29 sierpnia 2020

173. "Bezwstydny klient" ~ Whitney G.

Tytuł:Bezwstydny klient
Tytuł oryginału:Cocky Client
Autor: Whitney G.
Data wydania: 12 sierpnia 2020
Wydawnictwo: Kobiece

Penelope niedawno straciła kilka ważnych kontraktów biznesowych i pożegnała się z niewiernym facetem. Kiedy na horyzoncie pojawia się nowe kuszące zlecenie, trochę się waha. Musiałaby je przyjąć w ciemno, bo zleceniodawca nie chce ujawnić swojej tożsamości. Kobieta nie przyznaje się przed sobą, że to jedyna szansa, aby uratować jej firmę zajmującą się PR-em.
Wypad Penelope do klubu owocuje upojną nocą w łóżku nieznajomego i mniej przyjemnym kacem moralnym nad ranem. Na domiar złego okazuje się, że przystojniak to nikt inny, tylko właśnie jej nowy klient.
Źródło opisu: okładka książki.

Jak w przypadku poprzednich tomów tej serii, „Bezwstydny klient” to krótka historia, niewymagająca, z dawką humoru. Akcja dzieje się szybko, pojawiają się przeskoki czasowe i nie ma żadnego głębszego wątku. Ot, kilka rozdziałów opisujących poznanie się dwojga ludzi. Nie da się nawet wyczuć chemii między bohaterami, bo stron jest po prostu za mało, a wszystko dzieje się za szybko. Nastawiałam się jednak na to i niczego więcej od tej książki nie wymagałam, dlatego szczerze mogę powiedzieć, że podobało mi się to, co przeczytałam.
Ryan okazał się być najbardziej pewnym siebie i bezpośrednim facetem ze wszystkich z tych serii, a Penelope to zadziorna babka, która nie da się jakiemuś przystojniakowi i bardzo mi się to podobało. Lubię, gdy bohaterka jest silną kobietą, a nie cichą myszką.
Bezwstydny klient” to totalnie przewidywalna opowieść na jeden wieczór. A raczej na kilka godzin. Mi zajęła czas z dwóch wieczorów, bo zaczęłam ją dość późno czytać i nie byłam w stanie skończyć, ale czyta się naprawdę bardzo szybko. Jest to też ostatni tom serii „Intensywne doznania” i w sumie szkoda, bo lubiłam ten cykl. To były zawsze krótkie, szybkie historie, przy których niewiele trzeba myśleć. Lubię czasem sięgnąć po niewymagającą literaturę i odpocząć od emocji, jakie powodują niektóre powieści.

Jeżeli lubicie coś takiego ‘na raz’, przy czym nie poczujecie emocji i co raczej odłożycie na półkę, ale po to drugi raz nie sięgniecie, to polecam. Jednak jeśli poszukujecie czegoś ambitniejszego, to niestety ta książka nie będzie dla was. Mi osobiście ta seria się podobała i cieszę się, że ją przeczytałam. Mam też nadzieję, że pomogłam wam troszkę swoją opinią.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

28 sierpnia 2020

172. "Zamiana" ~ Beth O'Leary

Tytuł:Zamiana
Tytuł oryginału:The Switch
Autor: Beth O’Leary
Data wydania: 12 sierpnia 2020
Wydawnictwo: Albatros

Leena, która kompletnie nawaliła podczas ważnej prezentacji, jest zmuszona do dwumiesięcznego urlopu. Choć od dawna skupiała się wyłącznie na pracy, perspektywa wolnego czasu wcale jej nie cieszy.
Jej porzucona przez męża babcia, Eileen, postanawia znaleźć sobie towarzysza. Niekoniecznie na całe życie – zadowoli się wieczorami… czy raczej nocami. Niestety, w najbliższej okolicy nie ma odpowiednich kandydatów.
Leena wpada na genialny pomysł: zamienią się na dwa miesiące. Babcia wprowadzi się do jej mieszkania w Londynie, a ona spędzi ten czas w wiejskim domu Eileen.
Lecz upragniony spokój na wsi zakłóca Leenie pewien przystojny nauczyciel, a kipiący energią Londyn i randki online stanowią dla Eileen nie lada wyzwanie.
Czy ta prosta zamiana naprawdę będzie taka prosta? Co znajdą, jeśli zaczną żyć zupełnie innym życiem niż dotychczas?
Źródło opisu: okładka książki.

W końcu mogłam ją przeczytać! Naprawdę się cieszę, że sięgnęłam po „Zamianę” i mogłam poznać tę historię, która swoją drogą była inna, niż się spodziewałam, choć też nie do końca wiedziałam, czego oczekiwać. Ostatecznie to, co dostałam, było urocze i na swój sposób urzekające.
Podobały mi się obie bohaterki, bo książka jest z perspektywy Leeny, ale i jej babci. Obawiałam się troszkę, jak będzie mi się czytało opowieść starszej kobiety, ale naprawdę pokochałam Eileen! Była taką babcią energiczną i trochę nowoczesną, ale to się stało dopiero, gdy przejęła życie swojej wnuczki. Słodkie było to, jak przyjaciele Leeny z Londynu podchodzili do starszych osób. Wykazali się ogromną tolerancją w stosunku do seniorów. Natomiast młodsza z bohaterek nie miała już tak łatwo, bo wkroczyła w grono ludzi w wieku jej babci. A jednak spięła się i sobie poradziła.
Beth O’Leary skupiała się w tej książce również na bohaterach pobocznych, dając im swoje pięć minut, czym bardziej rozbudowała swoją powieść i uczyniła ją bardziej… rzeczywistą, bym powiedziała. „Zamiana” to jednak nie jest typowy romans i swoją drogą troszkę mi zabrakło tej chemii między Leeną a pewnym przystojnym nauczycielem, o którym jest mowa w opisie. To jest jedyny minus, jaki mam do tej książki. Natomiast ogromny plus za oryginalność, bo takiej powieści jeszcze nie miałam okazji czytać.
Choć może jakoś bardzo się nie wciągnęłam, to nie jest to wina lektury, a raczej mojego czytelniczego zastoju. Mimo to czytało mi się całość bardzo przyjemnie, lekko i całkiem szybko. No i nie mogę nie wspomnieć, że humoru też tu nie brakowało, ale nieco smutniejsze momentów też się zdarzały.

Tak naprawdę „Zamiana” to historia, która pokazuje, że nigdy nie jest za późno na nowy początek. Wiek nie gra tutaj roli. Zarówno Leena, jak i Eileen potrzebowały coś zmienić w swoim życiu. A jak im to wyszło? Cóż. Przekonacie się sami, jeśli sięgniecie po tę książkę. Naprawdę warto ją przeczytać przy kubku kawy czy herbaty. Wywoła wasz uśmiech, ale też będzie przyjemną lekturą, nieco odmienną od tego, co się czyta na co dzień. A przynajmniej dla mnie różniła się od tego, co miałam okazję czytać do tej pory. Seria „Mała czarna” niesamowicie przypadła mi do gustu i już wyczekuję kolejnego tomu.
Mam nadzieję, że zdecydujecie się sięgnąć po „Zamianę” i że moja opinia choć trochę pomogła was do tego przekonać.

Ze egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros.

22 sierpnia 2020

171. "Salvatore" ~ Natasha Knight


Tytuł:Salvatore
Tytuł oryginału:Salvatore
Autor: Natasha Knight
Data wydania: 25 października 2020
Wydawnictwo: Papierówka

Lucia
Wszystko zaczęło się od podpisania kontraktu, najpierw przez niego, potem przeze mnie. Posłusznie odegrałam swoją rolę. Złożyłam podpis i oddałam życie. Mój ojciec nie odezwał się ani słowem, tylko bezsilnie patrzył, jak staję się własnością tych potworów. Benedettich.
Symbolem ich władzy.
To było pięć lat temu. Teraz nadszedł czas, by Salvatore Benedetti upomniał się o swoją własność. Poprzysięgłam zemstę. Nauczyłam się nienawidzić. Byłam gotowa na wszystko… lecz nie na mężczyznę, który zawładnął moim życiem.
Spodziewałam się potwora i zamierzałam go zniszczyć. Jednak nic nie jest tylko czarne albo tylko białe, a ludzie wyłącznie dobrzy albo wyłącznie źli. W mrocznych zakamarkach jego duszy dostrzegłam blask. Pomiędzy złem – dobro. Gwałtowna nienawiść, jaką go darzyłam, przerodziła się w namiętność gorętszą od piekielnych ogni.
Należałam do niego, a od do mnie.
Był moim własnym potworem.

Salvatore
Wszedłem w posiadanie księżniczki magii DeMarco. Teraz należała do mnie. Benedetti wygrali! Czy istnieje lepszy sposób, żeby dać nauczkę, niż odebrać wrogowi to, co dla niego najcenniejsze? Najukochańsze?
Miałem stać się królem. Byłem następny w kolejności do władania rodem Benedetti. Lucia DeMarco stanowiła łup wojenny, a ja mogłem z nią zrobić, co chciałem. Złamać ją, zmienić życie w prawdziwe piekło, oto jak powinienem postąpić. Nie było dla niej odwrotu – ani dla mnie, jeśli miałem pokazać wyższość Benedettich.
Moja rodzina nigdy nie przegrała, zostawiliśmy po sobie jedynie zgliszcza. Zawsze tak było. I wierzyłem, że zawsze tak będzie. Aż spotkałem Lucię.
Źródło opisu: okładka książki.

Mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o „Salvatore”. Opis bardzo mnie zaciekawił, bo zabrzmiał jak coś, co było w moim guście i co mogło mi się spodobać. Oczywiście nastawiłam się na nieco brutalności, w końcu jak jest napisane na okładce, to „mroczny mafijny romans”. Początkowe rozdziały też mnie wciągnęły, choć zachowanie Lucii mnie czasem denerwowało. Oczywiście jej niechęć była całkowicie zrozumiała, zważywszy na okoliczności, ale odnosiłam wrażenie, że jej zachowanie przypomina kaprysy małego dziecka, które musi pokazać, że nie jest posłuszne. Nie wiem jak też ulokować swoje odczucia co do tego, że mimo ciągłej niechęci i negatywnego nastawienia do całej sytuacji i ludzi nazwiskiem Benedetii, jej postawa się zmieniała w momentach, gdy pożądanie brało górę. Nawet jeśli się opierała, robiła to bardzo, bardzo słabo i nieprzekonująco.
Co do samej książki, ostatecznie czuję trochę rozczarowania. Sądząc po tym, że mamy tu motyw mafii, spodziewałam się zwrotów akcji. I samej akcji. Jak dla mnie, było tu jej za mało, zważywszy na kategorię tej powieści. Autorka może za bardzo skupiła się na erotycznych momentach. Mogłaby ich trochę ukrócić i skupić się bardziej na tych mafijnych sprawach, dodać nieco zwrotów. I może zaskakujących elementów, bo mnie niestety nie zaskoczyło nic.
Biorąc pod uwagę, jaki motyw przewodni autorka sobie wybrała, miała naprawdę szerokie pole do popisu i mogłaby zrobić z tej książki wszystko. A jak dla mnie, to nie zostało wykorzystane i było za mało. Za mało wszystkiego.
Chemii między bohaterami nie czułam, a szkoda. Tak, jak Salvatore polubiłam, bo za maską mafioza kryje się ktoś, kogo warto poznać, tak jeśli chodzi o Lucię, nie wiem, co sądzić. Jej zachowanie czasami, jak już wspominałam, było buntem małego dziecka.  Czasem odnosiłam też wrażenie, że niektóre wydarzenia zostały wepchnięte i napisane, byle były. Zbyt szybko się kończyły, nawet jeśli niczego miały nie wnieść do fabuły, mogłyby zostać bardziej rozbudowane, bo dodałoby to większej naturalności.

Podsumowując, nie powiem, że tej książki nie polecam. Jak dla mnie, pomysł fajny, ale nie do końca wykorzystany. Jest to powieść z minusami, ale nie zaliczę tego do kategorii złych książek. W pewnym stopniu nawet mi się to podobało, ale raczej to taka książka, do której nie będzie ciągnęło, by przeczytać ją jeszcze raz. Może nawet należy do kategorii tych, które można przeczytać, gdy chcemy trochę odpocząć od tych emocjonujących lektur.
Mam nadzieję, że moja opinia wam pomogła. Pamiętajcie, że to co dla mnie jest minusem, niekoniecznie może być nim dla was, także najlepiej będzie, jeśli sami sięgniecie po tę książkę. Ja na pewno przeczytam drugi tom, bo kto wie czy nie okaże się być lepszy? Trzeba autorom dawać kolejne szanse! Tym bardziej, że książka miała minusy, ale nie była zła.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierówka.

19 sierpnia 2020

170. "Beloved" ~ Corinne Michaels

Tytuł:Beloved

Tytuł oryginału:Beloved

Autor: Corinne Michaels

Data wydania: 15 lipca 2020

Wydawnictwo: Szósty Zmysł

 

Mężczyźni są do bani.

Łamią ci serce. Odchodzą. Biorą ile chcą, aż w końcu nic nie zostaje. Szczerze mówiąc, nie mam zamiaru dłużej im na to pozwalać. A zatem najwyższa pora dać sobie z nimi spokój. Rzucę się w wir pracy, bo to jedyna rzecz, która jeszcze nigdy nie sprawiła mi zawodu.

Jackson ma inne play. Nie zamierzam dać się oczarować jego idealnym ciałem, uroczym dołkiem w policzku, ani seksownym zarostem na twarzy. Jacksonowi Cole zdecydowanie można się oprzeć.

Kogo ja próbuję oszukać?

W końca uda mu się mnie złamać. Czuję to. Udowodni po raz kolejny, że nikomu na mnie nie zależy.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Nadzieja to coś, co mamy wszyscy. Często jest jedyną rzeczą, której możemy się uczepić, gdy świat wokół nas wali się w gruzy.

 

Jeżeli chodzi o twórczość Corinne Michaels, nie miałam z nią za bardzo styczności. Przeczytałam tylko „Nieidealnie dopasowani”, którą napisała w duecie z inną autorką i mogę wam powiedzieć, że „Beloved” od niej odbiega totalnie. Te dwie pozycje to dwa różne światy. I po przeczytaniu tej właśnie książki wiem, że muszę nadrobić pozostałe. Czyli trochę pracy przede mną.

Bardzo podobało mi się to, jak autorce udało się ująć uczucia rodzące się między Catherine a Jacksonem. To się dało po prostu wyczuć. Stworzyła to w sposób naprawdę naturalny, niczego nie przyspieszyła, ale też nie rozwlekła w czasie. Ich relacja była taka… nie jestem w stanie ująć w słowa tego, co chodzi mi po głowie. Było dużo humoru między nimi, seksualnego napięcia i wyładowania. Dało się wyczuć tą chemię, która powstała przy pierwszym spotkaniu. Przebieg ich relacji był dość łagodny i wyczuwałam małą odmienność w tym, co czytałam do tej pory. Dawało się wyczuć jakąś delikatność w tym, co działo się pomiędzy nimi i to zwłaszcza ze strony Jacksona.

Jeżeli chodzi o bohaterów, Catherine to dziewczyna nie wierząca w siebie. Zranili ją mężczyźni i jest przekonana, że nowo poznany przystojniak zrobi to samo. Jest niezależna i bardzo ambitna, pracowita, inteligentna, ale w pewnym momencie swoim postępowaniem mnie trochę zdziwiła i jej nie rozumiałam. Choć niewątpliwie miała swoje powody, by postąpić tak a nie inaczej. Na jej usprawiedliwienie działa to, że szybko zrozumiała co i jak.

Natomiast Jackson to cudowny facet, tyle wam powiem. Pełen humoru, seksowny i wie, czego chce. Nie jest to typowy mężczyzna, który chce tylko jednego. Jest szczery w tym, czego chce i nie ugina się tak łatwo. A jednak ma swoje tajemnice i przeszłość, która dodaje nieco tajemniczości. Przyznaję jednak, że większości się domyślam. Ale odpowiedzi na wszystkie pytania pewnie dostanę dopiero w drugim tomie.

Beloved” była dla mnie nieco przewidywalna, przyznaję tutaj bez bicia. Może też troszeczkę schematyczna. Plus jednak za to, jak autorka wykreowała Jacksona i jaki życiorys mu przypisała, bo tego często w książkach, które czytam, nie idzie spotkać. Oczywiście nie zdradzę, o co chodzi. Jeśli chodzi o pióro Corinne, jest tak płynne, że książka czyta się wręcz sama, a historia przeprowadzona z rozmysłem i bez pośpiechu, z wprowadzeniem ciekawych akcji. Bez zbędnych informacji i przeciągania. Duża dawka humoru, nieco słodyczy i sceny seksu opisane w sposób sugestywny. No i jak wspominałam, to co było między Jacksonem a Catherine po prostu się czuło.

 

Serce zna prawdę. Gdy czasy są trudne, musimy polegać na głosie własnego serca.

 

Dla fanów romansów – polecam bardzo. Choć przyznaję, że nieco zbyt długo czytałam tę książkę, bo bałam się zakończenia i zwlekałam. Jeśli chcecie, możecie poczekać na drugi tom, ale myślę, że  i tak warto sięgnąć po tę historię już teraz. Ja będę wyczekiwała z niecierpliwością drugiego tomu i jestem bardzo ciekawa co wydarzy się dalej nie tylko pomiędzy Jacksonem i Catherine, ale również w ich życiu.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Szósty Zmysł.


12 sierpnia 2020

169. "Dublerka" ~ B.A. Paris & Clare Mackintosh & Sophie Hannah & Holly Brown

Tytuł:Dublerka

Tytuł oryginału:The Understudy

Autor: B.A. Paris & Clare Mackintosh & Sophie Hannah & Holly Brown

Data wydania: 29 lipca 2020

Wydawnictwo: Albatros

 

Najbardziej prestiżowa akademia sztuk scenicznych w Londynie.

Główna rola w szkolnym przedstawieniu może otworzyć drogę do kariery.

Cztery dziewczyny, dotąd tworzące zgraną paczkę, stają się konkurentkami.

I piąta, która wydaje się najgroźniejsza, nie tylko jeśli chodzi o wynik rywalizacji.

Ale tak naprawdę to ich matki startują w wyścigu szczurów i nie cofną się przed niczym.

A każda ma swoje tajemnice – mniej lub bardziej niewinne… Niektóre nawet mordercze.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Czytałam już książki napisane w duetach, ale nie sięgnęłam nigdy po powieść napisaną przez cztery autorki. Byłam ciekawa, jak im to wyszło. Przyznam, że podobał mi się w sposób, w jaki książka została skonstruowana i podzielona. I choć wiadomo, którą część napisała jaka autorka, całość czytało się naprawdę przyjemnie. W swojej powieści wykreowały cztery matki, wokół których tak naprawdę wiele się kręci. To one są naszymi bohaterkami, każda jest inna, mają swoje sekrety, ale też każda zrobi wszystko, by chronić swoje dziecko. Tylko jak daleko są w stanie się posunąć? Cały czas pragną udowadniać, że jedna jest lepsza od drugiej. Tak naprawdę cokolwiek by się nie działo, gdzieś ciągle pozostawała ta rywalizacja, nawet gdy grały w jednej drużynie.

Początkowo historia mnie nie wciągnęła, nie będę ukrywać, ale im dalej byłam, tym akcja coraz bardziej mnie ciekawiła i miałam swoje podejrzenia, które z czasem okazały się być nieprawdą, ale mimo wszystko było dużo kwestii, które nie były dla mnie wielkim zaskoczeniem i tego mi tutaj zabrakło. Chociaż nie wszystko było dla mnie oczywiste, ale mimo wszystko oczekiwałam ich trochę więcej. Ważne jest też, że wszystkie wydarzenia są przeprowadzone w sposób wyraźny, czytelnik nie gubił się w natłoku informacji. Autorki wprowadziły trochę zamętu w życie bohaterów i starały się mieszać.

Choć „Dublerka” mi się podobała, to jak już wspominałam, zabrakło mi elementu większego zaskoczenia. Nie było tu nic, co by mnie na moment zatrzymało. Trochę szkoda, naprawdę. W jakimś stopniu czuję się przez to zawiedziona, ale też nie mogę powiedzieć, że jest to zły thriller. Brakowało mi jeszcze jednej rzeczy: budowania napięcia, bo chociaż treść mnie wciągnęła i wzbudziła ciekawość, nie wyczekiwałam ze wstrzymanym oddechem co będzie dalej i jak potoczą się dalsze losy. Plus za tajemnice, które się pojawiają i które skrywa w sobie każda z matek, ale nawet one mnie nie zszokowały.

 

Sama nie wiem do końca, co sądzić o tej książce, bo z jednej strony mi się podobała, z drugiej sądzę, że mogłoby być lepiej. Mam więc nadzieję, że jeśli autorki jeszcze kiedyś zdecydują się napisać książkę w takim gronie, to wyciągną z niej więcej i stworzą coś lepszego.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros.

07 sierpnia 2020

168. "Jej wina i grzech" ~ Meghan March

Tytuł:Jej wina i grzech

Tytuł oryginału:Guilty as Sin

Autor: Meghan March

Data wydania: 21 lipca 2020

Wydawnictwo: Editio Red

 

Whitney była skazana na porażkę. Cokolwiek by się działo, jej wina była oczywista i nie do podważenia. Nawet jeśli chodziło o romans jej własnej matki. Sytuacji nie ułatwiał magiczny wpływ, jaki na kobietę wywierał Lincoln Riscoff – wyjątkowo przystojny dziedzic ogromnej fortuny. Jakby komplikacji było mało, Whitney miała już kiedyś męża. Ricky Rango za życia nie był ideałem, ale prawdziwa nawałnica rozpętała się wtedy, gdy na jaw wyszły niejasności, co do jego prawdziwego pochodzenia: była teściowa Whitney starała się udowodnić, że jej zmarły syn w rzeczywistości był prawowitym spadkobiercą majątku Riscoffów.

Źródło opisu: okładka książki.


[…] jeśli myślisz, że życie stale rzuca ci kłody pod nogi, to zawsze będziesz tylko je przed sobą widzieć. Musisz szukać tego, co dobre, żeby umieć to rozpoznać. Inaczej kompletnie cię to ominie. 


Nie mogłam się już doczekać tej części, a gdy tylko ją dostałam, czekałam niecierpliwie, aż będę mogła ją przeczytać. I tak jak cieszyłam się na kontynuację historii Lincolna i Whitney, tak bardzo szybko sobie przypomniałam, że pojawia się tu pewna osoba, która testowała moje nerwy. Niestety ta postać zabierała mi przyjemność z czytania, gdy tylko się pojawiała i pewnie dla osób, które czytały „Bogaty i grzeszny” albo już nawet „Jej wina i grzech”, wiedzą o kim mowa.

Bardzo się cieszę, że lektura tej części jest już za mną i w sumie mogę szczerze powiedzieć, że zostałam usatysfakcjonowana rozwojem wypadków. Bardzo lubię głównych bohaterów, a Lincolna za swoją postawę w tym tomie po prostu uwielbiam, ale dla nich wciąż nie jest pewne szczęśliwe zakończenie. Wciąż coś staje im na drodze, ich uczucie nadal pozostaje zakazane. Jednak autorka nie tylko na ich relacji się skupia, ale dodaje nieco akcji, dzięki czemu jest ciekawie i ja z niecierpliwością czekam na „Rozkosze grzechu”. Nie mogę się doczekać, aż odkryję, co Meghan March wymyśliła. Nie mają łatwo też z tym, że pojawiają się problemy z zaufaniem i muszą z tym walczyć. To nie jest jednak tak łatwe, bo w tej historii nawet najbliżsi mogą okazać się go niegodni. Jak więc Whitney i Lincoln mają ufać sobie nawzajem? Cóż. Miejmy nadzieję, że im się to uda. A czy tak się już stało – musicie przekonać się sami.

Wielkich emocji ta książka we mnie nie wywołała, choć mocniejsze bicie serca się pojawiło, aczkolwiek uważam, że są lepsze książki mimo, że ta seria przypadła mi do gustu i to jest to, co lubię. Na pewno ma w sobie coś oryginalnego, ale schemat też się pojawia. Biedna dziewczyna i bogaty facet. To już samo w sobie brzmi znajomo, prawda?

Na plus działa na pewno to, że chociaż już dwie części są za mną, autorka wciąż nie zdradza wszystkiego i wprowadza nutę tajemniczości. Miesza przeszłość z teraźniejszością, co jest ciekawym urozmaiceniem, ale nadal nie znamy odpowiedzi na wszystkie pytania. No i mamy perspektywę w obu czasach zarówno Whitney, jak i Lincolna, więc możemy przynajmniej się dowiedzieć czy któreś z nich coś ukrywa czy nie.


[…] jeśli myślisz, że życie stale rzuca ci kłody pod nogi, to zawsze będziesz tylko je przed sobą widzieć. Musisz szukać tego, co dobre, żeby umieć to rozpoznać. Inaczej kompletnie cię to ominie.

 

Myślę, że dla fanów romansów może być to dobra seria i polubicie się z bohaterami. Na pewno sięgnę po trzeci tom, na całe szczęście ostatni, więc wszystko już się rozwikła. Jestem też ciekawa pewnej teorii, która zrodziła się w mojej głowie, ale nic wam nie zdradzę. Jeśli o mnie chodzi, mi się naprawdę podobało, ale jak wspomniałam, są lepsze książki tego rodzaju. Dodam jeszcze, że czyta się bardzo szybko i lekko. Pewnie gdyby nie pewna denerwująca postać (bardzo denerwująca), to czytałoby mi się całość przyjemnie, ale pojawianie się jej, bądź jego, bardzo mnie irytowało. Przyznam szczerze, że myślałam o tej serii, że będzie to taki dość mocniejszy erotyk, ale się myliłam. Wcale tych scen nie ma tak dużo i są napisane w sposób bardzo subtelny. Autorka skupia się bardziej na walce o ich uczucie i na tym, co się dzieje wokół nich – a dzieje się sporo. Także mi pozostaje czekać na „Rozkosze grzechu” i mieć nadzieję, że moja opinia wam pomogła.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

05 sierpnia 2020

167. "To tylko przyjaciel" ~ Abby Jimenez

Tytuł:To tylko przyjaciel

Tytuł oryginału:The Friend Zone

Autor: Abby Jimenez

Data wydania: 15 lipca 2020

Wydawnictwo: Muza

 

Kristen Peterson nie ma czasu dla facetów, którzy nie rozumieją jej poczucia humoru, ma go za to zawsze dla przyjaciół, ukochanego psa i własnej firmy, którą prężnie rozwija.

Chciałaby mieć czas także dla swojego chłopaka Tylera. Niestety on, wiecznie nieobecny, robi karierę w armii na zagranicznych kontraktach.

Czas na macierzyństwo nigdy dla Kristen nie nadejdzie, czeka właśnie na operację, po której nie będzie mogła mieć dzieci. Wcześniej jednak odbędzie się ślub jej najlepszej przyjaciółki, Sloan.

Kristen pomaga w przygotowaniach do wesela. Kiedy poznaje drużbę pana młodego, czuje, że pojawia się między nimi niewytłumaczalna silna chemia. Josh Copeland jest zabawny, seksowny, świetnie reaguje na jej sarkastyczne komentarze i wie, że kiedy Kristen robi się zła, trzeba po prostu dać jej dobrze zjeść. Jest jednak coś, co sprawia, że Josh może być dla Kristen jedynie przyjacielem, nigdy kimś więcej. Josh marzy o dużej rodzinie, a Kristen przecież nie mogłaby mu jej dać. Decyduje się więc na ryzykowny status relacji: friends with benefits. Choć taki układ teoretycznie wydaje się prosty, w praktyce jednak będzie bardzo skomplikowany…

Źródło opisu: okładka książki.

 

Wydawało mi się, że to będzie taka typowa książka, a jednak troszkę się tym zaskoczyłam. Nastawiałam się na coś luźnego z mnóstwem poczucia humoru już po przeczytaniu kilku stron, a jednak nie do końca tak było, choć przez większość treści – owszem. A jednak bohaterowie musieli w końcu zmierzyć się z rzeczywistością i wtedy już nie było zabawnie. Wiem, że niektóre osoby denerwowało zachowanie głównej bohaterki, a Josh wydawał się być zbyt idealny i może rzeczywiście tak było, ale czytało mi się to z ogromną przyjemnością i uśmiechem na twarzy.

Jednak w pewnym momencie ta historia sprawiła, że się wzruszyłam, a w oczach miałam łzy, ale nie będę pisała tutaj o co chodzi.

Kristen nie będzie mogła mieć dzieci, podczas gdy Josh bardzo pragnie rodziny. Już na początku między tym dwojgiem powstaje mur uniemożliwiający im związek, ale tworzą świetny, zabawny duet. I idealnie się dogadują, poznają się na wylot. Kristen z manią do sprzątania i jedzenia. Josh ze swoimi dołeczkami w policzkach i karmieniem jej na czas. Zasługuje na nagrodę za swoje starania, wytrwałość i cierpliwość. W końcu jednak nadchodzi koniec dobrej zabawy. Po zastanowieniu dochodzę też do wniosku, że autorka chce pokazać siłę prawdziwej miłości. To, jak wiele jesteśmy gotowi poświęcić dla ukochanej osoby: marzenia, siebie. Cały czas kibicowałam tej dwójce, a postać Josha na pewno jest trochę przekoloryzowana, bo facet jest zbyt perfekcyjny, ale szczerze? Do tej historii według mnie to pasowało i było idealnie oraz uroczo.

Samą treść czytało się leciutko i szybko, mamy tutaj motyw friends with benefits i to nie jest nic nowego, ale sam motyw niemożliwości posiadania dzieci już nie jest czymś, z czym się można często spotkać w romansach. Przynajmniej ja nie natrafiam na tę tematykę zbyt często i bardzo podobało mi się to, jak autorka rozegrała to wszystko. Nie sprawiła, że nagle pojawiły się idealne, proste rozwiązania. W ogóle nie zawsze dawała swoim bohaterom idealne szczęście. Czasami pojawiało się coś nieprzewidywalnego nie tylko dla nich, ale także dla mnie.

 

Ze swojej strony naprawdę wam polecam tę książkę, bo w gruncie rzeczy jest takim trochę słodkim, zabawnym romansem i ja bardzo się cieszę, że ją przeczytałam. Dodatkowo pojawia się tu perspektywa zarówno Kristen, jak i Josha, więc byłam na bieżąco z uczuciami ich obojga. Zapomniałam chyba dodać, że oboje bardzo polubiłam, prawda?

Myślę, że to trochę taki typowo nietypowy romans, który mimo wszystko warto przeczytać. Jest przewidywalny, ale jednocześnie troszkę potrafi zaskoczyć. Mnie rozśmieszył, ale również wzruszył. Więc jeśli się zastanawiacie i lubicie książki tego typu to możliwe, że wam się spodoba.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.