28 września 2020

180. "Bezpieczna przystań" ~ Jay Crownover

Tytuł:Bezpieczna przystań

Tytuł oryginału:Shelter

Autor: Jay Crownover

Data wydania: 02 września 2020

Wydawnictwo: Kobiece

 

Dla Emerson wyprawa na ranczo Warnerów okazała się prawdziwym koszmarem. Z kobiety mającej wszystko stała się wrakiem człowieka z bliznami, które nigdy się nie zagoją.

Sutton również nie potrafił się pozbierać po tragicznych wydarzeniach. Po wielkim kowboju nie zostało ani śladu, jego miejsce zajął alkoholik uzależniony od tabletek.

Em decyduje się wrócić tam, gdzie wszystko się zaczęło. Tam, gdzie mieszka Sutton. Wierzy, że jedyną szansą na wyleczenie się z przeszłości jest stawienie jej czoła.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Emerson i Sutton mieli już swoje pięć minut w poprzedniej części, czyli „Dzikie pragnienie”. Połączyło ich pewne wydarzenie, które zupełnie ich odmieniło. I właśnie „Bezpieczna przystań” to historia, w której oboje muszą się odnaleźć i wyleczyć rany po tym, co ich spotkało. A najlepiej im wychodzi uzdrawianie, gdy są razem. Jednak Em ma tendencję do uciekania, gdy robi się zbyt poważnie bądź sytuacja staje się trudna, natomiast młody Warner się pogubił. Oboje mają trochę drogi do przebycia, by w końcu móc odetchnąć pełną piersią, bez wyrzutów sumienia.

Już teraz mogę wam powiedzieć, że ta historia podobała mi się bardziej i moim zdaniem została poprowadzona lepiej. Owszem, tu też znajdziemy sporo opisów, choć chyba mniej niż w poprzedniej części. I relacja między bohaterami nie dzieje się zbyt szybko. A może nie odczuwałam tego w ten sposób, bo znali się już wcześniej i już w pierwszym tomie serii coś tych dwoje połączyło. Chociaż na pewno między nimi daje się wyczuć seksualne napięcie, któremu z czasem muszą dać upust, więc możecie się przygotować na tego typu sceny. Tu ich nie zabraknie. Podobało mi się to, że relacja między Emerson a Suttonem od początku była czysta i klarowna. Żadnych dram na siłę, wiecie o co chodzi. A jednak ich życie nie było spokojne, bo trochę się w tej powieści dzieje. I tak jak w „Dzikie pragnienie” mieliśmy perspektywę tylko Leo, tak w tej mamy obojga bohaterów, bo to ich wspólna historia, w której muszą się pozbierać i pewne rany zagoić.

Mamy tu wątek kryminalny troszeczkę, co wprowadza nieco aurę tajemniczości i wzbudza ciekawość. Może rozwiązane sytuacji nie było dla mnie szokujące, ale nie mówię, że dla innych takie nie będzie. To też zostało fajnie poprowadzone, bo nie wiemy co się dzieje i chcemy czytać dalej, by się tego dowiedzieć.

 

Dla fanów romansów myślę, że może być to ciekawa powieść, która wam się spodoba, choć na pewno czytałam lepsze i nie wzbudziła fajerwerków. Aczkolwiek czytało się naprawdę fajnie, te opisy czasami demotywowały, ale to już zależy co kto lubi. Ze swojej strony naprawdę wam polecam i uważam, że ten tom był lepszy niż poprzedni. Więc co do trzeciego mam nadzieję, że będzie najlepszy! I liczę, że zostanie wydany już niedługo.

 

Ze egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

22 września 2020

179. "Grzeszny zdobywca" ~ Laurelin Paige

Tytuł:Grzeszny zdobywca

Tytuł oryginału:Dirty Sexy Player

Autor: Laurelin Paige

Data wydania: 26 sierpnia 2020

Wydawnictwo: Kobiece

 

Weston King wiele zawdzięcza Donovanowi, swojemu wieloletniemu przyjacielowi i wspólnikowi. Dlatego nie może mu odmówić, kiedy ten przedstawia szczególną ofertę biznesową. Ofertę w postaci małżeństwa.

Weston ma poślubić zupełnie obcą kobietę, aby wzmocnić pozycję ich firmy. Również Elizabeth, przyszła pani King, ubije na tym niezły interes. Agencja, którą powinna odziedziczyć po śmierci ojca, może uciec jej sprzed nosa. Warunkiem jej przejęcia jest właśnie małżeństwo.

Aranżowany ślub i wspólne życie wydają się idealnym rozwiązaniem dla tych dwojga. Muszą tylko przekonać najbliższych i samych siebie, że coś ich łączy. Oczywiście nie licząc wzajemnej niechęci i próby ocalenia swoich firm.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Nie jest tajemnicą, że z twórczością Laurelin Paige znam się bardzo dobrze i od jakiegoś czasu jestem na bieżąco. Nie ma książki, której nie przeczytałam, o ile została wydana w Polsce. Więc oczywistością było, że książkę „Grzeszny zdobywca” muszę przeczytać. Tym bardziej, że historia Westona i Elizabeth miała swój początek w serii „Kuszący duet”, który też czytałam. Nie mogłam więc postąpić inaczej i w końcu sięgnęłam po tę pozycję.

I przyznam szczerze, że na początku czułam lekki zawód. Akcja w „Grzeszny zdobywca” zaczyna się mniej więcej w tym samym czasie co książka opisująca losy Donovana i Sabriny, przez co sporo faktów było mi już znanych. Niekiedy były też opisane te same wydarzenia, więc jakoś nie mogłam się wciągnąć w tę historię, bo już wiedziałam, co się będzie działo. Odnosiłam nawet wrażenie, że ta książka jest dopełnieniem serii „Kuszący duet”. Po raz pierwszy, odkąd czytałam coś spod pióra Laurelin Paige czułam, że to nie to i byłam zawiedziona. Pozostawała mi tylko nadzieja, że „Grzeszne gierki” wniosą coś nowego i odświeżającego, co nie będzie nam znane z poprzedniej serii.

Potem jednak wszystko się zmieniło. Pojawiła się jakaś tajemnica, która jeszcze nie została wyjaśniona i wzbudziło to moją ciekawość. Jednak tego, co na koniec zafundowała autorka, choć może to oryginalne nie było, to jednak w ogóle się nie spodziewałam i na pewno mogę powiedzieć, że element zaskoczenia był.  Tak samo jak wątek hate-love, choć nasi bohaterowie raczej wzajemną niechęcią i złośliwością próbowali ukryć to, jak bardzo się pożądają, bo chemia między Westonem a Elizabeth była jak najbardziej wyczuwalna. Bardzo też oboje polubiłam, byli też fajnym duetem. Zarówno wtedy, jak się kłócili, co było całkiem zabawne, jak i wtedy, kiedy już zaczęli się jako tako dogadywać. I cieszę się, że mamy perspektywę ich obojga.

Bardzo mnie cieszy fakt, że drugi tom już niedługo zostanie wydany, bo po tym, co Laurelin zafundowała na koniec jestem bardzo, bardzo ciekawa tego, co się wydarzy dalej. I tego na pewno się nie dowiedziałam z serii „Kuszący duet”. I swoją drogą obie te historie są od siebie różne. Ta jest na pewno delikatniejsza i brak tu brutalności, więc pewnie znajdzie więcej zwolenników.

 

Tak jak na początku kręciłam nosem, to ostatnimi rozdziałami zostałam kupiona. Podobało mi się też to, w jaki sposób autorka ujęła relację między Elizabeth i jej rodziną. To było świetne i takie… słodkie na swój sposób. Niby nic istotnego do historii to nie wniosło, ale cieszę się, że tam to się pojawiło, bo jednak dodało czegoś tej książce. Więc jak najbardziej wam polecam, chociaż ostrzegam, że trochę faktów już wam będzie znanych. Chociaż dla osób, które nie znają historii Donovana i Sabriny, seria „Seksowny duet” może zostać odebrana od początku w pozytywny sposób.

Mam nadzieję, że udało mi się was przekonać i moja opinia wam pomogła.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

17 września 2020

178. "Rozkosze grzechu" ~ Meghan March

Tytuł:Rozkosze grzechu

Tytuł oryginału:Reveling in Sin

Autor: Meghan March

Data wydania: 08 września 2020

Wydawnictwo: Editio Red

 

Ricky Rango, gwiazda popkultury i obiekt westchnień tysięcy młodych kobiet, był tym trzecim. I chociaż zginął tragicznie dawno temu, jego śmierć niczego nie zakończyła. Nie przyniosła też prawdy ani uwolnienia dwojgu młodym ludziom. Whitney i Lincoln nie mogli po prostu cieszyć się sobą. Ich miłość od początku była występkiem przeciwko świętej waśni dwóch klanów: Riscoffów i Gable’ów, i nic na świecie nie mogło tego grzechu odkupić. A przecież rodzinna nienawiść nie była jedyną przeszkodą na ich drodze do szczęścia.

Bo nienawiści i nieszczęść było więcej. Nie zginęły z Rickym, nie zatraciły się w przeszłości. Tajemnicze śmierci zdawały się upiorną konsekwencją towarzyszyć Whitney i jej ukochanemu – przysparzając im lęku i cierpieć. Czyżby lata bólu i upokorzeń nie były wystarczającą pokutą za grzech popełniony z miłości? Czy uczucie dwojga nieszczęsnych kochanków miało choć cień szansy na przetrwanie?

Oto zakończenie dramatycznej historii Whitney i Lincolna. Wiele pytań jednak pozostało bez odpowiedzi. Ile determinacji i odwagi trzeba, aby przeciwstawić się upiornemu fatum i wbrew wszystkiemu walczyć o swoje szczęście? Mimo że oba klany poniosły ofiarę, wciąż lała się krew, a mordercza walka o władzę i wpływy nie ustawała. Czy w świecie nieczystej gry i wielkich majątków jest w ogóle miejsca dla prawdziwego uczucia?

Źródło opisu: okładka książki.

 

Meghan March nie próżnowała w tej części, która jest jednocześnie ostatnią z cyklu „Bogactwo i grzech”. I chyba mogę śmiało powiedzieć, że jest to też mój ulubiony tom. Nie mogłam się go doczekać i byłam ciekawa co autorka szykuje dla swoich bohaterów na finał. No i powiem wam, że działo się bardzo dużo i to już od pierwszych stron, bo na sam koniec „Jej wina i grzech” zrzuciła małą bombę. Wciąż się wydawało, że szczęśliwe zakończenie nie jest dane dwójce zakochanych.

Lincoln i Whitney od początku byli skazani na porażkę tylko dlatego, że wywodzili się z wrogich dla siebie rodów. W tej części jednak pokazali, jak wielką siłę tworzą, gdy są razem. Przez to, co ich spotkało, wyciągnęli wnioski i to ich odmieniło. Moim zdaniem – na lepsze. A mimo to nie było im dane żyć w spokoju, bo „Rozkosze grzechu” to historia, w której jest sporo akcji, niespodziewanych zwrotów akcji. Wychodzą jednak na wierzch tajemnice, których nigdy bym się nie domyśliła, także autorka zapunktowała za ten element zaskoczenia.

Seria „Bogactwo i grzech” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Meghan March, ale już wiem, że na pewno nie ostatnie. Kupiła mnie w zupełności tym, jak świetnych stworzyła bohaterów, jak potrafi nakręcić akcję i to, w jaki sposób operuje piórem, że książki po prostu czytają się same. Co więcej, daje nam wgląd nie tylko w perspektywę Whitney, ale również Lincolna, więc jesteśmy na bieżąco z uczuciami obojga bohaterów. A krótkie rozdziały sprawiły, że wpadłam w trans ‘jeszcze jednego rozdziału’ i czytało się w ten sposób jeszcze szybciej, przynajmniej mi. I jakoś nie mogłam się oderwać od tej książki nawet myślami, więc przeczytanie jej nie zajęło mi zbyt wiele czasu.

 

Jeśli lubicie tego typu historie, gdzie sporo się dzieje, a bohaterzy są postawieni przed niejedną przeszkodą i nieszczęściem, to polecam wam z całego serca. Moim zdaniem jest to naprawdę seria warta zapoznania i ja wam ją polecam. Jest dynamika akcji, nie ma czasu na nudę i na światło dzienne wychodzą informacje, których ja się nie spodziewałam. I jeśli mogę wam coś doradzić, zaopatrzcie się od razu we wszystkie tomy.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

16 września 2020

177. "Park Avenue" ~ Vi Keeland & Penelope Ward

Tytuł:Park Avenue

Tytuł oryginału:Park Avenue Player

Autor: Vi Keeland & Penelope Ward

Data wydania: 02 września 2020

Wydawnictwo: Editio Red

 

Niepospolita uroda Elodie Atlier była pułapką na facetów, którzy zdradzali swoje kobiety. Agencja detektywistyczna nie była jednak pracą jej marzeń, więc Elodie postanowiła poszukać lepszego zajęcia. Tamtego dnia śpieszyła się na rozmowę z potencjalnym pracodawcą. Niestety, miała pecha, niegroźną stłuczkę. Tamten gość miał drogi samochód, wygląd greckiego boga i paskudne maniery. Po ostrej wymianie zdań rozstali się, a Elodie miała nadzieję, że więcej tego bufona nie spotka. Nie miała więc tęgiej miny, gdy okazało się, że stara się o pracę właśnie u niego.

Hollis LaCroix przyzwyczaił się, że ma władzę i duże pieniądze. Nie znosił kobiet, które miały sekrety. Nie przepadał też za tupetem i ciętym językiem. Ślicznotka, która uszkodziła mu samochód, a chwilę potem, starając się o posadę niani jego bratanicy, wygarnęła mu od serca, natychmiast spotkała się z jego ostrą reakcją. Mimo to, gdy emocje opadły, postanowił dać jej szansę. W końcu trudno o idealną opiekunkę dla dziewczynki z problemami. Hollis sam przed sobą nie chciał przyznać, że zarówno odwaga, jak i temperament Elodie bardzo mu się spodobały.

Dziewczyna okazała się utalentowaną nianią. Zbudowała więź z małą Hailey i wydawało się, że może być tylko lepiej. Prędko jednak okazało się, że śliczną nianię i przystojnego pracodawcę łączy coś więcej. Oboje starali się ukrywać wzajemną fascynację i pozwalali sobie zaledwie na niewinny flirt. Zdawali sobie sprawę, że dzieliło ich zbyt wiele, a ewentualny romans mógłby spowodować potężne komplikacje.

Źródło opisu: okładka książki.

 

„– Lubię szczerość. A uroda to największe z kłamstw. Ludzie patrzą na ciebie, widzą zewnętrzną powłokę i zakładają, że wnętrze do niej pasuje. Ale w lustrze nie widać, kim jesteś.

 

Nie jest tajemnicą, że uwielbiam książki Vi i Penelope. Moim zdaniem tworzą coś naprawdę niesamowitego i tak naprawdę sięgam po kolejne już w ciemno. Nie muszę czytać opisu i po prostu czuję, że to będzie dobre. Zdziwiła mnie grubość „Park Avenue”, bo zazwyczaj autorki piszą krótsze historie, ale im więcej stron, tym jeszcze więcej dobroci. Choć zawsze istnieje ten cień niepewności, że ulubiony twórca może coś zepsuć, prawda?

Nie było tak w tym przypadku. Absolutnie! Uważam, że autorki stworzyły świetną historię – i to po raz kolejny. Choć lubię wszystkie, ta trafia do czołówki moich ulubionych. Pokochałam bohaterów. Dobrą i piękną Elodie Atlier oraz przystojnego, nieco dupkowatego Hollisa LaCroix. Oboje łączy to, że sparzyli się na związkach i czują strach przed daniem kolejnej szansy. Jednak nie mogą zaprzeczyć, że coś pomiędzy nimi jest. Tylko czy postanowią dać temu szanse?

Bardzo podobał mi się sposób, w jaki została rozwinięta relacja tych dwojga. Widać, że ich do siebie ciągnie. Jedno pragnie drugiego, trochę ze sobą pogrywają, ale nic nie dzieje się szybko. Ba! Czasami robią nawet krok w tył. Zdecydowanie budowanie ich więzi jest stworzone w tej powieści z wyczuciem. A także da się wyczuć napięcie i chemię między bohaterami. Jednak „Park Avenue” ma znacznie więcej plusów! Na przykład to, że w tej historii autorki postawiły na szczerość. Wiadomo, jak to jest z tajemnicami w romansach. Oczywiście, że nie od razu wszystko wychodzi na jaw, jest nuta niepewności, ale nie jest to przedstawione… typowo, bym powiedziała. Za to Vi i Penelope przygotowały coś znacznie, znacznie lepszego i powiem wam szczerze, że tym, co wymyśliły, zostałam zaskoczona. Naprawdę nie spodziewałam się takiego obrotu spraw!

W tej książce jest pełno humoru, aż uśmiech sam ciśnie się na usta i po prostu nie mogłam się powstrzymać, by jej nie czytać. A gdy nie czytałam to rozmyślałam o tym, co też może się wydarzyć. Hollis i Elodie to świetny team, który dopełnia pewna świetna nastolatka. Naprawdę polubiłam tych bohaterów i coś czuję, że nie tylko ja. Jednak prócz zabawnych momentów i przekomarzań, „Park Avenue” to też powieść na swój sposób piękna, wzruszająca i chwyta za serce. Nie chcę wam mówić o co chodzi, by nie zabierać wam przyjemności, więc musicie przekonać się sami.

Przeczytałam wszystkie książki tego autorskiego duetu i po raz kolejny autorki zachwyciły mnie tym, co stworzyły. Przy „Park Avenue” nagle zginął mój zastój czytelniczy i miałam naprawdę chęć czytać i czerpałam z tego dużo przyjemności, a nie zabrakło też emocji, bo naprawdę to co tu dostaniecie… Dla mnie super, serio. I jak widać, idealne lekarstwo, gdy chęci do czytania zanikają.

 

– Niektórzy ludzie wkraczają w nasze życie, a gdy z niego odchodzą, zabierają ze sobą skrawek naszego serca. I ten skrawek, ta cząstka miłości już zawsze przy nich zostanie. Lecz serce jest silne i ostatecznie się uleczy. Będzie jednak inne niż tamto dawne serce i dlatego nigdy dwóch osób nie kochamy w ten sam sposób.

 

Pewnie już się domyślacie, ale jeśli nie – POLECAM. Na swój sposób jest pokazane, że jeśli za kimś tęsknimy, nie czekajmy zbyt długo by się odezwać, schowajmy dumę w kieszeń. Kto wie czy będzie jeszcze okazja? Jak mówię, ta historia bawi, wciąga i zapewniła mi mocniejsze bicie serca. Oczywiście nie każdy musi odebrać ją tak, jak ja, ale mam nadzieję, że jeśli się na nią zdecydujecie, to poczujecie to samo. I jak zawsze, gdy skończyłam czytać książkę autorstwa Vi i Penelope, poczułam niedosyt. Więc mam nadzieję, że kolejna powieść spod ich wspólnego pióra pojawi się jak najszybciej!

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

14 września 2020

176. "Pojednanie" ~ K. Bromberg

Tytuł:Pojednanie
Tytuł oryginału:Reveal
Autor: K. Bromberg
Data wydania: 18 sierpnia 2020
Wydawnictwo: Editio Red

Ryker Lockhart, znany prawnik specjalizujący się w wywlekaniu brudów i wykorzystywaniu najintymniejszych sekretów podczas rozwodów, nigdy nie miał problemu z namówieniem ładnej kobiety na seks bez zobowiązań. Deklaracji i związków na więcej niż kilka nocy unikał z żelazną konsekwencją. Uważał, że mężczyzna nie powinien dopuścić, aby jakakolwiek kobieta nim zawładnęła. Ta misterna wieża poglądów i przekonań runęła, gdy Ryker spotkał piękną, inteligentną i diabelnie pewną siebie Vaughn Sanders. Nie wiedział, kiedy i jak ta niezależna, odważna i tajemnicza dziewczyna sprawiła, że zakochał się bez pamięci.
Jednak nawet inteligentny i przystojny drań na zawsze pozostanie sukinsynem. Vaughn wyszłaby lepiej na dochowaniu wierności własnym zasadom i unikaniu paskudnych typów. Uległa jednak fascynacji i namiętności. Zakochała się, choć szanse na happy end tego niezwykłego romansu były bliskie zeru. Kobieta prędko miała się przekonać, że miłość i odwaga nie zawsze przynoszą upragnione szczęście, a waleczne serce również może zostać boleśnie złamane.
Być może był to nieprzemyślany krok, być może próba zagrania twardziela, a może nieudolna intryga. Ryker kilkoma zdaniami zawiódł zaufanie Vaughn i wystawił ją na wielkie niebezpieczeństwo. Wróg, który przez niego zwrócił uwagę na dziewczynę, był potężny i bezwzględny, a jego władza sięgała daleko. Bardzo szybko sprawy zaczęły zmierzać ku nieuniknionej katastrofie. Czy pora się poddać, czy warto jeszcze zawalczyć o miłość? Jak bardzo można narazić bliskie osoby? Gdzie są granice ryzyka?
Źródło opisu: okładka książki.

Nie mogłam się doczekać dalszych przygód Vaughn i Rykera, ale gdy już zaczęłam czytać i chciałam skończyć jak najszybciej, to jednocześnie czułam obawę przed tym, co też K. Bromberg stworzyła dla swoich bohaterów. Niewątpliwie w pierwszej części oboje wpakowali się w pewne kłopoty, ale dopiero w „Pojednaniu” nabierają one rozpędu i w ten sposób nie wiedziałam, czego się spodziewać. Ta historia wywołała nieco mocniejsze bicia serca, dlatego ją sobie dawkowałam i czytałam dość powoli.
Przez to, co dzieje się w życiu głównych bohaterów, wątek romansu nie jest aż tak bardzo wysunięty na pierwszy plan, przez co książka nie jest typowym romansidłem. Mi to się jednak podobało, bo sporo się działo w tej części i nawet powiem wam, że miałam pewne wątki, których się nie spodziewałam, więc zwroty akcji autorce się udały. Vaughn i Ryker wplątali się w naprawdę niezłe bagno, ich związek też przez cały czas był na niepewnym gruncie, musieli poukładać wiele między sobą, ale przede wszystkim zmierzyć się z tym, co na nich czyhało. A nie była to żadna błahostka, tyle mogę powiedzieć.
Na początku nie wiedziałam co sądzić o zachowaniu głównej bohaterki i to trochę sprawiało, że kręciłam nosem, ale potem zostałam naprawdę wciągnięta w treść i choć musiałam ją czytać ratalnie, to jednak często wracałam do niej myślami. Myślę, że ta seria jest warta zapoznania, bo K. Bromberg udało się mnie zaskoczyć i stworzyć nietypowy romans, gdzie pojawia się gorące uczucie, namiętność i czekające za rogiem niebezpieczeństwo. „Pojednanie” to historia opisująca na swój sposób grę, w której pokazywana jest siła władzy. I ten, kto ją straci, może zostać  z niczym. Więc zarówno Vaughn, jak i Ryker, mogą stracić wszystko, na co tak długo pracowali.

Seria „Niegodziwe rozrywki” wpasowała się jak najbardziej w mój gust i to chyba ta część podobała mi się bardziej, bo dzieje się tutaj więcej. Ogólnie bardzo lubię twórczość K. Bromberg i póki co mnie nie zawiodła. Tworzy naprawdę przyjemne historie, które wciągają i jej pióro sprawia, że czyta się szybko. Nie zabraknie też pikantniejszych scen, ale są napisane w sposób bardzo subtelny, więc nie rażą czytelnika.
Czy polecam wam tę książkę? Myślę, że jak najbardziej. Jak mówię, mi się podobała. Był romans, było też sporo akcji i trochę zwrotów, nieczystych zagrań i niepewności. Jeśli tego typu książki są dla was – sięgnijcie! Jednak „Pojednania” nie radzę czytać bez znajomości „Oporu”.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

08 września 2020

175. Przedpremierowo: "Someone Else" ~ Laura Kneidl

Tytuł:Someone Else
Tytuł oryginału:Someone Else
Autor: Laura Kneidl
Data wydania: 09 września 2020
Wydawnictwo: Jaguar

Cassie i Maurice byliby idealną parą: są najlepszymi przyjaciółmi, mieszkają razem, oboje pasjonują się literaturą fantasy, i, co najważniejsze – kochają się. Mimo to ich drogi się rozchodzą. Auri gra w piłkę nożną, ma wielu znajomych i jest towarzyski, natomiast Cassie raczej ucieka od świata i obraca się w wąskim kręgu przyjaciół. Z czasem coraz bardziej się obawia, że to, co łączy ją z Aurim, nie jest tak silne jak to, co ich dzieli…
Źródło opisu: materiały wydawnictwa.

Żadne z nas nic nie mówiło, ale w tym momencie słowa były niepotrzebne. Świat wokół zbladł. Czułam się tak bezpiecznie, jak przy nikim innym. I gdybym miała zostać w tym miejscu z nim przez resztę mojego życia, byłoby to dla mnie w porządku.

Nie mogłam się doczekać tej części, odkąd tylko poznałam Auriego i Cassie w poprzednim tomie. Nie da się też ukryć, że autorka pierwszym tomem tej serii zrobiła na mnie wrażenie, więc byłam ciekawa czy ponownie jej się to uda. Choć spodziewałam się, jaki temat będzie poruszany w „Someone Else” to mogę szczerze powiedzieć, że zostałam usatysfakcjonowana. I jeśli ktoś się zastanawia czy może sięgnąć po tę historię bez znajomości „Someone New”, to jak najbardziej, aczkolwiek jednak polecałabym przeczytać w odpowiedniej kolejności, bo mamy tam zalążek tego, co dzieje się między Cassie i Aurim. No i w tej części pojawia się mały spojler odnośnie bohatera z pierwszego tomu.
Wracając jednak do „Someone Else”, bardzo się cieszę, że mogłam objąć tę powieść patronatem i w jakiś sposób się pod nią podpisać, bo naprawdę ją polecam. Sposób, w jaki została przedstawiona przyjaźń pomiędzy głównymi bohaterami, bardzo mi się podobał i wręcz z przyjemnością czytałam tę książkę. Oczywiście wiadomo, że w końcu pojawiają się mocniejsze uczucia, a także strach, że zniszczą one to, co udało się im zbudować. Tym bardziej, że choć Cassie i Auri mają wspólne pasje, to sporo ich też dzieli. Czasem jednak warto podjąć ryzyko, a przede wszystkim – porozmawiać i wyjaśniać.
Laura Kneidl porusza w tej części temat rasizmu, co jest tematem ważnym, a nie każdy zdaje sobie sprawę, że to wciąż często jest problem. Choć bardziej skupia się na tym, by pokazać nam, jak ze strachu przed oceną i akceptacją społeczeństwa możemy zatajać prawdę o sobie. Co nie jest zdrowe, bo należy pamiętać, że zawsze znajdą się zwolennicy i przeciwnicy, a najważniejsze jest, by żyć w zgodzie z samym sobą, a nie dostosowywać się do innych.
Cieszę się też, że mogłam poznać dalsze losy bohaterów z pierwszej części, choć Julian przypominał mi Dylana z powieści „First last look” Bianci Iosivoni. Autorka też nie skupiała się tylko na głównych bohaterach, ale dała życie także tym pobocznym, co nadało tej powieści jakiejś większej głębi.

Czy bez partnera człowiek jest tylko połową osoby? Każdy jest w pełni kompletny. Ja też.

Someone Else” to nie jest powieść idealna, ale jej bohaterzy skradli moje serce i to, w jaki sposób została przedstawiona ich przyjaźń oraz dzielenie się wspólną pasją. Brak tu nieoczekiwanych zwrotów akcji, elementów zaskoczenia, ale myślę, że mimo wszystko ta historia może wam się spodobać – i mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Wszystko zostało opisane w taki sposób, że czytelnik może nacieszyć się treścią i odpocząć przy tej powieści. I naprawdę nie mogę się już doczekać „Someone to Stay”!
Na koniec zdradzę wam jeszcze, że w treści znajdują się pewne niespodzianki, które moim zdaniem dopełniły tę książkę i nadały jej tego ‘czegoś’. Mam nadzieję, że jeśli sięgniecie po historię Cassie i Auriego, to skradnie ona wasze serca. Tym bardziej, że jak już wspomniałam, miałam przyjemność objąć również tę część swoim patronatem.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

04 września 2020

174. "The Sweetest Oblivion" ~ Danielle Lori

Tytuł:The Sweetest Oblivion
Tytuł oryginału:The Sweetest Oblivion
Autor: Danielle Lori
Data wydania: 26 sierpnia 2020
Wydawnictwo: NieZwykłe

Elenę nazywają słodką Abelli. Kobieta uważa, że to ze względu na jej perogodne usposobienie, jednak w szeregach magii z zupełnie innego powodu otrzymała taki przydomek… Mężczyźni wodzą za nią pożądliwym wzrokiem i wielu z nich oddałoby wszystko, żeby dowiedzieć się, jak słodka może być Abelli.
Szczególnie jeden z nich – szef mafii o pseudonimie „As”, z wytatuowanym na przedramieniu asem pik. Jednak w aranżowanym małżeństwie Nicolas ma poślubić młodszą, nie starszą siostrę Abelli.
Elena nie może zaprzeczyć, że mężczyzna jest bardzo seksowny i kiedy znajduje się w pobliżu, jej serce bije w rytmie uderzających o szybę kropli deszczu.
Tylko, że on jest zbyt straszny, zbyt niebezpieczny i zostanie jej szwagrem…
Źródło opisu: okładka książki.

Serce jest kapryśne. W jednej chwili bije, w następnej staje. Powoduje sztorm, po czym robi się nieruchome jak spokojne morze. Nie wiedziałam zaś, że ulega przemianom. Że promienieje, rozgrzewa się i rośnie w piersi. Że tęskni i wypatruje powodu, dla którego miałoby bić.

Nie mogłam się oprzeć tej książce i cieszę się, że w końcu miałam okazję ją przeczytać, na co czekałam, odkąd tylko ta powieść trafiła do mnie na półkę. Nie wiem dlaczego, ale miałam wobec niej spore oczekiwania mimo, że nie znam twórczości autorki. Chyba porównanie do serii „Złączonych” tak na mnie podziałało, chociaż książek Cory Reilly też nie czytałam, ale bardzo dużo dobrego słyszałam. I mogę szczerze powiedzieć, że już po pierwszych rozdziałach wiedziałam, że to jest książka, która wpasowuje się w moje gusta, ale skoro mamy tutaj motyw mafii, wymagania były wyższe niż w zwyczajnym romansie. Czy autorce udało się mnie kupić?
Tak, zdecydowanie tak! Chemia pomiędzy Eleną a Nico jest wyraźnie wyczuwalna i często się zastanawiałam, kiedy puszczą któremuś z nich hamulce. Podobało mi się, że choć główna bohaterka uchodzi za słodką Abelli, to jednak przy swoim przyszłym szwagrze pokazuje nieco pazurka i w ten sposób jej postać się rozwija, ale w naturalny i pozytywny sposób. Natomiast Nicolas jest groźnym donem i z tego piedestału nie schodzi. Nie mięknie przy Elenie, choć jego słabość do tej dziewczyny jest wyraźna, ale wciąż pozostaje niebezpieczny i szalony.
Jak wspominałam, mamy tu motyw mafii i na całe szczęście autorka wciąż go podtrzymywała i wykonała kawał dobrej roboty. Nie szło zapomnieć z jakich kręgów wywodzą się bohaterowie i kim jest Nico. Danielle stworzyła dobrą, ciekawą powieść, pełnej namiętności i lektura potrafiła wciągnąć, z elementami aranżowanego małżeństwa i zakazanego uczucia. W końcu Nico jest dla Eleny nieosiągalny. Ma zostać jej szwagrem. Dlatego powinna stłumić swoje uczucia. Żałowałam, że czas mi nie sprzyjał i nie mogłam ‘wgryźć’ się w tę powieść w całości, ale powiedzieć wam mogę dwie rzeczy: Nico to na pewno mój kolejny książkowy mąż. I kolejna sprawa, gdy skończyłam czytać, poczułam niedosyt. Chciałabym jeszcze poczytać ich historię. Dlatego mam nadzieję, że drugi tom tej serii, choć o innych bohaterach zapewne, pojawi się bardzo szybko! Jedyne czego może mi tu zabrakło, to elementów zaskoczenia. Pojawiają się pewne tajemnice, ale jednak dla mnie nie było efektu wow, gdy wszystko wyszło na jaw. Aczkolwiek nie rzuca to cienia na tę książkę i nie umniejsza jej w moich oczach.

Cieszę się, że miałam możliwość przeczytania „The Sweetest Oblivion” i nie mam porównania, jeśli chodzi o „Złączonych”, ale jeśli lubicie motyw mafii to myślę, że i ta historia wam się spodoba. Czyta się ją naprawdę szybko, czasami pojawia się element humorystyczny. Jak mówiłam, plus za to, że ten element niebezpiecznego świata pozostaje do samego końca i autorka nie daje o tym zapomnieć i że nie zmienia bohaterów w zakochanych głupoli, a przede wszystkim: że Nico nie przechodzi zmiany, tylko wciąż pozostaje tym samym człowiekiem, którego poznajemy na pierwszych stronach. I choć można spodziewać się tu bardzo dużo scen seksu, to wcale ich wiele nie ma, ale gdy już się pojawiają – bo ich tu nie unikniemy – są napisane w sposób sugestywny i nie są nieprzyjemne dla czytelnika.
Powiedziałam już chyba wszystko, co chciałam. Mam nadzieję, że fani tych mroczniejszych romansów zdecydują się na tę książkę, bo mi bardzo się podobała, już tęsknię za bohaterami i czekam na kolejne tomy.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.