28 stycznia 2021

209. "Twoja wina" ~ Samantha Young

Tytuł:Twoja wina

Tytuł oryginału:Black Tangled Heart

Autor: Samantha Young

Data wydania: 27 stycznia 2021

Wydawnictwo: Burda Książki

 

Dla mojego rodzeństwa była jak przybrana siostra. Dla mnie Jane Doe była całym światem. A potem wszystko zniszczyła.

Gdy nasze życie legło w gruzach, nasza miłość miała nas ocalić. Stało się jednak inaczej. Nigdy jej tego nie wybaczę.

Kolorowy i błyszczący świat filmu ma swój mroczny, pełen przemocy rewers. Nadszedł czas, by wyciągnąć na jaw wszystkie tajemnice i zemścić się na tych, którzy mnie skrzywdzili. Jane jest pierwsza na liście.

Bo ja nie wierzę w drugie szanse.

Źródło opisu: okładka książki.

 

[…] każdy ma jakiś sekret. Każdy nosi w sobie ból, o którym nikomu nie mówi.


Samantha Young to jedna z moich ulubionych autorek i po jej książki sięgam w ciemno. Nawet jeśli są w jakimś stopniu schematyczne, to udaje jej się też zachować oryginalność. „Twoja wina” to coś nieco innego niż pokazała nam do tej pory, to mogę już na wstępie powiedzieć. Jak tylko przeczytałam opis wiedziałam, że będzie to emocjonalna lektura i się nie myliłam, bo przez pierwszą część ciężko mi było przebrnąć. Nie dlatego, że to było coś złego. Bynajmniej. Sama treść i sposób, w jaki Samantha to wszystko przedstawiała, bardzo mi się podobały, a historia mnie wciągnęła. Bałam się po prostu tego, co wymyśliła dla swoich bohaterów i co też się wydarzy, że ich miłość przemieni się w nienawiść.

Jednak jak już przebrnęłam przez ten najgorszy dla mnie moment, ciężko było mi się oderwać. Bardzo podobało mi się to, że mieliśmy perspektywę obojga bohaterów i choć autorka bardzo często w swoich książkach wplata w teraźniejszość rozdziały opowiadające o przeszłości, tak tym razem stało się inaczej. Mamy dwie części, gdzie pierwsza opowiada o Jane i Jamiem w czasach nastoletnich. Natomiast w tej drugiej, jak możecie się domyślić, już mamy naszych bohaterów jako dorosłych i zupełnie innych ludzi. I tak jak w poprzednich historiach mieszanie czasów wprowadzało tajemniczość, tak tutaj mimo podziału, też mamy ją zachowaną, to niesamowicie mi się podobało. Jasne, że pewne elementy są przewidywalne (trochę szkoda), ale dzieją się tu inne rzeczy, których już nie tak łatwo idzie się domyślić.

Dlaczego wspomniałam wcześniej, że „Twoja wina” to coś innego niż inne książki Samanthy? Może dlatego, że to nie jest taki typowy romans. Troszkę w życiach bohaterów się dzieje, nie tylko między Jane a Jamiem, ale nie chcę wam zdradzać o co chodzi, bo byłoby to za dużo. Mimo wszystko bardzo mi się to podobało, bo dzięki temu mamy akcje, nie skupiamy się tylko na relacji tej dwójki. Która swoją drogą jest też inna, niż autorka przedstawiała do tej pory. Ich uczucie nie jest normalne i nie jest do końca łatwe. Życie tych dwojga już od najmłodszych lat nie było usłane różami, więc w tej książce obserwujemy, jak zmagają się z problemami. Ale o tym też musicie przekonać się sami. Dodatkowo mamy tu nie tylko miłość między dwojgiem nastolatków, potem dorosłych, ale również uczucie nienawiści, obsesję i manipulację. A to wszystko przedstawione w spójną całość i stworzyło naprawdę świetną powieść.

 

Niesamowicie podobała mi się ta historia, która wywołała ścisk w żołądku i mocniejsze bicie serca. Czytało mi się z dużą przyjemnością, mimo strachu w pewnych chwilach, ale też bardzo szybko. Samantha Young po raz kolejny mnie nie zawiodła i cieszę się, że miałam okazję przeczytać tę książkę tak szybko. Jest to mieszanina twórczości Young. Coś, co już dobrze znamy z poprzednich powieści, ale również coś nowego. Naprawdę ją polecam! I jeśli ktoś się zastanawia czy przed sięgnięciem po „Twoja wina” trzeba przeczytać poprzednie tomy z serii „Play On” to odpowiedź brzmi: nie. Te historie nie są ze sobą w żaden sposób powiązane.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Burda Książki.

18 stycznia 2021

208. "Rozdarte serce" ~ Lena M. Bielska

Tytuł:Rozdarte serce

Autor: Lena M. Bielska

Data wydania: 13 stycznia 2021

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Eve poznaje Vito przypadkiem – wpada na niego, przy okazji oblewając się kawą. Nie ma pojęcia, że ten mężczyzna nie jest tylko przystojnym nieznajomym, z którym mogłaby umówić się na randkę. Nic, co dotyczy Vita, nie jest zwyczajne.

Eve jest dla Vita powiewem świeżego powietrza. Nie wie, jaki z niego człowiek, i nie pochodzi z brutalnego świata będącego jego codziennością. Być może to najbardziej go w niej pociąga.

Vito Bellomo z pozoru jest znanym, nowojorskim biznesmenem, właścicielem kilku klubów i firm. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że sprawuje władzę nad największą organizacją przestępczą w Nowym Jorku.

Wkrótce mężczyzna wciągnie Eve w krwawą rozgrywkę, w której więcej niż jedno serce zostanie rozdarte.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Jeżeli mnie kojarzycie, to wiecie, że ja romanse mafijne wprost uwielbiam, ale im więcej ich czytam, tym bardziej jestem wymagająca. Może też wiecie, że do polskich autorów podchodzę nieco sceptycznie, ale staram się z tym walczyć. Dlatego właśnie sięgnęłam po „Rozdarte serce”, który jest debiutem autorki. Oczywiście podeszłam do tej książki z lekką ostrożnością, ale na początku prolog mnie zaciekawił. Od razu wiem, że główna bohaterka, czyli Eve, skrywa jakąś tajemnicę, więc iskierka ciekawości już na początku się zapala.

Na początku chcę powiedzieć, że to jest historia z potencjałem, z której mogłaby być naprawdę świetna powieść, ale mnie nie porwała. Naprawdę starałam się przymknąć oko na niektóre elementy, jak to, że czasem było trochę wyolbrzymienia. Niestety, przez kilka rozdziałów się męczyłam, czytając. Jest to raczej romans z dodatkiem wątku mafii, bo jeśli o ten świat chodzi, zbyt wiele się nie dzieje. Całość obraca się wokół Eve i Vita. Co do głównej bohaterki, irytowała mnie, bo sama nie wiedziała czego chce. I wymówka, tutaj cytuję: „Jestem tylko kobietą. Nie wszystko, co robię, ma jakikolwiek sens.”, w ogóle na mnie nie działała. Co do Vita… Chciałabym powiedzieć, że ten człowiek, głowa mafii, mnie zachwycił, ale… No nie. Kurcze. Jak dla mnie jego postać była po prostu… za miękka. Biorąc pod uwagę to, że był donem, był zbyt łagodny, delikatnie ujmując. W ogóle na rolę głowy mafii mi nie pasował. Czasem się nawet zastanawiałam czy nie powinni się zamienić rolami.

Żeby nie było, że tylko marudzę, autorka przedstawiła świat mafii w nieco innym świetle i to na pewno na plus. Pokazała, że rodzina Bellomo nie żyje starymi przekonaniami i w ich kręgach kobiety mają coś do powiedzenia i nie są tylko dla ozdoby. Kiedy pojawiła się też akcja, to czytało mi się lepiej. Niestety, było jej dla mnie za mało,  biorąc pod uwagę to, jaki jest to rodzaj literatury. Fajnie też wymyśliła z tą tajemnicą Eve, to było całkiem ciekawe, choć nie za bardzo szokujące.

Kolejnym, co muszę po prostu napisać, to to, że autorka w niektórych sytuacjach zbyt mało czasu poświęcała na rozpisanie. Powinno to być bardziej rozbudowane, nawet zwykła rozmowa, bo dzięki temu miałoby to naturalniejszy wydźwięk, a jak dla mnie tego tu zabrakło. Niestety odniosłam wrażenie, że w pewnym momencie Lena M. Bielska poświęciła więcej czasu na opisanie robienia jajecznicy niż rozmowę z matką głównego bohatera, która źle się poczuła i ten miał ją uspokoić. Czułam się tak, jakby ta chwila była tylko po to, by była, byle odhaczyć.

 

Wiem, że jestem krytyczna w stosunku do tej książki, ale też nie mogę kłamać i zachwycać, kiedy mam inne odczucia. Książka totalnie zła nie jest, ale mnie nie porwała. Jestem naprawdę wymagająca co do romansów mafijnych, a tu dla mnie mafii było po prostu za mało. Autorka nie ma złego pióra, ale jak wspomniałam, w niektórych sytuacjach powinna bardziej się skupić na opisaniu, zobrazowaniu, a nie na szybko. Przez to brakowało mi przy czytaniu tej swobody. Nie było też dla mnie tu emocji, bohaterzy mieli zmienne humorki i podejścia, czasem nie ogarniałam, serio. Wiem, że „Rozdarte serce” może się podobać, bo przeczytałam kilka pozytywnych opinii, więc po prostu musicie przekonać się sami na własnej skórze, może was zachwyci. Mam nadzieję, że kolejne tomy będą lepsze, choć nie wiem jeszcze czy zdecyduję się je przeczytać.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

14 stycznia 2021

207. "Jej stalker" ~ Lily White

Tytuł:Jej stalker

Tytuł oryginału:The Danger You Know

Autor: Lily White

Data wydania: 05 stycznia 2021

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Ari jest płatnym zabójcą, który bez emocji wykonuje swoje zlecenia. Nie ma dla niego znaczenia, kto i dlaczego staje się jego ofiarą. Najważniejsze jest wynagrodzenie, jakie otrzyma za dobrze wykonaną pracę. Jednak pewnego dnia coś dzieje się inaczej niż zazwyczaj. Kiedy Ari zabija pewnego mężczyznę, wkrótce na miejscu przestępstwa pojawia się szesnastoletnia córka ofiary.

To wydarzenie na zawsze zmienia życie Ariego, który staje się jej stalkerem.

Przez kolejne lata będzie obserwował nastolatkę zmieniającą się w kobietę. Będzie jej cieniem i obrońcą. Będzie pojawiał się nawet wtedy, kiedy ona wyjdzie za mąż.

Nikt nie zna jej tak jak on. Nikt nie wie, czego ona naprawdę potrzebuje. Nikt poza płatnym, pozostającym w ukryciu zabójcą.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Za pisanie tej opinii zabieram się kilka godzin po zakończeniu czytania „Jej stalker” i próbuję trochę poskładać sobie wrażenia w głowie. Ta książka na pewno wyróżnia się na tle romansów. Nie jest to na pewno słodkie romansidło, z kwiatkami i serduszkami. Nie spodziewajcie się też, że głównych bohaterów miłość odmieni na lepsze. To jest historia oryginalna, to niewątpliwie. Ari ma obsesję na punkcie Adeline i to naprawdę silną. Jest zdeterminowany, by osiągnąć swoje cele i to, czego chce, a przy tym jest brutalnym i bezwzględnym człowiekiem pozbawionym wyrzutów sumienia i skrupułów. Natomiast Adeline… No cóż. Jeżeli sądzicie, że będzie słodką i niezdarną bohaterką, to się mylicie. Nic więcej wam jednak nie powiem, bo tych bohaterów musicie po prostu poznać sami.

Nie wiedziałam, czego mogę spodziewać się po tej historii. Nie czytałam na jej temat opinii, ani nie czytałam nic spod pióra Lily White, więc była to dla mnie totalna niewiadoma, ale od pierwszych rozdziałów wiedziałam, że to coś innego – o czym już wspominałam – i czułam, że to może być coś dla mnie. I cały poziom został utrzymany od początku do samego końca. Ten sam klimat panuje przez wszystkie rozdziały i to bardzo mi się podobało.

Jej stalker” to historia małego potworka i jej cienia. Jest pozbawiona schematów i miała dla mnie maleńki element, którego się nie spodziewałam – za co dodatkowy plus. Podobało mi się to, co autorka stworzyła, nigdy czegoś takiego nie czytałam. Akcja nie jest nudna, cały czas coś się dzieje, nawet jeśli nie jest to coś przewrotnego czy ekscytującego, to jednak wydarzenia nie stoją w miejscu. A jeśli stoją – to znaczy, że tak ma być. Wszystko jest tu po coś i widać, że stworzona przez Lily White historia, w którą wplata motyw obsesji, ale i pewnej choroby, jest przemyślana i dopięta na ostatni guzik. Podobało mi się też wykreowanie bohaterów, bo jak wspomniałam, pozostają sobą. Czasami może któreś z nich zapomni, kim naprawdę jest, ale… No cóż. Powiem wam tylko tyle, że o tym musicie przekonać się sami. Jednak zarówno Ari jak i Adeline są ciekawymi postaciami, na pewno oryginalnymi, które tworzą po prostu tę historię w całości. To jest ich opowieść, oni nadają jej tempa i sprawiają, że bywa ciekawie. Są różni od innych, odbiegają od normy, że tak powiem, ale do siebie pasują wręcz idealnie. Można nawet powiedzieć, że są dla siebie stworzeni. I choć komuś może nie przypadnie do gustu, mi podobała się całkowicie.

 

Z tego co wiem, ma być jeszcze jedna część tej serii, choć o innych bohaterach i naprawdę nie mogę się jej doczekać. I mam też nadzieję, że inne książki tej autorki również ukażą się u nas w Polsce i że będą napisane na takim poziomie co „Jej stalker”. Nie liczcie tu na subtelność. Nie jest też bardzo brutalna czy krwista, spokojnie. Wszystko było utrzymane w odpowiednim tonie, a książka mnie wciągnęła i wzbudzała ciekawość, a do tego czytało się szybko i przyjemnie. Zarówno rozdziały z perspektywy Ariego, jak i Adeline. I od razu mogę wam też powiedzieć, że pożądania wśród bohaterów nie zabraknie. Jeśli lubicie tego typu romanse, gdzie nie ma co spodziewać się kwiatków i serduszek, naprawdę wam polecam. Cieszę się, że mogłam przeczytać tę książkę i myślami wrócę do niej jeszcze nie raz. A może i uda mi się ją jeszcze kiedyś przeczytać.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

11 stycznia 2021

206. Przedpremierowo: "Playboy" ~ Katy Evans

Tytuł:Playboy

Tytuł oryginału:Playboy

Autor: Katy Evans

Data wydania: 20 stycznia 2021

Wydawnictwo: Kobiece

 

Wygląda na to, że Wynn zostanie ostatnią panną w gronie przyjaciółek. Trudno, w takim razie chrzanić miłość, niech żyje przyjemność! A w tym specjalistą jest Cullen, zawodowy hazardzista, nieuznający przegranej pokerzysta i znany playboy.

Pod wpływem spontanicznej decyzji Wynn wyrusza z nim do Las Vegas, by doświadczyć szalonego życia w mieście, gdzie wszystko jest grą, nawet uczucia. Problem w tym, że przeciwnik wciąż podbija stawkę, a zwycięstwo przestaje być nagrodą, której Wynn pragnie najbardziej.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Już kilkukrotnie miałam przyjemność przeczytać coś spod pióra Katy Evans i bardzo dobrze wspominam jej książki, ale przyznam, że nad tą trochę się wahałam. Jest to piąty tom serii „Manhwore”, a ja nie czytałam żadnego innego. Wszystkie części są ze sobą powiązane, ale opowiadają o innych bohaterach (z wyjątkiem pierwszej i drugiej), więc ostatecznie to zdecydowało. I naprawdę bardzo się cieszę, że tak się stało!

Gdy tylko skończyłam czytać „Playboy”, musiałam wziąć się za pisanie opinii na jej temat. To była bardzo fajna książka, przy której świetnie się bawiłam i właśnie czegoś takiego potrzebowałam. Poczułam nawet rozczarowanie, kiedy przeczytałam ostatnie zdanie i nie chciałam, by historia Cullena i Wynn się kończyła. Co więcej, po tej lekturze mam w planach nadrobić poprzednie części z tej serii.

Playboy” to zabawna historia, z seksualnym napięciem od pierwszych stron. I z zaborczym mężczyzną w roli głównej, który wie czego chce. Może i znajomość pomiędzy Cullenem a Wynn ma szybki obrót, ale co do dalszej części, nie można powiedzieć, że coś dzieje się za szybko. Pożądanie między nimi jest wręcz namacalne, ich towarzystwo umiliło mi czas, tak jak poznawanie ich dalszych losów. Ale jeśli chodzi o przejście od przyjaciół do czegoś więcej, nie ma tu pośpiechu i bardzo mi się podobało. W ogóle ta książka mi się podobała. Czytało się bardzo szybko, lekko i z przyjemnością. Jest to lektura na jeden czy dwa wieczory i będzie idealna, jeśli szukacie czegoś luźniejszego do poczytania. No i mimo tego lżejszego tonu tej książki, autorce udało się jednak przemycić do tej historii nieco ważniejsze kwestie, choć są przedstawione w taki swobodny sposób. No i nie ukrywam, ale momentami też była to urocza lektura i na jednej scenie miałam łzy w oczach.

Plus dla autorki za to, że nie była to taka przewidywalna historia. W niektórych miejscach się zaskoczyłam. No i nie czytałam do tej pory romansu, gdzie hazard będzie motywem przewodnim, więc Katy Evans w jakiś sposób postawiła na oryginalność. I to mi się podobało. Nie zauważyłam zbędnych treści, a dodatkowo autorka postawiła na perspektywę obojga bohaterów, co ja bardzo lubię. Polubiłam też Wynn i Cullena, to muszę powiedzieć. Choć Wynn trzeba przyznać, że była dość niezdecydowana i nie do końca wiedziała czego chce. Oraz potrafiła zmieniać nastawienie. I wiem, że innym to może przeszkadzać, ale ja nie będę kłamać – mi w ogóle.

Wiem, że książka znajdzie swoich zwolenników i przeciwników, ale ja jestem na tym pierwszym miejscu i cieszę się, że zdecydowałam się przeczytać tę książkę. Trafiłam na nią w dobrym momencie, może stąd taki pozytywny odbiór z mojej strony. Właśnie czegoś takiego, jak „Playboy” potrzebowałam. Była przyjemna, zabawna i z mnóstwem pikantnych scen, które zostały utrzymane w subtelnym stylu i nie budziły we mnie niesmaku.

 

Nie jest to nic takiego wbijającego w fotel ani nie można powiedzieć, że to ambitna lektura, ale jeśli szukacie takiej odskoczni od trudniejszych książek, czegoś na jeden czy dwa wieczory, przy czym się można zrelaksować, naprawdę polecam. Ja się przy niej dobrze bawiłam i mam nadzieję, że jeśli zdecydujecie się po nią sięgnąć, to przyjemnie spędzicie przy niej czas.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

08 stycznia 2021

205. Przedpremierowo: "Truly" ~ Ava Reed

Tytuł:Truly

Tytuł oryginału:Truly

Autor: Ava Reed

Data wydania: 13 stycznia 2021

Wydawnictwo: Jaguar

 

Andie ma nie za wiele pieniędzy, za to wielkie plany na przyszłość.

Przyjeżdża do Seattle, na studia, które rozpoczęła już Jude, jej przyjaciółka. Dziewczyny marzą o założeniu w przyszłości własnej firmy, ale na razie trzeba postudiować i jakość zarobić na życie.

Już pierwszego wieczoru Andie idzie z przyjaciółką do modnego wśród studentów klubu Mason’s, gdzie podobno szukają kogoś do pracy. Wspomina o tym sympatycznemu barmanowi, który informuje o sprawie swojego szefa.

June, atrakcyjna, pewna siebie, nie znosi natrętnych facetów. Gdy jeden z nich nie daje za wygraną i próbuje rozpocząć rozmowę, postępuje jak bohaterka najbardziej kiczowatych komedii romantycznych, czyli wylewa drinka na koszulę. Celowo.

Sprawia się nieco komplikuje, gdy okazuje się, że rzekomy natręt to właściciel klubu, który podszedł do dziewczyn, chcąc zaproponować jednej z nich pracę. Koniec końców Andie zostaje barmanką.

Andie i Cooper, drugi barman, pracują razem i szybko zaczyna się między nimi klasyczna gra w przyciąganie i odpychanie. Ale Andie dostrzega w pewnym momencie, że świat Coopera jest silnie potrzaskany… Dlaczego?

Źródło opisu: materiały wydawnictwa.

 

Nieważne, jak bardzo chce się być silnym i odważnym, trzeba ulec i czasami, nawet jeśli to irracjonalne, dopada cię strach i niepokój. Fakt że wtedy pozwalasz sobie pomóc, to nie słabość, podobnie jak nie jest słabością szukanie pomocy.

 

Sięgnęłam po „Truly” z nadzieją na dobrą lekturę. Już sama okładka przyciąga wzrok, na pewno też skusi niejedną okładkową srokę, ale i sam opis wydał mi się ciekawy. Już po nim wiadomo, że Cooper będzie bohaterem z tajemniczą przeszłością, a wiadomo, że to zawsze wprowadza trochę akcji do powieści.

Chciałabym powiedzieć, że zyskałam kolejną ulubioną niemiecką autorkę, która skradła mi serce stworzoną przez siebie historią, ale bym skłamała. Uważam, że w „Truly” niejeden element należałoby dopracować. Przede wszystkim relację Andie i Coopera, której dla mnie po prostu nie było. Nie mam pojęcia skąd pojawiły się ich uczucia. Na dobrą sprawę więcej było między postaciami drugoplanowymi, czyli June i Masonem, niż między głównymi. Którzy swoją drogą mogliby zostać lepiej wykreowani. Dodatkowo ich uczucia były tu naprawdę zmienne, zwłaszcza w przypadku Coopera. Czasami ciężko było się połapać.

Niektóre zdania w opisach były też zbędne, niekiedy miałam wrażenie, że to wszystko jest opisywane tak… rzeczowo. Przedstawiane były sytuacje w krótkich zdaniach i gdyby te kilka krótkich autorka zlepiła w jedno dłuższe, czytałoby się płynniej.

Jest to historia oparta na schematach i mnie nie zachwyciła. Jak dla mnie ma potencjał, nie jest całkowicie zła, bo Ava Reed stara się nawet skupić tutaj na lękach i to jej się w dużej mierze udaje, ale nie wykorzystała możliwości historii, którą sobie wymyśliła. Była przewidywalna, niekiedy chaotyczna i jak dla mnie, bez emocji.

 

Liczyłam na naprawdę fajną książkę, ale trochę się zawiodłam. Mogłaby wyjść z tego bardzo fajna, wciągająca historia. W końcu mamy tu bohaterów z problemami, z przeszłością, którzy zmagają się z lekami oraz demonami przeszłości. Naprawdę szkoda, ale mam za to nadzieję, że w przypadku kolejnych części, autorka się rozkręci, bo naprawdę jestem ciekawa sytuacji między June a Masonem, która już na samym początku „Truly” miała swój początek. Nie chcę was zniechęcać do tej książki, bo aż tak zła nie jest, ale też czytałam dużo lepsze. Sami zdecydujecie czy po nią sięgniecie i być może akurat wam się spodoba, bo z tego co widziałam, na goodreads ma całkiem niezłe opinie, więc może przekonajcie się po prostu sami.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

07 stycznia 2021

204. Przedpremierowo: "Solo" ~ Anna Dan

Tytuł:Solo

Autor: Anna Dan

Data wydania: 13 stycznia 2021

Wydawnictwo: Jaguar

 

Historia młodej dziewczyny, informatyczki, która wraz z dwójką kolegów rozkręca wspólny biznes. Nie zapomina przy tym o swojej pasji, tym bardziej, że sztuki walki pozwalają się jej ułożyć ze sobą w życiu, którego brutalne oblicze zobaczyła przed paroma laty. Kiedy na drodze Datki staje czujny, nieufny i niebezpieczny Solo, dziewczyna wplątuje się w coś, czego nie potrafi zrozumieć. Solo nosi w sobie gniew i ani na chwilę nie zdejmuje maski zabijaki. Datka czuje, że pod tą maską kryje się coś innego, jednak najpierw musi dopaść własne demony, zanim one dopadną ją – albo zanim dopadnie ją miłość.

Źródło opisu: materiały wydawnictwa.

 

Rzadko kiedy sięgam po książki polskich autorów, a tym bardziej po debiuty, ale tym razem postanowiłam ‘zaryzykować’. „Solo” to powieść, która jest nieco inna od tych, które mam w zwyczaju czytać. Sądziłam, że będzie tu dużo romansów, ale ta część nie zajmowała treści aż tak bardzo. Autorka skupia się bardziej na tym, czym zajmuje się tytułowy bohater. Zdarza się też trochę żargonu informatycznego i akcja kręci się wokół sztuk walki. Plusem jest to, że widać o czym Anna Dan pisze. Posługuje się odpowiednimi terminami, rozbudowanymi opisami.

Poznajemy tu nie tylko głównych bohaterów, ale też ich znajomych, którzy okazują się być dość specyficzni, ale czasami było zabawnie. Datka jest kobietą po przejściach, która skrywa tajemnice i jest bardziej chłopczycą. Nie przykłada wagi do swojego wyglądu, interesuje się informatyką i ma problemy z kontaktami międzyludzkimi. A jednak na Solo i jego ekipę otwiera się dość szybko, może za szybko, co dla mnie było trochę sprzeczne, ale przynajmniej sama bohaterka zdaje sobie sprawę z tego, że postępuje nieco inaczej niż ma w zwyczaju. Co do Solo, jest facetem, który lubi się bić. I to, co odkrywałam odnośnie jego postaci nie pasowało mi do obrazu mężczyzny używającego pięści. Nie mówię, że to źle. Przeciwnie. Przecież pozory mogą mylić, prawda? Spodziewałam się, że będzie klasycznym, groźnym typem i dupkiem, ale… No cóż, przeczytacie to przekonacie się sami, jaki był.

Książkę „Solo”, jako całokształt uważam za obiecujący polski debiut, ale nie do końca dopracowany. Na przykład relacja między Datką a Solo… powiedzmy, że nie do końca wiem, kiedy coś się między nimi zaczęło. Zabrakło mi tego rozbudowania tutaj, większej chemii i emocji. Większego romansu. Może właśnie dlatego, że autorka skupia się bardziej na aspektach walki i pracowania nad przeszłością, by mieć lepszą przyszłość. I zachowanie głównej bohaterki też nie zawsze było dla mnie naturalne, było trochę sprzeczne. Jak mówiłam, nie udziela się towarzysko i ma problemy z zaufaniem, a tymczasem jej postępowanie daje co innego do zrozumienia – ja to tak odczułam.

 

Solo” ma swoje minusy, nie ukrywam, ale jest to też całkiem dobra książka. Trochę inna niż wszystkie, ma swoje tajemnice i lekki element zaskoczenia. Jestem pewna, że jeśli pojawi się kontynuacja, to po nią sięgnę. Choć to nie jest pozycja idealna i nie każdemu może się przypodobać to uważam, że zasługuje na swoją szansę. Jest to polski debiut, więc wierzę, że jeśli wymienimy elementy, które wymagają dopracowania, pomoże to autorce w polepszeniu swoich następnych powieści.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar.