21 sierpnia 2018

44. "Na scenie. Show" ~ Vi Keeland

Tytuł: Na scenie. Show
Tytuł oryginału: Throb (Life on Stage #1)
Autor: Vi Keeland
Data wydania: 13 lipca 2018
Wydawnictwo: Kobiece

Kate podpisała kontrakt na udział w show, w którym miała rywalizować z innymi kobietami o względy kawalera. Kiedy zobowiązywała się do przestrzegania zawartych w nim zasad, uważała, że będzie to bardzo proste.
Było tak, póki nie poznała Coopera – faceta, który jak żaden inny sprawił, że jej ciało i serce obudziło się do życia. Jednak związek z Cooperem nie jest możliwy. W końcu podpisała kontrakt z jego bratem na dział w show. Teraz powinna skupić się na zabieganiu o względy kawalera, czyli Flynna.
Każdy pocałunek, każdy dotyk Coopera jest zakazany. Kate stąpa po kruchym lodzie, jednak nie może się temu oprzeć. W końcu łamanie zasad ma wyjątkowo słodki smak.
Czy Kate posłucha głosu serca?
Źródło opisu: okładka książki.

Jak może wiecie – a może nie – poszerzam listę książek Vi Keeland i „Na scenie. Show” jest dopiero trzecim tytułem tej autorki, z którym miałam do czynienia i mam już pewne zdanie na temat jej twórczości, a także wyrabiają się pewne oczekiwania, więc ta historia została przed nimi postawiona, choć jeszcze nie są one wielkie, ale spodziewałam się i tak dostać coś dobrego. Czy tak było, musicie się dowiedzieć.

Kate została wykreowana jako osoba, która jest gotowa poświęcić swoje szczęście dla dobra swoich bliskich. I rzeczywiście to robi. Nie patrzy na swoje życie i na to co będzie dobre dla n i e j. Ważniejsza jest rodzina i przyjaciele. Jest typem dziewczyny z sąsiedztwa i naprawdę ją polubiłam. Wyróżnia się na tle innych dziewczyn biorących udział w show w tym pozytywnym sensie. Choć będzie miała nie lada wyzwanie, kiedy na jej drodze stanie Cooper. Będzie rozdarta pomiędzy nim a Flynnem.
Cooper natomiast jest biznesmenem w branży filmowej i zarazem totalnym despotą. Nie przyjmuje odmowy i zawsze dąży do celu. A już na pewno nie odpuści tak łatwo Kate, która wzbudziła w nim jakieś uczucia na samym początku. Jest człowiekiem, którego ludzie lubią, a przede wszystkim szanują i pewnie także podziwiają. I jak się okazuje, również potrafi poświęcić swoje szczęście dla najbliższych.

Jeśli czegoś c h c e s z, dążysz do tego po trupach i nie pozwalasz, by cokolwiek stanęło ci na drodze. Ale jeśli k o c h a s z, czasem nie masz wyboru. Musisz kogoś puścić wolno, żeby znalazł drogę powrotną, tym razem na zawsze.

Zastanawiam się od czego zacząć i nie bardzo wiem. Z książkami Vi (choć to dopiero trzecia, przypominam) mam właśnie tak, że chciałabym powiedzieć wiele, ale kiedy przychodzi do pisania, wszystko jak na złość wylatuje mi z głowy.
Może więc postaram się tak od początku?

Wydawało mi się, że po pierwszych zdaniach wiem już jak to się wszystko skończy. Z czasem, kiedy coraz lepiej zapoznawałam się z tą historią moje wyobrażenie uległo zmianie. Aż w końcu już przestałam cokolwiek sądzić, bo Vi sprawiła, że niczego nie byłam pewna. Nawet tego, z którym z przystojniaków skończy Kate. Na początku byłam pewna, którego wybierze, ale nie było tak łatwo. A im bliżej końca byłam, tym coraz większe wątpliwości miałam. Naprawdę nie wiedziałam czy Kate wybierze Coopera czy Flynna, przez co moje serce było gruchotane. I aby było ciekawiej, na ostatnich rozdziałach z każdą przerzuconą stroną z moim sercem było tylko gorzej.
Kate musiała w końcu wybrać. A to, jakiego dokonała ostatecznie miała dokonać wyboru, będziecie musieli się przekonać sami, bo autorka ponownie nie uprościła sprawy i Flynn nie był kompletnym dupkiem. Był miłym i wyrozumiałym facetem. Mamy szansę poznać go naprawdę dobrze, bo Kate spędza z nim bardzo dużo czasu. I co więcej, z nim może – a nawet powinna – spotykać się z w miejscach publicznych. Relacja łącząca ją z Cooperem musi pozostać tajemnicą.
Co okaże się być silniejsze? Musicie się koniecznie przekonać sami!
Nie mogę ominąć tego, że spotkanie Kate i Coopera, było jak dla mnie niespotykane. Oczywiście nic nie zdradzę. Co najbardziej podobało mi się w ich relacji to to, że byli ze sobą szczerzy. Nie wisiały nad nimi tajemnice, które mogliby wyjawić, ale tego nie robili. Wiedzieli od początku w co się pakują i na co się piszą. Choć największym minusem ich związku było to, że tak jakby nie byli w tym sami. Pamiętajmy jeszcze, że był Flynn. I Cooperowi ani trochę się nie podobało, że ten może dotykać  j e g o kobiety. Który facet by to wytrzymał?

W „Na scenie. Show” byłam trzymana w niepewności do samego końca, jak mówiłam. W jednej chwili wiedziałam co się wydarzy, a w następnej wszelkie moje wyobrażenia padały jak po ostrzale. Bałam się, że nie dostanę tego, czego oczekiwałam. I nie dostałam. Dostałam za to coś o wiele lepszego niż powstało w mojej głowie. Nie wszystko było tak jak tego chciałam, ale to właśnie w tej książce było cudowne i piękne.
Autorka ma przyjemne pióro, wplata w fabułę humor, gorące sceny, choć na odpowiedniej granicy. Tę książkę czytało się naprawdę lekko, bez przymusu i  jej czytanie sprawiało przyjemność.
Może i nie była to najlepsza książka jaką w życiu przeczytałam i na pewno nie najlepsza, która wyszła spod pióra Vi, bo „Bossman” jest na liście jako pierwszy, ale naprawdę mi się podobała, choć wielu może mieć inne zdanie. W końcu gusta są różne, ale o nich ponoć się nie dyskutuje.
Była to historia o miłości, wyborach i poświęceniu. Sprawiła, że moje serce się radowało, by w następnej chwili spaść i roztrzaskać się w pył. Polecam ją każdemu, pod warunkiem, że lubi ten gatunek.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwo Kobiece.

1 komentarz: