30 grudnia 2020

203. Przedpremierowo: "Złamana lojalność" ~ Cora Reilly

Tytuł:Złamana lojalność

Tytuł oryginału:Twisted Loyalities

Autor: Cora Reilly

Data wydania: 05 stycznia 2021

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Fabiano od najmłodszych lat był wychowywany z myślą o tym, że pójdzie w ślady ojca i podobnie jak on zostanie consigliere w chicagowskim oddziale. Jednak tak się nie dzieje. Skazany na śmierć, ledwo żywy czternastoletni chłopak walczy o przetrwanie.

Mafijny świat jest jedynym, jaki zna, więc kiedy Fabiano spotyka Remo Falcone, stawia sobie nowy cel: stać się częścią innej rodziny mafijnej. Ale żeby tak się stało, musi na to zasłużyć.

I zasłuży – walcząc w klatkach i zyskując miano mężczyzny, którego trzeba się bać. W ten sposób delikatny Fabi odchodzi na zawsze. Jego miejsce zajmuje bezwzględny i bardzo niebezpieczny człowiek.

Leona pragnie zwyczajnego życia,  dala od matki narkomanki. Jednak gdy kobieta wpada w oko Fabiano Scuderiemu, jej marzenie pryska jak bańka mydlana.

Dla Fabiano liczy się tylko Camorra. Czy będzie gotowy zaryzykować wszystko, o co tak ciężko walczył?

Źródło opisu: https://wydawnictwoniezwykle.pl/zlamana-lojalnosc.

 

To miłość sprawia, że jesteśmy ludźmi. To dzięki niej warto żyć. Miłość jest bezwarunkowa […]

 

Seria „Złączeni” od Cory Reilly bardzo mi się podobała, przeczytałam sześć tomów w jakiś tydzień, więc nie wyobrażałam sobie, że miałabym nie sięgnąć po nowy cykl, który jest powiązany z tym poprzednim. Byłam bardzo ciekawa, jak wszystko się rozwinie i już teraz mogę wam powiedzieć, ze autorka w żaden sposób mnie nie zawiodła.

Jak sam tytuł wskazuje, „Złamana lojalność” jest nie mniej ni więcej o lojalności, jaką ma Fabiano wobec capo Camorry, który go stworzył i dał mu nowe życie. A wręcz drugie życie. Główny bohater kojarzył mi się z tym Fabim, jakiego poznajemy, czytając historię o jego siostrach. Mały chłopiec, który kocha swoje rodzeństwo. Jednak bardzo szybko w tej książce ten wizerunek się zaciera. To już nie jest ten sam chłopczyk. Teraz Fabiano jest bezwzględnym, bardzo niebezpiecznym mężczyzną, który oddałby życie za swojego capo i tylko jemu jest lojalny. Pojawienie się Leony nieco to burzy. Dziewczyna staje się dla niego ważna, choć sam do końca tego nie rozumie. Przecież nie jest zdolny do uczuć, prawda? Bycie egzekutorem wyparło z niego wszelkie emocje.

Główna bohaterka nieco przywodziła mi na myśl Arię, którą możecie znać, jeśli czytaliście cykl „Złączeni”. Jest dobra i chce pomagać bliskim. A także nieco naiwna, bo nie wyczuwa w Fabiano żadnego zagrożenia, nawet wtedy, gdy dowiaduje się kim jest. I może właśnie dlatego to zbliża niebezpiecznego mężczyznę do tej kobiety.

W dziewczynie możemy zaobserwować zmiany. Staje się twardsza, bo tak naprawdę nie ma wyboru w świecie, w jaki wkroczyła. Natomiast dobrze, że autorka została przy wizerunku Fabiano. Od początku do końca był tym samym człowiekiem, zdolnym do różnych rzeczy. Oczywiście, że dla Leony był w stanie zrobić naprawdę bardzo dużo, ale jednak się nie zmienił. A jego zachowanie… No cóż. Przekonacie się sami.

 

Podobała mi się ta historia, którą stworzyła Cora. Mamy tu świat mafii, ale nie wykreowany w taki sam sposób, jak przy poprzedniej serii. Tu mamy dołączony świat boksu. Świat mafii pomieszany z walkami w klatkach, które są brutalne, przypadł mi do gustu. Aczkolwiek w jakiś sposób autorce udało się zachować tę granicę i pokazać to w taki sposób, by nie było zbyt krwawo. Mimo tej brutalności, która jest charakterystyczna dla świata Fabiano, udało się zachować jakąś delikatność. Nie było jej za dużo. Mam nadzieję, że rozumiecie, o co mi chodzi.

Objęłam tę książkę swoim patronatem i to nie jest to typ historii, pod jakim podpisywałam się swoim logo do tej pory. To jest coś zupełnie innego, ale nie żałuję w żaden sposób, bo to jest naprawdę dobra historia. Jedna z lepszych, jeśli chodzi o romanse mafijne. Mamy tu dużo akcji i niewiadomo, czego się spodziewać w każdym rozdziale. W każdej chwili sytuacja może ulec zmianie. Dodatkowo relacja pomiędzy bohaterami nie rozgrywa się bardzo szybko, uczucia też pojawiają się dopiero po jakimś czasie. To wszystko jest napisane z wyczuciem, w bardzo ciekawy sposób i zachęca czytelnika do poznawania dalszych losów bohaterów. Mi w pewnym momencie zabiło nawet mocniej serce, bo bałam się tego, co Cora Reilly wymyśliła dla Fabiano i Leony.

 

Miłość jest niebezpieczną rzeczą czymś, co nawet najsilniejszych wojowników sprowadza na kolana. […] Lecz miłości się nie wybierało. Tak samo jak pieprzonych tortur. Po prostu się przytrafiała i nie można było jej powstrzymać.

 

W każdym mroku pojawia się w końcu światło. I myślę, że właśnie o tym jest ta historia, którą z całego serca wam polecam. Nawet jeśli nie byłaby moim patronatem, moje słowa by się nie zmieniły. Jeżeli tylko lubicie romanse tego typu, to wam polecam. Mimo iż autorka stworzyła świat pełen brutalności, nie opisała tego wszystkiego w zbyt mocny sposób. Ja wręcz straciłam poczucie czasu, gdy czytałam, zwłaszcza w końcowych rozdziałach. Wcale nie koloryzuję. Tak było naprawdę. Uczucie pomiędzy głównymi bohaterami, jak i lojalność Fabiano wobec Remo Falcone, było naprawdę dobrze wykreowane i opisane. Mam nadzieję, że jeśli przeczytacie tę książkę, to spodoba wam się tak samo, jak mi. Nie mogę się doczekać kolejnych tomów, po które bez chwili zawahania sięgnę. I tak jak mówiłam, książkę „Złamana lojalność” gorąco polecam.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

26 grudnia 2020

202. "The Maddest Obsession" ~ Danielle Lori

Tytuł:The Maddest Obsession

Tytuł oryginału:The Maddest Obsession

Autor: Danielle Lori

Data wydania: 09 grudnia 2020

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Jej sukienki są bardzo obcisłe, a obcasy zbyt wysokie. Za głośno się śmieje i bez skrępowania mówi o swoim zamiłowaniu do narkotyków. Jednak niewiele osób wie, że to tylko fasada. Mur, za którym młoda żona mafiosa ukrywa ataki paniki.

W oczach większości ludzi Christian jest przykładnym stróżem prawa. Niemniej półświatek Nowego Jorku zna go jako kogoś zupełnie innego. Jest tak mocno powiązany z mafią, że z powodzeniem mógłby być jednym z jej członków.

Zasady moralne są Christianowi obce. Mówi, że był już w piekle, a to, co tam widział, nie zrobiło na nim wrażenia.

Gianna jest dla niego zakazana. W dodatku mężczyzna jej nie toleruje – jej powierzchowności, całej otoczki, którą wokół siebie stworzyła. Poza tym jest mężatką. To wszystko powinno go odpychać.

Jednak Gianna nie wie jednego. Za wyraźną niechęcią Christiana i otwarcie okazywaną przez niego nienawiścią, kryje się prawdziwa obsesja. Obsesja na punkcie Gianny.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Po przeczytaniu pierwszego tomu „Made” wiedziałam, że sięgnę po kolejne. I przyznam, że zdziwiłam się widząc, o kim jest druga część. Naprawdę nie spodziewałam się tej pary i właśnie dlatego byłam bardzo ciekawa, co takiego autorka dla nich wymyśliła. Tak, jak Christiana przedstawiła w „The Sweetest Oblivion” dość intrygująco, tak Gianna została pokazana z nie najlepszej strony i nie zyskała mojej sympatii, ale teraz to nadrobiła. Może i miała nienajlepszą reputację, czasami nie uchodziła za bystrą, ale ją trzeba było po prostu poznać, bo jak jest wspomniane w opisie – to jest tylko mur. Kobieta, choć młoda, naprawdę wiele w życiu przeszła. I to nie tylko dlatego, że jej mężem był mafioso.

Jeśli chodzi o Christiana, to dość pokręcona postać i trudna do rozgryzienia, bo jest zamknięty w sobie. A jednocześnie szczery w tym, co myśli. Jest też naprawdę groźny i życie dało mu popalić. Jego przeszłość jest owiana tajemnicą, którą odkrywamy tak naprawdę do samego końca. Christian jest bardzo groźnym i nieobliczalnym mężczyzną, owładniętym bardzo silną obsesją na punkcie Gianny. I sięga ona głębiej niż można przypuszczać.

 

Jeśli chodzi o jakieś większe akcje, typu zatargi gangów, tego tutaj nie było. Autorka skupia się na tym, co jest pomiędzy bohaterami, a jest to dość niepewne i niewiadomo co się zaraz wydarzy. Danielle Lori dzieli tę książkę na dwie części, przeszłość oraz teraźniejszość, i wszystko dzieje się na przestrzeni siedmiu lat. I wydarzenia z tymi z poprzedniej części się zbiegają, więc radziłabym czytać w odpowiedniej kolejności, by niczego sobie nie zaspojlerować, choć dużo tego nie będzie.

Przeczytanie tej historii zajęło mi dość długi czas, ale nie dlatego, że mi się nie podobało. Bynajmniej. Zaczęłam ją po prostu w momencie, kiedy miałam tego czasu dość mało, ale „The Maddest Obsession” naprawdę trafiło w moje gusta, choć wiem już teraz, że może mieć też przeciwników. Była to intrygująca część, chociaż szkoda, że nie było więcej akcji poza tym, co działo się między Gianną a Christianem. A pomiędzy nimi działo się naprawdę wiele i jak wspomniałam, nie bardzo wiedziałam, co może się zadziać za parę stron. Autorka pokazuje, jak silnym uczuciem jest obsesja. I na pewno nie można powiedzieć, że to co się dzieje pomiędzy bohaterami, dzieje się za szybko. Jeśli chodzi o to, to wszystko ma swoje miejsce i czas, z niczym Danielle w tej kwestii nie przyspiesza.

Romanse mafijne naprawdę przypadły mi do gustu i choć w tej książce nie mamy jej jakoś wiele mimo iż bohaterowie są w tym świecie, to i tak „The Maddest Obsession” mi się podobało. Był to naprawdę ciekawy romans i nie opierał się na schematach, a do tego autorka stworzyła coś nieco oryginalnego. Może i w innych książkach była wzmianka o obsesji, ale w żadnym romansie nie spotkałam się z tak silnie rozwiniętą, jak w tym przypadku. Widać, że Danielle Lori przemyślała tę historię i nie mamy tu zbędnych zapychaczy, byle było więcej stron. Myślę też, że tę serię polubią fani Cory Reilly.

 

Odkrywanie każdego kolejnego rozdziału było dla mnie naprawdę przyjemne i czasami mocniej zabiło serducho. Wiem, że ta książka znajdzie zwolenników, jak i przeciwników, ale jeśli lubicie historie, w których jest mrok i pożądanie, to myślę, że może przypaść wam do gustu. Wzbudza ciekawość, jest napisana w sposób, który sprawia, że czyta się szybko – i chce się czytać. Ja żałuję, że nie miałam dostatecznie czasu czy siły, by przeczytać ją w dwa, trzy dni. Jeśli chodzi o brutalność, to niczego takiego tutaj nie zauważyłam, nie leje się ciągle krew, a i sceny seksu są opisane w sposób subtelny, jak na tego typu książkę.

Nie będzie tu kwiatków i serduszek, czy słodkich słówek, więc jeśli tego szukacie, to zdecydowanie wam odradzam. Tu macie kobietę, która boi się ciemności i mężczyznę, który nią włada. I który nie waha się przed niczym, by osiągnąć to, co chce. Mi się ta książka podobała i polecam, jeśli lubicie ten gatunek i tego typu klimaty. Sięgnę na pewno po kolejne części i nie mogę się ich doczekać. Mam tylko nadzieję, że będą tak dobre jak oba tomy, które ukazały się do tej pory.

 

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.


18 grudnia 2020

201. "Zablokowany rzut" ~ Kennedy Ryan

Tytuł:Zablokowany rzut

Tytuł oryginalny:Block Shot

Autor: Kennedy Ryan

Data wydania: 16 września 2020

Wydawnictwo: Papierówka

 

JARED

Byłbym milionerem, gdybym dostawał dolara za każdym razem, gdy przez Banner Morales moje serce na chwilę zastyga… To serce, które – jak twierdzi większość ludzi – jest zamarznięte na kamień. Jej gniew burzy moją krew, a każde piorunujące spojrzenie sprawia, że… No cóż, możecie się domyślić. Gdybym dostawał dolara zawsze, gdy ktoś się nią zachwyca, byłbym bogatszy o kolejny milion. Odnoszę sukcesy jako agent sportowy, ponieważ zakładam, że słowo „nie” nie oznacza odmowy, a jedynie potrzebę zastanowienia się nad moją propozycją. Mówi się, że ludzie nie zawsze dostają to, czego chcą, ale według mnie oni po prostu nie wiedzą, jak dobrze rozegrać sprawę. Sztuczka polega na tym, by pozwolić innym wykonać ruch.

Weźmy taką Banner. Wydaje się jej, że wygrywa, a w rzeczywistości? Ona nawet nie wie, jak się gra.

 

BANNER

Gdybym dostawała dolara za każdym razem, kiedy Jared Foster złamał mi serce, miałabym dokładnie jednego dolara. Jedna noc. Jedna totalna porażka. Jeden dolar… I tyle mi wystarczy. Odniosłam sukces w branży zdominowanej przez mężczyzn. Wszystko, co oni potrafią, zrobiłam lepiej. To ja rozdaję karty i blokuję ich rzuty, gdy sytuacja tego wymaga.

A Jared? Ma czelność myśleć, że dostanie drugą szansę… Zapomnij, koleś! Klapnij sobie, odetchnij głęboko i weź na wstrzymanie, bo postanowiłam cię ignorować… choć jesteś mężczyzną utkanym z moich fantazji i pożądania.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Nie mogłam się doczekać, aż zostanie wydany kolejny tom serii „Obręcze”. Poprzednia część, czyli „Ryzykowny rzut”, wywoła na mnie naprawdę bardzo pozytywne wrażenia i była to jedna z lepszych książek, jakie miałam okazję czytać. Po „Zablokowany rzut” sięgnęłam tak naprawdę w ciemno, nie czytałam opisu, bo po prostu wiedziałam, że chcę ją przeczytać i miałam nadzieję, że tym razem Kennedy Ryan również mnie zachwyci. A jednocześnie się bałam, że moje oczekiwania będą zbyt wysokie i tylko się rozczaruję.

Przyznam, że na początku troszkę kręciłam nosem, na to co się wydarzyło w młodzieńczych latach głównych bohaterów, ale rozumiem, że tak po prostu musiało być. I powiem wam, że gdybym miała wskazać, która część z tej serii była lepsza, to chyba bym nie potrafiła. Ta autorka potrafi tworzyć historie i chwycić czytelnika za serce. Od razu powiem, że „Ryzykowny rzut” był dużo łatwiejszy, niż „Zablokowany rzut”. Pierwsza część poruszała dość trudne momenty i czytałam ją powoli. Natomiast historię Jareda i Banner czytało mi się lżej, przyjemniej i szybciej. Choć wywołała mocniejsze bicie serca, ale również mój uśmiech. A przede wszystkim, to jest naprawdę bardzo dobra książka i już teraz mogę wam powiedzieć, że polecam. Zdecydowanie polecam.

Kennedy Ryan może i porusza tu lżejsze tematy, niż w historii Augusta i Iris, ale niemniej istotne. W tej opowieści przedstawia kobiecą siłę i stworzyła silną postać kobiecą. A przede wszystkim pokazała, że to, jaki rozmiar jest na metce naszych ubrań, nie ma znaczenia. Tak naprawdę w książkach rzadko się spotyka bohaterkę, która nie jest idealnie smukła. Banner to kobieta, która nosi rozmiar L i zawsze miała większe kształty. Niestety w młodości spotkała się z tego powodu z przykrościami i podburzyło to jej pewność siebie. Zaczęła pracować nad swoim ciałem, ale nigdy nie zyskała figury modelki. Jak sama to określała, była dziewczyną o rozmiarze L w mieście samych esek. I wiecie co było w tym najlepsze? Że nauczyła się z tym żyć. Że nauczyła się z tego cieszyć, czuła się z tego dumna, choć musiała pokonać kawał drogi. Właśnie w tej powieści autorka pokazuje, że każdy jest piękny, nie ważne, czy szczupły czy ma trochę więcej ciała.

Natomiast Jared skradł mi serce totalnie. Był dupkiem, to pewne. Sam się z tym nie krył i nie ukrywał, że nie ma wyrzutów sumienia, a jego serce jest z kamienia. Brał, czego chciał, bez patrzenia na konsekwencje. A chciał Banner, która jednak nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Jednak jego postawa w stosunku do tej kobiety, w późniejszych rozdziałach, gdy nieco bardziej zrozumiał swoje uczucia, tym mnie naprawdę kupił. Oraz to, jak podchodził do kwestii jej dodatkowych kilogramów, w ogóle jej osoby, to też mnie w nim urzekło. I mimo, iż Banner nie miała figury modelki, to sądzę, że Jared czuł do niej większe pożądanie niż niejeden główny bohater ze znanych nam romansów.

 

W „Zablokowany rzut” mamy motyw drugiej szansy, a także hate-love. I pojawia się tu kilka tematów, które Kennedy chce poruszyć, jak pewność siebie, samoakceptacja. Przedstawia też jak wygląda życie kobiet w pracy zdominowanej przez mężczyzn i że nie jest to łatwe, ale zrównanie się z nimi, a nawet pokonanie ich, jest możliwe. I pokazuje to wszystko w przemyślany sposób, każdemu wątkowi poświęca czas i go rozwija. Wszystko w tej historii ma swój początek, a także koniec. Po prostu widać, że Kennedy umie tworzyć historie i robi to dobrze.

Bardzo podobało mi się też to, jak przedstawiła relację pomiędzy bohaterami. Pożądanie pojawia się bardzo szybko, nawet jeśli niechciane, jest namacalne i iskrzy między nimi. Jednak to, co mnie urzekło to to, że potrafili walczyć o swoje uczucia. Nie był to schematyczny romans, gdzie wiesz, co zaraz się wydarzy. Ja tak naprawdę nie wiedziałam czego się spodziewać niemalże do samego końca.  Mamy wgląd w uczucia obojga bohaterów, bo jest zarówno perspektywa Banner jak i Jareda. I mimo zyskania drugiej szansy od losu, muszą pokonać pewne przeszkody, by być razem. Przeszkody, które będą też sprawdzianem dla ich uczuć.

 

Jak już powiedziałam, naprawdę wam polecam tę książkę. Jest po prostu cudowna, czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie, emocji też nie zabraknie. Ani rozpalonych policzków. Na pewno zapadnie w mojej pamięci na długo, tak jak jest to w przypadku „Ryzykowny rzut”. I czuję niedosyt po przeczytaniu ostatniego zdania, wiec mam nadzieję, że kiedyś wydawnictwo zdecyduje się wydać ten dodatkowy epilog (w przypadku obu części, ja naprawdę czekam!). Nie wiem czy udało mi się was przekonać do sięgnięcia po tę książkę, ale mam nadzieję, że tak, bo naprawdę warto. Jest to świetny romans napisany ze smakiem, nie jest typowy. I ja już wiem, że kiedy tylko wyjdzie kolejna książka Kennedy Ryan, sięgnę po nią w ciemno.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierówka.

13 grudnia 2020

200. "Dlaczego król elfów nie znosił baśni" ~ Holly Black

Tytuł:Dlaczego król elfów nie znosił baśni

Tytuł oryginału:How the King of Elphame Learned to Hate Stories

Autor: Holly Black

Data wydania: 04 listopada 2020

Wydawnictwo: Jaguar

 

Książę elfów, wykarmiony kocim mlekiem i wzgardą, potomek rodu wprost rojącego się od potencjalnych następców tronu, urodzony z piętnem paskudnej przepowiedni… Może nie należy się dziwić, co z niego wyrosło.

Ktoś mógłby powiedzieć, że Cardan jest jak haust mocnego trunku, który choć pali w gardło, to jednak dodaje animuszu.

Ktoś inny mógłby mieć zdanie zgoła odmienne, mówiąc: „Błagam o wybaczenie, lecz…”.

I dopóki będzie błagał, Cardanowi to nie przeszkadza.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Decydując się na „Dlaczego król elfów nie znosił baśni”, nie spodziewałam się, że to będzie taka krótka książka. I nie wiedziałam, że zostanie uzupełniona o ilustrację, więc zostałam przyjemnie zaskoczona. Jest to historia o Cardanie, którego mogliście już poznać z książki „Okrutny książę” i ta krótka powieść pozwala nam nieco inaczej spojrzeć na jego postać, zrozumieć czym się kierował, zachowując się w okropny sposób. Na przykład, dlaczego tak źle traktował Jude?

Nie jestem wielką fanką twórczości Holly Black, ale ze wszystkiego, co przeczytałam jej autorstwa, to właśnie ta krótka opowieść podobała mi się najbardziej. Warto chyba też wspomnieć, że lepiej nie czytać jej przed zapoznaniem się z serią o Cardanie i Jude, jednak po „Las na granicy światów” oraz „Zła królowa” możecie śmiało sięgać. Na pewno będzie to przyjemny dodatek dla fanów serii „Okrutny książę” i sam fakt, że znów możecie spotkać się z ulubionymi bohaterami, których historię troszkę sobie uzupełnicie po przeczytaniu „Dlaczego król elfów nie znosił baśni”.

Tę książkę czytało się błyskawicznie, bo choć nie liczy sobie nawet dwustu stron, to od tego trzeba też sobie odjąć ilustrację i nie zawsze tekst pokrywa całą stronę, więc w całości jest ich jeszcze mniej. Autorka przeplata troszkę morałów w snutych tu opowieściach, a nawet pokazuje, że każdy może wyciągnąć swoje wnioski z tej samej historii.

 

Nie wiem co tu wam jeszcze o tej książce napisać prócz tego, że jeśli szukacie czegoś na krótką chwilę z działu fantastyki, co czyta się szybko, a także przyjemnie, to polecam. Jak już wspomniałam, jeśli jesteście fanami Cardana i Jude, ta uzupełniona o ilustracje historia może być właśnie dla was przyjemną opowieścią. Była właśnie taka dla mnie, choć seria „Okrutny książę” mnie nie zachwyciła. Także jeśli szukacie czegoś w tym guście, to możecie sięgnąć po „Dlaczego król elfów nie znosił baśni”.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

11 grudnia 2020

199. "Świąteczny układ. Opowiadania" ~ Vi Keeland & Penelope Ward

Tytuł:Świąteczny układ. Opowiadania

Tytuł oryginału:Scrooged. The Christmas Pact

Autor: Vi Keeland & Penelope Ward

Data wydania: 17 listopada 2020

Wydawnictwo: Editio Red

 

ŚWIĄTECZNY UBER

Była to najpaskudniejsza Wigilia, jaką można sobie wyobrazić. Meredith musiała jechać do sądu. Raczej nie miała szans na pomyślne zakończenie sprawy. Aby zaoszczędzić, zamówiła dzielony przejazd Uberem. Wspólna podróż zaczęła się fatalnie. Później było tylko gorzej. Może nie powinna była uderzyć Adama w twarz. Facet był nieziemsko przystojny no i pomógł jej. A potem się rozeszli, każde w swoim kierunku.

 

ŚWIĄTECZNA WPADKA

Zamiast kupować drogie prezenty pod choinkę, zrób dobry uczynek w imieniu obdarowanego. Piper uznała, że to świetny pomysł. Postanowiła więc nakarmić bezdomnego, którego spotkała obok swojego domu. Tylko że bezdomny okazał się bogatym przystojniakiem, a rozmowa zakończyła się kłótnią. Niedługo potem Piper znalazła pod swoimi drzwiami „prezent”, który najwyraźniej świadczył o tym, że niechęć przystojniaka do niej wciąż trwa…

 

ŚWIĄTECZNY POCAŁUNEK

Kiedy wszystko wokół jest beznadziejne, pozostaje zrobić coś szalonego. Na przykład pocałować nieznajomego zobaczonego w nowojorskiej kawiarni. Margo chciała udowodnić sobie, że wciąż ma chęć na przygody i nie boi się wyzwań. Zaczepiony mężczyzna wyglądał jak grecki bóg, a w jego oczach błysnęło zainteresowanie. Odwzajemnione zresztą. Zaiskrzyło. W Margo powoli wzbierała nadzieja na więcej… Jednak perfidny los chciał inaczej.

 

ŚWIĄTECZNY UKŁAD

W każde święta Riley Kennedy przypominała sobie, że nie powiodło jej się równie dobrze jak rodzeństwu. Niczego nie osiągnęła. Z ogromną niechęcią myślała o obowiązkowej firmowej imprezie świątecznej. Zwłaszcza że miał się na niej pojawić Kennedy Riley, jej współpracownik, którego znała jedynie z omyłkowo otrzymywanych e-maili i dosadnych komentarzy, na jakie sobie pozwalał. Czyżby należało przygotować się na kolejne upokorzenia?

 

Cztery historie. Cztery świąteczne pragnienia.

Czy tym razem magia świąt przyniesie upragnione rozwiązanie?

Źródło opisu: okładka książki.

 

Świąteczny układ” to dziesiąta książka – wydana w Polsce – jaką zaprezentowały Vi Keeland i Penelope Ward w duecie. Tym razem zdecydowały się na nieco inną odsłonę, bo nie jest to jedna historia, a zbiór czterech opowiadań. I to świątecznych. Byłam więc naprawdę bardzo ciekawa, jak to rozegrały i nie musiałam się nawet zastanawiać czy chcę ją przeczytać. To było dla mnie oczywiste.

Te autorki tylko udowodniły, że nawet krótkimi romansami opiewającymi tylko na kilkadziesiąt stron, są w stanie skraść serce czytelnika. Historie, które stworzyły, są naprawdę zabawne i po prostu świetne. Aż żałowałam, że nie stworzyły z nich pełnowymiarowych książek. Mimo, że miały do dyspozycji naprawdę niewielką ilość stron, to wykonały kawał dobrej roboty. Widać, że te historie nie są napisane byle by były albo coś jest niedopracowane. Absolutnie. Każda z nich jest idealnie wykreowana tak, że ograniczenia w stronach nie stanowiły tu żadnej przeszkody. Całość czytało się bardzo szybko, a może nawet za szybko. Nie zdążyłam się nacieszyć! Jednak zdradzę wam mały sekret. I jako, że znam twórczość tych autorek, to w środku znalazłam małą niespodziankę, która mnie ucieszyła. Nie zdradzę jednak co to takiego.

Nie będę ukrywać. Vi i Penelope po raz kolejny – dziesiąty – mnie kupiły. „Świąteczny układ” ma trzy krótsze opowiadania oraz jedno dłuższe i przyznaję, podobały mi się dosłownie wszystkie. Zastanawiając się nad faworytem, nie było łatwo, ale ostatecznie wybieram ostatnią historię, która nosi taki sam tytuł jak ten widniejący na okładce książki. Może dlatego, że z bohaterami z tego opowiadania spędziłam najwięcej czasu.

Jeśli jeszcze nie znacie książek pisanych przez ten duet i jesteście ciekawi to myślę, że „Świąteczny układ” jest taką pigułką, z której możecie się przekonać czy to, co Vi Keeland i Penelope Ward tworzą razem, wam się podoba i czy chcecie sięgnąć po więcej. Powiem wam jeszcze, że ja nie zapoznałam się z opisami tuż przed rozpoczęciem czytania, więc każda ta opowieść była dla mnie małą zagadką. I to było naprawdę przyjemne!

 

Z całego serca polecam wam tę lekturę, w której każde opowiadanie jest inne, wyjątkowe, bohaterzy mają swoje historie i łączy je jedno: świąteczna miłość. W niektórych ten klimat świąt jest bardziej wyczuwalny, w innych mniej, ale temat pojawia się w każdym. Uważam, że będzie idealna na ten zbliżający się okres. Do tego herbatka, ciepły koc i klimat idealny. A autorki zapewnią wam dużo uśmiechu i świetnej zabawy, a do tego przedstawią czterech przystojniaków.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

09 grudnia 2020

198. "Crow" ~ A. Zavarelli

Tytuł:Crow

Tytuł oryginału:Crow

Autor: A. Zavarelli

Data wydania: 25 listopada 2020

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Mackenzie Wilder jest zdesperowana. Jej przyjaciółka zaginęła, a policja nie robi nic, żeby ją odnaleźć. Talia była dla niej jak siostra, jak rodzina, której Mack nigdy nie miała. Kobieta postanawia, że zrobi wszystko, żeby dowiedzieć się, co się stało z przyjaciółką, nawet jeśli będzie musiała zapłacić za to najwyższą cenę.

Mackenzie ma pewne podejrzenia, gdzie może znaleźć odpowiedzi, których szuka. Musi wniknąć w szeregi jednej z najniebezpieczniejszych organizacji przestępczych w mieście i uzyskać informacje na temat tego, co się stało z Talią.

Jednak już pierwsza próba zdobycia uwagi mafiosów kończy się katastrofa i – co gorsza – kobietą zaczyna się interesować Lachlan Crow – drugi w kolejce do tronu mafijnego królestwa.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Rynek wydawniczy ostatnio jest dość popularny w romanse mafijne, więc każda kolejna nowość jest stawiana przed nieco większymi oczekiwaniami. Sięgnęłam po „Crow” z pozytywnym nastawieniem, które wywołał ciekawy opis i pozytywne opinie. Niestety, bardzo szybko musiałam swoje podejście nieco ostudzić, głównie przez główną bohaterkę. Mackenzie to twarda kobieta, zahartowana i bardzo pewna siebie. Właśnie. I przy tym ostatnim odnosiłam wrażenie, że trochę za bardzo. Wiecie, w taki odrobinę nienaturalny sposób. Nie było to jakieś bardzo znaczące i rzucające się w oczy, ale ja przez to czułam jakiś niesmak. Była też troszkę zarozumiała, ale to już mi nie przeszkadzało. Uważam też, że niektóre elementy w początkowych rozdziałach mogłyby zostać nieco bardziej doszlifowane, jak na przykład zachowania czy początek relacji między głównymi bohaterami. Czasami brakowało mi takiej naturalności, swobody w tym.  Nie chcę wyjść na czepialską, bo to co mi nie pasowało było tylko trochę nie tak. Wiem, że dla wielu może to być w ogóle nieodczuwalne i inny czytelnik czy też czytelniczka może w ogóle nie zwrócić na to uwagi, ale ja zwróciłam. Przez te niewielkie zgrzyty nie mogłam się wciągnąć w tę historię i bałam się, że zostanie stracony potencjał.

Skoro już pomarudziłam, to czas na lepsze nowiny, prawda? Szczerze mogę powiedzieć, że z czasem stało się naprawdę lepiej i to, co mi nie pasowało na początku, później tego już nie było i naprawdę „Crow” mi się podobała. Zasługuje na danie jej szansy, jeśli komuś, tak jak mi, na początku może coś zgrzytać. Przede wszystkim dużo się tutaj działo, akcja jest dynamiczna, a w tych książkach o to właśnie chodzi, prawda? Czasem nie wiedziałam, czego się spodziewać, bo bohaterowie mają swoje tajemnice i kłamstwa na koncie. Czasu na nudę więc tutaj nie ma i choć może szokujące informacje tu się nie pojawiają, to jednak jest naprawdę ciekawie. Wiele przemocy tu nie ma, ale za to pojawia się sporo pikantnych scen. Myślę też, że Lachlan może spodobać się wielu czytelniczkom. Jest twardym facetem, który ma swoje słabości, ale pokazuje, jak wiele jest w stanie poświęcić, jeśli mu na kimś zależy. Tak samo jak Mackenzie, która dla bliskich jest gotowa zrobić wszystko. Nawet wpakować się w sytuację bez wyjścia.

Wielu książek z mafią nie czytałam i choć „Crow” może nie wbija w fotel i nie stanie się moim numer jeden z romansów mafijnych, to jednak cieszę się, że dałam jej szansę, bo w końcu naprawdę mnie wciągnęła i nie ukrywam – mocniejsze bicie serca też się pojawiło. Czyta się naprawdę szybko, rozdziały są krótkie, a perspektywa tak jak lubię, czyli oczami zarówno Mackenzie, jak i Lachlana.

 

Po przeczytaniu całej książki naprawdę mogę wam ją polecić. I jeśli na początku będziecie marszczyć nosy jak ja, to spróbujcie dać mimo wszystko tej historii szansę. W moim przypadku się to sprawdziło i cieszę się, że przeczytałam ten romans. I jestem pewna, że sięgnę po kolejne części, gdy tylko się ukażą u nas w Polsce.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

04 grudnia 2020

197. "Chłopiec z lasu" ~ Harlan Coben

Tytuł: „Chłopiec z lasu”

Tytuł oryginału: „The boy from the woods”

Autor: Harlan Coben

Data wydania: 12 listopada 2020 

Wydawnictwo: Albatros


New Jersey, 1986 rok. W Stanowym Parku Krajobrazowym Ramapo Mountain znaleziono dziecko. Brudne, odziane w łachmany i… kompletnie dzikie. Chłopiec rozumiał po angielsku, lecz nie mówił. Nikt nie zgłaszał zaginięcia. Nikt nie wiedział, kim jest i jak długo przebywał w lesie. A przede wszystkim – jak udało mu się przetrwać.

Trzydzieści lat później Wilde stara się żyć normalnie, choć jego przeszłość wciąż pozostaje tajemnicą – także dla niego. Pewnego dnia otrzymuje wiadomość o zaginięciu nastolatki. Nikt się nią nie przejmuje – nawet jej własny ojciec – ale pewna ważna osoba z przeszłości Wilde’a prosi go o pomoc w znalezieniu dziewczyny. Jedyną wskazówką jest to, że była ostatnio nękana.

Wilde, który przez całe życie czuł się wyobcowanym, nie może zignorować losu nikogo nieobchodzącej outsiderki. Ale żeby wyjaśnić sprawę jej zniknięcia, będzie musiał wrócić do własnej przeszłości i do miejsca, z którym związane są rządowe tajemnice mogące zagrozić milionom ludzi. A władze wiedzą, jak strzec swoich sekretów.

Źródło opisu: okładka książki.


Harlan Coben to mój ulubiony autor, jeśli chodzi o kryminały i przeczytałam wszystkie jego książki. Teraz pozostaje mi jedynie czekać na jakieś nowości, bądź czytać to, co już znam. Dlatego też bardzo się ucieszyłam widząc w zapowiedziach wydawnictwa „Chłopiec z lasu”. 

Ten kryminał wciągnął mnie już od pierwszych stron i nawet jak nie czułam wielkiej chęci na czytanie, to kiedy już zaczęłam, ciężko mi się było oderwać. Coben ma to do siebie, że pisze naprawdę dobre historie, które czyta się lekko i swobodnie. Nie wprowadza w akcję żadnego chaosu, wszystko dzieje się na spokojnie, dzięki czemu nie idzie się pogubić w wydarzeniach. Mamy tutaj też dawkę humoru, choć nie tak dużą, do jakiej jestem przyzwyczajona, jeśli chodzi o książki tego autora. Tutaj wręcz wydawało mi się go za mało, ale to nic. I tak zostałam ponownie kupiona i nie poczułam zawodu, gdy przeczytałam ostatnie słowo. Przyjemnie było spotkać znajomych bohaterów (chociaż na zawsze pozostanę fanką Myrona i Wina) i polubiłam tych bohaterów, którzy stali po dobrej stronie. Przede wszystkim postać Wilde’a przypadła mi do gustu. Jego historia była ciekawa i niespotykana. Żałuję tylko, że jego przeszłość nie została szerzej rozwinięta. Może jednak tak miało być, bo mimo wszystko do postaci Wilde’a by to pasowało. A może autor coś planuje z tym bohaterem. Kto wie? Chodzi mi oczywiście o konkretną kwestię, ale nie chcę wam zdradzać tutaj żeby przypadkiem czegoś nie zaspojlerować.

Nie jest to kryminał pełen brutalności i krwi. Choć pojawia się temat polityki, to też nie jest nim przepełniona cała książka. Przyznam szczerze, że ja nie przepadam za książkami, w których jest poruszany wątek polityczny, przede wszystkim jeśli nie jest to książka poświęcona stricte temu tematowi. Wtedy mamy dużo akcji wokół tego wątku, szczegółów dotyczących partii i specjalnych zwrotów, przez co ja czasem czuję się zagubiona jako czytelnik. Jak to mówią, nie wszystko jest dla każdego. Tutaj jednak został zachowany umiar i w ogóle mi to nie przeszkadzało. 

Może i zakończenie nie wywołało we mnie efektu ‘wow’, ale też nie była akcja przewidywalna i mnie trochę zaskoczyła. Uważam, że „Chłopiec z lasu” może spodobać się fanom kryminałów. Ja bardzo się cieszę, że ją przeczytałam. Czyta się bardzo szybko, jest wciągająca i przede wszystkim – wzbudza ciekawość i nie jest przewidywalna. Pojawiają się tajemnice, nie tylko jedna. Sekrety, których nikt nie chce wyjawić. Więcej pytań niż odpowiedzi. Właśnie o to chodzi w takich książkach, prawda? 


Także jeśli lubicie ten gatunek, to naprawdę wam polecam. Tak samo jak wszystkie książki tego autora, a zwłaszcza serię z Myronem i Winem. Czytając, od samego początku zastanawiałam się, kto będzie winnym, obracałam w głowie różne scenariusze. Naprawdę mam nadzieję, że przeczytacie, jeśli lubicie kryminały, a mi tymczasem pozostaje czekać na kolejną nowość i mam nadzieję, że będzie niebawem!


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros.

01 grudnia 2020

196. "Jego asystentka" ~ A.E. Murphy

Tytuł:Jego asystentka

Tytuł oryginału:Becoming His Mistress

Autor: A.E. Murphy

Data wydania: 10 listopada 2020

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

W życiu Rose Sinclair wszystko musi być policzone – a właściwie musi być wielokrotnością liczby sześć. Dopiero wtedy Rose odczuwa ulgę. To dzięki tej metodzie radzi sobie w stresowych sytuacjach, szczególnie kiedy nie ma przy niej najlepszej przyjaciółki Laurie.

Na co dzień Rose jest osobistą asystentką i kierowniczką biura Ezry Contiego. Jest niezastąpiona i świetna w tym, co robi. Nieważne, że nosi trochę niedopasowane ubrania i nie przypomina seksownych sekretarek. Rose jest sobą i ma w nosie, co myślą o niej inni.

Jej niesamowicie seksowny szef ma ponętną żonę. Pewnego dnia ta sugeruje, że Ezra i Rose są zbyt blisko, bliżej niż powinni. Kiedy Ezra wyjaśnia ukochanej, że to absurd i wystarczy tylko spojrzeć na jego asystentkę, aby to zrozumieć, w Rose coś pęka. Niestety zarówno ona, jak i pracownicy całego biura przypadkowo słyszą tę rozmowę.

Gdy obok Rose zaczyna się kręcić inny mężczyzna, kobieta nie potrafi zrozumieć, co się dzieje z jej przełożonym. Dlaczego Ezra zaczyna się zachowywać jak zazdrosny kochanek? Przecież nie patrzy na nią w ten sposób, prawda?

Źródło opisu: okładka książki.

 

 

Jego asystentka” to była bardzo interesująca lektura. Momentami trochę przewidywalna, to fakt, ale mimo to ciekawa i dość niespotykana. Nie pamiętam, bym czytała romans, w którym główny bohater jest szczęśliwie żonaty i kocha swoją żonę. Tutaj to właśnie występuje, i szczerze? Przez większość tej książki miałam wątpliwości czy to Ezra jest tym, którego autorka wybrała dla Rose.

Z ogromną przyjemnością czytało mi się tę historię, ta niepewność była fajną emocją i nie wiedziałam czego tu się spodziewać. Czy mam najbardziej lubić team Ezra i Rose czy może skupić swoje pozytywne uczucia na innym dżentelmenie, który obracał się w towarzystwie głównej bohaterki? Prócz tego zastanawiałam się co dostanę w ogóle w tej książce, jak będzie wyglądała ta historia, jak się potoczą losy Rose Sinclair, która nie chce być seksowna. Chce być niewidzialna. A jednak zachodzi w niej zmiana. Nabiera pewności siebie, odwagi. Jest też niesamowicie inteligentną osobą, bardzo pracowitą i ambitną, a także skrupulatną i dokładną.

A.E. Murphy porusza też kwestię zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych i daje na to szersze spojrzenie. Pokazuje, że choć dla niektórych takie zachowania mogą być zabawne, dziwaczne czy nawet irytujące, dla osoby z tymi schorzeniami może być to uciążliwe. Autorka nie zeszła z tego tematu po kilku stronach, ale ciągnęła do samego końca. Mamy też motyw chorobliwej zazdrości, toksycznej osobowości, manipulacji i tu troszkę żałuję, że to nie zostało jakoś bardziej rozwinięte. I to jest chyba jedyna rzecz, co do której się mogę przyczepić, ale mimo wszystko fajnie, że mamy coś takiego, bo to dodaje akcji i coś się jednak dzieje.

Cała książka jest z perspektywy Rose, która jest też zabawną osobą. Czasem zauważyłam w niej trochę egoistyczne zachowania, ale nie były jakieś rażące i dla innych czytelników może to być wręcz niezauważalne. Wydarzenia w tej książce są pisane powoli, bez zbędnych zapychaczy i na wszystko jest tu czas. A co do relacji między Rose a jej szefem, rozwój jest naprawdę powolny i jak mówiłam, nie wiedziałam czy to Ezra jest tym odpowiednim. Tym bardziej, że w pewnym momencie pojawia się idealny kandydat. A i nie zapominajmy, że Ezra ma żonę i córkę, które kocha i jest szczęśliwy w małżeństwie. 

 

Myślę, że „Jego asystentka” może się spodobać wielu fankom romansów. Dla mnie na dużą korzyść działa to, że jest dość niespotykany i czułam niepewność, co do rozwoju wydarzeń. Naprawdę wam ją polecam i mam nadzieję, że jeśli przeczytacie, spodoba wam się tak, jak mi. Powiem wam jeszcze, że choć ją skończyłam, to chętnie wróciłabym jeszcze do tej historii albo poczytała jakiś ciąg dalszy. I mimo, że całość liczy sobie ponad czterysta siedemdziesiąt stron, to przeczytanie tej powieści zajęło mi dwa wieczory, więc czyta się naprawdę szybko. Jeśli pojawią się w Polsce inne książki tej autorki, ja sięgnę po nie na pewno.


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.