
Tytuł oryginału: „Kissing Madeline”
Autor: Lex Martin
Data wydania: 15 stycznia
2020
Wydawnictwo: Kobiece
Po przyłapaniu na zdradzie swojego chłopaka pracowita reporterka
Madeline obiecuje sobie, że nigdy więcej nie będzie się umawiać ze sportowcami.
Ze złamanym sercem i górą kartonów ląduje u przyjaciółki ze studiów. Jak na
złość jej sąsiadem zostaje Daren, najgorętsza gwiazda futbolu amerykańskiego.
Kiedy dziewczyna odkrywa, że nową serię programów telewizyjnych będzie
musiała nagrać właśnie z nim, jest załamana. Pomiędzy parą iskrzy, ale nie mogą
naruszyć niepisanego kodeksu pracy. Nie mówiąc o postanowieniu Madeline!
Czy pomimo przeszkód uda im się odnaleźć drogę do siebie? Czy może
warto poprzestać na zwykłej przyjaźni… z dodatkowymi bonusami?
Źródło opisu: okładka
książki.
Lubię książki Lex Martin i nie mogłam się doczekać ostatniej części z
serii „Dearest”. Byłam naprawdę
ciekawa historii Darena, którego poznałam już w poprzednich tomach i to nie
zawsze w dobrym świetle. I chyba właśnie dlatego przeczytałam ją w dwa
wieczory.
Maddie jest kobietą zdolną, inteligentną i bystrą. Jest utalentowana,
zadziorna i widać ewidentnie, że do swojej kariery podchodzi bardzo poważnie.
Zależy jej na tym, co robi w dziennikarstwie i chce pomagać, a do tego jest też
naprawdę pracowita. Choć do związków podchodzi z takim dystansem, że nie
planuje ich w ogóle. Nie po tym, co przydarzyło jej się ostatnim razem. A
jednak pojawienie się przystojnego sąsiada, może troszkę namieszać w jej
postanowieniach. Miała łeb na karku, była zabawna, a życie nie zawsze było dla
niej różowe. Przede wszystkim była dobra i szczera oraz miła. Jej postać w
poprzednich częściach pojawiła się w niewielkiej ilości, więc wtedy nie miałam
okazji jej poznać, ale teraz mogłam to nadrobić i naprawdę ją polubiłam.
Darena natomiast poznajemy już w pierwszym tomie serii i wtedy nie
jest najbardziej pozytywną postacią, ale nie powiem o co chodzi, bo ktoś może
nie czytał. Chociaż z czasem jego wizerunek ulega zmianie, ale dopiero w „Dearest. Madeline” możemy poznać go tak
naprawdę, a przede wszystkim poznajemy drugą część jego historii. Ten facet to
nie tylko ładna buzia. Możemy się przekonać, że jest inteligentny, słodki i
czarujący, a także chce pomagać. Bezinteresownie. I jest naprawdę troskliwym
gościem o wielkim sercu. Widać też, że jego kariera to coś, do czego podchodzi
bardzo poważnie i stawia ją zawsze na piedestale. I tak jak na początku serii
za nim nie przepadałam, a potem ta sympatia trochę wzrosła, tak po przeczytaniu
ostatniego tomu, po prostu go uwielbiam.
Tak, jak „Dearest. Clementine”
i „Dearest. Dandelion” rozgrywały się
w momencie, gdy bohaterowie byli na studiach, tak w „Dearest. Madeline” Maddie i Daren ukończyli ten etap. Oboje pracują
i to dużo, oboje naprawdę się przykładają do tego co robią, więc tak jak
poprzednie mogliśmy jeszcze zaliczyć do kategorii New Adult, tej już raczej
nie. W tej części pojawia się nawet więcej seksu, ale na szczęście te sceny są
napisane w miarę w subtelny sposób, więc nie powodują, że przez to książka
traci na swoim uroku. Mimo tej ilości scen erotycznych, była to naprawdę
przyjemna lektura. I jak zawsze mam wielki sentyment do pierwszych tomów
wszelkich serii, tak ta część jest bardzo blisko, by dorównać historii
Clementine i Gavina. Było to naprawdę świetne dopełnienie całego cyklu „Dearest” i trochę mi szkoda, że więcej
już części nie będzie.
Mamy tu perspektywę zarówno Maddie, jak i Darena, przez co w pewnych
momentach autorka dawała trochę ciekawości, bo czasami namieszała między
bohaterami i zastanawiałam się co dzieje się u tego drugiego. Lex Martin
posługuje się lekkim piórem, przez co książkę przeczytałam w dwa wieczory i
nawet tego nie odczułam. Co więcej, chciałam to skończyć jak najszybciej, bo
musiałam się dowiedzieć, co spotka tych bohaterów. A trochę ich spotkało i w
pewnych momentach byłam troszkę zaskoczona, więc to nie jest tak do końca
przewidywalna historia, jak spodziewałam się na początku – za co duży plus, oczywiście.
Ta dwójka musiała naprawdę dużo przepracować, zwłaszcza pomiędzy sobą.
Maddie nie ufała zbyt łatwo, a kariera Darena jej tego nie ułatwiała, bo był
prawie cały czas otoczony przez piękne, napalone fanki. I jego historia też
dokładała swoją cegiełkę, ale to musicie odkryć sami. Autorka poprzez „Dearest. Madeline” chce nam w jakiś
sposób przekazać, że człowiek jest tylko człowiekiem i zdarza mu się popełniać
błędy. Najważniejsze, to nie popełniać dwa razy tych samych. Chce nam pokazać,
że bycie szczerym może nam pomóc w uniknięciu problemów. Tajemnice nigdy do
niczego dobrego nie doprowadziły.
Polecam wam nie tylko tę część, ale całą serię, bo jest naprawdę tego
warta. Historia Darena i Madeline była naprawdę urocza, mimo ilości scen seksu,
a seksowny futbolista skradł mi serce. Może się nie wydawać, ale to naprawdę
słodki facet. A całość dla mnie była ciekawa i przyjemnie spędziłam czas przy
tej lekturze, w niektórych momentach może nawet troszeczkę się rozpływałam. Na
początku odrobinę brakowało mi bohaterów, których już znałam, ale w końcu
zostałam usatysfakcjonowana. I to jeszcze jak, ale już wiem, że będzie mi ich
wszystkich brakowało. Chociaż nie musicie czytać tej serii w odpowiedniej
kolejności, to może jednak bym zalecała. Zawsze to lepiej, jeśli czyta się od
początku, prawda? Mam nadzieję, że przekonałam was do tej książki i
zdecydujecie się po nią sięgnąć.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.
Muszę najpierw nadrobić pozostałe części serii. 😊
OdpowiedzUsuń