między bohaterami, ale jest też dawka humoru, która sprawiała, że uśmiech sam się pojawiał na mojej twarzy. Jednakże, autorka nie zdecydowała się na leciutki, zabawny romans, ale poruszyła też ważniejsze kwestie, o których nie chcę tu pisać, by nic nie zdradzić.

 

Muszę jednak przyznać, że „Gorąca sesja” nie będzie raczej moją ulubioną częścią tej serii, choć bardzo mi się podobała. Napisana dobrze, z wyczuciem. Nic nie dzieje się za szybko, bohaterowie nie irytują, a scen seksu nie ma tu zbyt wiele. Nie jest też nudno – mogę was zapewnić. Polecam wam nie tylko tę część, ale po prostu całą serię, bo uważam, że naprawdę warto zapoznać się z tymi futbolistami, bo są to naprawdę dobre romanse.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.

05 października 2021

273. "Dante" ~ Bethany-Kris

Tytuł:Dante

Tytuł oryginału:Dante

Autor: Bethany-Kris

Data wydania: 11 sierpnia 2021

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Życie Dantego Marcello, następcy tronu Cosa Nostry, od dawna było zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Mężczyzna zawsze marzył jedynie o tym, żeby zostać donem. Tylko tego pragnął.

Teraz nadeszła chwila, kiedy jego ojciec chce zejść mu z drogi do władzy. Dante ma rozpocząć swoje panowanie. Jednak jeżeli u boku przyszłego Dona nie stanie kobieta, jego pozycja będzie niepewna.

Catrina Danzi słynie z niebiańskiej urody oraz zabójczej natury drapieżnika. Związek z Dantem zapewni jej stabilizację oraz ochronę, których potrzebuje. Oboje znają prawa rządzące mafią i na swojej relacji chcą ugrać coś dla siebie. Zasady są proste: żadnej intymności, zero emocji, tylko czysty biznes.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Dante” to ostatnia część serii „Filthy Marcellos” i jak dla mnie – najlepsza. Jest też idealnym domknięciem całej trylogii, choć jeśli mam być szczera, będzie mi brakować braci Marcello. Każdy z nich jest inny, a co za tym idzie, sprawia to, że każda część również się od siebie różni, dzięki czemu nie czytamy tego samego. Uważam, że Bethany-Kris wykonała kawał dobrej roboty. Romanse mafijne coraz częściej pojawiają się na rynku wydawniczym, a jednak autorce udało się stworzyć coś oryginalnego.

Bardzo podobała mi się postać Catriny. Była pewną siebie kobietą, która sama o siebie dbała. Pokazywała pazurki, nie dawała sobą rządzić. W romansach mafijnych często bywa, że kobiety nie biorą udziału w interesach. Tutaj natomiast wszystko wyglądało nieco inaczej, co było fajne, ciekawe i myślę, że też odświeżające. Dante mieliśmy już okazję poznać, ale w tej części wiadomo – poznajemy go dużo lepiej. Jego postać nieco mnie zaskoczyła, ale w jak najbardziej pozytywny sposób. Na tym jednak poprzestanę, by nie zdradzić zbyt wiele.

Ta dwójka pasowała do siebie idealnie. Oboje uparci i zabawnie się patrzyło na ich niektóre utarczki słowne czy sprzeczki. Byli naprawdę dopasowani, a uczucie pomiędzy nimi rodziło się powoli, stopniowo. Natomiast pożądanie… Cóż. To czasami dawało się wyczuć w powietrzu.

Co najważniejsze, tutaj naprawdę sporo się dzieje. Mamy akcję, napięcie rośnie i tak naprawdę nie bardzo wiedziałam, czego po tej książce się spodziewać, niemalże od samego początku, ale też po czasie, kiedy na jaw wyszły pewne fakty, domyślałam się, co może się wydarzyć. Pomimo tego, ta historia naprawdę mnie wciągnęła, bo pochłonęłam ją w dwa wieczory – z czego tego drugiego przeczytałam znaczną większość, bo trzysta pięćdziesiąt stron. Jakoś ciężko było mi się oderwać i chciałam po prostu się dowiedzieć, jak to wszystko się skończy. No i fakt, że nie była to wcale nudna książka, na pewno dużo zrobił.

 

Jeżeli lubicie romanse mafijne – polecam tę serię. Może nie trafi na sam szczyt ulubionych z tego gatunku, ale gdzieś w topce będzie się trzymało, a przynajmniej mam nadzieję. To dobra seria, a każdy kolejny tom lepszy od poprzedniego. Podobał mi się tu sposób, w jaki są traktowane kobiety. Przede wszystkim tym ta seria się różni od innych romansów z tego gatunku. Dlatego nie napiszę, że polecam „Dante”. Ja polecam wszystkie części i najlepiej czytać je oczywiście w odpowiedniej kolejności.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.