Tytuł: „Mroczna miłość”
Tytuł oryginału: „The Dark Light of Day”
Autor: T.M. Frazier
Data wydania: 27 luty 2018
Wydawnictwo: Kobiece
Jake,
wytatuowany, niebieskooki motocyklista nigdy nie przypuszczał, że kiedyś wróci
do rodzinnego miasteczka, z którym wiąże się tyle bolesnych wspomnień. Jednak
po latach nieobecności musi to zrobić, żeby ocalić coś, co należało do jego
matki.
Abby to
siedemnastoletnia uciekinierka, która ukrywa się na złomowisku w samochodzie
swojej zmarłej babci przed ścigającymi ją urzędnikami. Chcą, żeby wróciła do
rodziny zastępczej, na co dziewczyna nigdy się nie zgodzi.
Wydaje się,
że Jake’a i Abby różni wszystko. Okaże się jednak, że w sercach obojga skrywa
się ciemność, i to nie będzie jedyna rzecz, która przyciągnie ich do siebie jak
magnes.
Źródło opisu: okładka książki.
„Mroczna miłość” to moje pierwsze
spotkanie z T.M. Frazier. Sam opis mnie zaciekawił, a zwłaszcza ten mroczny
motyw. Byłam ciekawa jak autorka zamierza to przedstawić i przede wszystkim,
czy przypadnie mi to do gustu. Od razu wam powiem, że ta książka ma swoje plusy
oraz minusy. Może jednak po kolei?
Jak się
okazało, Abby i Jake to nie takie proste
postaci, chociaż niewątpliwie młode. Dziewczyna jeszcze niepełnoletnia, a on
tylko kilka lat starszy od niej, a jednak oboje wiele przeszli. Więcej, niż
mogłoby się komuś wydawać. I właśnie to wpłynęło na to jacy są teraz – oboje
chorzy i pokręceni. Z własnymi demonami.
Nie byli
tacy jak większość bohaterów romansów. Nie spotkamy tutaj grzecznej dziewczynki
i chłopaka z bogatego domu. Owszem, Jake jest wykreowany na złego chłopca, ale
bardziej niż by się można było spodziewać. Natomiast Abby do grzeczniej
dziewczynki jest bardzo daleko. Jacy są naprawdę, tego wam nie powiem, byście
mieli przyjemność z odkrywania tych postaci, ale jedno zdradzić wam mogę –
potrafią przekroczyć granice.
Jeśli chodzi
o styl, jakim posługuje się autorka, jest prosty i czyta się go swobodnie, ale!
Właśnie. Czasami coś mi w tym stylu nie pasowało i do tej pory nie umiem
zdefiniować co to tak naprawdę było. Wydaje mi się, że wyczuwałam tam troszkę
nienaturalności. Nie było tam sztuczności, nie. Po prostu czasami miałam
wrażenie, że nie do końca tekst jest naturalny. Nie wiem jak inaczej mogłabym
to wyjaśnić. Bałam się jednak, że to wpłynie na moją ocenę, ale na szczęście z
czasem już tego nie wyczuwałam. Zdaje mi się nawet, że w pewnym momencie po
prostu to coś, co mi przeszkadzało, gdzieś zniknęło.
Niewątpliwie
też książka bywa wulgarna. Mamy sporo przekleństw i ostrych epitetów, chociaż
tego właśnie się spodziewałam, bo wiedziałam od początku, że nie będzie to
zwykła przygoda miłosna dwójki ludzi. Myślę, że ten język pozwolił nadać w
jakiś sposób klimat tej historii.
Co do akcji,
gdzieś w środku książki pomyślałam sobie, że zacznie się lanie wody, nuda, bo
niby co jeszcze mogłoby się wydarzyć? No i tu zostałam zaskoczona przez
autorkę, bo wydarzyło się jeszcze wiele i nie wszystkiego się spodziewałam.
Powiem też, że nie wszystko było dobre. Niestety, bywało też brutalnie. Jak już
mówiłam, jest to historia o dwójce ludzi mocno dotkniętych przez los. I jeszcze
wiele przed nimi. To, co się działo w ostatnich rozdziałach sprawiło, że nie
mogłam przestać jej czytać. Chciałam poznać dalsze losy bohaterów, a przede
wszystkim koniec.
Czy Jake i
Abby doczekają swojego happy endu? Niestety wiele wskazywało, że nie. Czy sobie
poradzą? Tego wam nie powiem.
Myślę, że „Mroczna miłość” nie będzie książką dla
każdego. Ma swoje wady, nie jest doskonała, ale mi się podobała, mimo tego, że
czasami coś mi tam nie pasowało, bo nie była to typowa lektura. Nie została
zbudowana na schematach innych romansów. Bohaterowie, jak i sama historia,
którą przeżyli i która była jeszcze przed nimi moim zdaniem się wyróżniały
spośród innych. Zwłaszcza w ostatnich rozdziałach ta książka wzbudziła we mnie
różne emocje, sprawiła, że czytałam do późna byle tylko skończyć. Momentami się
uśmiechałam, a w innych krzyczałam w myślach głośno „Nie!”. Dodatkowo potrafiła mnie zaskoczyć – pozytywnie i negatywnie
– ale jednak. A wiecie, że ja sobie to cenię.
Tak więc mam
nadzieję, że moja opinia pozwoliła wam podjąć decyzję czy sięgnąć po tę lekturę
czy sobie ją odpuścić.
Tytuł: „Mroczne pożądanie”
Tytuł oryginału: „Dark Needs”
Autor: T.M. Frazier
Data wydania: 27 luty 2018
Wydawnictwo: Kobiece
Jake wraca
do domu po dokonaniu zemsty na mężczyźnie, który zadał ból jego ukochanej Abby.
Ma krew na rękach i wielką nadzieję w sercu, że Abby go przyjmie i zaakceptuje
to, kim naprawdę jest.
Jego obawy
okazują się nieuzasadnione, kiedy ukochana wita go w sposób, którego kompletnie
się nie spodziewał. Teraz wydaje się, że wreszcie mają szansę na wspólną
przyszłość.
Jednak
wymiar sprawiedliwości upomni się o Jake’a, który, jak się okaże, nie
przewidział wszystkiego. Mężczyźnie grozi wiele lat za kratkami.
Źródło opisu: okładka książki.
„Mroczne pożądanie” to nie jest drugi
tom, lecz dodatek do historii Jake’a i Abby, który liczy sobie leciutko ponad
sto stron, więc jak możecie się pewnie domyślić, nie opowiem tutaj za dużo o
tej historii.
Jake i Abby
niewiele się zmienili. Choć byli starsi, dojrzalsi, nadal na swój sposób byli
chorzy i nie tacy jak wszyscy. Ich osobowości nikt by nie zrozumiał. Może mała
grupa by zaakceptowała prawdę o nich. Podobało mi się, że to pozostało
utrzymane, że autorka nie sprawiła, że nagle dzięki pewnym wydarzeniom odmienią
swoje życie na lepsze. Bo to, że są pokręceni – by nie zastosować innego
wyrażenia – wyróżnia ich spośród bohaterów, których miałam okazję poznać do tej
pory. Nadal pozostali skrzywdzeni przez los i w pewien sposób zepsuci przez to
co ich spotkało.
Mimo, że to
była naprawdę krótka lektura, uzupełniła kilka kwestii z „Mrocznej miłości” i myślę, że była fajnym dodatkiem. Może i nie
zapewniła wielkich emocji ani nic z tych rzeczy, ale trochę akcji autorka wprowadziła
no i fajnie było wrócić do tych bohaterów chociaż na krótką chwilę i dowiedzieć
się kilku dodatkowych szczegółów.
No i muszę
dodać, że tak jak w pierwszym tomie coś mi nie do końca pasowało w stylu
autorki, tak tutaj już tego nie odczułam. Czytało mi się naprawdę lekko ten
dodatek i moim zdaniem fajnie, że powstał. Czasem miło jest wrócić do jakichś
bohaterów, nawet jeśli to jest tylko dodatkowych kilka rozdziałów.
Jak już
wspominałam wcześniej myślę, że to nie będzie historia dla każdego czytelnika.
Nie jest idealna i pewnie niejedna osoba by jej nie poleciła. Mi jednak się
podobała, zwłaszcza dzięki temu, że wychodzi poza schematy.
A jeśli
chcecie wiedzieć czy i wam się spodoba to najlepiej jeśli po nią sięgnięcie i
sami się przekonacie!