30 lipca 2021

258. "Niegrzeczne last minute"

Tytuł:Niegrzeczne last minute

Autor: Katarzyna Bester, Ewelina Dobosz, Gabriela Gargaś, Paulina Jurga, Paulina Klepacz, Anna Lager, Alek Rogoziński, Sonia Rosa, Emilia Szelest, Magdalena Witkiewicz

Data wydania: 16 czerwca 2021

Wydawnictwo: Niegrzeczne Książki

 

Opowiadania napisane przez autorki i autora, którzy dobrze wiedzą, jak rozpalić wyobraźnię czytelników. Antologia wakacyjna to zbiór dziesięciu historii pozwalających poczuć atmosferę gorącego lata. Zabawne, poruszające, momentami pikantne…

NIE ZAPOMNIJ WRZUCIĆ ICH DO WALIZKI!

Marzysz o dalekich wyprawach? A może wolisz łapać promienie słońca na własnym balkonie? Jedno jest pewne – przed tobą czytelnicza przygoda zniewalająca jak zachód słońca na egzotycznej wyspie i kusząca niczym drink z lodem w upalny wieczór.

NIE WAHAJ SIĘ, WAKACJE SĄ TERAZ!

Źródło opisu: okładka książki.

 

Uważam, że takie tematyczne antologie to fajny wybór. W okresie świąt mieliśmy „Niegrzeczne święta”, a teraz przyszedł czas na „Niegrzeczne last minute”, czyli dziesięć opowiadań z wakacyjnym motywem. Wiadomo, jaki mamy teraz okres i że większość z nas wyjeżdża gdzieś odpocząć. Nie ukrywajmy też, że jest to czas leniuchowania, ale też spędzamy go raczej z rodziną czy znajomymi i jest dużo innych zajęć, a czytanie często schodzi na dalszy plan – przynajmniej tak jest w moim przypadku. Czasem wpadnie jakaś chwila by poczytać coś przez chwilę. I myślę, że właśnie ta książka jest czymś odpowiednim na ten okres. Mamy tu kilka krótkich historyjek i każda napisana przez kogoś innego. Wiadomo, że autorzy nie mieli dużego pola do manewru, więc nie spodziewajmy się niczego spektakularnego. A że okres wakacji to również odpoczynek dla umysłu to wydaje mi się, że coś takiego będzie w sam raz.

Mimo to uważam, że choć nie można się spodziewać czegoś wielkiego po tych opowiadaniach, to w niektórych przypadkach, moim zdaniem, mogłoby być lepiej. Niektóre były fajne, naprawdę klimatyczne i idealnie wpasowały się w ten okres lata, wakacji i wyjazdów, a w niektórych tej atmosfery jakoś… no nie czułam. Tak samo jak z tym, że jedne były niegrzeczne i nastrój między bohaterami był rozgrzany, a w innych już mniej. Wiem jednak, że to wszystko kwestia gustu. Nie ukrywam, że zdarzyły się krótkie romansiki, które podobały mi się bardziej, ale nie będę tutaj wymieniać, byście się niczym nie sugerowali.

 

Wakacje jeszcze się nie skończyły i pewnie niektórzy z was mają przed sobą jakiś wyjazd. Jeśli więc lubicie romanse i szukacie czegoś takiego lekkiego z humorem, na podczytanie i rozluźnienie, to jak najbardziej wam polecam. Fajnie też, że jest tu kilku twórców, bo jak wspomniałam pewnie przy poprzednich opiniach antologii, można tu zapoznać się z piórem danego autora czy autorki i może to zachęci, by sięgnąć po czyjąś ‘pełną’ powieść. Dodatkowo wszystkie historie są od siebie różne, więc mamy urozmaicenie. Dodatkowym plusem jest to, że możemy przerwać daną opowieść i przejść do kolejnej, gdy nie będzie tym, czego oczekujemy na dany moment. Tak więc naprawdę wam polecam na ten wakacyjny okres. Nawet jeśli nigdzie się nie wybieracie, bądź już wróciliście. Wydaje mi się też, że dla osób, które czytają kilka książek jednocześnie, będzie to fajna opcja, by sobie przeczytać jakiś krótki romansik pomiędzy. Dobrze też, że mamy spis treści, bo na pewno może to niejednej osobie ułatwić sprawę. Nie musimy przynajmniej szukać danego opowiadania, wertując strony. Mam nadzieję, że jeśli zdecydujecie się na „Niegrzeczne last minute” to znajdziecie tam coś dla siebie i miło spędzicie przy niej czas.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Niegrzeczne Książki.

27 lipca 2021

257. "Więcej niż przyjaciel" ~ Kristen Callihan

Tytuł: „Więcej niż przyjaciel”

Tytuł oryginału: „The Friend Zone”

Autor: Kristen Callihan

Data wydania: 07 lipca 2021 

Wydawnictwo: Muza


Gray nie przyjaźni się z kobietami. Tylko z nimi sypia. Do czasu aż poznaje Ivy.

Gwiazda futbolu Gray Grayson nie ma ochoty prowadzić różowego samochodu córki swojego agenta. Potrzebuje jednak jakiegoś środka transportu, a jego właścicielka studiuje za granicą. I tak się właśnie tłumaczy, gdy dziewczyna pisze do niego zirytowana i obrazowo opisuje, co mu zrobi, jeśli rozbije jej ukochane auto. Ivy Mackenzie w mgnieniu oka staje się jego wirtualną przyjaciółką. A potem Ivy wraca do domu i wszystko bierze w łeb, bo Gray nie może przestań o niej myśleć.

Ivy nie sypia z przyjaciółmi. A już tym bardziej z pewnym futbolistą. Niezależnie od tego, jak bardzo ją podnieca…

Gray doprowadza Ivy do szału. To arogancki typ, który wygląda jak ucieleśnienie seksu, ale Ivy ma złotą zasadę: nie angażuje się w związki z klientami ojca. Jednak coraz trudniej się do niej stosować, gdy Gray robi wszystko, by ją uwieść. Jej przyjaciel szybko staje się najbardziej pociągającym facetem, jakiego dotąd spotkała.

To oznacza, że Gray będzie musiał zrobić wszystko, żeby odnaleźć drogę do serca Ivy. Czas, start.

Źródło opisu: okładka książki.


Nie wiem dlaczego, ale byłam pewna, że Ivy to przyjaciółka Anny – główna bohaterka z pierwszego tomu – ale okazało się, że jest całkowicie nową postacią i od razu przypadła mi do gustu. Bezpośrednia i wcale niedelikatna. Natomiast Graya już poznałam w poprzedniej części i byłam ciekawa jego historii, bo wydawał mi się dość zamknięty w sobie, a przede wszystkim – tajemniczy. Mimo to już wtedy go polubiłam, a czytając „Więcej niż przyjaciel” to uczucie tylko się pogłębiło.

Kristen Callihan po raz kolejny napisała naprawdę dobrą książkę. Tym razem postawiła na motyw przyjaźni damsko-męskiej. A wszyscy wiemy, jak to się w romansach kończy i ten nie był wyjątkiem. Znajomość tych dwojga zaczęła się od gróźb Ivy, a przerodziła się w naprawdę silną przyjaźń. I to właśnie z jej powodu, gdy pomiędzy bohaterami pojawia się pożądanie, oboje starają się je stłumić by nie zniszczyć tego, co jest między nimi.

Ivy i Gray to duet idealny. Są między nimi różnice, ale mimo to i tak rozumieją się bez słów i stają się sobie bliscy. Ta dwójka sprawiła, że w książce pojawia się całkiem spora dawka humoru, która przyprawia o uśmiech i czytało się naprawdę dobrze, z przyjemnością wręcz i ciekawością, jak rozwinie się dalej ich relacja.

Więcej niż przyjaciel” to coś więcej niż tylko romans. Autorka stara się nam coś przekazać tą powieścią, za co oczywiście plus. Sceny erotyczne też się pojawiają, ale są napisane w sposób subtelny i nie powodują w czytelniku niesmaku. Bynajmniej. Dodają nieco pikanterii. Nie było też nudno, ani idealnie kolorowo. Były za to emocje i nieco się działo. Oczywiście nie zdradzę o co chodzi, ale nie zawsze będzie łatwo i Kristen przygotowała dla swoich bohaterów kilka problemów, którymi będą musieli stawić czoła i się z nimi zmierzyć. 


Jeśli miałabym wybierać, który tom podobał mi się bardziej, to odpowiedź brzmi: nie wiem. Naprawdę nie potrafiłabym wybrać, bo oba bardzo mi się podobały. Tak więc z całego serca polecam wam tę książkę, ale myślę, że najlepiej będzie, jeśli zaczniecie czytać w odpowiedniej kolejności, jeśli planujecie zapoznać się z całą serią. By uniknąć niepotrzebnych spojlerów. „Więcej niż przyjaciel” to naprawdę dobra książka, z humorem, dobrze napisana i warta zapoznania. Nie wszystkiego się spodziewałam, więc nie mogę powiedzieć, że jest to historia przewidywalna. Jasne, są pewne znane już schematy, ale niewiele. W niczym nie ma pośpiechu, ani też przeciągania w czasie. Myślę, że większości – bo wiadomo, że nie wszystko dla wszystkich – fanom romansów ta powieść przypadnie do gustu. Z każdym kolejnym rozdziałem podobała mi się coraz bardziej, więc powtórzę: jak najbardziej polecam!


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.

22 lipca 2021

256. Przedpremierowo: "Nagie serca" ~ Colleen Hoover

Tytuł:Nagie serca

Tytuł oryginału:Heart Bones

Autor: Colleen Hoover

Data wydania: 28 lipca 2021

Wydawnictwo: Otwarte

 

Ponure życie i nazwisko to jedyne, co rodzice dali Beyah. Resztę zawdzięcza samej sobie. Ciężko pracowała, żeby zdobyć stypendium i dostać się na wymarzone studia.

Kiedy dwa miesiące przed wyjazdem Beyah na uczelnię jej matka niespodziewanie umiera, dziewczyna traci dach nad głową. Musi spędzić resztę lata z ojcem, którego prawie nie zna. Zamierza nie wychylać się i bezproblemowo przeczekać czas do studiów, ale jej nowy, przystojny sąsiad Samson torpeduje ten plan.

Na pozór nic ich nie łączy. Ona wychowała się w biedzie, on pochodzi z bogatej rodziny. Jednak oboje lubią smutne rzeczy i natychmiast wyczuwają swoją wrażliwość. Kiedy sympatia przeradza się w namiętność, wspólnie postanawiają, że połączy ich tylko wakacyjny romans. Jednak gdy prawda o przeszłości Samsona wychodzi na jaw, Beyah musi się wycofać lub zaryzykować kolejny cios prosto w serce…

Źródło opisu: okładka książki.

 

Ostatnio Colleen zdecydowała się trochę poeksperymentować w swoich powieściach i dodawała wątki paranormalne, ale tym razem to porzuciła, przez co na pewno wielu fanów autorki odetchnęło z ulgą. Tym razem postawiła na literaturę młodzieżową, wykreowała młodych bohaterów, ale bardzo dotkniętych przez życie. Na pierwszy rzut oka Beyah i Samson różnią się od siebie diametralnie, ale z biegiem wydarzeń staje się oczywiste, że łączy ich bardzo wiele. Więcej, niże mogłoby się nawet wydawać. Oboje są raczej mało rozrywkowi i mimo początkowej niechęci ze strony Beyah, zaczęła się między nimi rodzić prawdziwa przyjaźń, która z czasem zaczęła przeobrażać się w coś innego, silniejszego.

Nagie serca” to romans bardzo dojrzały i nieoczywisty. Oboje mają swoje tajemnice, ale to Samson w tej powieści jest zagadką i nie ukrywam, że ciągle się zastanawiałam, co się kryje za jego postacią. Prawda okazała się nie do końca tym, czego się spodziewałam. Domyśliłam się tylko części, więc tu plus za element zaskoczenia.

Colleen Hoover stworzyła coś naprawdę dobrego i żałuję, że zaczęłam ją w czasie, kiedy tej książki nie mogłam pochłonąć za jednym razem, bo naprawdę ta historia potrafi zaciekawić i wciągnąć. Wykreowała ciekawych bohaterów, nietypowych bym powiedziała. Tak samo jak sama fabuła. Podobało mi się to, jak całość została rozwinięta. Brak pośpiechu, wszystko rozwijało się w odpowiednim tempie i z  przyjemnością obserwowałam rozwój wydarzeń. Beyah i Samson mimo iż młodzi, gdy zrobiło się trudno, zaimponowali mi swoim podejściem. Może i ta książka zalicza się do literatury młodzieżowej, ale dramatów typowych dla tak młodych ludzi tu nie znajdziecie.

 

Z całego serca polecam wam tę książkę. Jest naprawdę dobrze napisana i warta przeczytania. To dobry romans, który potrafi wciągnąć i który porusza ważniejsze kwestie, a także wywołuje w czytelniku emocje. Mam nadzieję, że po nią sięgniecie, bo jak wspomniałam, naprawdę warto!

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwarte.

16 lipca 2021

255. "Zostań dla mnie" ~ Corinne Michaels

Tytuł:Zostań dla mnie

Tytuł oryginału:Stay for Me

Autor: Corinne Michaels

Data wydania: 23 czerwca 2021 

Wydawnictwo: Muza

 

Hollywood nauczył mnie wszystkiego, co wiem o związkach, prócz tego, jak w nich trwać.

Jako aktor stałem się mistrzem udawania. Udawania, że koszmarne dzieciństwo nie miało na mnie wpływu. Udawania, że wszystko w porządku. Udawania, że wiem, jak ocalić siebie, dziewczynę, cały ten przeklęty świat. Zawsze jednak znałem prawdę – nie jestem niczyim bohaterem.

Do czasu, kiedy wracam do rodzinnego Sufarloaf na sześć miesięcy, a Brenna Allen daje mi szansę, bym dowiódł, że mogę zostać jej bohaterem. Ona jest wszystkim, czego pragnąłem, a czego nie mogę mieć. Choć nie chce, wywraca mój świat do góry nogami. Zamiast przygotowywać się do następnej roli, zaczynam reżyserować sztukę teatralną w miejscowym gimnazjum. Wszystko dla samotnej matki z małego miasteczka. Byle tylko zobaczyć jej uśmiech.

Im dłużej tu jestem, tym bardziej chcę zostać. Dla niej. Zacząć życie od nowa w miejscu, do którego nigdy nie chciałem wracać. Kiedy jednak wszystko się komplikuje, muszę zdecydować czy dla kobiety, którą kocham, będzie lepiej, jeśli wyjadę?

Źródło opisu: okładka książki.

 

Niestety, „Zostań dla mnie” to ostatni tom serii o braciach Arrowood. Bardzo się polubiłam z tą ekipą i żałuję, że już więcej części nie będzie, więc tą historię czytałam powoli, by nacieszyć się jak najbardziej. Jacob to postać, którą znamy najdłużej, bo od samego początku gdzieś tam się przewijał w każdym z poprzednich tomów i byłam niesamowicie ciekawa, co w jego życiu się wydarzy. Natomiast Brenna to taka świeżynka i ją dopiero poznajemy.

Jak i wcześniej, tak i tym razem autorka skradła mi serce tą powieścią. Corinne wykonała kawał dobrej roboty i tą częścią dopełniła całości całego cyklu. Fajnie było zobaczyć, co słychać u poprzednich bohaterów, ale też miło było czytać, jak życie ostatniego z braci nareszcie nakierowuje się na odpowiednią drogę.

W każdej części są zachowane pewne schematy i powtórzenia, ale nie przeszkadzało mi to, bo w moim odczuciu właśnie to tworzyło tą serię taką… spójną. Spodobał mi się sposób, w jaki autorka zdecydowała się to wszystko połączyć i po raz kolejny swoją powieścią mnie kupiła.

Relacja pomiędzy Jacobem a Brenną nie rozwija się bardzo szybko, a przede wszystkim, nie bierze się znikąd. Plus za to, że oni od początku potrafili rozmawiać ze sobą szczerze i otwarcie. Wiecie, nie było żadnych niedomówień i tak dalej. A Jacob to ogromny słodziak, który skradł mi serce. Nic więc dziwnego, że Brenny również. Żeby jednak nie było tak kolorowo, oboje mają do przepracowania pewne kwestie. Przede wszystkim to, że Jacob nie zamierza zostać w Sugarloaf. Brenna pochowała męża, którego kochała. A i przed nimi jeszcze trochę do przerobienia, że tak powiem. Jak sam opis podaje, Jacob będzie musiał zdecydować czy lepiej będzie zostać czy jednak… wyjechać. Jeśli jesteście ciekawi, co postanowi, musicie najpierw przeczytać.

 

Polecam wam tę książkę z całego serca, naprawdę. A przede wszystkim – całą serię. I najlepiej będzie, jeśli zaczniecie ją od pierwszego tomu. Każdy jest zachowany na tym samym poziomie i mimo zachowania pewnych schematów, każda część jest inna. Każdy z braci jest inny, tak samo jak i ich kobiety. „Zostań dla mnie” to uroczy romans, bardzo dobrze napisany, z humorem, ale też nutką namiętności. Każdemu fanowi tego gatunku – gorąco polecam.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.

09 lipca 2021

254. "Beach read" ~ Emily Henry

Tytuł:Beach read

Tytuł oryginału:Beach read

Autor: Emily Henry

Data wydania: 02 czerwca 2021

Wydawnictwo: Kobiece

 

January Andrews jest wziętą autorką romansów, która ma w sercu i na koncie jedynie pustkę. Augustus Everett to popularny, poważny pisarz, który gardzi szczęśliwymi zakończeniami i samą Janie. A przynajmniej tak było, kiedy oboje studiowali…

Dzieli ich prawie wszystko, a łączy tylko to, że przez następne miesiące będą mieszkać w sąsiednich domkach na plaży, walcząc z niemocą twórczą.

W wyniku sprzeczki postanawiają się założyć. O to, kto szybciej sprzeda prawa do swojej najnowszej książki.

Gdzie jest haczyk?

Janie i Gus wymieniają się gatunkami, w których tworzą. On napisze gorący romans ze szczęśliwym zakończeniem, a ona „poważną prozę”, w której tragedia goni tragedię. Jest kilka zasad; mają czas do końca lata, ktoś musi kupić od nich prawa do wydania książki i… nie mogą się w sobie zakochać.

Źródło opisu: okładka książki.


Po „Beach read” sięgnęłam ze względu na pozytywne opinie recenzentów. Byłam bardzo ciekawa tej historii i uznałam, że skoro to wakacyjny romans, to fajnie będzie coś takiego przeczytać. Chyba za bardzo się nastawiłam przez te recenzje, bo nie czuję się usatysfakcjonowana w stu procentach i ta książka mnie nie zachwyciła.

Nie jest zła, to na pewno i rozumiem, dlaczego wielu się może spodobać. Fajne jest to, że zostało pokazane podejście dwóch autorów różnych gatunków literackich i Emily Henry pokazała nam, jak wygląda proces tworzenia książek ‘od kuchni’. Każdy rodzaj literatury jest tak samo wymagający w pisaniu i wymaga dużej pracy. To nie tylko wyklepanie paru słów na komputerze, ale cały proces. I uważam to za plus. Fajnie było coś takiego poczytać. Książka o książkach. Brzmi idealnie, prawda?

Kolejnym plusem tej lektury jest to, że uczucie pomiędzy January a Gusem rodzą się powoli, stopniowo i nie ma tu mowy o przyspieszeniu akcji. Powoli też narasta pomiędzy nimi chemia i w ich relacji jest po prostu wyczucie, co bardzo mi się podobało, bo dzięki temu wszystko wydaje się być naturalne. Oboje mają swoje problemy, a także sekrety do rozstrzygnięcia, co dodaje fajnej nuty tajemniczości dla całości.

Są w „Beach read” elementy, które wpłynęły na korzystny odbiór tej lektury, ale znalazły się też takie, przez które nie jestem do końca przekonana. Zdarza się, że jest sporo części opisowej, a wiem, że nie każdy za tym przepada, ale spokojnie, nie ma tragedii! Idzie przyzwyczaić się do tego. Co do głównej bohaterki, swoim podejściem i zachowaniem na początku mnie denerwowała i nie lubiłam jej od pierwszej strony. Sama historia też mnie nie porwała, niestety. Choć czytało się ją dobrze dzięki przyjemnemu stylowi, to jednak jakoś mi się dłużyło i nie mogłam w ogóle się w tą książkę wciągnąć. Nie czułam tej potrzeby czytania, byle tylko poznać dalsze losy głównych bohaterów.

 

Beach read” to fajny romans, który ma swoje wady i zalety. Myślę, że po prostu musicie go przeczytać, żeby się przekonać czy jest dla was. Ja się wciągnąć nie mogłam i jakoś mnie nie zachwycił, ale też nie powiem, że mi się nie podobał. Także najlepiej, jak sięgnięcie po tę książkę i wyrobicie sobie swoją własną opinię. Mi może przeszkodziło to, że za bardzo kierowałam się tymi pozytywnymi i nastawiłam się na coś bardziej szałowego.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

03 lipca 2021

253. "Na jedną noc" ~ Kristen Callihan

Tytuł:Na jedną noc

Tytuł oryginału:The Hook Up

Autor: Kristen Callihan

Data wydania: 09 czerwca 2021

Wydawnictwo: Muza

 

Zasady: nie całować w usta, nie zostawać na noc, nie mówić nikomu, a przede wszystkim… nie zakochiwać się.

Anna Jones chce skończyć studia i zaplanować swoje życie. W tych planach nie ma miejsca na Drew Baylora, futbolową gwiazdkę drużyny uniwersyteckiej, ani tym bardziej na to, że się w nim zakocha. Pewny siebie i czarujący chłopak żyje w świecie reflektorów i jest zdecydowanie zbyt przystojny. Gdyby tylko potrafiła zignorować jego namiętne spojrzenie i przestała myśleć o robieniu z nim nieprzyzwoitych rzeczy! Przecież to łatwe, prawda?

Szkoda, że on chce zmusić ją do złamania wszystkich zasad…

Futbol jest dla Drew najważniejszy. Przyniósł mu sławę, dwa mistrzostwa i trofeum Heismana. Jednak to, czego chłopak pragnie naprawdę, to bardzo seksowna, ale i bardzo złośliwa Anna Jones. Jej cięty język i lekceważące podejście do sławy Drew podniecają go jak nic innego. Jest jednak pewien problem: ona wykluczyła go z gry. Całkowicie. Przypadkowe spotkanie prowadzi do najbardziej namiętnego seksu w ich życiu. Niestety Anna chce, żeby to pozostało jedynie nic nieznaczącą przygodą. Teraz wszystko zależy od Drew.

W miłości i futbolu wszystkie chwyty dozwolone… Zaczynamy grę.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Na jedną noc” to romans, który zbiera różne opinie. Pozytywne i negatywne. Zastanawiałam się, jak ja to odbiorę i do której grupy odbiorców trafię. Zdecydowanie należę do tej pierwszej, bo już od pierwszych stron historia stworzona przez Kristen Callihan mi się podobała, a ostatnie trzysta stron przeczytałam na raz. Nie była to typowa powieść, bohaterowie byli ciekawymi, barwnymi postaciami. „Na jedną noc”. To jedyne co miało łączyć Annę i Drew, ale ta relacja wychodzi nieco poza to, czym miała być pierwotnie. Jest pomiędzy nimi chemia, która jest bardzo wyczuwalna od samego początku, ciągnie ich do siebie jak magnes i uważam, że stworzyli idealny duet. Mamy tu nieco inny układ ról. To Anna jest tą zdystansowaną, która nie jest zainteresowana związkiem. Drew, wręcz przeciwnie. Ma też bardzo ważny cel: zdobyć Annę. Czy mu się uda? Zobaczycie. Powiem wam tylko, że ten sportowiec to niesamowity słodziak i skradnie serce niejednej czytelniczki. Z moim się udało.

Kristen Callihan stworzyła naprawdę dobry romans, który wciąga i czyta się przyjemnie. Jest humor, ale bywa też poważnie, nie zawsze jest idealnie i próbuje tą historią przekazać nam pewne wartości. Wykreowała bohaterów, którzy pod uśmiechem skrywają problemy, ich życie nie zawsze jest słodkie i kolorowe. Autorka skradła mi serce tą książką nie tylko przez Annę i Drew, ale przez sam pomysł na fabułę i w sposób, w jaki wszystkim pokierowała. Nie ma tu mowy o nudzie, nic się nie rozwleka, ale też nie dzieje za szybko. Nie ma zbędnych dramatów, choć kłopoty na drodze się pojawiają, a oni muszą je przepracować. Nawet, gdy relacja bohaterów nie jest na poważnym etapie, to są dla siebie niesamowitym wsparciem i jak mówiłam – pasują do siebie idealnie. Są zabawni, z szerokim uśmiechem czytało mi się ich dogryzanie i przekomarzanie.

 

Jeżeli lubicie romanse, z przystojnym sportowcem w roli głównej, to serdecznie wam polecam „Na jedną noc”. Mnie ta powieść ciekawiła i na początku czytałam powoli, ale później wręcz przeciwnie. Romans z humorem, seksowny, ale też poruszający ważniejsze kwestie, wzbudzający we mnie emocje. Cieszę się, że to jest seria, bo na pewno sięgnę po kolejny tom, który już zresztą czeka na swoją kolej u mnie na półce. „Na jedną noc” to nie jest książka, która chwilę po przeczytaniu wypada z pamięci. Ja jestem pewna, że jeszcze nie raz do niej wrócę, a wam naprawdę polecam i mam nadzieję, że ją przeczytacie.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.