Tytuł oryginału: „The Natural Way of Things”
Autor: Charlotte Wood
Data wydania: 13 kwiecień 2018
Wydawnictwo: Kobiece
Yolanda i Verla budzą się pewnego dnia, nie wiedząc gdzie są i co się
wcześniej wydarzyło. Wkrótce odkrywają, że zostały uwięzione wraz z ośmioma
innymi dziewczynami w odosobnionym środku w australijskim interiorze, rządzonym
przez mężczyzn.
Każdej z dziewcząt ogolono głowę i ubrano w staromodne, zniszczone
ubrania. Dzień w dzień są poniżane i zmuszane do ciężkiej pracy fizycznej. Nad
dyscypliną w ośrodku czuwa dwójka brutalnych strażników.
Młode kobiety nie wiedzą czy kiedykolwiek ktoś je uwolni. Nie wiedzą
niczego, poza bolesnymi wspomnieniami, które w jakiś sposób je łączą. Czy
odkryją, dlaczego znalazły się w tym okrutnym miejscu? Czy odnajdą sposób by
uwolnić się z tego koszmaru?
Powieści grozy nie są przeze
mnie czytane, bo lepiej czuję się po prostu w innych gatunkach, ale kiedy
przeczytałam opis „Naturalna kolej rzeczy”
pomyślałam, że chcę to przeczytać i przekonać się jak poradzą sobie dziewczyny
w świecie rządzonym męską ręką. Wprawdzie dostałam coś innego niż się
spodziewałam, ale nie jest to nic złego.
Każda z bohaterek jest wykreowana w inny sposób, a jednak jest coś, co
je łączy, co odkrywamy z każdą kolejną przeczytaną stroną. Jednak autorka koncentruje
się głównie na Yolandzie i Verli. To na ich uczuciach się skupia, na ich
pragnieniach. Pokazuje nam strona po stronie jak młode dziewczyny z delikatnych,
zmieniają się w twarde wojowniczki. Nie ukrywam, że je podziwiam. Wiem, że to
tylko postacie literackie, ale to nie zmienia faktu, że jestem pełna uznania
dla tych dziewczyn. Za to, że sobie poradziły w tak ciężkiej – choć to słowo
nie opisuje okoliczności, w jakich się znalazły – sytuacji. Oczywiście
najbardziej przypadła mi do gustu Yolanda, która okazała się największą siłą z
całej uwięzionej grupy, obudziła w sobie zwierzęce instynkty. I tak naprawdę to
dzięki niej one wszystkie przetrwały.
„Naturalna kolej rzeczy” nie
jest lekką lekturą. Jest brutalna i pełna grozy. Za jej minus mogłabym podać
to, że większość stron to same opisy, a dialogi zdarzają się tam naprawdę
rzadko, ale nawet pomimo tego książkę czytało mi się szybko. Może nie porwała mnie
jakoś bardzo, ale jednak zapaliła iskrę, dość dużą, ciekawości. Od początku nie
wiedziałam co się wydarzyło tak naprawdę, dlaczego te dziewczyny tam się
znalazły. I prawda jest taka, że otwarcie nie zostało to wyjaśnione do samego
końca. Nie ukrywam, że po skończeniu tej książki zostałam z kilkoma pytaniami,
które nie doczekały się odpowiedzi, a jedynie można się ich domyślić. Duży plus
jest taki, że od pierwszej do ostatniej strony coś tam się dzieje, nie ma żadnej
bierności, jest tylko ciągła akcja, ale jednak te nie do końca wyjaśnione
sprawy jak dla mnie działają na niekorzyść. Osobiście wolę, kiedy wszystko jest
dopięte na ostatni guzik.
Podsumowując. Czy polecam?
Tak naprawdę to sami musicie ocenić, bo jak mówiłam, nie jest to
historia łatwa, a przede wszystkim nie jest to gatunek, który każdy lubi i
zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób tu może nie być żadnych minusów, mogą też
nie zauważyć tych niedopiętych spraw – ja je widzę, co niekoniecznie mi się podoba.
Poza tym to jedyny minus. „Naturalna
kolej rzeczy” to powieść, w której od początku do końca nie wiadomo o co
chodzi, budzi ciekawość, grozę. Jest to historia tajemnicza i pokazująca jak
wielka siła może drzemać w człowieku, a przede wszystkim w kobiecie. Pomimo
tego jednego ‘ale’, które mam, książka naprawdę mi się podobała i myślę, że dla
osób, które lubią się z tym gatunkiem, może to być odpowiednia lektura.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.