
Tytuł oryginału: „Onyx&Ivory”
Autor: Mindee Arnett
Data wydania: 13 marca 2019
Wydawnictwo: Jaguar
Kate jest królewską kurierką, a w służbie pocztowej przeżywają tylko
najlepsi i najszybsi z jeźdźców, bo gdy zapada noc, na polowanie wychodzą
gadźce – morderczo groźne smoki-nieloty. Podczas jednej z misji dziewczyna
natrafia na ocalałego z przeprowadzonej przez gadźce rzezi Corwina Thormane,
syna władcy.
Corwin był pierwszą miłością Kate, przysięgła jednak wymazać go ze
swej pamięci po tym, jak skazał jej ojca na śmierć. Teraz, gdy ich drogi znów
się skrzyżowały, Kate i Corwin muszą zapomnieć o przeszłości, by stawić czoło
mrocznej sile, mogącej zniszczyć cały znany im świat.
Źródło opisu: okładka
książki.
Choć moja przygoda z czytaniem rozpoczęła się od fantastyki, na jakiś
czas przestałam sięgać po książki z tego gatunku. Teraz natomiast staram się
powoli znów z nim zaprzyjaźniać, ale książki wybieram starannie i się muszę
kilka razy zastanowić czy aby na pewno chcę daną pozycję z wątkiem
fantastycznym przeczytać. „Onyx&Ivory”
po raz pierwszy zwróciła moją uwagę na instagramie. Sam opis również wydał mi
się ciekawy więc pomyślałam sobie: a czemu nie?
„– Lepiej mieć dwie
osoby, które naprawdę szczerze cię kochają, niż całe miasto niepewnych
przyjaciół.”
Kate Brighton to dziewczyna młoda, wierna przyjaciółka, ale bywa również
zadziorna i uparta. Mimo młodego wieku już nieco przeszła, ale aby tego było
mało, jeszcze trochę przeszkód w życiu ją czeka. Nie ma lekko zwłaszcza przez
przydomek, jaki zyskała – Zdrajczyni Kate.
Ludzie ją napiętnowali, choć tak naprawdę ona nic złego nie uczyniła. Z tego
powodu momentami naprawdę sporo musiała znosić, a jednak nie okazała się
zwyczajną dziewczynką, która się załamie, zamknie w pokoju i będzie użalać się nad
sobą. Kate nie była taka. Była delikatna, ale silna zarazem.
Corwin jako książę mógłby się wydawać chłopcem, który ma wszystko
podawane na tacy, wszyscy się przed nim kłaniają, a jego życie jest usłane
różami, dogodnościami. Nic bardziej mylnego. Ten młody, przystojny i odważny
mężczyzna dźwiga na swych barkach naprawdę spory ciężar, co odkrywamy coraz
bardziej, kiedy czytamy tę książkę. To, jak postrzega samego siebie. Bycie
księciem również się okazuje dla niego brzemieniem, ale by to zrozumieć, trzeba
tę lekturę przeczytać.
Tę dwójkę łączy wspólna przeszłość i uczucie sprzed lat. Prócz
własnych problemów zmagają się również ze świadomością, że nie mogą być razem.
Bez względu na to, jak bardzo silne łączyłoby ich uczucie, ich związek nie
wchodzi w grę – nie w świecie, w którym żyli. Książę musi poślubić kogoś, kto
jest równy rangą. A Kate na pewno nie jest księżniczką.
I tutaj na moment się zatrzymam. Bałam się, że ta historia bardzo
skupi się na romansie niż elementach fantastycznych i przeróżnych wydarzeniach.
Uwielbiam romanse, to fakt, ale jednak od fantastyki wymagam czegoś więcej niż
tylko miłosnych wyznań i chwil uniesienia. Chciałabym powiedzieć, że uczucie
pomiędzy tą dwójką było jedynie dodatkiem, ale nie powiem tego. To co łączyło
Kate i Corwina to część tej książki, ale nie w nieprzyjemny sposób. Miłość w
tym przypadku nie zaślepiała. Więcej – potrafiła otworzyć oczy na szerszy
świat. Dlatego nie powiem, że miłości było tu dużo. Myślę, że była w
odpowiednich proporcjach i przedstawiona odpowiednio – przynajmniej mit o
pasowało.
Akcja w tej książce może nie jest jakaś wstrząsająca i bardzo
dynamiczna, ale jednak już od początku coś się tam dzieje. Dziwne ataki, nowe
stwory, powstające grupy. Powoli dawała nam do zrozumienia, że dzieje się coś
więcej. Przez chwilę mieliśmy spokój, by potem wydarzyło się coś nowego.
Pojawiają się pytania, tajemnice – to jest to, co lubię. Tak jak mówię, przez
jakiś czas niewiele nowego się dzieje, ale tak naprawdę nie wiemy czy za dwie
strony coś się nie wydarzy. Nie będę też ukrywać, że na koniec nieco autorka
mnie zaskoczyła. Spodziewałam się, że wiem wszystko i wszystkiego się domyślam.
Nawet bohaterowie wydawali się rozumieć zagadkę, byśmy potem wszyscy mogli się
zdziwić.
Cały magiczny świat, jaki stworzyła Mindee Arnett jest niepowtarzalny.
Przedstawiła nam go dokładnie, w przyjemny i zrozumiały dla czytelnika sposób,
wyjaśniła jak działa tam magia, wszelkie przedmioty magiczne i jak funkcjonuje
tamte środowisko. Przeplotła w tę opowieść również historię należącą do nich.
Opowieści o wojnie, o zmianach jakie nastały z przebiegiem lat. Naprawdę mi to
odpowiadało.
Sama narracja jest trzecioosobowa, ale mamy perspektywę zarówno Kate
jak i Corwina, dzięki czemu więcej możemy zrozumieć, więcej się dowiadujemy, a
słownictwo było wpasowane w historię, jeśli wiecie co mam na myśli, co
pozwalało nam na lepsze wczucie się w ten fikcyjny świat.
Mindee Arnett pokazuje nam jak
może być okrutna władza, jak ciężkim brzemieniem może okazać się bycie kandydatem
do następstwa tronu. Samo objęcie władzy nie jest takie jak w innych książkach,
nie takie znów proste. To nie pierworodny syn dziedziczy rządy po ojcu. Wygląda
to inaczej, ale więcej wam nie zdradzę – sami musicie się przekonać.
Zostaje nam również pokazane, że wiele ludzi musi żyć w ciągłym
strachu o siebie, swoich bliskich, o swoje dzieci. Muszą się ukrywać. I to nie
przed nocnymi gadźcami czy mrocznymi siłami. Nie. Żyją w obawie przed tymi,
którzy dzierżą władzę. Mimo, że nie zrobili nic złego, nikogo nie skrzywdzili.
Tutaj również nic więcej nie powiem. Na pewno znacie sposób aby dowiedzieć się
o co mi chodzi.
Czy polecam wam tę książkę?
Przyznaję, że miło spędziłam czas czytając „Onyx&Ivory” i na pewno sięgnę po kolejną część czy części,
jeśli zostaną wydane. Mi historia się podobała, wykreowany świat i to jak
pokierowano wszelkimi wydarzeniami, ale nie oznacza to, że każdy będzie podzielał
moją opinię. Mam jednak nadzieję, że dzięki moim wrażeniom uda wam się podjąć
decyzję czy to książka dla was, czy może niekoniecznie.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz