14 października 2021

275. "Gra Matteo" ~ J.T. Geissinger

Tytuł:Gra Matteo

Tytuł oryginału:Ache for You

Autor: J.T. Geissinger

Data wydania: 18 sierpnia 2021

Wydawnictwo: NieZwykłe

 

Narzeczony porzuca ją przed ołtarzem. W dodatku kobieta dowiaduje się, że jej ojciec niedługo może umrzeć. Aby go zobaczyć, musi pojechać do Florencji.

Podczas podróży Kimber poznaje nieziemsko przystojnego Włocha, Matteo Morettiego. Mężczyzna zauważa, że kobieta ma interesujące go szkice projektów ubrań. Wkrótce zawiera z nią układ.

Kimber nie zdaje sobie sprawy, że właśnie oddała swoje plany jednemu z najbardziej znanych projektantów we Włoszech, a on dzięki temu odzyskał coś, czego dawno nie miał – inspirację.

Jakby tego było mało, po przyjeździe do Florencji Kimber dowiaduje się, że ojciec niedawno ponownie się ożenił, a mężczyzna, który tak ją załatwił w Nowym Jorku, to nikt inny jak jej przybrany brat.

Źródło opisu: okładka książki.

 

Bo prawdziwe życie to nie bajka, kochana, a stworzenie trwałego związku jest trudne. Miłość jest trudne. Miłość wymaga wiele przebaczenia. Ludzie nie są idealni. Zakochać się jest łatwo, ale pozostanie w miłości to wybór. Musisz zdecydować, czy wzloty i upadki są tego warte, bo będzie ich sporo. Będzie też ból. Właśnie tu wszyscy popełniamy błąd, oczekując, że miłość wygląda jak z reklamy, gdzie dwoje ludzie biegnie do siebie przez łąkę pełną czterolistnych koniczyn i żyją razem długo i szczęśliwie, nie żałując niczego. Prawdziwa miłość jest wtedy, kiedy możesz spojrzeć na kogoś i powiedzieć: „wiem, że mnie zranisz i rozczarujesz, a także zawiedziesz na tysiąc sposobów, ale akceptuję to, bo dzięki tobie jestem lepszym człowiekiem. Przy tobie staję się całością. Wolę umrzeć, niż przeżyć choć jeden dzień bez ciebie, niezależnie, co się wydarzy”.

 

Nie musiałam czytać opisu, by wiedzieć, że chcę tę książkę przeczytać. Wystarczyło mi, że jest to trzeci tom serii „Slow Burn” i po prostu wiedziałam, że ja muszę poznać tę historię. Tak jak w przypadku poprzednich tomów, w „Gra Matteo” również mamy nawiązanie do pewnej baśni i tym razem jest to „Kopciuszek”. Tylko, że zamiast przyrodnich sióstr, główna bohaterka dostaje przystojnego, seksownego i aroganckiego przyrodniego brata.

J.T. Geissinger po raz kolejny kupiła mnie swoją powieścią. Przyznaję, że Kimber mnie denerwowała swoim podejściem i zachowaniem, miała w sobie dużo złości. Z drugiej strony miała dość ciężki okres, dużo spraw spadło na nią niemalże w jednym czasie, więc starałam się być dla niej wyrozumiała. Natomiast Matteo… ach! Totalnie skradł mi serce. W stu procentach męski, przystojny, pewny siebie – i pewnie jeszcze mogłabym wymieniać. Ich relacja rozpoczyna się od niechęci. Może nawet nienawiści, więc pewnie trafi do fanów wątku hate-love. Ta ciągła ich ‘walka’ naprawdę mnie bawiła i potrafiła poprawić mi nastrój. Tak. „Gra Matteo” może być lekarstwem na smutki – jak i cała seria.

Jest to powieść, która naprawdę przypadła mi do gustu. Jest napisana z humorem, wyczuciem i przede wszystkim – bez pośpiechu. A do tego z nutką tajemniczości, co dla mnie jak najbardziej na plus! Wracając jednak do tempa, to bardzo mi się podobało, jak przebiegała relacja między Kimber a Matteo. Tam naprawdę nie działo się nic za szybko, również w kwestii uczuć, ale napięcie wisiało w powietrzu niemalże od pierwszych stron i  nie było mowy o nudzie. Ta książka niesie ze sobą też pewną lekcję. Może nic odkrywczego, ale czasami warto kogoś poznać lepiej, zanim go ocenimy. I nawet jeśli jest trudno, warto o to walczyć, bo to co przychodzi łatwo – równie łatwo może odejść.

 

Uwielbiam twórczość J.T. Geissinger. Z każdą jej nową książką coraz bardziej! Seria „Slow Burn” totalnie skradła moje serce. Jest czymś idealnym, jeśli chcecie książkę z dawką humoru, przy której uśmiech sam będzie pojawiał się na twarzy. „Gra Matteo” to wciągający romans, który warto poznać i ja wam z całego serca polecam. Dodam jeszcze na koniec, że można czytać bez znajomości poprzednich tomów, w jakiej chcecie kolejności. Naprawdę mam nadzieję, że się skusicie nie tylko na tę część, ale na wszystkie. Jedyny minus – nie licząc tego, że czasami Kimber bywała denerwująca – to fakt, że jak dla mnie ta książka skończyła się za szybko. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby autorka zdecydowała się dodać jeszcze w bonusie kilka rozdziałów.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.

1 komentarz: