18 maja 2021

240. Przedpremierowo: "Don't Love Me" ~ Lena Kiefer

Tytuł:Don’t Love Me

Tytuł oryginału:Don’t Love Me

Autor: Lena Kiefer

Data wydania: 19 maja 2021

Wydawnictwo: Jaguar

 

KENZIE marzy o studiach projektowania wnętrz. Nie jest więc zachwycona faktem, że zamiast wymarzonych praktyk w Nowym Jorku dostaje staż w Szkocji. Ale na miejscu czeka ją niespodzianka. Wszystko jednak niespodziewanie się zmienia, gdy na miejscu, w swojej pierwszej pracy poznaje przyszłego spadkobiercę sieci luksusowych hoteli. Młody, atrakcyjny Lyall fascynuje ją od pierwszego, przypadkowego spotkania. Chłopak jest arogancki i narzuca dystans, a jednocześnie okazuje jej zainteresowanie.

Jaki sekret kryje się za jego zachowaniem?

LYALL ma niewiele czasu, bo tylko jedno lato, aby odbudować w oczach bliskich swoją zrujnowaną reputację. Jeśli mu się to nie uda, jego przyszłość stanie pod znakiem zapytania. Kiedy jednak poznaje Kenzie, odbywającą staż w jego rodzinnym zamku, całkowicie zapomina o planie naprawczym. Lyall nie potrafi oprzeć się urokowi dziewczyny, choć ma świadomość, że ich związek może zaszkodzić nie tylko jemu, ale też Kenzie.

Źródło opisu: materiały wydawnictwa.

 

Czasem ucieczka jest najlepszym wyjściem. Na przykład kiedy nie chcesz, żeby wszyscy zobaczyli, jak się rozsypujesz.

 

Niemiecka autorka? Dla fanów Mony Kasten i Laury Kneidl? Jak mogłabym w takim razie nie sięgnąć po tę książkę? Nie mogłabym. Po prostu musiałam, choć bałam się złamanego serca, bo to jednak seria licząca sobie aż trzy tomy, a ja przeżywam czytane przeze mnie historie. Zaryzykowałam. Czy żałuję?

Już od pierwszych stron styl autorki bardzo przypadł mi do gustu. Wszystko czytało się płynnie, z przyjemnością. I często z uśmiechem na ustach. Szybko okazuje się, że bohaterowie, nie tylko główni, mają jakieś sekrety, które dodały tej książce aury tajemniczości, a co za tym idzie, pobudziły we mnie ciekawość tego, co będzie dalej. Nie tylko w „Don’t Love Me”, ale w całej serii.

Jest tu lekkie podobieństwo do serii „Maxton Hall” Mony Kasten, ale nie jest to bardzo podobna powieść. Raczej niektóre schematy są tu powtórzone, tylko tyle. Lena Kiefer zdecydowanie wykazała się oryginalnością, wplotła w swoją historię nie tylko wątek zakazanego uczucia, ale dzieje się tu dużo więcej. Są surowe zasady, które obowiązują i tajemnice. Nic więc dziwnego, że będą jeszcze dwa tomy. Jeden by nie wystarczył na to, co wymyśliła autorka. Podobało mi się to, że „Don’t Love Me” nie obraca się jedynie wokół relacji pomiędzy Kenzie a Lyallem. Tu dzieją się też inne rzeczy, które odkrywamy stopniowo i jestem bardzo ciekawa, jak to wszystko potoczy się dalej. W ostatnich rozdziałach oczywiście dzieje się najwięcej, są pewne elementy, które odrobinę zaskakują, ciągle jest ta niepewność; co dalej i co tak naprawdę się wydarzyło? Im dalej byłam, tym gorzej było mi się oderwać, dlatego po kolejne tomy sięgnę bez chwili wahania.

Co do naszych bohaterów, ich uczucia nie naradzają się w jednym momencie. Czuć pomiędzy nimi chemię, zdecydowanie, ale tempo jest zachowane odpowiednio. Kenzie to dziewczyna, która twardo stąpa po ziemi, jest bardzo zdolna, silna. Przeżyła stratę, z którą wciąż się zmaga. Wszyscy ją ostrzegają przed Lyallem, ale nie może powstrzymać tego, jak ją do niego ciągnie. W drugą stronę dzieje się to samo. Lyall wie, że związek z tą dziewczyną nie będzie miał racji bytu. Jest chłopakiem, który nie cieszy się zbyt dobrą reputacją i sam sobie niezbyt pomaga, ale przy bliższym poznaniu naprawdę wiele zyskuje.

 

Don’t Love Me” to książka, którą naprawdę warto przeczytać. Dla fanów Mony i Laury, jak najbardziej! Kupiła mnie totalnie, w stu procentach i tym bardziej cieszę się, że mogłam objąć ją swoim patronatem. To nie jest słodki romans New Adult. Bywa słodko, ale nie tylko. Ta książka opowiada o czymś więcej, niż tylko o Lyallu i Kenzie. Są zasady. Życiowe bariery. Autorka skupia się też na bohaterach pobocznych, co nadaje tej historii czegoś znacznie większego. Nie ma tu mowy o nudzie, bo dzieje się aż do ostatniej strony. Naprawdę wam ją polecam i mam nadzieję, że spodoba wam się tak samo, jak mi. Czyli bardzo!

 

Ze egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar.


1 komentarz:

  1. Gratuluję serdecznie patronatu. Wiem, komu zaproponuję poznanie tej historii.

    OdpowiedzUsuń