Tytuł oryginału: „The Flatshare”
Autor: Beth O’Leary
Data wydania: 15 maja 2019
(I wydanie) 20 maja 2020 (II wydanie)
Wydawnictwo: Albatros
Po bolesnym rozstaniu z chłopakiem Tiffy potrzebuje mieszkania. Taniego. I szybko.
Leon potrzebuje gotówki, bo praca na nocne zmiany niespecjalnie
przekłada się na grubość jego portfela. Postanawia podnająć pokój. Ale jest
jeden problem…
Ich znajomi sądzą, że to zwariowany pomysł, że zamieszkać razem i
dzielić jedno łóżko… Ale układ jest prostu. Kiedy Tiffy będzie w pracy,
mieszkanie będzie należeć do Leona. Nocami i w weekendy będzie je miała dla
siebie. Nigdy więc nawet się nie spotkają.
Kiedy jednak zaczynają pisać do siebie karteczki, gotować dla siebie
jedzenie, doradzać w kwestiach sercowych i poznawać swoje tajemnice, stają się
coraz bliżsi…
Tyle tylko, że nigdy się nie widzieli.
Źródło opisu: okładka
książki.
O tej książce słyszałam naprawdę wiele w momencie, kiedy została
wydana po raz pierwszy i zawsze sobie obiecywałam, że ją przeczytam. A potem
zapominałam dodać jej do koszyka przy zakupach albo na listę książkowych życzeń
i później żałowałam. Gdy zobaczyłam, że będzie jej ponowna premiera, ale w
nowej oprawie to wiedziałam, że nie mogę tej szansy zmarnować. W końcu tak
wiele osób ją polecało. I wiecie co? Ani trochę się nie zawiodłam.
Już po samym opisie można stwierdzić, że „Współlokatorzy” to coś innego, niż do tej pory mieliśmy okazję
poznać. Książka jest zabawna i jednym słowem: świetna. Przewidywalna, ale nie do końca. Bardzo polubiłam
głównych bohaterów, którzy nie zostali wykreowani na najpiękniejszych i
nieskazitelnych, ale za to jako osoby, byli dobrzy i po prostu nie da się ich
nie lubić. Tiffy to pełna energii kobieta, która ma swój styl i swoje
usposobienie życiowe. Jest też wesoła, ale również zraniona i tego nie ukrywa.
Czasami nie zachowuje się rozsądnie, ale w tej książce jest to urocze i nie
jest żadnym minusem. Leon natomiast jest introwertykiem, bardzo małomównym,
opanowany, pomocny i naprawdę miły, a czasem i nieśmiały. I chociaż nie jest to
typ męskiego bohatera, w których gustuję, jeśli chodzi o romanse, to nie
wyobrażam sobie, że tutaj mógłby być inaczej wykreowany. Pasował do tej
historii idealnie i skradł mi serce.
W tej powieści jest naprawdę sporo humoru, ale nie tylko, czego nie do
końca się spodziewałam i było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Prócz
zapewnienia czytelnikowi uśmiechu, autorka stara się w tej książce opowiedzieć
nieco o manipulacji drugiego człowieka, o zmarnowanych szansach. A przede
wszystkim nie skupia się głównie na tym, co dzieje się między Leonem a Tiffy,
ale też jest poboczna historia, czego wam nie chcę zdradzać, ale było to
naprawdę fajne i zadziałało tylko i wyłącznie na korzyść.
Przyznam, że początkowo miałam nieco problem, bo mamy tutaj
perspektywę zarówno Tiffy, jak i Leona i różni się w nich forma prowadzenia
dialogów. W pierwszej chwili poczułam lekką dezorientację, ale już po kilku zdaniach
przywykłam do tego i w ogóle mi to nie przeszkadzało.
Jeżeli jeszcze nie czytaliście „Współlokatorów”
to nie powinniście się wahać, bo historia sama w sobie jest nietypowa, ale
postaci również i idealnie do niej pasują. Naprawdę ta książka mi się podobała
i polecam ją wam z czystym sercem. Mimo ponad czterystu stron, nie odczuwa się
tej ilości i czyta się lekko, no i trochę ciekawości autorka też wprowadza. I
przede wszystkim, nie ma nudy! Ciągle coś się dzieje, jest wesoło, czasami
mniej, ale warto zapoznać się z historią Leona i Tiffy. Jeżeli więc szukacie
komedii romantycznej w postaci książki, „Współlokatorzy”
mogą być właśnie idealną pozycją.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Czytałam "Współlokatorów" zaraz po ich pierwszej premierze :) Książka bardzo mi się podobała! Zabawna, pomysłowa i intrygująca :)
OdpowiedzUsuńPierwsze wydanie tej książki ma w swojej biblioteczce i będę ją czytała. 😊
OdpowiedzUsuń