
Tytuł oryginału: „Reveal”
Autor: K. Bromberg
Data wydania: 18 sierpnia
2020
Wydawnictwo: Editio Red
Ryker Lockhart, znany prawnik specjalizujący się w wywlekaniu brudów i
wykorzystywaniu najintymniejszych sekretów podczas rozwodów, nigdy nie miał
problemu z namówieniem ładnej kobiety na seks bez zobowiązań. Deklaracji i
związków na więcej niż kilka nocy unikał z żelazną konsekwencją. Uważał, że
mężczyzna nie powinien dopuścić, aby jakakolwiek kobieta nim zawładnęła. Ta
misterna wieża poglądów i przekonań runęła, gdy Ryker spotkał piękną,
inteligentną i diabelnie pewną siebie Vaughn Sanders. Nie wiedział, kiedy i jak
ta niezależna, odważna i tajemnicza dziewczyna sprawiła, że zakochał się bez
pamięci.
Jednak nawet inteligentny i przystojny drań na zawsze pozostanie
sukinsynem. Vaughn wyszłaby lepiej na dochowaniu wierności własnym zasadom i
unikaniu paskudnych typów. Uległa jednak fascynacji i namiętności. Zakochała
się, choć szanse na happy end tego niezwykłego romansu były bliskie zeru.
Kobieta prędko miała się przekonać, że miłość i odwaga nie zawsze przynoszą
upragnione szczęście, a waleczne serce również może zostać boleśnie złamane.
Być może był to nieprzemyślany krok, być może próba zagrania
twardziela, a może nieudolna intryga. Ryker kilkoma zdaniami zawiódł zaufanie
Vaughn i wystawił ją na wielkie niebezpieczeństwo. Wróg, który przez niego
zwrócił uwagę na dziewczynę, był potężny i bezwzględny, a jego władza sięgała
daleko. Bardzo szybko sprawy zaczęły zmierzać ku nieuniknionej katastrofie. Czy
pora się poddać, czy warto jeszcze zawalczyć o miłość? Jak bardzo można narazić
bliskie osoby? Gdzie są granice ryzyka?
Źródło opisu: okładka
książki.
Nie mogłam się doczekać dalszych przygód Vaughn i Rykera, ale gdy już
zaczęłam czytać i chciałam skończyć jak najszybciej, to jednocześnie czułam
obawę przed tym, co też K. Bromberg stworzyła dla swoich bohaterów.
Niewątpliwie w pierwszej części oboje wpakowali się w pewne kłopoty, ale dopiero
w „Pojednaniu” nabierają one rozpędu
i w ten sposób nie wiedziałam, czego się spodziewać. Ta historia wywołała nieco
mocniejsze bicia serca, dlatego ją sobie dawkowałam i czytałam dość powoli.
Przez to, co dzieje się w życiu głównych bohaterów, wątek romansu nie
jest aż tak bardzo wysunięty na pierwszy plan, przez co książka nie jest
typowym romansidłem. Mi to się jednak podobało, bo sporo się działo w tej
części i nawet powiem wam, że miałam pewne wątki, których się nie spodziewałam,
więc zwroty akcji autorce się udały. Vaughn i Ryker wplątali się w naprawdę
niezłe bagno, ich związek też przez cały czas był na niepewnym gruncie, musieli
poukładać wiele między sobą, ale przede wszystkim zmierzyć się z tym, co na
nich czyhało. A nie była to żadna błahostka, tyle mogę powiedzieć.
Na początku nie wiedziałam co sądzić o zachowaniu głównej bohaterki i
to trochę sprawiało, że kręciłam nosem, ale potem zostałam naprawdę wciągnięta
w treść i choć musiałam ją czytać ratalnie, to jednak często wracałam do niej
myślami. Myślę, że ta seria jest warta zapoznania, bo K. Bromberg udało się
mnie zaskoczyć i stworzyć nietypowy romans, gdzie pojawia się gorące uczucie,
namiętność i czekające za rogiem niebezpieczeństwo. „Pojednanie” to historia opisująca na swój sposób grę, w której
pokazywana jest siła władzy. I ten, kto ją straci, może zostać z niczym. Więc zarówno Vaughn, jak i Ryker,
mogą stracić wszystko, na co tak długo pracowali.
Seria „Niegodziwe rozrywki”
wpasowała się jak najbardziej w mój gust i to chyba ta część podobała mi się
bardziej, bo dzieje się tutaj więcej. Ogólnie bardzo lubię twórczość K.
Bromberg i póki co mnie nie zawiodła. Tworzy naprawdę przyjemne historie, które
wciągają i jej pióro sprawia, że czyta się szybko. Nie zabraknie też
pikantniejszych scen, ale są napisane w sposób bardzo subtelny, więc nie rażą
czytelnika.
Czy polecam wam tę książkę? Myślę, że jak najbardziej. Jak mówię, mi
się podobała. Był romans, było też sporo akcji i trochę zwrotów, nieczystych
zagrań i niepewności. Jeśli tego typu książki są dla was – sięgnijcie! Jednak „Pojednania” nie radzę czytać bez
znajomości „Oporu”.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.
Nie znam jeszcze poprzedniczki, więc wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuń