26 października 2020

188. "Grzeszne gierki" ~ Laurelin Paige

Tytuł:Grzeszne gierki

Tytuł oryginału:Dirty Sexy Games

Autor: Laurelin Paige

Data wydania: 30 września 2020

Wydawnictwo: Kobiece

 

Ślub z Westonem Kingiem miał być tylko transakcją biznesową. Elizabeth nie przewidziała jednak, że zacznie się w mężczyźnie zakochiwać.

On sam skrywa dużo więcej tajemnic, niż chce przyznać. Nie może uwierzyć, że jest w stanie… kochać.

Teraz, kiedy znają swoje prawdziwe pragnienia, sekrety stają się jeszcze bardziej uciążliwe i mogą przekreślić wszystko. Prawda prędzej czy później musi jednak wyjść na jaw.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Już teraz mogę powiedzieć, że „Grzeszne gierki” była lepsza niż „Grzeszny zdobywca”. W pierwszym tomie mieliśmy bardzo dużo powtórzonych wydarzeń z serii „Kuszący duet”. Natomiast tym razem nie było nic takiego. Wszystko, co się działo w tej części było, że tak powiem, nowe. A sytuacja Westona i Elizabeth była niepewna przez to, co działo się w ich życiu. W poprzednim tomie, na sam koniec, autorka zrzuciła bombę na czytelnika i młodego Kinga. Byłam więc bardzo ciekawa, jak to wszystko się rozwinie i jak sobie z tym poradzą.

Bohaterowie poznają się tutaj na nowo. Wiedzą, że chcą być razem. Coś, co miało być na początku tylko układem, zmieniło się w coś prawdziwego. Na drodze do ich szczęścia stają jednak przeszkody, których na początku żadne z nich nawet nie podejrzewało. I najprostsze rozwiązanie sytuacji niekoniecznie było najlepsze. Każda obrana droga musiała oznaczać pewne poświęcenie. Więcej wam nie będę zdradzała, bo być może ktoś nie czytał pierwszej części, ale powiem wam, że mieli niemały orzech do zgryzienia.

Weston słynął z bycia playboyem, jednak jego postawa ulega zmianie przez pewne niespodzianki w jego życiu. Przede wszystkim jego żona miała na niego ogromny wpływ, ale nie tylko. W „Grzeszne gierki” poznajemy jego inną stronę, tę wrażliwszą, rodzinną. Natomiast Elizabeth pokazała, że potrafi być naprawdę zimna, gdy się postara. Jednak była też wyrozumiała i gotowa do poświęcenia dla kogoś, kogo kochała. Co jest inne od pozostałych romansów, tutaj to kobieta ma więcej pieniędzy, choć oboje są oczywiście bogaci. Było to coś odmiennego, ale też nowego, więc fajnie, że Laurelin zdecydowała się na coś takiego.

 

Ta część jest zdecydowanym zakończeniem wszelkich spraw między głównymi bohaterami, jak i tych związanych z przeszłością. I tak jak w pierwszym tomie było dużo Donovana i Sabriny, tak tym razem nie było ich praktycznie wcale. Muszę przyznać, że trochę ich mi brakowało, ale to nie ich historia, więc dobrze, że tym razem autorka odpuściła. Te dwie serie znacznie się od siebie różnią. Ta jest bardziej delikatna i autorka kładzie nacisk na sprawy rodzinne. Jeśli czytaliście „Grzesznego zdobywcę” to kontynuację również wam polecam, bo jest na pewno lepsza, choć dla mnie była nieco przewidywalna i nie uważam, by była to najlepsza książka Laurelin, ale też mi się podobała i miała coś w sobie. A do tego czyta się w bardzo szybkim tempie i przyjemnie, choć muszę was ostrzec, że scen seksu trochę tu znajdziecie, ale na szczęście są opisane w sposób subtelny i bez przekraczania granic. Mam nadzieję, że moja opinia wam pomogła!

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

22 października 2020

187. „Racer” ~ Katy Evans

Tytuł:Racer

Tytuł oryginału:Racer

Autor: Katy Evans

Data wydania: 30 września 2020

Wydawnictwo: Kobiece

 

Racer Tate to typowy bad boy uzależniony od szybkiej jazdy – jest dzikim kierowcą wyścigowym. Pewnego dnia poznaje Lanę, która bardzo potrzebuje jego wsparcia. Seksowny i tajemniczy Racer nie wydaje się odpowiedni dla dziewczyny takiej jak ona. Jednak tylko on może jej pomóc.

Nadchodzący wyścig F1 jest dla jej rodziny ostatnią szansą na wygraną. A Racer to ich jedyna nadzieja. Lana musi tylko dopilnować, aby nie wpakował się w żadne kłopoty, ale okazuje się, że ona sama wpada w tarapaty. Bo kiedy się kogoś kocha, to jego prawdy stają się wspólnymi prawdami, a tajemnice mogą się okazać zbawieniem albo doszczętnie zniszczyć wszystko.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Każdy człowiek zostaje zraniony. Pytanie brzmi: kogo kochasz oraz pragniesz dostatecznie mocno i komu wystarczająco ufasz, aby dać mu moc wyrządzenia ci krzywdy?


Nie przeczytałam zbyt wiele książek Katy Evans, ale to, co miałam okazję poznać do tej pory, bardzo mi się spodobało, dlatego byłam pewna, że sięgnę i po tę pozycję. Zaciekawił mnie motyw Formuły 1 i wyścigów. Z tym się jeszcze nie spotkałam w romansach, więc fajnie, że miałam okazję przeczytać coś nieco innego, nowego. Sama treść tej książki zaskoczyła mnie nieco w pozytywny sposób, zaczynając od głównego bohatera.

Racer Tate jest bad boyem, więc spodziewałam się po nim znanego, klasycznego zachowania. Oczywiście jest pewny siebie, momentami aż za bardzo, ale jest urzekający i widać, że troszczy się o Lanę. A dodatkowo nie kryje się w ogóle z zamiarami, jakie ma wobec dziewczyny. I są one naprawdę poważne. Wprawdzie Racer czasami zachowuje się jakby miał obsesję na punkcję dziewczyny, ale gdy poznacie tę historię, to i te zachowanie nieco nabierze sensu.

Jeżeli chodzi o samą Lanę, została zraniona i boi się wchodzić w nowe związki, boi się zaufać. Jednak serce nie sługa i nie postępuje zawsze tak, jak my tego chcemy. Główna bohaterka jest oddana swojej rodzinie, troszczy się o swojego tatę i chce razem z nim spełniać jego marzenia. Przez moment miałam wrażenie, że w tym wszystkim zapomina jednak o sobie i o tym, czego sama by pragnęła. W pewnym momencie daje nawet odczuć, że nigdy nie brała pod uwagę tego, czego sama chce.

Racer” to książka, która jest dość przewidywalna. Czytało mi się ją bardzo przyjemnie, a do tego naprawdę szybko i nie dało się odczuć, że ma niespełna czterysta stron. Były też elementy humorystyczne i wątek choroby, z którą w romansach także się nie spotykałam, albo po prostu nie pamiętam (choć wątpię), więc fajnie, że tu też autorka postawiła na coś nowego. Nie jest to jednak najlepszy romans, jaki czytałam. Myślę, że w jakiś sposób tę pozycję można nazwać spokojną. Z dużą ilością scen seksu, na to musicie się przygotować. Na szczęście są opisane w sposób subtelny i nie zniechęcający, aczkolwiek trochę takich momentów tutaj znajdziecie. Zabrakło mi jednak samego związku między Racerem a Laną. Zwyczajnego spędzania czasu, luźnych rozmów. Cała fabuła opiera się na wyścigach, dążeniu do zwycięstwa i chemii oraz pożądaniu, jakie jest między głównymi bohaterami – a jest bardzo wyraźne i to od pierwszych stron. Racer na pewno skradł troszkę moje serduszko i mam wrażenie, że to on bardziej był tym otwartym i to on bardziej się angażował. Nie wiem, być może tylko to są moje odczucia i ktoś inny nie będzie tego widział w ten sposób. Myślałam też, że będzie się tutaj więcej działo, bo autorka miała nieco pola do popisu, ale niestety nie było zwrotów akcji czy sytuacji powodujących mocniejsze bicie serca.

 

Polecam wam tę książkę, bo nie jest zła, ale też nie jest to najlepszy romans, jaki miałam okazję czytać , nie wywołał na mnie wielkiego wrażenia i miał swoje minusy. Myślę, że to jedna z tych pozycji, przy których fajnie się spędza czas, czyta się szybko i nie wywołuje wielkich emocji. W sumie troszkę szkoda, ale nie żałuję, że przeczytałam tę historię i na pewno nie powiem, że jest zła – nie jest. Jak mówiłam, jest raczej spokojna i miło spędziłam przy niej czas. Na pewno na plus działa to, że Katy Evans tchnęła w tę lekturę nieco oryginalności. Uważam, że warto przeczytać, jeśli szukacie czegoś luźniejszego.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

19 października 2020

186. "Lucian" ~ Bethany-Kris

Tytuł:Lucian

Tytuł oryginału:Lucian

Autor: Bethany-Kris

Data wydania: 07 października 2020

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Lucian Marcello zdaje sobie sprawę z oczekiwań, które spoczywają na nim jako na najstarszym synu jednego z najpotężniejszych Donów północnoamerykańskiej Cosa Nostry. W jego świecie rodzina to coś więcej niż krew i nazwisko. To honor, szacunek, interesy i życie. Nie ma niczego ważniejszego. Urodził się w tym świecie i w tym świecie umrze.

Jordyn Reese skupia całą siłę i energię na pozostawaniu poza radarem mężczyzny, który nie zawahałby się ani chwili, żeby ją zabić. Jej życie jest zdominowane przez otaczających ją członków niebezpiecznego klubu motocyklowego, a przyszłość zależy głównie od tego, jak użyteczna dla nich będzie. Ostatnie, czego dziewczyna potrzebuje, to żeby jakiś mafioso ściągał na nią jeszcze więcej uwagi.

Niesłychanie okrutny Lucian nie spocznie, dopóki nie zlikwiduje zagrożenia czyhającego na Jordyn. To jednak może go kosztować więcej, niż sądzi.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Opis tej książki mnie zaintrygował, dlatego zdecydowałam się po nią sięgnąć i naprawdę chciałam ją przeczytać, choć jednocześnie to, że jest to romans mafijny, nieco podniosło moje oczekiwania. Nie wiem dlaczego, ale czułam, że to może być dobra lektura. I wiecie co? W ogóle się nie zawiodłam. Jest dużo plusów i nie wiem czy mogłabym się tu do czegoś przyczepić.

W tej powieści mamy do czynienia z przestępczym światem, gdzie brutalność i krew na rękach nie jest niczym niezwykłym, a władza to potęga. Autorka przedstawia ten świat ‘zza kulis’ i pokazuje, jak to wszystko wygląda. I zrobiła to naprawdę w fajny sposób, przemyślany na pewno. Jednak to, co urzekło mnie w tej książce to więzy rodzinne. Mimo tego, co oznaczało nazwisko Marcello i kim naprawdę byli, rodzinę zawsze stawiano na pierwszym miejscu. Zero sekretów. Ich relacja jest bardzo silna i wszyscy są niesamowicie zżyci, gotowi oddać życie jedno za drugie.

Zarówno tytułowy Lucian, jak i Jordyn mieli skomplikowane życia, a główna bohaterka przeszła przez niezłe bagno. Czyhało na nich niebezpieczeństwo, mieli swoje problemy. A mimo tego w ich relacji, a przede wszystkim w uczuciach, była prostota. Żadnych niedopowiedzeń, żadnych gierek i to niesamowicie mi się podobało. Nie pojawił się tutaj typowy schemat, za co ta historia ma u mnie ogromnego plusa i zyskała w moich oczach więcej. Nie wiem czemu to mi się tak bardzo spodobało, ale tak jest.

Co do samych bohaterów, Lucian to mężczyzna groźny i śmiertelnie niebezpieczny, mający sporo krwi na rękach. A mimo to ma pewne zasady i jeśli chodzi o jego stosunek do Jordyn… Powiem wam, że musicie się przekonać sami, ale ja go pokochałam za to. Natomiast jeśli chodzi o główną bohaterkę, w pewnym momencie bardzo mi zaimponowała. Nie kryła się z uczuciami do młodego Marcello, była tego pewna tego, co on czuje do niej, ale nie była osobą, która pozwoliłaby sobie na złe traktowanie w związku. Wyraziła to bardzo jasno, ale nie chcę wam zdradzać więcej na ten temat i w jakich okolicznościach to nastąpiło, ale to było jak dla mnie godne podziwu.

Lucian” to też nie jest książka, w której wieje nudą a romans jest jedyną częścią w fabule. Jak mówiłam, pojawia się niebezpieczeństwo i chociaż początkowo wydawało mi się, że wiem, z której strony pochodzi, potem się to zmieniło. Może ostateczne wyjaśnienie mnie nie zszokowało, ale myślę, że niejednego może zaskoczyć. Naprawdę świetnie mi się czytało, treść mnie wciągnęła i wywołała emocje. Było też czasami zabawnie, a nawet uroczo, jeśli chodzi o Luciana i Jordyn, oczywiście. I pasowało to idealnie do całości.  Jedyne do czego się przyczepię? Chciałabym więcej i po skończeniu poczułam mały niedosyt i nie mogła mi ta książka wyjść z głowy.

 

Jeżeli lubicie romanse, gdzie pojawia się mafia i świat przestępczy to myślę, że ta historia może wam się spodobać, choć wiem, że niekoniecznie każdemu przypadnie do gustu. Mi się podobała bardzo i polecam z całego serca. Pokochałam nie tylko głównych bohaterów, ale całą rodzinę Marcello. Nie mogę się też już doczekać dalszych części tej serii i chyba mogę powiedzieć, że mam malutkiego kaca po tej książce.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

16 października 2020

185. Przedpremierowo: "Pocałunek zwycięzcy" ~ Erin Beaty

Tytuł:Pocałunek zwycięzcy

Tytuł oryginału:The Traitor’s Kingdom

Autor: Erin Beaty

Data wydania: 21 października 2020

Wydawnictwo: Jaguar

 

Sage Fowler jako szpieg i doradczyni korony zdołała zapewnić swojemu krajowi zwycięstwo, choć zapłaciła za to wysoką cenę. Teraz, jako reprezentująca Demorę ambasadorka, staje przed jeszcze trudniejszym zadaniem: nie dopuścić do wybuchu wojny pomiędzy Demorą a wrogim jej do tej pory królestwem Kimisary.

Kiedy rozmowom pokojowym grozi zerwanie z powodu zamachu stanu, trzeba podjąć ryzyko i wprowadzić w życie niebezpieczny plan. Stawka jest wyższa niż kiedykolwiek wcześniej, zaś w tej rozgrywce pomiędzy zdrajcami jedyną pewną rzeczą jest kolejna zdrada.

Źródło opisu: materiały wydawnictwa.

 

Pokochałam historię Sage i Alexa od pierwszego tomu i niesamowicie byłam ciekawa finału ich przygód, a jednocześnie bałam się tego, co autorka przygotowała dla swoich bohaterów, bo pamiętam doskonale, że zarówno w przypadku pierwszej, jak i drugiej części, Erin Beaty zafundowała mi niezłą dawkę emocji. Zawsze jest też strach, że seria, którą się bardzo lubi, może zostać zepsuta.

W tym przypadku nic takiego nie nastąpiło i nie wyobrażam sobie, że „Pocałunek zwycięzcy” mógłby być lepszy. Poznając dalsze losy bohaterów, miałam tak naprawdę chęć sięgnąć po „Pocałunek zdrajcy” i zacząć tę przygodę od początku. Co na pewno kiedyś zrobię. Może nie czytało się bardzo szybko, ale na pewno była to czynność przyjemna i wciągająca. Może na początku niekoniecznie, ale im dalej brnęłam w tę historię, tym coraz bardziej nie potrafiłam się od niej oderwać. Mamy oczywiście wątek romansu, tym razem nieco bardziej rozwinięty przez to, co dzieje się w prywatnym życiu Sage i Alexa. Ich więź oraz uczucie było niesamowite i wydawać by się mogło, że nie ma siły, która mogłaby ich rozdzielić. Jednak ten element nie był na pierwszym miejscu. To, co działo się w tej książce, było na pierwszym planie i o to w tym chodziło. Na początku wszystko jest spokojnie, ale z czasem akcja nabiera tempa i pojawiają się tajemnice, niebezpieczeństwo, zdrady. A każdy jest podejrzany. Wiele razy byłam przekonana, że wiem kto jest winnym, ale ostatecznie, choć nieco podejrzeń miałam, to i tak w jakiś sposób zostałam tym wszystkim zaskoczona.

Podobało mi się to, że choć bohaterowie wiele przeszli, dużo zrobili dla swojego kraju, to jednak nie osiedli na laurach i nie uważali, że należy im się to, co otrzymali za swoje zasługi. Wręcz przeciwnie. Chcieli na to wciąż zapracowywać. A przede wszystkim chcieli zapracować na szacunek. Kolejnym plusem też było to, że nie wszystko szło idealnie. Nie zawsze oni byli idealni. Czasami czułam irytację na niektóre zachowania, ale ostatecznie – jestem w stu procentach usatysfakcjonowana.

 

Jeśli lubicie fantastykę z wątkiem romansu, to polecam wam z całego serca. Jest to książka, gdzie sporo się dzieje, w której nie ma elementów zapychających treść, nie ma nudy. Jest za to niebezpieczeństwo, zwroty akcji i tajemnice. I niepewność tego, co się wydarzy i jak wszystko się potoczy. Naprawdę mogę wam ją polecić. I bardzo się cieszę, że ostatni tom tej trylogii mogłam objąć swoim patronatem. Jest tylko jedna rzecz, do której się przyczepię na sam koniec. Po przeczytaniu ostatniego zdania poczułam niedosyt i zatęskniłam za bohaterami. Tymi głównymi, ale tymi pobocznymi również. Dlatego mam nadzieję, że może kiedyś powstanie jakaś kontynuacja albo chociażby dodatek.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

12 października 2020

184. "Jej ogródek" ~ Penelope Bloom

Tytuł:Jej ogródek

Tytuł oryginału:Her Bush

Autor: Penelope Bloom

Data wydania: 30 września 2020

Wydawnictwo: Albatros

 

Harry Barnidge. Spotkałam go pierwszego dnia mojego nowego życia.

Nie udało mi się spełnić największego marzenia, aby zostać artystką.

Żaden mój związek nie wypalił.

Ale tego jednego nie chciałam zepsuć.

Zdecydowałam, że będę zarabiać kasę, tworząc rzeźby z roślin.

I pierwszy w moim ogródku wylądował ON.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Strasznie brakowało mi twórczości Penelope Bloom. Czytanie „Jej ogródek” przysporzyło mi dużo przyjemności i uśmiechu. Jak zawsze autorka mnie kupiła swoją historią i tym, jak nią pokierowała, a przede wszystkim – ogromną dawką humoru. Tego właśnie potrzebowałam. No i nie można zapomnieć o bohaterach, których pokochałam, jak zawsze. Byli świetni, a Nell rozwalała po prostu system niemalże za każdym razem. A zwłaszcza jej rozmyślania. Naprawdę nie wiem skąd ona brała niektóre swoje myśli.

Jest to jednak z zabawniejszych części tej serii. Naturalnie, nie zabrakło tutaj bohaterów z poprzednich tomów, z czego niesamowicie się cieszę i powiem wam jedno – William nic się nie zmienia! Nell ma duszę artystki, ale w siebie nie wierzy. Tak naprawdę wciąż szuka czegoś, w czym mogłaby się spełniać. I to dzięki Harry’emu powoli odkrywa to w czym jest dobra. Natomiast Barnidge jest milionerem, ale nie jest w pełni szczęśliwy. Domyślacie się, że to Nell mu pomaga to zmienić, prawda? Ich życie to nie jest jednak wieczna sielanka. Pojawiają się problemy. A to, jak oni sobie z tym radzą, będziecie musieli zobaczyć sami, sięgając po „Jej ogródek”.

Jak zawsze Penelope Bloom szybko kieruje akcją i w bardzo krótkim czasie pojawiają się uczucia, ale nie wiem jak ona to robi, że mi to nie przeszkadzało. Co więcej, choć bohaterowie znali się tydzień, ja miałam wrażenie, że minęło znacznie więcej czasu!

 

Polecam wam tę książkę, ale także całą serię. Nie mogło być inaczej. Uwielbiam twórczość tej autorki, tą ogromną dawkę świetnego humoru. Jak zawsze przy jej historiach bawiłam się świetnie, a uśmiech nie mógł zejść z mojej twarzy. Jeżeli szukacie właśnie zabawnego romansu, luźnego, przy którym będziecie się dobrze bawić, to „Jej ogródek” będzie idealny! Mam nadzieję, że to nie był ostatni tom z tego cyklu i wkrótce znów będę mogła przeczytać nowość od Penelope Bloom.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros.

11 października 2020

183. "Bentley" ~ Melanie Moreland

Tytuł:Bentley

Tytuł oryginału:Bentley

Autor: Melanie Moreland

Data wydania: 08 września 2020

Wydawnictwo: Editio Red

 

BENTLEY

Lider grupy. Spięty, formalny i chłodny. Sztywny i nielubiący zmian, zawsze podążający tą samą ścieżką. Aż do dnia, gdy wpadł na nią. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo był samotny wśród swoich interesów. To był świat, w którym czuł się dobrze, wiedział, kiedy i jaką decyzję podjąć. Ale pieniądze nie zapewnią mu pełni szczęścia…

 

EMMY

Wniosła do życia Bentleya spontaniczność i światło. Jej świat różni się całkowicie od jego świat, a mimo to mężczyzna nie potrafi kontrolować pożądania, które ona w nim wzbudza. Nie umie też wyjaśnić, dlaczego pragnie się nią opiekować, ani wyznać, jak się przy niej czuje. Szczęśliwy. Kochany.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Z nowo poznawanymi autorami mam tak, że podchodzę do ich twórczości dość ostrożnie. Przy „Bentleyu” tak nie było, nie wiem dlaczego. Już sam opis mnie zaciekawił i czytając go wiedziałam, że będę chciała sięgnąć od razu po wszystkie tomy. W późniejszym czasie dużo też dały opinie, które słyszałam na temat tej książki, ale one były różne. Dlatego zaczynając czytać, miałam nadzieję na dobrą lekturę, ale też zachowywałam pewną ostrożność. W końcu nie wiedziałam, czego się spodziewać.

I już od pierwszych stron ta historia mnie kupiła. Autorka sprawiła, że uśmiech sam wypływał mi na twarz, a tekst czytało się gładko i przyjemnie. A to, jak stworzyła bohaterów… Oboje byli różni, pochodzili z różnych światów, ale idealnie się dopełniali. Emmy wprowadziła do świata Bentleya dużo radości, spontaniczności i luzu. Natomiast on dał jej poczucie bezpieczeństwa i sprawił, że czuła się kochana. Uwielbiam ten duet i uważam, że tworzą naprawdę świetną parę. Oczywiście oboje mają swoje problemy, sekrety, ale są w stanie to przepracować.

Pojawia się też sporo problemów od pierwszych stron i nutka tajemniczości. Przyznam szczerze, że ja rozwiązania sprawy bardzo szybko się domyśliłam, więc elementu zaskoczenia u mnie nie było, ale na pewno ten wątek, który wprowadziła Melanie Moreland, był bardzo ciekawy i wprowadził nieco akcji, a także emocji. Było też trochę napięcia, niepewności. Jak dla mnie, fajnie zostało to poprowadzone i rozwinięte. Chociaż wiadomo, że najbardziej skupiamy się tu na uczuciu Bentleya i Emmy. Swoją drogą postać głównego bohatera mnie zaskoczyła. Nie mamy tu do czynienia z typowym samcem alfa. Ten facet bywał dupkiem, ale w głównej mierze był słodki i bardzo troskliwy. Zwłaszcza jeśli chodziło o Emmy – zabawną i nieco roztrzepaną, ale za to bardzo inteligentną i ambitną kobietę.

 

Szczerze mogę wam polecić tę książkę. Jest to przyjemny romans, z dużą dawką humoru, ale też z dość fajnym wątkiem, którego wam nie chcę zdradzić, ale wprowadził on nieco zamieszania w całą tą historię. I był fajnym urozmaiceniem całości. Pokochałam wszystkich bohaterów, nie tylko tych głównych. A już zwłaszcza podobają mi się przyjacielskie relacje, jakie możemy tu zaobserwować i wiem na pewno, że sięgnę po kolejne części. Swoją drogą drugi tom już niedługo, więc zacieram ręce. Wiem, że nie każdemu ta historia pasuje w całości, ale mnie urzekła i ma moje serce. Jest nieco inna, niż sądziłam, ale w pozytywnym sensie i ja jestem na tak. Mam nadzieję, że jeśli wy zapoznacie się z Bentleyem i Emmy, poczujecie to samo.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

06 października 2020

182. "Dominic" ~ Natasha Knight

Tytuł:Dominic

Tytuł oryginału:Dominic

Autor: Natasha Knight

Data wydania: 05 maja 2020

Wydawnictwo: Papierówka

 

Dominic

Byłem chłopcem, który miał nigdy nie zasiąść na królewskim tronie. Potworem niezdolnym do miłości i skazanym na samotność. Gia to tylko kolejne zlecenie. Nic więcej. Dziewczyna pochłonięta przez świat bestii.

Podobał mi się jej wygląd, lecz to nie miało znaczenia. Miałem gdzieś, że wzdrygnęła się, dostrzegając mrok w mojej duszy. Podobało mi się to. Upajałem się tym strachem.

I pragnąłem jej.

Potwory nie mogą jednak liczyć na szczęśliwe zakończenie. Wiedziałem, że pewnego dnia wrócę. Czas nie wybaczał ani nie zapominał. Podobnie jak ja.

Należało wyrównać stare rachunki. Ukarać wrogów. Najwyższa pora powrócić i przejąć rodzinny interes. Zbyt długo musieli na mnie czekać.

 

Gia

Zawsze wierzyłam w bajki. Nie w te disnejowskie. One nigdy nie wydawały mi się rzeczywiste. Wiedziałam, że życie nie miało aż tylu kolorów.

Byłam córką żołnierza mafii. Siostrą kapusia. Nikim.

Stykałam się z potworami, odkąd sięgam pamięcią. Stanowiły nieodłączną część mojego świata. Ani jeden z nich nie dorównywał Dominicowi Benedettiemu. Nigdy wcześniej nie spotkałam tak okrutnej bestii. Nie miałam co do niego żadnych złudzeń. Nie pragnęłam ocalić tej mrocznej duszy. I nie obchodziło mnie jego krwawiące serce.

Miłość nie zawsze jednak otacza się pięknem. Potrafi być wynaturzoną, szpetną zdzirą. Zdawałam sobie sprawę, że tylko na takie uczucie mogłam liczyć. Jedynie bezwzględność zdołała poruszyć mnie do głębi.

Niektórzy z nas po prostu pożądają ciemności.

Tak jak Dominic i ja.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Podeszłam do tej części dość ostrożnie, bo pamiętam, że w przypadku „Salvatore” miałam pewne zastrzeżenia i tym razem jest tak samo, aczkolwiek już mogę powiedzieć, że „Dominic” podobał mi się bardziej. Czytało się płynnie i gładko, nie wyczuwałam żadnej sztuczności. Chemia między bohaterami może pojawia się szybko, zwłaszcza ze strony Gii, ale na to przymknęłam oko i nie wadziło mi to jakoś bardzo.

Gia to kobieta, która nie pozwala się złamać i którą ciągnie w stronę mroku. Natomiast Dominic to mężczyzna, który już do tego mroku należy. Ich historia jest raczej niespotykana i wiadomo, że z czasem wchodzą uczucia, ale nie zmieniają one bohaterów. Benedetti jest brutalny, ma miano Potwora, a nawet – Śmierci. Próbuje podporządkować Gię, ale ta stara się być nieustraszona, co zważywszy na okoliczności nie zawsze jej się udaje, ale mimo to pozostaje dzielna i nie użala się nad sobą. Ta dwójka zdecydowanie do siebie pasowała, choć myślę, że ich relacja też nie została do końca dopracowana. Pojawiły się uczucia, ale nie wiedziałam za bardzo, w którym momencie.

Niestety, biorąc pod uwagę, że to romans mafijny, a dodatkowo mroczny, autorka miała tu bardzo szerokie pole do popisu, jednak go nie wykorzystała. Jak dla mnie zabrakło większych intryg, zaskakujących elementów i zwrotów akcji. I przez to potencjał książki nie został wykorzystany, bo w przeciwnym razie mogłaby być to naprawdę ciekawa i wciągająca lektura. Dla mnie taka nie była. Bardziej skupiałam się na relacji Dominica i Gii niż całej reszcie, a według mnie właśnie w książkach, gdzie występuje wątek mafii, cała reszta też powinna zwracać uwagę na pierwszym miejscu.

 

Uważam jednak, że to zła książka nie była i mogę ją polecić, ale bez nastawiania się na coś ekscytującego czy szokującego. Nie wywołała we mnie też emocji, a szkoda, bo tego typu historie powinny trzymać czytelnika w napięciu – przynajmniej moim zdaniem. Pojawia się natomiast sporo scen seksu i nie są one łagodne, ale też nie przesadnie brutalne. Na pewno „Dominic” nie podpasuje każdemu, ale jak wspominałam, ta część jest lepsza niż poprzednia. Bardziej dopracowana, ale też czegoś tu zabrakło i potencjał nie został wykorzystany. Czekam więc na kolejne części żeby się przekonać czy one będą lepsze!

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierówka.

01 października 2020

181. "Arrow's Hell" ~ Chantal Fernando

Tytuł:Arrow’s Hell

Tytuł oryginału:Arrow’s Hell

Autor: Chantal Fernando

Data wydania: 16 września 2020

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Anna jest siostrą Rake’a – członka klubu motocyklowego. Ten fakt sprawia, że życie uczuciowe dziewczyny jest bardzo skomplikowane. Brat na każdym kroku jej pilnuje. Dla mężczyzn z klubu jest zakazana. Jeżeli któryś z nich się do niej zbliży, może mieć poważne problemy.

Gdy Arrow – kumpel Rake’a – wpada jej w oko, Anna nie potrafi przestać o nim myśleć. Pragnie, żeby znowu się uśmiechał. Kiedyś stracił kogoś bliskiego i teraz jest tylko wrakiem człowieka.

Arrow wydaje się obojętny na jej wdzięki. Jednak prawda może być zupełnie inna. Anna nie wie, że on od dawna jej się przygląda…

Źródło opisu: materiały wydawnictwa.

 

Sięgnęłam po „Arrow’s Hell” z nadzieją, że ta część będzie lepsza niż poprzednia i w sumie może troszkę była, ale już mogę powiedzieć, że mnie nie zachwyciła. Podobało mi się na pewno to, jak wyglądają relacje między członkami klubu. Są naprawdę silne i jeden za drugim stają za sobą murem, gotowi oddać za siebie życie. Traktują się jak rodzina i gdy dołącza do nich Anna, siostra jednego z członków, nie tylko jest pod ochroną brata, czyli Rake’a, ale chronią ją wszyscy, którzy należą do Wind Dragons. To było fajne. Tak jak i to, że główna bohaterka to naprawdę twardzielka i nie potrzebuje ochrony, nie ulega łatwo strachowi. Jednym słowem – da się ją lubić. Kolejny plus na pewno za przystojnych, groźnych motocyklistów. No która czytelniczka ich nie uwielbia?

Niestety jednak wielu rzeczy mi tu zabrakło, choć też nie powiem, że to zła książka, ale… Chyba nie został wyciągnięty potencjał. Mamy tu do czynienia z motocyklowym gangiem, więc autorka miała tutaj bardzo szerokie pole do popisu, a jeśli chodzi o jakieś większe akcje, nie było ich. I sądząc po tytule można się spodziewać, że główny bohater będzie w dołku i w swoim własnym piekle. Arrow stracił kogoś, na kim mu zależało. Rzeczywiście tak było, ale ten wątek mógłby też zostać lepiej rozwinięty, bo jak dla mnie, ta kwestia została za mało poruszona.

Nie mogę powiedzieć, że ta książka mi się mega podobała. Bardziej to lektura na odprężenie, do poczytania. Niestety nie wywołała moich emocji i też ich w treści nie wyczuwałam. Zabrakło mi też naturalności zachowań, w dialogach. Moim zdaniem pewne rzeczy zostawały zbyt szybko omówione, co bardziej wyglądało na bagatelizowanie albo takie machnięcie ręką po chwili, niż prawdziwe rozwiązanie problemu. Uczucia pomiędzy bohaterami, nawet jeśli były tylko pożądaniem… To było za szybko. Miałam wrażenie, że czegoś zabrakło. Najpierw był moment, kiedy pierwszy raz się poznali, a dosłownie w następnym rozdziale już coś o sobie wiedzieli, jakieś uczucia Anny do Arrowa się pojawiły. I zabrakło mi chwili, w której to się zaczęło. Choć może to tylko moje uczucia, nie mówię, że nie. Fajnie jednak, że mimo tego, między bohaterami nie dochodzi do czegoś więcej od razu. W tym przypadku myślę, że jest zachowanie odpowiednie tempo.

 

Czy wam polecam? Cóż. I tak i nie. Wciąż mam mieszane uczucia. To jest książka, która pewnie nie trafi do każdego i w zależności od tego, czego potrzebujecie. Mi w niej zabrakło emocji, naturalności, większej ilości akcji – co przekłada się na to, że potencjał tej historii nie został wykorzystany, o czym już wspomniałam. Troszkę żałuję, że tak się stało, bo w sumie całość czytało mi się szybko i z chęcią poznam dalsze części tej serii, ale na pewno do moich ulubionych nie trafi. Wiem jednak, że są osoby, którym się podoba i na pewno może się spodobać, więc myślę, że sami musicie przeczytać i się przekonać czy trafia do was czy niekoniecznie. Jeśli o mnie chodzi, nie jest zła, ale mogłaby być lepsza.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.