29 marca 2019

73. "Jak poderwać drania. Ezekiel" ~ Sara Ney

Tytuł:Jak poderwać drania. Ezekiel
Tytuł oryginału:How to Date a Douchebag: The Failing Hours
Autor: Sara Ney
Data wydania: 27 marca 2019
Wydawnictwo: Kobiece

Ezekiel „Zeke” Daniels to niesamowicie przystojny i podły drań. Uwodzi kobiety tylko po to, aby chwilę później je od siebie odepchnąć. Violet DeLuca kompletnie na niego nie leci. Może i jest cicha i nieśmiała, ale nie jest głupia. Nie da się nabrać na jego zagrywki.
Zeke potrafi zaliczyć wszystko oprócz biologii, a Violet została wyznaczona na jego korepetytorkę. Będą jednak znosić swoje towarzystwo znacznie częściej. Razem biorą udział w programie pomocy dzieciom z ubogich rodzin. Czy w kampusie istnieje bardziej niedobrana para?
Choć Zeke nie chce się do tego przyznać, Violet na stałe zagościła w jego myślach. Czy to możliwe, że serce takiego drania jest zdolne do jakichkolwiek uczuć? Może właśnie ta dziewczyna sprawi, że świat ujrzy jego prawdziwe oblicze?
Źródło opisu: okładka książki.

Jak tylko przeczytałam pierwszy tom tej serii wiedziałam już, że sięgnę również po kolejne. Choć kiedy druga część została wydana coś czułam, że z Ezekiela będzie prawdziwy, tytułowy drań, ale zamierzałam dać mu szanse, chociaż jeśli mam być szczera – a zawsze staram się taka być w swojej ocenie – bałam się, że wpłynie to na moje spojrzenie na tę książkę i nieco uprzykrzy mi lekturę. Ciekawi czy tak było?

Violet to nieśmiała, szanująca się dziewczyna, miła i pomocna, ale potrafi się odgryźć, kiedy trzeba – zwłaszcza Ezekielowi. Dziewczyna ma naprawdę duże serce, otwarte dla każdego i z biegiem czasu przekonujemy się, że również zdolność do szybkiego wybaczania. A do tego miała wiele cierpliwości do wrednego Danielsa.
Natomiast „Zeke” został wykreowany na prawdziwego dupka. Poważnie. Momentami było aż ciężko z nim wytrzymać. Nie liczył się z nikim i nie obchodziło go, że ludzie mają uczucia i swoim zachowaniem może kogoś zranić. Nie miał łatwego dzieciństwa i to właśnie to wpłynęło na to jaki jest, chociaż myślę, że to nie usprawiedliwia tego, jak się zachowywał.
Oboje są swoim całkowitym przeciwieństwem i jedyne co ich łączy to ciężkie dzieciństwo i to, że są w jakiś sposób skrzywdzeni, noszą na swoich barkach jakiś ciężar. Bo nie tylko na „Zeka’a” to wpłynęło, ale na Violet również.

Książka jest napisana z perspektywy pierwszoosobowej i mamy rozdziały podzielone. Możemy poznać głębiej zarówno Ezekiela jak i Violet, co zawsze lubię w książkach, bo mamy większe spojrzenie na ich uczucia i powody pewnych zachowań. W pewnym sensie rozumiem również to, że Sara Ney ukształtowała głównego bohatera jako takiego dupka, w końcu to jest zamysł tej serii (jak wskazuje nazwa serii), ale momentami był naprawdę aż za wredny. Na szczęście obserwujemy to, jak relacja z Violet wpływa na chłopaka i było fajnie obserwować pewne zachodzące zmiany.
Jak poderwać drania. Ezekiel” to historia oparta na utartych schematach. Bogaty, przystojny i umięśniony sportowiec, prawdziwy dupek i słodka, niewinna dziewczynka, szara myszka. Mimo to ta historia była naprawdę fajna, miło spędziłam czas na jej czytaniu i niejednokrotnie wywołała mój uśmiech, bo były zabawne momenty, rozmowy.
W tej książce jest mniej odniesień do seksu niż w „Jak poderwać drania. Sebastian” co mi odpowiadało i w tej lekturze autorka bardziej skupia się na dzieciństwie, jak wpływa na dzieci relacja z rodzicami, rodziną – bądź ich całkowity brak. Jak to może ukształtować człowieka. A także w jakiś sposób na sytuacji finansowej. Już nie chodzi tylko o głównych bohaterów, mamy ten temat nieco bardziej rozszerzony.

Ta pozycja została napisana lekkim, prostym językiem i czytało się ją naprawdę szybko. Może i nie była to lektura ambitna, poruszająca ciężkie tematy, ale mimo to mi się podobała, coś sobą wnosiła i myślę, że jeśli szukacie czegoś na rozluźnienie, by się trochę pouśmiechać samemu do siebie, to może być właśnie książka dla was, chociaż uprzedzam, że trzeba uzbroić się w cierpliwość do Danielsa, bo irytuje, zwłaszcza w początkowych rozdziałach.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

27 marca 2019

72. "Onyx&Ivory" ~ Mindee Arnett

Tytuł:Onyx&Ivory
Tytuł oryginału:Onyx&Ivory
Autor: Mindee Arnett
Data wydania: 13 marca 2019
Wydawnictwo: Jaguar

Kate jest królewską kurierką, a w służbie pocztowej przeżywają tylko najlepsi i najszybsi z jeźdźców, bo gdy zapada noc, na polowanie wychodzą gadźce – morderczo groźne smoki-nieloty. Podczas jednej z misji dziewczyna natrafia na ocalałego z przeprowadzonej przez gadźce rzezi Corwina Thormane, syna władcy.
Corwin był pierwszą miłością Kate, przysięgła jednak wymazać go ze swej pamięci po tym, jak skazał jej ojca na śmierć. Teraz, gdy ich drogi znów się skrzyżowały, Kate i Corwin muszą zapomnieć o przeszłości, by stawić czoło mrocznej sile, mogącej zniszczyć cały znany im świat.
Źródło opisu: okładka książki.

Choć moja przygoda z czytaniem rozpoczęła się od fantastyki, na jakiś czas przestałam sięgać po książki z tego gatunku. Teraz natomiast staram się powoli znów z nim zaprzyjaźniać, ale książki wybieram starannie i się muszę kilka razy zastanowić czy aby na pewno chcę daną pozycję z wątkiem fantastycznym przeczytać. „Onyx&Ivory” po raz pierwszy zwróciła moją uwagę na instagramie. Sam opis również wydał mi się ciekawy więc pomyślałam sobie: a czemu nie?

– Lepiej mieć dwie osoby, które naprawdę szczerze cię kochają, niż całe miasto niepewnych przyjaciół.

Kate Brighton to dziewczyna młoda, wierna przyjaciółka, ale bywa również zadziorna i uparta. Mimo młodego wieku już nieco przeszła, ale aby tego było mało, jeszcze trochę przeszkód w życiu ją czeka. Nie ma lekko zwłaszcza przez przydomek, jaki zyskała – Zdrajczyni Kate. Ludzie ją napiętnowali, choć tak naprawdę ona nic złego nie uczyniła. Z tego powodu momentami naprawdę sporo musiała znosić, a jednak nie okazała się zwyczajną dziewczynką, która się załamie, zamknie w pokoju i będzie użalać się nad sobą. Kate nie była taka. Była delikatna, ale silna zarazem.
Corwin jako książę mógłby się wydawać chłopcem, który ma wszystko podawane na tacy, wszyscy się przed nim kłaniają, a jego życie jest usłane różami, dogodnościami. Nic bardziej mylnego. Ten młody, przystojny i odważny mężczyzna dźwiga na swych barkach naprawdę spory ciężar, co odkrywamy coraz bardziej, kiedy czytamy tę książkę. To, jak postrzega samego siebie. Bycie księciem również się okazuje dla niego brzemieniem, ale by to zrozumieć, trzeba tę lekturę przeczytać.
Tę dwójkę łączy wspólna przeszłość i uczucie sprzed lat. Prócz własnych problemów zmagają się również ze świadomością, że nie mogą być razem. Bez względu na to, jak bardzo silne łączyłoby ich uczucie, ich związek nie wchodzi w grę – nie w świecie, w którym żyli. Książę musi poślubić kogoś, kto jest równy rangą. A Kate na pewno nie jest księżniczką.
I tutaj na moment się zatrzymam. Bałam się, że ta historia bardzo skupi się na romansie niż elementach fantastycznych i przeróżnych wydarzeniach. Uwielbiam romanse, to fakt, ale jednak od fantastyki wymagam czegoś więcej niż tylko miłosnych wyznań i chwil uniesienia. Chciałabym powiedzieć, że uczucie pomiędzy tą dwójką było jedynie dodatkiem, ale nie powiem tego. To co łączyło Kate i Corwina to część tej książki, ale nie w nieprzyjemny sposób. Miłość w tym przypadku nie zaślepiała. Więcej – potrafiła otworzyć oczy na szerszy świat. Dlatego nie powiem, że miłości było tu dużo. Myślę, że była w odpowiednich proporcjach i przedstawiona odpowiednio – przynajmniej mit o pasowało.

Akcja w tej książce może nie jest jakaś wstrząsająca i bardzo dynamiczna, ale jednak już od początku coś się tam dzieje. Dziwne ataki, nowe stwory, powstające grupy. Powoli dawała nam do zrozumienia, że dzieje się coś więcej. Przez chwilę mieliśmy spokój, by potem wydarzyło się coś nowego. Pojawiają się pytania, tajemnice – to jest to, co lubię. Tak jak mówię, przez jakiś czas niewiele nowego się dzieje, ale tak naprawdę nie wiemy czy za dwie strony coś się nie wydarzy. Nie będę też ukrywać, że na koniec nieco autorka mnie zaskoczyła. Spodziewałam się, że wiem wszystko i wszystkiego się domyślam. Nawet bohaterowie wydawali się rozumieć zagadkę, byśmy potem wszyscy mogli się zdziwić.
Cały magiczny świat, jaki stworzyła Mindee Arnett jest niepowtarzalny. Przedstawiła nam go dokładnie, w przyjemny i zrozumiały dla czytelnika sposób, wyjaśniła jak działa tam magia, wszelkie przedmioty magiczne i jak funkcjonuje tamte środowisko. Przeplotła w tę opowieść również historię należącą do nich. Opowieści o wojnie, o zmianach jakie nastały z przebiegiem lat. Naprawdę mi to odpowiadało.

Sama narracja jest trzecioosobowa, ale mamy perspektywę zarówno Kate jak i Corwina, dzięki czemu więcej możemy zrozumieć, więcej się dowiadujemy, a słownictwo było wpasowane w historię, jeśli wiecie co mam na myśli, co pozwalało nam na lepsze wczucie się w ten fikcyjny świat.
 Mindee Arnett pokazuje nam jak może być okrutna władza, jak ciężkim brzemieniem może okazać się bycie kandydatem do następstwa tronu. Samo objęcie władzy nie jest takie jak w innych książkach, nie takie znów proste. To nie pierworodny syn dziedziczy rządy po ojcu. Wygląda to inaczej, ale więcej wam nie zdradzę – sami musicie się przekonać.
Zostaje nam również pokazane, że wiele ludzi musi żyć w ciągłym strachu o siebie, swoich bliskich, o swoje dzieci. Muszą się ukrywać. I to nie przed nocnymi gadźcami czy mrocznymi siłami. Nie. Żyją w obawie przed tymi, którzy dzierżą władzę. Mimo, że nie zrobili nic złego, nikogo nie skrzywdzili. Tutaj również nic więcej nie powiem. Na pewno znacie sposób aby dowiedzieć się o co mi chodzi.

Czy polecam wam tę książkę?
Przyznaję, że miło spędziłam czas czytając „Onyx&Ivory” i na pewno sięgnę po kolejną część czy części, jeśli zostaną wydane. Mi historia się podobała, wykreowany świat i to jak pokierowano wszelkimi wydarzeniami, ale nie oznacza to, że każdy będzie podzielał moją opinię. Mam jednak nadzieję, że dzięki moim wrażeniom uda wam się podjąć decyzję czy to książka dla was, czy może niekoniecznie.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

17 marca 2019

71. "Magnat" ~ Katy Evans

Tytuł:Magnat
Tytuł oryginału:Tycoon
Autor: Katy Evans
Data wydania: 13 marca 2019
Wydawnictwo: Kobiece

Bryn Kelly zna Aarica Christosa z czasów licealnych. Wtedy połączyła ich przyjaźń, która być może przerodziłaby się w coś więcej, gdyby Bryn na to pozwoliła. Jednak nic z tego nie wyszło, a każde z nich poszło własną drogą.
Teraz Bryn jest już dorosła i marzy o rozwinięciu swojego pomysłu na biznes. Wie, że Aaric mógłby jej w tym pomóc. W końcu to najbardziej wpływowy biznesmen na rynku nieruchomości w Nowym Jorku, od którego może zależeć powodzenie jej start-upu lub jego dotkliwa porażka.
Jednak Aaric słunie nie tylko z dobrego nosa do interesów. Jest także bezwzględnym i niezwykle pamiętliwym mężczyzną. A do tego diabelnie przystojnym.
Źródło opisu: okładka książki.

Katy Evans to autorka, z którą jeszcze się nie zdążyłam zapoznać. Nie wiedziałam czego się spodziewać po jej twórczości, ale opis „Magnata” mnie zaintrygował, więc postanowiłam zaryzykować. Tym bardziej, że naprawdę lubię romanse!

Bryn to miła, drobna, piękna kobieta. Trochę poraniona, momentami przestraszona, która od długiego czasu w swoim życiu ma dwa a co by było gdyby? . Jest osobą, która łatwo się nie poddaje, potrafi zawalczyć jeśli jej naprawdę zależy, co nam pokazuje w sprawie ze swoim start-upem. Nie idzie jej łatwo, a mimo to walczy i wykorzystuje każdą możliwą opcję. To kobieta ambitna, mądra, z poczuciem humoru, której życie nie zawsze było idealne i chociaż w jakiś sposób ruszyła do przodu, to ta przeszłość na nią wpłynęła, czego dowodzi jej mały rytuał budzików – jeśli przeczytacie, będziecie wiedzieli o co chodzi.
Aaric Christos to mężczyzna bardzo pewny siebie, odnoszący sukcesy i niewyobrażalnie bogaty biznesmen. Potrafi brać to, czego chce i jest naprawdę upartym facetem. Przeszłość Aarica także nie była usłana różami, ale wyciągnął z niej wnioski i stał się dzięki niej człowiekiem, którego wszyscy znają i szanują. To go ukształtowało, ale przy Bryn jest prawdziwym sobą.
Wydaje się, że oboje się pogodzili z tym, co łączyło ich przed laty, ale kiedy spotykają się ponownie, powiedzenie „Stara miłość nie rdzewieje” może okazać się całkiem zgodne z prawdą.

Magnat” zaskoczył mnie już w pierwszych rozdziałach, co mi się podobało. Może i mamy tu typowy, powielający się schemat potężnego, wpływowego biznesmena, ale reszta fabuły od niego odbiega. Podobała mi się ta historia, którą zaprezentowała nam Katy Evans. Jej styl był prosty i lekki, dzięki któremu książkę czytało się w przyjemny sposób i wzbudzała emocje już niemal od startu do samego końca! Z każdym kolejnym rozdziałem „Magnat” coraz bardziej mi się podobał i coraz mocniej wszystko przeżywałam. Co więcej, po skończeniu czułam naprawdę niedosyt!
Rozdziały mamy prowadzone głównie z perspektywy Bryn, ale zdarzają się też napisane oczami Aarica, co daje nam fajne uzupełnienie do historii zwłaszcza, że czasem autorka pokazuje nam to, co działo się kilka bądź kilkanaście lat wcześniej.
Żałuję tylko, że autorka nie wyjaśniła do końca sprawy, która pojawiła się w ostatnich rozdziałach, ale podejrzewam, że odpowiedź – której się domyślam – dostanę w kolejnych tomach tej serii, opowiadających  o innych bohaterach, ale na szczęście są powiązane z „Magnatem” i mam nadzieję na spotkanie tam ponownie Bryn i Aarica.

Magnat” to książka, przy której na pewno się nie nudziłam. Myślę, że jeżeli lubicie ten gatunek, to może i wam przypaść historia Bryn i Aarica do gustu. Jeśli ktoś martwiłby się, że będzie tu za dużo scen erotycznych, to nie było ich tak wiele i były raczej subtelne, nie czytało mi się ich z zażenowaniem.
Na pewno sięgnę po kolejne tomy tej serii by przekonać się jak potoczą się losy innych bohaterów no i oczywiście z nadzieją, że poznam nieco więcej z życia Aarica i Bryn. I choć ta książka właśnie ich historię opowiada, mamy też możliwość poznać postaci drugoplanowe, jak przyjaciółki Bryn, zwłaszcza Sarę i mały zarys jej historii.
Mam nadzieję, że moja opinia pomogła wam podjąć decyzję czy sięgnąć po „Magnata”. Polecam wam, jeśli szukacie fajnie napisanego romansu, przy którym można miło spędzić wieczór, który was nie zanudzi i być może również wywoła emocje.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

15 marca 2019

70. "Napij się i zadzwoń do mnie" ~ Penelope Ward

Tytuł:Napij się i zadzwoń do mnie
Tytuł oryginału:Drunk Dial
Autor: Penelope Ward
Data wydania: 19 luty 2019
Wydawnictwo: Editio Red

Po wypiciu butelki dobrego wina wiele może się zdarzyć – szczególni jeśli w zasięgu ręki ma się telefon, a szlachetny trunek posłużył do wskrzeszenia wspomnień z czasów, kiedy było się zakochaną smarkulą. Rana Saloomi, śliczna i bystra tancerka brzucha, najwidoczniej o tym zapomniała. Doskonale pamiętała natomiast dawne dni, I oczywiście Landona Rodericka. Jej rodzice wynajmowali od Rodericków mieszkanie w garażu. Rana była wtedy taka szczęśliwa. Oboje były zaledwie nastolatkami, ale więź, która ich połączyła, była niezwykła.
Wszystko skończyło się, gdy rodzice Rany zostali wyrzuceni z wynajmowanego lokum i rodzina musiała wyjechać na drugi koniec stanu. Tamtego dnia kontakt z Landonem się urwał. Dziewczyna doszła do wniosku, że chłopak o niej zapomniał i ona powinna zrobić to samo. Niestety, się jej to nie udało – mimo upływu lat nie zapomniała. Rana wyrosła na przepiękną młodą kobietę i wciąż zastanawiała się, kim stał się jej dawny adorator, co robi, jak wygląda i czy znalazł już miłość swojego życia. Któregoś czwartkowego wieczoru, po nieudanym dniu i opróżnieniu butelki shiraza, znalazła numer jego telefonu i… zadzwoniła. I nie była to ich ostatni rozmowa.
Landon wcale o niej nie zapomniał, ale nie zdradził, dlaczego nie próbował jej odszukać. Twierdził również, że jego rodzice nie wyrzucili jej rodziny z mieszkania, a cała historia wyglądała inaczej. Wkrótce okazuje się, że tajemnic i niedopowiedzeń jest więcej. Także Rana nie chce zdradzać swoich. Właściwie najrozsądniej byłoby o niej zapomnieć. Ale ani on, ani ona nie umieją tego zrobić. Napięcie rośnie. Pożądanie buzuje. W obojgu rodzi się przeczucie, że zawsze należeli do siebie. Czy można jednak zaufać komuś, kto boi się szczerości?

Do tej pory twórczość Penelope Ward znałam tylko z duetów, które tworzyła wraz z Vi Keeland. Byłam bardzo ciekawa książki, która wyszła wyłącznie spod jej pióra. Sam opis i zarys fabuły wydał mi się intrygujący, ale czy nie doświadczyłam przypadkiem rozczarowania?

Rana to piękna, młoda dziewczyna z poczuciem humoru, która nigdy nie zapomniała o chłopcu z dzieciństwa. Za uśmiechem kryje się jednak osoba niepewna siebie, z kompleksami, która dźwiga na barkach spory ciężar. Wiemy od początku, że Rana skrywa jakąś tajemnicę, jest wspomniane o co mniej więcej może chodzić, ale jeśli mam być szczera, nie domyśliłam się całej prawdy, którą skrywała. I to właśnie ją poznajemy bardziej, bo z jej perspektywy są prowadzone rozdziały.
Landon do chłopak, za którym ogląda się niejedna kobieta. Przystojny, z tatuażami, z poczuciem humoru i pewny siebie. I jak się okazuje, on również kryje w sobie pewne tajemnice. Jest to też chłopak o wielkim sercu, który momentami pokazuje się również od wrażliwej strony.
Oboje prócz tajemnic łączy także niełatwa przeszłość. Popełnili błędy, z których nie są dumni, ale które ich ukształtowały.
Stworzyli dość ciekawą parę, którą połączyło coś już wtedy, gdy byli dziećmi. A gdy ich kontakt został odnowiony, choć ciągnęli znajomość przez telefon to wiedzieli, że to jest coś więcej.

Niestety – choć wolałabym tego słowa nie używać – książka nie była do końca taka, jakiej się spodziewałam. Styl autorki nie we wszystkich momentach mi pasował. Były chwile, kiedy czytało mi się naprawdę płynnie i przyjemnie, ale czasami coś mi nie do końca zgrywało. Wyczuwałam tak jakby… lekką nutę nienaturalności. W opisach, czasem w dialogach. Nie cały czas. Te odczucia pojawiały się tylko chwilami, ale jednak były.
Czasami wydawało mi się, że pomiędzy wydarzeniami są szybkie przeskoki, albo niektóre momenty były za słabo rozwinięte. Na przykład w przypadku kolacji w restauracji. Miałam wrażenie, że ledwo się rozpoczęła, a zaraz się skończyła. Natomiast opisanie kolacji u rodziców Landona zajęło autorce dwa akapity, kiedy stanie w korytarzu i powitanie zajęło więcej miejsca. Ja rozumiem, że nie we wszystkim należy się rozpisywać, ale to było dla mnie takie nienaturalne – znów to słowo.
Dodatkowo, choć mieliśmy opisywane uczucia, ja nie potrafiłam tego… wyczuć. Trochę mi tu tego brakowało. Bywało zabawnie, ale nie odczuwałam czegoś głębszego.

Aby jednak nie było, że ta historia ma tylko minusy, to jest nieprawda, abyście nie zrozumieli mnie źle. Sam zamysł mi się podoba. Autorka pokazała, że nawet związek na odległość ma szansę, jeśli tylko się chce i potrafi się o to zawalczyć. Stworzyła historię, której jeszcze nigdy nie spotkałam. Stworzyła swoim postaciom przeszłość, której się nie spodziewałam. Ta książka ma także swoje plusy, naprawdę.
I mimo tego, co mi nie pasowało, ta historia zyskała u mnie ogromny plus, kiedy przeczytałam epilog. Zazwyczaj możemy się spodziewać tradycyjnego i żyli długo i szczęśliwie. Natomiast tutaj autorka nam pokazała, że nawet w książce życie nie jest idealne, że nie wszystko jest tak jakbyśmy tego chcieli, nie wszystko układa się po naszej myśli.

Napij się i zadzwoń do mnie” to książka, która ma swoje wady i zalety. Może i nie znajdzie się u mnie na szczycie najlepszych książek, ale nie była też taka zła. Mimo minusów, które wymieniłam, na swój sposób mi się też podobała. Myślę, że najlepiej abyście sami przeczytali tę książkę i przekonali się czy wam będzie się podobała.
Na pewno w przyszłości jeszcze sięgnę po książkę spod pióra Penelope Ward i mam nadzieję, że moja opinia pomogła wam podjąć decyzję czy sięgnąć po „Napij się i zadzwoń do mnie”.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

09 marca 2019

69. Przedpremierowo: "Słodki Drań" ~ Vi Keeland & Penelope Ward

Tytuł:Słodki Drań
Tytuł oryginału:Cocky Bastard
Autor: Vi Keeland & Penelope Ward
Data wydania: 13 marca 2019
Wydawnictwo: Editio Red

Stacja benzynowa gdzieś na pustkowiu Nebraski nie jest zbyt romantycznym miejscem, zwłaszcza dla tych, którzy są w złym humorze. Aubrey była. Znużona wielogodzinną trasą w perspektywie miała jeszcze wiele godzin dalszej jazdy. Uciekała przed swoją przeszłością, chciała ukoić złamane serce i rozpocząć nowe życie w Kalifornii. Chance, zarozumiały przystojniak z Australii, wkurzył ją od pierwszego wejrzenia. Był niesamowicie seksowny, ale do przesady arogancki. Dziewczyna przestałaby o nim myśleć pięć minut po wyjeździe ze stacji, gdyby nie problem z kołem, którego sama nie była w stanie zmienić. Również Chance nie mógł wyruszyć w dalszą podróż – nie umiał poradzić sobie z awarią motocykla. Chcąc nie chcąc, dalej pojechali razem.
Wkrótce Aubrey z zaskoczeniem odkrywa w tym pewnym siebie zarozumialcu najlepszego kompana podróży, jakiego mogłaby sobie wymarzyć. A i Chance wygląda na faceta, który również coś do dziewczyny czuje. Wyprawa wydłuża się do kilku dziwnych, ale cudownych dni. Jest zabawnie, miło, a napięcie między dwojgiem ludzi rośnie. Aubrey zakochuje się w przystojnym Australijczyku i wszystko zdaje się zmierzać do szczęśliwego końca, gdy któregoś dnia, zupełnie nieoczekiwanie, Chance znika bez pożegnania…

Słodki Drań” to czwarta książka duetu Vi i Penelope, którą miałam okazję przeczytać. Sięgnęłam po nią z przyjemnością, bo naprawdę polubiłam twórczość tych autorek, dlatego ubolewam, że nie ma kolejnych książek, które napisały razem, ale mam wielką nadzieję, że nie będę musiała czekać długo na coś nowego!

Aubrey została wykreowana na osobę piękną, inteligentną, nieco niepewną, która nie pokazuje innym tego, jaka jest naprawdę. Początkowo nawet zostaje określona mianem osoby, która ma kij w tyłku. Z czasem jednak odkrywamy jej osobowość coraz bardziej. Robi się coraz bardziej śmiała, coraz bardziej pewna siebie, zabawna i ma cięty język. A do tego naprawdę wielkie serce.
Niestety w drugiej połowie książki momentami zachowanie tej bohaterki mnie ciut denerwowało. Jak wiecie, bo podaje to już sam opis, Chance w pewnym momencie znika i całkowicie rozumiem jej zachowanie, ale jak możecie się domyślić, kiedyś znów wkroczy w jej życie. I nie zawsze podobało mi się to, jak się w stosunku do niego zachowywała. I nie krytykuję tej bohaterki, bynajmniej. Mimo, że jest postacią literacką, to jest po prostu człowiekiem i ma prawo do różnych zachowań. A każdy człowiek inaczej reaguje na wszelkiego rodzaju rzeczy. I to, że jedna osoba przyjęłaby Chance’a z otwartymi ramionami, nie oznacza, że druga by nie dała mu w twarz i kazała zniknąć z jej życia. Dlatego chociaż jej postępowanie nie zawsze mi się podobało, to sądzę, że bardziej dlatego iż całym sercem byłam za Chance’em i tym, by przyjęła go z powrotem.
Choć z drugiej strony potrafię jej zrozumieć. Została naprawdę zraniona przez niego zwłaszcza, że zostawił ją… w TAKIM momencie. Złamał jej tym serce i zniszczył zaufanie, jakim go darzyła, więc nie dziwię się, że tak postępowała. Mam nadzieję, że to wszystko zabrzmiało logicznie i nikt się nie pogubił w mojej wypowiedzi, ale podsumowanie w skrócie: chociaż jej zachowanie mnie momentami denerwowało, to z drugiej strony potrafię sobie wyobrazić czemu tak reagowała.

Jeśli chodzi natomiast o postać Chance’a spodziewałam się aroganckiego dupka, który co noc ma inną. Okazało się, że wcale nie był kobieciarzem. To facet, który skrywa jakąś tajemnicę. Miły, czasami arogancki, zabawny i jak to mówi sam tytuł… Słodki dupek. Naprawdę go polubiłam. Pokazał, że jeśli na czymś mu zależy, potrafi o to naprawdę mocno zawalczyć, nawet jeśli nie ma wielkiej nadziei. Troskliwy i pewny siebie. Niejedna kobieta chciałaby takiego faceta, naprawdę. Wiedział doskonale, że zawalił sprawę zostawiając Aubrey i zamierzał dać z siebie wszystko, by naprawić swój błąd. Potrafił się wykazać ogromną siłą woli i cierpliwością. Potrafił być naprawdę zaangażowany, jeśli coś już postanowił.

Od momentu, kiedy zaczęłam tylko czytać „Słodkiego Drania” zastanawiałam się nad powodem, dla którego on ją zostawi. Dlaczego i kiedy? Miałam naprawdę wiele domysłów, jaka to mogłaby stać za tym przyczyna, ale kiedy na jaw wyszedł prawdziwy powód… naprawdę się go nie spodziewałam. Może nie było to coś bardzo skomplikowanego, ale jednak dałam się zaskoczyć, bo ten pomysł nie wpadł mi do głowy nawet na chwilę. A ja naprawdę lubię, kiedy książka mnie zaskakuje!
Autorki moim zdaniem znów odwaliły dobrą robotę. Prosty, zabawny język. Lektura, która potrafi rozbawić, napiąć nerwy i trzyma w niepewności do samego końca – i to naprawdę! Nie wiedziałam jak potoczy się sprawa pomiędzy tą dwójką. Czy będą razem czy jednak to się nie uda? To sprawiło, że czytałam i z jednej strony chciałam skończyć JUŻ, ale z drugiej bałam się.
Książka została podzielona na dwie części, z czego jedną mamy z perspektywy Aubrey, a drugą z perspektywy Chance’a, co pozwala nam dokładniej poznać obu bohaterów, ich wszelkie motywy i uczucia, jakimi są ludźmi.
I tak jak w poprzednich książkach Vi i Penelope, nie zauważyłam żadnych zmian w stylu. Czytało mi się ją płynnie i z ogromną przyjemnością, a także ciekawością, co też te dwie autorki znów wymyśliły.

Słodki Drań” to książka zabawna, o podróży dwójki ludzi. Nie tylko tej dosłownej, ale także emocjonalnej. W tej lekturze mamy bardziej skupienie na uczuciach, na tym co się dzieje, niż na aspektach seksualnych, choć momentami bohaterzy posługiwali się odważnym językiem i nie mówię, że do niczego nie doszło. Po prostu tutaj nie grało to wielkiej roli. Nie na tym była skupiona treść.
To była naprawdę dobra książka!
Jeśli lubicie taki gatunek i szukacie książki, która nie będzie tylko totalnym erotykiem, to myślę, że historia Aubrey i Chance’a mogłaby się wam naprawdę spodobać! Mam nadzieję, że po mojej opinii uda wam się podjąć decyzję czy sięgnąć po „Słodkiego Drania”.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

06 marca 2019

68. "Milioner i Bogini" ~ Vi Keeland & Penelope Ward

Tytuł:Milioner i Bogini
Tytuł oryginału:Mister Moneybags
Autor: Vi Keeland & Penelope Ward
Data wydania: 16 stycznia 2019
Wydawnictwo: Editio Red

Choć Bianca George i Dex Truitt po raz pierwszy spotkali się w zepsutej windzie, ich historia zaczęła się wiele lat wcześniej. Tylko wtedy jeszcze nie zdawali sobie z tego sprawy. Bianca śpieszyła się na ważny wywiad, który miała przeprowadzić z właścicielem finansowego imperium, biznesmenem Dexterem Truittem, a Dex… Cóż, właśnie wracał do pracy po siłowni.
Mężczyzna od razu zrozumiał, że przypadek zetknął go z absolutnie wyjątkową kobietą. Była śliczna, odważna i pełna ognistego temperamentu, a dodatkowo doskonale wiedziała, czego chce. Przy okazji zdradziła mu, że nie znosi ludzi pokroju Dextera Truitta – zbyt bogatych i snobistycznych, a przy tym bezwzględnych i zapatrzonych tylko w siebie. Mężczyzna co prawda miał inną opinię na swój temat, ale nie chciał ryzykować konfrontacji w windzie. Przedstawił się więc jako Jay i skłamał, że jest kurierem.
Bianca zaczęła się z nim umawiać. Mężczyzna spodobał się jej jak nikt dotąd. W tym samym czasie Dexter udzielił jej drogą mailową obiecanego wywiadu, jednak potem nie zerwał kontaktu. Magnetyczny urok, inteligencja i poczucie humoru Truitta sprawiły, że Bianca nie mogła przestać o nim myśleć. Tymczasem Jay zakochał się w Biance i Dexter zakochał się w Biance, a ona pokochała ich obu. Jednak to nie mogło trwać wiecznie…
Źródło opisu: okładka książki.

Z duetem Vi i Penelope miałam już przyjemność zapoznać się dwukrotnie i byłam szczerze ciekawa co zaserwowały w kolejnej swojej powieści. Już z samego opisu dla mnie ta książka jest nieco nietypowa, bo nie spotkałam się z czymś takim, czego dokonał w tej historii Dex, a może raczej Jay?

Jeśli chodzi o postaci to jest tu trochę tak, jak w większości romansach. Oboje z kompletnie różnych światów, on bogaty i władczy, ona zwyczajna obywatelka. A jednak oboje polubiłam od razu i byłam ciekawa co takiego wyniknie z kłamstwa Dextera. Przedstawił się Biance jako Jay, wykreował kogoś kim na pewno nie był. I choć miał ku temu może i powody, kłamstwo nigdy nie przynosi niczego dobrego.
Ani nie trwa zbyt długo.
Bianca to dziewczyna, która trochę przeszła, ma problemy z zaufaniem i nienawidzi kłamstw zwłaszcza, że została już kilkukrotnie okłamana i to przez osoby ważne w jej życiu. Polubiłam jej postać. Była miła, szczera, potrafiła dążyć do tego, czego pragnęła. I rozważna. A kiedy kłamstwo Dextera wyszło na jaw – bo nie jest tajemnicą, że w którymś momencie prawda ujrzy światło dzienne – zachowała się moim zdaniem w odpowiedni sposób. Nieprzesadny. Sama pewnie tak samo jak ona bym postąpiła.
Milioner i Bogini” to książka, do której na pewno kiedyś jeszcze wrócę. Podobało mi się w niej to, że bohaterowie naprawdę potrafili zawalczyć o uczucie, które ich połączyło. Zwłaszcza okazje by się wykazać miał Dex i moim zdaniem poradził sobie po mistrzowsku. Choć czasem czuł paraliżujący strach, to co było pomiędzy nim a Biancą było dla niego najważniejsze i zamierzał się mierzyć ze wszystkim innym dla tego, co ich łączyło. Oboje zamierzali.

Autorki znów wykazały się dużym poczuciem humoru w swoim duecie. „Milioner i Bogini” to książka przyjemna w odbiorze, przy której można się pouśmiechać, napisana prostym i lekkim piórem i choć mogłaby się wydawać momentami przewidywalna, nie do końca taka była. Już sam początek wydawał mi się nieco nietypowy – nie spotkałam się jeszcze z tym, by któryś z bohaterów udawał kogoś, kim nie jest, nie w taki sposób. A to, co działo się później było dla mnie niespotykane, za co ta książka w moich oczach zyskała kolejny plus. Może i to była zabawna lektura, ale momentami też było poważnie.
I chociaż ta książka zalicza się do kategorii erotyków, jeśli chodzi o sceny samego seksu, było nie do końca tak, jak wszędzie. Sprośne teksty, napięcie i elektryzujące pożądanie, które czasami pcha ich w wiadomym kierunku, ale żeby pójść na całość… Powiem wam, że jeśli na to będziecie czekać, to musicie uzbroić się w cierpliwość. W tej książce autorki bardziej skupiają się na uczuciu niż kwestiach fizycznych, co wpływa na korzyść „Milionera i Bogini”.

Myślę, że mogliście już wywnioskować jakie jest moje zdanie i czy wam tę książkę polecam. Jeśli poszukujecie zabawnego romansu, typowego i nietypowego jednocześnie, to myślę, że ta książka może się wam spodobać, ale decyzję pozostawiam wam. Mam tylko nadzieję, że moja opinia pozwoliła wam tę decyzję podjąć.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

04 marca 2019

67. "Playboy za sterami" ~ Vi Keeland & Penelope Ward

Tytuł:Playboy za sterami
Tytuł oryginału:Playboy Pilot
Autor: Vi Keeland & Penelope Ward
Data wydania: 20 listopada 2018
Wydawnictwo: Editio Red

Przed dokonaniem najważniejszego wyboru w swoim życiu należy się zastanowić. Najlepiej pojechać gdzieś na kilka dni i porządnie wszystko przemyśleć. W takiej sytuacji ani ognisty flirt, ani spontaniczny wypad do Brazylii u boku przystojnego podrywacza, nie jest dobrym pomysłem. Nawet jeśli ten flirciarz jest pilotem pełnym nieziemskiego czaru, a przy tym ma naprawdę słodki dołeczek w brodzie.
Kendall Sparks poznaje Cartera Clynesa na lotnisku w takim właśnie momencie. I podejmuje najgorszą z możliwych decyzji – wdaje się w emocjonujący flirt. Oczywiście zdaje sobie sprawe, że to nie może się dobrze skończyć. Co gorsza, wkrótce odkrywa, że jest zauroczona tym wysokim, ciemnowłosym playboyem i gotowa ruszyć za nim w najdziwniejsze zakątki świata, aby mu towarzyszyć, bo coraz bardziej uzależnia się od magnetycznej osobowości Cartera. I kocha go miłością, która każe jej widzieć w nim mężczyznę na dobre i złe, ojca swoich dzieci, z którym chce zbudować prawdziwy dom.

Zanim sięgnęłam po tę książkę, postanowiłam nieco bardziej zapoznać się z twórczością tych autorek i przeczytałam najpierw „Drań z Manhattanu”, a jak tylko skończyłam, sięgnęłam po „Playboy za sterami”, więc zaczynając przygodę z historią Cartera i Kendall miałam już leciutkie oczekiwania względem tej książki, tym bardziej, że poznałam już dość dawno twórczość Vi Keeland.

Nie będę ukrywać, że po kilku stronach miałam obawy względem głównej bohaterki. Bałam się, że okaże się bogatą snobką, która nie widzi nic więcej poza czubkiem własnego nosa, a pieniądze są dla niej priorytetem. Żeby was nie zniechęcić już na wstępie powiem wam, że pierwsze wrażenie może mylić. Kendall okazała się dziewczyną z bogatego domu, która jest nieco zagubiona i poszukuje odpowiedzi, stąd jej spontaniczna podróż. Chce znaleźć odpowiedzi, podjąć słuszną decyzję.
I właśnie tutaj wkracza przystojny pilot, Carter Clynes. Jak sam tytuł książki nam wskazuje, wiemy czego możemy się po tym facecie spodziewać. Jest podrywaczem i nie angażuje się w związku, jednak jak to często bywa, w tym seksownym pilocie kryje się o wiele więcej, niż większość osób widzi. I Kendall ma szansę zobaczyć jaki jest naprawdę. Powiem tylko, że okazuje się iż pan pilot ma naprawdę ogromne serce i potrafi zadziwić swoją dobrocią.

Co do samej książki myślę, że jest dość stereotypowa, ale naprawdę przyjemnie mi się ją czytało. Coraz częściej sięgam po książki napisane w duecie i ten utworzony przez Vi oraz Penelope to naprawdę coś dobrego. Nie wyczuwałam żadnych zmian w stylu, wszystko czytało mi się przyjemnie, aż strony same uciekały i nie mogłam oderwać się od lektury. Była to historia zabawna, ale także momentami powodowała napięcie i to nie tylko te seksualne pomiędzy Carterem a Kendall. Im bliżej końca było tym coraz bardziej czułam nerwy. Nie wiem czy wiecie, ale jestem osobą, która tego typu romanse strasznie przeżywa, co nie dla wszystkich jest zrozumiałe, a ja nie umiem tego powstrzymać. Ten romans zapewnił mi emocje od szerokiego uśmiechu po napięte nerwy.
Była to naprawdę przyjemna lektura, podczas której dobrze się bawiłam i cieszę się, że mogłam się zapoznać z tą historią. „Playboy za sterami” to książka, od której nie mogłam się oderwać, a jednocześnie miałam lekkie wahania czy czytać dalej, bo bałam się tego, co autorki mogą mi zafundować w dalszych rozdziałach. Najbardziej jednak podobało mi się to, co autorki znów zaprezentowały w swoim duecie. W większości romansów sekret goni sekret. Natomiast tutaj… Nie wszystko zostaje od razu podane na tacy, ale w większości sytuacji bohaterowie stawiają na szczerość, za co ta książka ma u mnie kolejny plus.
Carter i Kendall naprawdę dużo podróżowali. On w celach służbowych, ona… cóż, przekonacie się. Bardzo się cieszę, że w tę podróż zabrali mnie ze sobą.

Zdaję sobie sprawę, że to nie jest literatura dla każdego, ale jeśli lubicie tego typu romanse, to ze swojej strony naprawdę wam polecam tę książkę. Z humorem, bohaterowie to osoby, w których kryje się coś więcej niż tylko powierzchowność, a sceny seksu są wyważone i nie spowodowały zniesmaczenia. Czasem też byłam trzymana w niepewności, zwłaszcza w pewnych końcowych kwestiach, a niektóre momenty w tej książce były jak miód na serce.
Mam nadzieję, że moja opinia pomogła wam podjąć decyzję czy sięgnąć po tę książkę czy sobie odpuścić.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.