Tytuł: „To, co bliskie sercu”
Tytuł oryginału: „Things You Save in a Fire”
Autor: Katherine Center
Data wydania: 03 czerwca
2020
Wydawnictwo: Muza
Cassie pracuje w straży pożarnej w Austin i jest w tym naprawdę dobra,
a koledzy ją szanują. Choć na co dzień walczy z żywiołem, nierzadko ryzykując
życie, w sferze uczuć jest raczej ostrożna. Niespodziewany telefon od matki
wszystko zmienia. Poważnie chora kobieta, która przed laty porzuciła męża i
córkę, teraz potrzebuje jej pomocy.
Jednostka strażacka w Massachusetts, gdzie przenosi się Cassie, w
niczym nie przypomina jej poprzedniego miejsca pracy. Brakuje funduszy i
sprzętu, a nowi koledzy są nieokrzesani i mają swoje grubiańskie zwyczaje. Nie
są zachwyceni, gdy do ich męskiego zespołu dołącza kobieta. Sumienna i
obowiązkowa Cassie musi odnaleźć się w nowym środowisku, naprawić relacje z
matką i uporać się z koszmarami z przeszłości, a wkrótce zwalczyć o to, co dla
niej najważniejsze.
Źródło opisu: okładka
książki.
„Kiedy człowiek
wybiera miłość, choć tyle razy zawiódł się na ludziach, którzy nagle z jego
życia znikali, łamiąc mu serce… Kiedy człowiek dobrze już wie, jakie trudne
jest życie, a jednak mimo to wybiera miłość… To nie jest oznaka słabości, tylko
odwagi.”
Wystarczył mi sam opis i chwila zastanowienia bym zdecydowała, że chcę
tę książkę poznać i naprawdę, zaczynając czytać byłam zadowolona z lektury, a
także zaintrygowana, bo „To, co bliskie
sercu” to coś zupełnie innego, niż miałam okazję poznać do tej pory.
Podobało mi się, że główna bohaterka jest strażakiem i bardzo sumiennie
podchodzi do swojej pracy, do obowiązków, a przede wszystkim chce pomagać
ludziom. Widać, że jest odważna i waleczna, nie poddaje się tak łatwo. A
związki? Jest zdecydowanie na nie. I to nie tak, że sobie myśli, że nie chce
się z nikim umawiać, a potem się ktoś trafia i zmienia wszelkie swoje
przekonania. Cassie nie wierzy w miłość. Uważa, że ona nie istnieje, a jeśli
już, to czyni ludzi słabymi. Za to praca i chęć niesienia pomocy innym są dla
niej wszystkim. Jej postać podobała mi się przede wszystkim dlatego, że na tle
wszystkich bohaterek literackich znacznie się wyróżnia. A jednak z czasem
przestałam czuć się w pełni usatysfakcjonowana lekturą i piszę to z bólem
serca, bo zapowiadało się naprawdę, naprawdę dobrze.
Na tylnej okładce mamy napisane, że ta książka jest „o odwadze, nadziei, uczeniu się miłości i
trudnej sztuce wybaczania” i tutaj się w pełni zgodzę, ale odnosiłam
czasami wrażenie, że autorka skupiała się bardziej na stronie zawodowej i na tym,
jak wygląda życie strażaków, a także kobiety wśród męskiego grona, niż na
uczuciach czy całej reszcie. I to jest z jednej strony fajne, bo mamy bardzo
dokładne spojrzenie na życie i pracę w
straży, na to, jak bardzo ci ludzie narażają swoje życie dla nas i są po prostu
bohaterami, ale zabrakło mi tu większej dawki emocji i skupienia się na
uczuciach w większym stopniu.
Cassie wprowadza się do matki, która przed laty zostawiła ją i jej
ojca, przez co ma do niej żal, co jestem w stanie w pełni zrozumieć i
zaakceptować, ale w pewnym momencie od unikania do rodzicielki, przeszła do
rozmów przy herbatce i lekkich zwierzeń. Zabrakło mi budowy tej relacji,
jakiegoś przełomu pomiędzy niechęcią a siedzeniem przy gorącym naparze i
szydełkowaniu. A co więcej, w książce pojawia się pewien przystojniak, ale nie
zdradzę wam kto to taki. I oczywiście mamy wątek romansu, ale (naprawdę piszę
to niechętnie) nie wyczuwałam między tym dwojgiem żadnej chemii. Pojawiło się
uczucie, a ja nie wiedziałam skąd. Nie czułam, żeby pomiędzy nimi cokolwiek się
rodziło, a już to było. Zabrakło mi tego również, niestety. Ostatnie do czego
się troszkę przyczepię, to postać Cassie. Czasami chciała zaimponować swoim
nowym kolegom z jednostki i może miało wyjść to naturalnie, ale dla mnie było
zwykłym przejawem popisywania się z jej strony, co mi osobiście się nie
podobało i trochę mi to przeszkadzało. Jasne, rozumiałam, że musi się wykazać
przed kolegami z pracy, ale po prostu w moim odczuciu ten wykaz trochę
przerodził się w popis, ale na obronę mogę powiedzieć, że nie było tego dużo i
nie było to rażące. A jeżeli chodzi o zawód strażaka, Cassie naprawdę
zasługiwała na miano bohaterki i w tej pracy była naprawdę dobra, lepsza od
niejednego faceta. Wykazywała się odwagą, twardością i kompetencją. Mimo tych
zastrzeżeń, o których wspomniałam, to jej postać polubiłam właśnie za to jaką
okazywała się być osobą.
Nie powiem, że ta książka jest zła, bo nie jest. Być może to, co ja
wymieniłam jako swoje zastrzeżenia, dla innego czytelnika będą niezauważalne i
ktoś inny będzie się tą książką zachwycał. Pamiętajcie, że ile czytelników,
tyle spostrzeżeń i odczuć. Na plus „To,
co bliskie sercu” działa na pewno to, że chociaż jest momentami
przewidywalna, to też potrafi troszeczkę zaskoczyć i rzeczywiście, jeśli chodzi
o kwestię wybaczania, to jest nam to pokazane, ale w tej powieści bardziej
chodzi o wybaczanie samemu sobie. Dodatkowo autorka porusza kwestię
dyskryminacji kobiet, a więc nasza główna bohaterka musi sobie z tym radzić i
mimo wszystko naprawdę nieźle jej to idzie, bo twarda z niej babka, choć
niejedno w życiu przeszła i niejedno jeszcze przed nią, ale mimo sytuacji nie
użala się nad sobą, nie załamuje się, ale stara się walczyć. I mimo zła, jakie
ją spotkało, z czasem zaczyna się wyzbywać wrogości, która w niej siedzi.
„Wiem, że przebaczenie
jest zdrowe. Wiem, że tkwiąc w rozgoryczeniu, najbardziej ranimy samych siebie.
Ale po prostu nawet nie wiedziałabym, od czego zacząć. Jak się ludziom
przebacza? Jak to w ogóle działa?”
Jak widzicie, ta historia ma swoje minusy, ale także plusy i sama w
sobie mimo wszystko mi się podobała, jest fajna i inna na tle książek, które
czytałam dotychczas, opowiada o bohaterstwie, odwadze, wybaczaniu, miłości, co
działa na jej korzyść, ale jednak zabrakło mi tu po prostu wyczuwalnych emocji.
Mam jednak nadzieję, że jeśli wy przeczytacie „To, co bliskie sercu”, będziecie z lektury zadowoleni. Moim zdaniem
powinniście sami się przekonać, jakie będą wasze odczucia w tej kwestii, bo
mimo wszystko myślę, że może warto zaryzykować, bo kto wie czy historia Cassie
was nie porwie i nie zachwyci? Jak mówię, mi się podobała, miała swoje plusy i
w pewien sposób była wyjątkowa. Choć wymieniłam swoje zastrzeżenia, na jakość
samej historii nie miały one wpływu, więc decyzję pozostawiam w waszych rękach.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.
Jestem już po lekturze tej książki i Mnie się bardzo podobała. 😊
OdpowiedzUsuń