
Tytuł oryginału: „Sex, Not Love”
Autor: Vi Keeland
Data wydania: 12 lutego
2020
Wydawnictwo: Kobiece
Nat i Hunter poznają się na weselu przyjaciół. Ona nie szuka miłości,
bo ma na koncie wystarczająco dużo problemów po rozwodzie. On jest łamaczem
kobiecych serc i nie angażuje się w poważniejsze związki.
Po mocno zakrapianej imprezie weselnej budzą się w jednym pokoju
hotelowym. Nat dobrze zna ten typ facetów, więc zostawia „łowcę” z fałszywym
numerem telefonu i znika.
Dziewięć miesięcy później znów na siebie trafiają. Teraz jednak Hunter
nie da się tak łatwo zbić z tropu. Tym bardziej że ma kuszącą propozycję nie do
odrzucenia.
Źródło opisu: okładka
książki.
„Zaufanie jest jak
szklanka. Uszkodzone rozsypuje się na kawałki i choćbyś próbował je posklejać,
to rysy zawsze będą widoczne. I już nigdy nie jest tak mocne, jak przed
roztrzaskaniem.”
Natalia jest kobietą, która ma problemy z zaufaniem. Zwłaszcza wobec
mężczyzn. Została zraniona przez byłego męża i teraz jej życie wcale nie jest
łatwe i lekkie, jakby się mogło wydawać, ale nie użala się nad sobą i stara się
jak może. Nat jest silną osobą, odpowiedzialną i rozsądną, a do tego chce
pomagać innym i jest miła. Chociaż potrafi też być troszkę zadziorna i czasami
stanowcza. Mówię czasami, bo przy głównym bohaterze miała momentami problemy ze
skupieniem.
Myślałam, że Hunter będzie seksownym dupkiem, który nie będzie brał
pod uwagę uczuć innych. Nic bardziej mylnego. Owszem, gdy tylko miał okazję
podczas rozmowy z Natalią rzucał aluzjami do seksu, bywał zarozumiały i bezczelny,
ale w ten pozytywny sposób. Poza tym bywał słodki, zabawny, a czasem także
troskliwy. I chociaż był szczery oraz bezpośredni, to jednak krył w sobie
sekret, o którym nie mówił nikomu.
Oboje bywają mądralińscy i nadęci, nie w złym znaczeniu tego słowa, a
ich słowne utarczki już od pierwszych stron wywoływały mój uśmiech.
„Kiedy za dużo czasu
spędzasz na patrzeniu wstecz i rozmyślaniu, co poszło nie tak, tracisz szansę
na to, by iść do przodu.”
Uwielbiam książki Vi Keeland i mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie taki
dzień, że przeczytam wszystkie, jakie zostały wydane w Polsce, bo oczywiście mam
je u siebie na półce. Jak do tej pory twórczość autorki mnie nie zawiodła, choć
wiadomo, że bywają książki lepsze i gorsze, ale „Seks, nie miłość” to historia, którą na pewno będę wspominać z
uśmiechem i polecać. Owszem, bywa momentami schematyczna, a pewien element
nawet pasował mi do „Zgryźliwe wiadomości”
autorstwa Vi Keeland i Penelope Ward, ale to mi nie przeszkadzało. Ta lektura
była przyjemna, ale wzbudzała też moją ciekawość, bo autorka zdecydowała się pomieszać
teraźniejszość z przeszłością, nie od razu wyjaśniając, o co chodziło. I powiem
wam, że dopiero po jakimś czasie domyśliłam się odpowiedzi, gdy zostały rzucone
nowe fakty.
„Seks, nie miłość” to
książka, przy której buzia sama się uśmiecha. I chociaż tytuł mówi nam czego
można się spodziewać i niewątpliwie jest mnóstwo dwuznacznych aluzji, tych scen
seksu nie ma tak wiele w tej książce. A jak są, to nawet nie bardzo rzucają się
w oczy, bo są napisane w sposób subtelny. Vi bardziej skupiła się na relacji
między Hunterem a Natalią i nie od razu pchnęła ich do łóżka. Sami zresztą się
przekonacie o czym mówię, jeśli zdecydujecie się tę książkę przeczytać.
I mimo, że jest to erotyk, próbuje nam coś przekazać. Jak to mówią:
strach ma wielkie oczy. Często jest powodem, dla którego rezygnujemy z
niektórych rzeczy, ale zapominamy, że życie mamy tylko jedno i czasami warto
zaryzykować, a nie pozwolić, by strach coś nam z niego odebrał. Pokazuje też,
że zaufanie to rzecz krucha. Choć czasem łatwo je zyskać, to jeszcze łatwiej je
stracić. Gorzej z zaufaniem komuś, gdy nasze zaufanie zostało już skruszone.
„Czasami pewność
siebie jest tylko maską, która ma nas chronić przed tym, by ludzie nie
zobaczyli tego, jacy jesteśmy zagubieni.”
Czytaliście książki Vi Keeland? Jeżeli nie, a lubicie romanse z nutką
pikanterii to wam oczywiście polecam jej twórczość, ale także „Seks, nie miłość”, bo to zabawna i
przyjemna lektura, którą czyta się szybko, z małą ciekawością tego, co będzie
dalej. I co tym razem autorka wymyśliła dla swoich bohaterów? Same postaci
były, jak dla mnie, odpowiednio wykreowane. Nieprzerysowane. Oboje mieli swoje
trudne przejścia i oboje w pewnym momencie pozwolili, by to strach nimi kierował,
nie rozum czy serce.
Myślę, że to książka warta przeczytania i mam nadzieję, że moja opinia
pomogła wam w podjęciu decyzji czy jest to lektura dla was i czy chcecie ją
przeczytać.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz