28 lutego 2019

66. "Mroczne światło" ~ T.M. Frazier

Tytuł: Mroczna miłość
Tytuł oryginału: The Dark Light of Day
Autor: T.M. Frazier
Data wydania: 27 luty 2018
Wydawnictwo: Kobiece

Jake, wytatuowany, niebieskooki motocyklista nigdy nie przypuszczał, że kiedyś wróci do rodzinnego miasteczka, z którym wiąże się tyle bolesnych wspomnień. Jednak po latach nieobecności musi to zrobić, żeby ocalić coś, co należało do jego matki.
Abby to siedemnastoletnia uciekinierka, która ukrywa się na złomowisku w samochodzie swojej zmarłej babci przed ścigającymi ją urzędnikami. Chcą, żeby wróciła do rodziny zastępczej, na co dziewczyna nigdy się nie zgodzi.
Wydaje się, że Jake’a i Abby różni wszystko. Okaże się jednak, że w sercach obojga skrywa się ciemność, i to nie będzie jedyna rzecz, która przyciągnie ich do siebie jak magnes.
Źródło opisu: okładka książki.

Mroczna miłość” to moje pierwsze spotkanie z T.M. Frazier. Sam opis mnie zaciekawił, a zwłaszcza ten mroczny motyw. Byłam ciekawa jak autorka zamierza to przedstawić i przede wszystkim, czy przypadnie mi to do gustu. Od razu wam powiem, że ta książka ma swoje plusy oraz minusy. Może jednak po kolei?

Jak się okazało, Abby i Jake  to nie takie proste postaci, chociaż niewątpliwie młode. Dziewczyna jeszcze niepełnoletnia, a on tylko kilka lat starszy od niej, a jednak oboje wiele przeszli. Więcej, niż mogłoby się komuś wydawać. I właśnie to wpłynęło na to jacy są teraz – oboje chorzy i pokręceni. Z własnymi demonami.
Nie byli tacy jak większość bohaterów romansów. Nie spotkamy tutaj grzecznej dziewczynki i chłopaka z bogatego domu. Owszem, Jake jest wykreowany na złego chłopca, ale bardziej niż by się można było spodziewać. Natomiast Abby do grzeczniej dziewczynki jest bardzo daleko. Jacy są naprawdę, tego wam nie powiem, byście mieli przyjemność z odkrywania tych postaci, ale jedno zdradzić wam mogę – potrafią przekroczyć granice.

Jeśli chodzi o styl, jakim posługuje się autorka, jest prosty i czyta się go swobodnie, ale! Właśnie. Czasami coś mi w tym stylu nie pasowało i do tej pory nie umiem zdefiniować co to tak naprawdę było. Wydaje mi się, że wyczuwałam tam troszkę nienaturalności. Nie było tam sztuczności, nie. Po prostu czasami miałam wrażenie, że nie do końca tekst jest naturalny. Nie wiem jak inaczej mogłabym to wyjaśnić. Bałam się jednak, że to wpłynie na moją ocenę, ale na szczęście z czasem już tego nie wyczuwałam. Zdaje mi się nawet, że w pewnym momencie po prostu to coś, co mi przeszkadzało, gdzieś zniknęło.
Niewątpliwie też książka bywa wulgarna. Mamy sporo przekleństw i ostrych epitetów, chociaż tego właśnie się spodziewałam, bo wiedziałam od początku, że nie będzie to zwykła przygoda miłosna dwójki ludzi. Myślę, że ten język pozwolił nadać w jakiś sposób klimat tej historii.

Co do akcji, gdzieś w środku książki pomyślałam sobie, że zacznie się lanie wody, nuda, bo niby co jeszcze mogłoby się wydarzyć? No i tu zostałam zaskoczona przez autorkę, bo wydarzyło się jeszcze wiele i nie wszystkiego się spodziewałam. Powiem też, że nie wszystko było dobre. Niestety, bywało też brutalnie. Jak już mówiłam, jest to historia o dwójce ludzi mocno dotkniętych przez los. I jeszcze wiele przed nimi. To, co się działo w ostatnich rozdziałach sprawiło, że nie mogłam przestać jej czytać. Chciałam poznać dalsze losy bohaterów, a przede wszystkim koniec.
Czy Jake i Abby doczekają swojego happy endu? Niestety wiele wskazywało, że nie. Czy sobie poradzą? Tego wam nie powiem.

Myślę, że „Mroczna miłość” nie będzie książką dla każdego. Ma swoje wady, nie jest doskonała, ale mi się podobała, mimo tego, że czasami coś mi tam nie pasowało, bo nie była to typowa lektura. Nie została zbudowana na schematach innych romansów. Bohaterowie, jak i sama historia, którą przeżyli i która była jeszcze przed nimi moim zdaniem się wyróżniały spośród innych. Zwłaszcza w ostatnich rozdziałach ta książka wzbudziła we mnie różne emocje, sprawiła, że czytałam do późna byle tylko skończyć. Momentami się uśmiechałam, a w innych krzyczałam w myślach głośno „Nie!”. Dodatkowo potrafiła mnie zaskoczyć – pozytywnie i negatywnie – ale jednak. A wiecie, że ja sobie to cenię.
Tak więc mam nadzieję, że moja opinia pozwoliła wam podjąć decyzję czy sięgnąć po tę lekturę czy sobie ją odpuścić.



Tytuł:Mroczne pożądanie
Tytuł oryginału: Dark Needs
Autor: T.M. Frazier
Data wydania: 27 luty 2018
Wydawnictwo: Kobiece

Jake wraca do domu po dokonaniu zemsty na mężczyźnie, który zadał ból jego ukochanej Abby. Ma krew na rękach i wielką nadzieję w sercu, że Abby go przyjmie i zaakceptuje to, kim naprawdę jest.
Jego obawy okazują się nieuzasadnione, kiedy ukochana wita go w sposób, którego kompletnie się nie spodziewał. Teraz wydaje się, że wreszcie mają szansę na wspólną przyszłość.
Jednak wymiar sprawiedliwości upomni się o Jake’a, który, jak się okaże, nie przewidział wszystkiego. Mężczyźnie grozi wiele lat za kratkami.
Źródło opisu: okładka książki.

Mroczne pożądanie” to nie jest drugi tom, lecz dodatek do historii Jake’a i Abby, który liczy sobie leciutko ponad sto stron, więc jak możecie się pewnie domyślić, nie opowiem tutaj za dużo o tej historii.
Jake i Abby niewiele się zmienili. Choć byli starsi, dojrzalsi, nadal na swój sposób byli chorzy i nie tacy jak wszyscy. Ich osobowości nikt by nie zrozumiał. Może mała grupa by zaakceptowała prawdę o nich. Podobało mi się, że to pozostało utrzymane, że autorka nie sprawiła, że nagle dzięki pewnym wydarzeniom odmienią swoje życie na lepsze. Bo to, że są pokręceni – by nie zastosować innego wyrażenia – wyróżnia ich spośród bohaterów, których miałam okazję poznać do tej pory. Nadal pozostali skrzywdzeni przez los i w pewien sposób zepsuci przez to co ich spotkało.
Mimo, że to była naprawdę krótka lektura, uzupełniła kilka kwestii z „Mrocznej miłości” i myślę, że była fajnym dodatkiem. Może i nie zapewniła wielkich emocji ani nic z tych rzeczy, ale trochę akcji autorka wprowadziła no i fajnie było wrócić do tych bohaterów chociaż na krótką chwilę i dowiedzieć się kilku dodatkowych szczegółów.
No i muszę dodać, że tak jak w pierwszym tomie coś mi nie do końca pasowało w stylu autorki, tak tutaj już tego nie odczułam. Czytało mi się naprawdę lekko ten dodatek i moim zdaniem fajnie, że powstał. Czasem miło jest wrócić do jakichś bohaterów, nawet jeśli to jest tylko dodatkowych kilka rozdziałów.

Jak już wspominałam wcześniej myślę, że to nie będzie historia dla każdego czytelnika. Nie jest idealna i pewnie niejedna osoba by jej nie poleciła. Mi jednak się podobała, zwłaszcza dzięki temu, że wychodzi poza schematy.
A jeśli chcecie wiedzieć czy i wam się spodoba to najlepiej jeśli po nią sięgnięcie i sami się przekonacie!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.