
Tytuł oryginału: „Playboy Pilot”
Autor: Vi Keeland &
Penelope Ward
Data wydania: 20 listopada
2018
Wydawnictwo: Editio Red
Przed dokonaniem najważniejszego wyboru w swoim życiu należy się
zastanowić. Najlepiej pojechać gdzieś na kilka dni i porządnie wszystko
przemyśleć. W takiej sytuacji ani ognisty flirt, ani spontaniczny wypad do
Brazylii u boku przystojnego podrywacza, nie jest dobrym pomysłem. Nawet jeśli
ten flirciarz jest pilotem pełnym nieziemskiego czaru, a przy tym ma naprawdę słodki
dołeczek w brodzie.
Kendall Sparks poznaje Cartera Clynesa na lotnisku w takim właśnie
momencie. I podejmuje najgorszą z możliwych decyzji – wdaje się w emocjonujący
flirt. Oczywiście zdaje sobie sprawe, że to nie może się dobrze skończyć. Co
gorsza, wkrótce odkrywa, że jest zauroczona tym wysokim, ciemnowłosym playboyem
i gotowa ruszyć za nim w najdziwniejsze zakątki świata, aby mu towarzyszyć, bo
coraz bardziej uzależnia się od magnetycznej osobowości Cartera. I kocha go
miłością, która każe jej widzieć w nim mężczyznę na dobre i złe, ojca swoich
dzieci, z którym chce zbudować prawdziwy dom.
Zanim sięgnęłam po tę książkę, postanowiłam nieco bardziej zapoznać
się z twórczością tych autorek i przeczytałam najpierw „Drań z Manhattanu”, a jak tylko skończyłam, sięgnęłam po „Playboy za sterami”, więc zaczynając przygodę
z historią Cartera i Kendall miałam już leciutkie oczekiwania względem tej
książki, tym bardziej, że poznałam już dość dawno twórczość Vi Keeland.
Nie będę ukrywać, że po kilku stronach miałam obawy względem głównej
bohaterki. Bałam się, że okaże się bogatą snobką, która nie widzi nic więcej
poza czubkiem własnego nosa, a pieniądze są dla niej priorytetem. Żeby was nie
zniechęcić już na wstępie powiem wam, że pierwsze wrażenie może mylić. Kendall
okazała się dziewczyną z bogatego domu, która jest nieco zagubiona i poszukuje
odpowiedzi, stąd jej spontaniczna podróż. Chce znaleźć odpowiedzi, podjąć
słuszną decyzję.
I właśnie tutaj wkracza przystojny pilot, Carter Clynes. Jak sam tytuł
książki nam wskazuje, wiemy czego możemy się po tym facecie spodziewać. Jest
podrywaczem i nie angażuje się w związku, jednak jak to często bywa, w tym
seksownym pilocie kryje się o wiele więcej, niż większość osób widzi. I Kendall
ma szansę zobaczyć jaki jest naprawdę. Powiem tylko, że okazuje się iż pan
pilot ma naprawdę ogromne serce i potrafi zadziwić swoją dobrocią.
Co do samej książki myślę, że jest dość stereotypowa, ale naprawdę
przyjemnie mi się ją czytało. Coraz częściej sięgam po książki napisane w
duecie i ten utworzony przez Vi oraz Penelope to naprawdę coś dobrego. Nie
wyczuwałam żadnych zmian w stylu, wszystko czytało mi się przyjemnie, aż strony
same uciekały i nie mogłam oderwać się od lektury. Była to historia zabawna,
ale także momentami powodowała napięcie i to nie tylko te seksualne pomiędzy
Carterem a Kendall. Im bliżej końca było tym coraz bardziej czułam nerwy. Nie
wiem czy wiecie, ale jestem osobą, która tego typu romanse strasznie przeżywa,
co nie dla wszystkich jest zrozumiałe, a ja nie umiem tego powstrzymać. Ten
romans zapewnił mi emocje od szerokiego uśmiechu po napięte nerwy.
Była to naprawdę przyjemna lektura, podczas której dobrze się bawiłam
i cieszę się, że mogłam się zapoznać z tą historią. „Playboy za sterami” to książka, od której nie mogłam się oderwać, a
jednocześnie miałam lekkie wahania czy czytać dalej, bo bałam się tego, co
autorki mogą mi zafundować w dalszych rozdziałach. Najbardziej jednak podobało
mi się to, co autorki znów zaprezentowały w swoim duecie. W większości romansów
sekret goni sekret. Natomiast tutaj… Nie wszystko zostaje od razu podane na
tacy, ale w większości sytuacji bohaterowie stawiają na szczerość, za co ta
książka ma u mnie kolejny plus.
Carter i Kendall naprawdę dużo podróżowali. On w celach służbowych,
ona… cóż, przekonacie się. Bardzo się cieszę, że w tę podróż zabrali mnie ze
sobą.
Zdaję sobie sprawę, że to nie jest literatura dla każdego, ale jeśli
lubicie tego typu romanse, to ze swojej strony naprawdę wam polecam tę książkę.
Z humorem, bohaterowie to osoby, w których kryje się coś więcej niż tylko
powierzchowność, a sceny seksu są wyważone i nie spowodowały zniesmaczenia.
Czasem też byłam trzymana w niepewności, zwłaszcza w pewnych końcowych
kwestiach, a niektóre momenty w tej książce były jak miód na serce.
Mam nadzieję, że moja opinia pomogła wam podjąć decyzję czy sięgnąć po
tę książkę czy sobie odpuścić.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.
Po książce "Drań z Manhattanu" trochę zawiodłam się przy tej :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Ewelina z redgirlbooks.blogspot.com
Myślę, że "Drań z Manhattanu" był lepszy od "Playboya za sterami", ale ja jakoś zawodu nie czułam przy tej książce :)
Usuń