26 kwietnia 2018

34. "Naturalna kolej rzeczy" ~ Charlotte Wood

Tytuł: Naturalna kolej rzeczy
Tytuł oryginału: The Natural Way of Things
Autor: Charlotte Wood
Data wydania: 13 kwiecień 2018
Wydawnictwo: Kobiece

Yolanda i Verla budzą się pewnego dnia, nie wiedząc gdzie są i co się wcześniej wydarzyło. Wkrótce odkrywają, że zostały uwięzione wraz z ośmioma innymi dziewczynami w odosobnionym środku w australijskim interiorze, rządzonym przez mężczyzn.
Każdej z dziewcząt ogolono głowę i ubrano w staromodne, zniszczone ubrania. Dzień w dzień są poniżane i zmuszane do ciężkiej pracy fizycznej. Nad dyscypliną w ośrodku czuwa dwójka brutalnych strażników.
Młode kobiety nie wiedzą czy kiedykolwiek ktoś je uwolni. Nie wiedzą niczego, poza bolesnymi wspomnieniami, które w jakiś sposób je łączą. Czy odkryją, dlaczego znalazły się w tym okrutnym miejscu? Czy odnajdą sposób by uwolnić się z tego koszmaru?

 Powieści grozy nie są przeze mnie czytane, bo lepiej czuję się po prostu w innych gatunkach, ale kiedy przeczytałam opis „Naturalna kolej rzeczy” pomyślałam, że chcę to przeczytać i przekonać się jak poradzą sobie dziewczyny w świecie rządzonym męską ręką. Wprawdzie dostałam coś innego niż się spodziewałam, ale nie jest to nic złego.

Każda z bohaterek jest wykreowana w inny sposób, a jednak jest coś, co je łączy, co odkrywamy z każdą kolejną przeczytaną stroną. Jednak autorka koncentruje się głównie na Yolandzie i Verli. To na ich uczuciach się skupia, na ich pragnieniach. Pokazuje nam strona po stronie jak młode dziewczyny z delikatnych, zmieniają się w twarde wojowniczki. Nie ukrywam, że je podziwiam. Wiem, że to tylko postacie literackie, ale to nie zmienia faktu, że jestem pełna uznania dla tych dziewczyn. Za to, że sobie poradziły w tak ciężkiej – choć to słowo nie opisuje okoliczności, w jakich się znalazły – sytuacji. Oczywiście najbardziej przypadła mi do gustu Yolanda, która okazała się największą siłą z całej uwięzionej grupy, obudziła w sobie zwierzęce instynkty. I tak naprawdę to dzięki niej one wszystkie przetrwały.

Naturalna kolej rzeczy” nie jest lekką lekturą. Jest brutalna i pełna grozy. Za jej minus mogłabym podać to, że większość stron to same opisy, a dialogi zdarzają się tam naprawdę rzadko, ale nawet pomimo tego książkę czytało mi się szybko. Może nie porwała mnie jakoś bardzo, ale jednak zapaliła iskrę, dość dużą, ciekawości. Od początku nie wiedziałam co się wydarzyło tak naprawdę, dlaczego te dziewczyny tam się znalazły. I prawda jest taka, że otwarcie nie zostało to wyjaśnione do samego końca. Nie ukrywam, że po skończeniu tej książki zostałam z kilkoma pytaniami, które nie doczekały się odpowiedzi, a jedynie można się ich domyślić. Duży plus jest taki, że od pierwszej do ostatniej strony coś tam się dzieje, nie ma żadnej bierności, jest tylko ciągła akcja, ale jednak te nie do końca wyjaśnione sprawy jak dla mnie działają na niekorzyść. Osobiście wolę, kiedy wszystko jest dopięte na ostatni guzik.

Podsumowując. Czy polecam?
Tak naprawdę to sami musicie ocenić, bo jak mówiłam, nie jest to historia łatwa, a przede wszystkim nie jest to gatunek, który każdy lubi i zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób tu może nie być żadnych minusów, mogą też nie zauważyć tych niedopiętych spraw – ja je widzę, co niekoniecznie mi się podoba. Poza tym to jedyny minus. „Naturalna kolej rzeczy” to powieść, w której od początku do końca nie wiadomo o co chodzi, budzi ciekawość, grozę. Jest to historia tajemnicza i pokazująca jak wielka siła może drzemać w człowieku, a przede wszystkim w kobiecie. Pomimo tego jednego ‘ale’, które mam, książka naprawdę mi się podobała i myślę, że dla osób, które lubią się z tym gatunkiem, może to być odpowiednia lektura.


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

21 kwietnia 2018

33. "Twardziel" ~ Laurelin Paige

Tytuł: Twardziel
Tytuł oryginału: Star Struck
Autor: Laurelin Paige
Data wydania: 30 marca 2018
Wydawnictwo: Kobiece

– Wiem, czego potrzebujesz Heather.
– Tak?
– Miłości.

Ognista miłość w świetle reflektorów – czy to w ogóle możliwe?
Heather Wainwright jest aktorką odnoszącą sukcesy, ale ma opinię primadonny. Zadzierająca nosa, snobistyczna, zarozumiała. I seksowna. Seth Rafferty, ceniony scenograf, zna taki typ kobiet, które poza urodą nie mają nic więcej do zaoferowania, ale mimo to nie potrafi zdusić do Heather pożądania.
Gdy się poznają, aktorka bierze Setha za zwykłego stolarza i nie ma zamiaru się z nim zadawać, bo nie sięga jej poziomu. Jednak pociąg, jaki czują do siebie okazuje się silniejszy.
Kiedy para spotyka się ponownie, tym razem na planie filmowym, Heather nadal myśli, że Seth jest członkiem ekipy technicznej, a ten chcąc utrzeć jej nosa nie wyjawia prawdy. Wkrótce pożądanie znów bierze górę, a Seth zaczyna podejrzewać, że arogancja i zarozumialstwo Heather, to tylko maska. I zamierza za wszelką cenę odkryć, co się za nią kryje.
Czy w hollywoodzkim świecie opartym na pozorach, może zrodzić się prawdziwe uczucie?

Hollywood, piękna aktorka odnosząca sukcesy i przystojny mężczyzna. Czyż to nie brzmi jak banał? Być może i tak, ale nie podchodziłam do tej historii jako do czegoś sztampowego. Przeczytałam większość książek tej autorki i wiedziałam, że zwykłą historię, nawet jeśli jest schematyczna, może przerodzić w coś niezwykłego. Nie ukrywam, że Laurelin Paige to jedna z moich ulubionych autorek i na każdą jej premierę zawsze niecierpliwie wyczekuję. Autorka jeszcze nigdy mnie nie zawiodła, ale czy było także i tym razem? Cóż, zaraz się o tym przekonamy.

Twardziel” to nie tylko literatura erotyczna. Owszem, jest sporo scen seksu, ale to nie z ich powodu sięgam po książki Laurelin Paige. Autorka porusza w swoich historiach trudne tematy i tak było również w tym przypadku. Ciężka przeszłość, jej demony i kłamstwa, z którymi postanawia zmierzyć swoich bohaterów. Wplatając w życiorysy głównych postaci problemy, które można spotkać w prawdziwym świecie, nadała Heather i Sethowi życia. Sprawiła, że stali się bardziej realistyczni. Nie byli idealni, mieli swoje zmory i popełnili błędy, z którymi przyszło im się zmierzyć.
Laurelin wykreowała Heather jako zarozumiałą diwę, co początkowo może czytelnika irytować, ale każdemu należy się druga szansa, tak samo jak i tej bohaterce. Poza maską primadonny kryło się coś więcej. Piękna, bogata, ale ze swoimi sekretami. Natomiast Seth był, klasycznie, przystojnym i seksownym mężczyzną, z którym każda chciałaby być. Autorka dodała mu zawziętości, która pomogła mu odkryć prawdziwą twarz aktorki. A także i jego przeszłości nadała ciemnych barw. Uczyniła swoich bohaterów… ludźmi. Nieprzerysowani, nieidealni. Po prostu ludzcy. Za co u mnie ma ogromny plus.

Książka nie jest obszerna, nad czym ubolewam, bo chętnie kontynuowałabym losy tych dwojga, ale być może to i lepiej. W historii, która rozgrywała się w świetle reflektorów, zostało zawarte tylko to, co potrzebne. Żadnych niepotrzebnych wydarzeń. Wszystko, co zostało zawarte w „Twardzielu” autorka poruszyła z konkretnych powodów i na sam koniec wszystko dopięła na ostatni guzik. Nie działo się tam też wiele na raz, przez co czytelnik mógłby się pogubić w wydarzeniach. Jak dla mnie wszystko zostało rozegrane w odpowiedni sposób i co do akcji nie mam się do czego przyczepić. Książkę czytało mi się lekko, kilka razy mnie rozbawiła, ale także wywołała inne emocje od radości po smutek i zdenerwowanie.
Nie spotkałam się w tej książce z żadnym wielkim wow, żadnych niespodziewanych zwrotów akcji, co już mi autorka kilka razy zafundowała w swoich wcześniejszych książkach, ale nie uważam „Twardziela” za złą lekturę. Była to naprawdę ciekawa przygoda i myślę, że jest to lektura, z którą bez problemu można sobie poradzić w jeden wieczór.

Więc najważniejsze pytanie – czy polecam?
Oczywiście! Laurelin Paige, jak zawsze dla mnie niezawodna, zaspokoiła wszelkie moje czytelnicze żądze. I sprawiła, że pokochałam kolejnego męskiego bohatera, którego stworzyła (choć nadal Reeve jest na pierwszym miejscu na czele Hudsonem). Gorąca i zmysłowa powieść, z poczuciem humoru, zapewniająca dreszczyk emocji.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

05 kwietnia 2018

32. "Jej Wysokość P." ~ Joanne MacGregor

Tytuł: Jej Wysokość P.
Tytuł oryginału: The Law of Tall Girls
Autor: Joanne MacGregor
Data wydania: 16 marca 2018
Wydawnictwo: Kobiece

Osobom powyżej metra osiemdziesięciu wzrostu zakazuje się randkowania z osobami powyżej metra siedemdziesięciu pięciu – Prawo Wysokich Dziewczyn

Peyton w tym roku kończy liceum i choć jest ładna oraz zgrabna, nie cieszy się powodzeniem wśród chłopców przez swój wzrost. Ma ponad 180cm, a w szkole jest tylko pięciu chłopców wyższych od niej. To jedyna rzecz, jaką widzą w niej ludzie i przez którą spotykała się nie raz z nieprzyjemnościami. Dodatkowo kiepska sytuacja rodzinna sprawiają, że Peyton trzyma się nauboczu.
Decyduje się na wzięcie udziału w zakładzie – jeśli pójdzie na trzy randki i bal maturalny z chłopakiem wyższym od siebie, do jej kieszeni trafi 800 dolarów. Wszystko się komplikuje, gdy Peyton zakochuje się w chłopaku spełniającym wszystkie warunki zakładu.
Czy Peyton postawi na miłość czy pieniądze, które pomogą jej się wyrwać z rodzinnego koszmaru?

Po opisie dochodzimy do wniosku, że mamy tutaj do czynienia ze zwyczajną, schematyczną młodzieżówką. Liceum, bal maturalny. Zakład też nie jest czymś oryginalnym. I tak też podeszłam do tej książki. Jako do czegoś stereotypowego. A jednak zostałam lekko zaskoczona, bo to oprócz historii dwójki licealistów, śledzenia ich losów, była to literatura dająca lekcję, którą myślę, że powinien dostać każdy – albo znaczna większość – z nas.

Jeśli człowiek nie potrzebuje innych ludzi, nie jest tak bardzo wystawiony na ciosy. Będąc całkowicie niezależnym, nie można zostać tak głęboko zranionym.

Jeśli chodzi o wykreowanie bohaterów, od samego początku nie podobał mi się stosunek Peyton do matki i to mnie trochę irytowało. Choć później dostajemy wyjaśnienie takiego zachowania i nie mogę być pewna czy w jej skórze nie postępowałabym podobnie. Poza tym nie mam co do niej więcej zastrzeżeń. Może mogłabym się czepić jej podejścia do swojego wzrostu, ale jest on motywem przewodnim tej książki, bo od tego się zaczyna, a niesie ze sobą więcej.
Natomiast jeśli chodzi o chłopaka, w którym Peyton się zakochała, to jak najbardziej go polubiłam. Może i był przystojniakiem, ale nie był to typ, z którym chciałaby chodzić każda i za którym się uganiają wszystkie. Nie został też wykreowany na szkolną gwiazdkę, mięśniaka, który myśli, że każda go by chciała. Ot, zwykły licealista, który ma swoje pasje i marzenia. Naprawdę bardzo podobało mi się jego ucharakteryzowanie i z tej książki polubiłam go najbardziej.

Jej Wysokość P.” czytało mi się szybko i z zaskakującą lekkością. Fabuła sięgała schematów Young Adult i była banalna, ale było warto ją przeczytać. Wywołała we mnie emocje, czegoś nauczyła. Autorka skupia się w niej na wzroście Peyton nie bez powodu. Nie chodzi o to, ile ona ma wzrostu, ale o przesłanie, które ze sobą ta książka niesie. Peyton spotykała się z krytyką, ale nie dlatego, że inni jej nie akceptowali – w głównej mierze ona nie akceptowała samej siebie. I ta książka właśnie nam daje tę lekcje, że wszystko, a zwłaszcza nasza pewność siebie, bierze się z tego jak sami czujemy się ze sobą, a nie przez to jak postrzega nas druga osoba.
Autorka i historia jaką stworzyła pokazują nam, że bycie odmiennym od reszty nie jest niczym złym, a wręcz przeciwnie – może uczynić nas wyjątkowy. Musimy tylko zaakceptować siebie.

Normalność była miła. Normalność była nijaka. Normalność była cholernie nudna. To nasze różnice, nasze odcienie szaleństwa sprawiały, że każde z nas było wyjątkowe, niepowtarzalne i fascynujące.

Czy ją polecam? Naturalnie. „Jej Wysokość P.” była lekturą, z którą przyjemnie spędziłam czas i go nie żałuję. Pewnie dołączy kiedyś do lektur, po które sięgnę ponownie. Jest to książka, którą można przeczytać spokojnie w jeden dzień. Jeśli szukacie czegoś lekkiego, ale też takiego, by coś z niej wyciągnąć – proszę bardzo. To właśnie „Jej Wysokość P.”.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.