06 czerwca 2020

153. "To, co bliskie sercu" ~ Katherine Center


Tytuł:To, co bliskie sercu
Tytuł oryginału:Things You Save in a Fire
Autor: Katherine Center
Data wydania: 03 czerwca 2020
Wydawnictwo: Muza

Cassie pracuje w straży pożarnej w Austin i jest w tym naprawdę dobra, a koledzy ją szanują. Choć na co dzień walczy z żywiołem, nierzadko ryzykując życie, w sferze uczuć jest raczej ostrożna. Niespodziewany telefon od matki wszystko zmienia. Poważnie chora kobieta, która przed laty porzuciła męża i córkę, teraz potrzebuje jej pomocy.
Jednostka strażacka w Massachusetts, gdzie przenosi się Cassie, w niczym nie przypomina jej poprzedniego miejsca pracy. Brakuje funduszy i sprzętu, a nowi koledzy są nieokrzesani i mają swoje grubiańskie zwyczaje. Nie są zachwyceni, gdy do ich męskiego zespołu dołącza kobieta. Sumienna i obowiązkowa Cassie musi odnaleźć się w nowym środowisku, naprawić relacje z matką i uporać się z koszmarami z przeszłości, a wkrótce zwalczyć o to, co dla niej najważniejsze.
Źródło opisu: okładka książki.

Kiedy człowiek wybiera miłość, choć tyle razy zawiódł się na ludziach, którzy nagle z jego życia znikali, łamiąc mu serce… Kiedy człowiek dobrze już wie, jakie trudne jest życie, a jednak mimo to wybiera miłość… To nie jest oznaka słabości, tylko odwagi.

Wystarczył mi sam opis i chwila zastanowienia bym zdecydowała, że chcę tę książkę poznać i naprawdę, zaczynając czytać byłam zadowolona z lektury, a także zaintrygowana, bo „To, co bliskie sercu” to coś zupełnie innego, niż miałam okazję poznać do tej pory. Podobało mi się, że główna bohaterka jest strażakiem i bardzo sumiennie podchodzi do swojej pracy, do obowiązków, a przede wszystkim chce pomagać ludziom. Widać, że jest odważna i waleczna, nie poddaje się tak łatwo. A związki? Jest zdecydowanie na nie. I to nie tak, że sobie myśli, że nie chce się z nikim umawiać, a potem się ktoś trafia i zmienia wszelkie swoje przekonania. Cassie nie wierzy w miłość. Uważa, że ona nie istnieje, a jeśli już, to czyni ludzi słabymi. Za to praca i chęć niesienia pomocy innym są dla niej wszystkim. Jej postać podobała mi się przede wszystkim dlatego, że na tle wszystkich bohaterek literackich znacznie się wyróżnia. A jednak z czasem przestałam czuć się w pełni usatysfakcjonowana lekturą i piszę to z bólem serca, bo zapowiadało się naprawdę, naprawdę dobrze.
Na tylnej okładce mamy napisane, że ta książka jest „o odwadze, nadziei, uczeniu się miłości i trudnej sztuce wybaczania” i tutaj się w pełni zgodzę, ale odnosiłam czasami wrażenie, że autorka skupiała się bardziej na stronie zawodowej i na tym, jak wygląda życie strażaków, a także kobiety wśród męskiego grona, niż na uczuciach czy całej reszcie. I to jest z jednej strony fajne, bo mamy bardzo dokładne spojrzenie na życie i pracę  w straży, na to, jak bardzo ci ludzie narażają swoje życie dla nas i są po prostu bohaterami, ale zabrakło mi tu większej dawki emocji i skupienia się na uczuciach w większym stopniu.
Cassie wprowadza się do matki, która przed laty zostawiła ją i jej ojca, przez co ma do niej żal, co jestem w stanie w pełni zrozumieć i zaakceptować, ale w pewnym momencie od unikania do rodzicielki, przeszła do rozmów przy herbatce i lekkich zwierzeń. Zabrakło mi budowy tej relacji, jakiegoś przełomu pomiędzy niechęcią a siedzeniem przy gorącym naparze i szydełkowaniu. A co więcej, w książce pojawia się pewien przystojniak, ale nie zdradzę wam kto to taki. I oczywiście mamy wątek romansu, ale (naprawdę piszę to niechętnie) nie wyczuwałam między tym dwojgiem żadnej chemii. Pojawiło się uczucie, a ja nie wiedziałam skąd. Nie czułam, żeby pomiędzy nimi cokolwiek się rodziło, a już to było. Zabrakło mi tego również, niestety. Ostatnie do czego się troszkę przyczepię, to postać Cassie. Czasami chciała zaimponować swoim nowym kolegom z jednostki i może miało wyjść to naturalnie, ale dla mnie było zwykłym przejawem popisywania się z jej strony, co mi osobiście się nie podobało i trochę mi to przeszkadzało. Jasne, rozumiałam, że musi się wykazać przed kolegami z pracy, ale po prostu w moim odczuciu ten wykaz trochę przerodził się w popis, ale na obronę mogę powiedzieć, że nie było tego dużo i nie było to rażące. A jeżeli chodzi o zawód strażaka, Cassie naprawdę zasługiwała na miano bohaterki i w tej pracy była naprawdę dobra, lepsza od niejednego faceta. Wykazywała się odwagą, twardością i kompetencją. Mimo tych zastrzeżeń, o których wspomniałam, to jej postać polubiłam właśnie za to jaką okazywała się być osobą.
Nie powiem, że ta książka jest zła, bo nie jest. Być może to, co ja wymieniłam jako swoje zastrzeżenia, dla innego czytelnika będą niezauważalne i ktoś inny będzie się tą książką zachwycał. Pamiętajcie, że ile czytelników, tyle spostrzeżeń i odczuć. Na plus „To, co bliskie sercu” działa na pewno to, że chociaż jest momentami przewidywalna, to też potrafi troszeczkę zaskoczyć i rzeczywiście, jeśli chodzi o kwestię wybaczania, to jest nam to pokazane, ale w tej powieści bardziej chodzi o wybaczanie samemu sobie. Dodatkowo autorka porusza kwestię dyskryminacji kobiet, a więc nasza główna bohaterka musi sobie z tym radzić i mimo wszystko naprawdę nieźle jej to idzie, bo twarda z niej babka, choć niejedno w życiu przeszła i niejedno jeszcze przed nią, ale mimo sytuacji nie użala się nad sobą, nie załamuje się, ale stara się walczyć. I mimo zła, jakie ją spotkało, z czasem zaczyna się wyzbywać wrogości, która w niej siedzi.

Wiem, że przebaczenie jest zdrowe. Wiem, że tkwiąc w rozgoryczeniu, najbardziej ranimy samych siebie. Ale po prostu nawet nie wiedziałabym, od czego zacząć. Jak się ludziom przebacza? Jak to w ogóle działa?

Jak widzicie, ta historia ma swoje minusy, ale także plusy i sama w sobie mimo wszystko mi się podobała, jest fajna i inna na tle książek, które czytałam dotychczas, opowiada o bohaterstwie, odwadze, wybaczaniu, miłości, co działa na jej korzyść, ale jednak zabrakło mi tu po prostu wyczuwalnych emocji. Mam jednak nadzieję, że jeśli wy przeczytacie „To, co bliskie sercu”, będziecie z lektury zadowoleni. Moim zdaniem powinniście sami się przekonać, jakie będą wasze odczucia w tej kwestii, bo mimo wszystko myślę, że może warto zaryzykować, bo kto wie czy historia Cassie was nie porwie i nie zachwyci? Jak mówię, mi się podobała, miała swoje plusy i w pewien sposób była wyjątkowa. Choć wymieniłam swoje zastrzeżenia, na jakość samej historii nie miały one wpływu, więc decyzję pozostawiam w waszych rękach.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.

1 komentarz:

  1. Jestem już po lekturze tej książki i Mnie się bardzo podobała. 😊

    OdpowiedzUsuń