16 lutego 2021

214. "Sprośne listy" ~ Vi Keeland & Penelope Ward

Tytuł:Sprośne listy

Tytuł oryginału:Dirty Letters

Autor: Vi Keeland & Penelope Ward

Data wydania: 10 lutego 2021

Wydawnictwo: Editio Red

 

Griffin Quinn był moim korespondencyjnym powiernikiem z dzieciństwa, angielskim chłopcem, od którego różniło mnie wszystko. Z biegiem lat, wraz z setkami napisanych listów, staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi – dzieliliśmy się najgłębszymi, najmroczniejszymi sekretami i zbudowaliśmy więź, która wydawała się niezniszczalna.

Do czasu. Pewnego dnia wszystko się zmieniło.

Nagle, zupełnie niespodziewanie, przyszedł kolejny list. Pełen wyrzutów i gniewu nagromadzonego przez osiem lat. Nie miałam wyboru i w końcu musiałam się przyznać, dlaczego przestałam odpowiadać na korespondencję. Grifiin mi wybaczył i po jakimś czasie udało nam się ożywić relację z lat dziennych. Z tym że byliśmy już dorośli i wszystko nabrało rumieńców. Nasze listy stały się niegrzeczne, odkrywaliśmy w nich swoje najdziksze fantazje. Jedynym logicznym wyjściem z sytuacji wydawało się więc przeniesienie znajomości na kolejny poziom i spotkanie twarzą w twarz.

Tyle że Griffin wcale tego nie chciał. Uznał, że tak będzie dla nas najlepiej. Jednak ja musiałam go zobaczyć, więc wykonałam skok na głęboką wodę i zaczęłam go szukać. Przecież ludzie robili w imię miłości bardziej szalone rzeczy, prawda?

Ale to, czego się dowiedziałam, może zmienić wszystko…

Źródło opisu: okładka książki.

 

Miłość jest wszystkim. Znaczy więcej niż strach, więcej niż śmierć. Wykracza poza czas.

 

Nie jest tajemnicą, że książki z duetu Vi i Penelope biorę w ciemno, a kiedy widzę jakąś nowość, po prostu wiem, że ją muszę przeczytać. Tak samo było w przypadku „Sprośne listy” i wiecie co? Wprost przepadłam, jak zawsze zresztą w przypadku tych autorek. Znów wykonały kawał dobrej roboty i nie mogłam się od tej książki oderwać.

Mimo iż jest to naprawdę zabawny i uroczy romans, po raz kolejny Vi i Penelope postanowiły poruszyć pewien temat, o którym nie chcę mówić, by wam niczego nie spojlerować. Jest to jednak pewna przypadłość, która nie musi, ale potrafi utrudnić życie i autorki pokazują, że gdy jest to bardziej zaawansowane, jak w przypadku tej historii, człowiek na co dzień musi się zmagać z trudnościami, które dla innej osoby wydają się błahe. To mi się bardzo podobało, tym bardziej, że trochę się z tym utożsamiam, choć w moim przypadku ma to dużo słabszy przebieg.

Podobał mi się też sam pomysł na fabułę. Z dużą przyjemnością czytało mi się listy i tak naprawdę wyczekiwałam ich z równą niecierpliwością co Griffin i Luka. Ich znajomość rozpoczyna się dość nietypowo, bo przez listy. Nie e-meile, a zwyczajne, papierowe listy. I właśnie podczas korespondowania coś pomiędzy bohaterami zaczyna iskrzyć, rodzą się uczucia, poznają się tak naprawdę. Nic jednak dziwnego, skoro początek ich znajomości miał miejsce, gdy byli dziećmi.

Moje serce bezapelacyjnie skradł Griffin. Był po prostu świetnym facetem, któremu naprawdę zależy na Luce i jest to zresztą obustronne. I dużo ważniejsza jest dla nich ich znajomość niż to, by sprośne fantazje z listów przerodziły się w rzeczywistość. Oczywiście pojawiają się sceny seksu, ale są subtelne i nie wchodzą na pierwszy plan. Podejście Griffina do przyjaciółki z dzieciństwa mnie po prostu urzekło. Natomiast Luka to świetna kobieta, o ogromnym sercu.  I pomimo tego, jak starają się być ze sobą szczerzy, na ich drodze czeka jeszcze sporo przeszkód, muszą zmagać się z problemami. A jak sobie z nimi poradzą? Cóż. Oczywiście musicie przekonać się o tym sami! Sama kreacja bohaterów, nie tylko tych głównych, ale również drugoplanowych, jak najbardziej na plus. Byli to zwyczajni ludzie, pełni obaw i strachu, popełniający błędy. I naprawdę polubiłam ich wszystkich! Oraz Hortensję, ale kto to taki, to musicie odkryć sami.

 

Sprośne listy” to historia, w której znajdziecie sporą dawkę humoru, ale jest też naprawdę urocza, trochę przewidywalna, ale nie można jej zarzuci braku oryginalności i z całego serca wam ją polecam. Czyta się bardzo szybko i wciąga, przez co mi było ciężko od lektury odejść. A jednocześnie żałuję, że skończyłam, bo po wszystkim poczułam niedosyt. Ta historia i bohaterowie zostaną ze mną na długo. Autorki mają umiejętność w tworzeniu luźnej opowieści, w której poruszają cięższy wątek, dzięki czemu są tak dobre i co najważniejsze, został zachowany realizm. Dlatego mam nadzieję, że kolejna powieść tego autorskiego duetu pojawi się szybko i że wy zdecydujecie się sięgnąć po „Sprośne listy”.

 

Ze egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz