18 marca 2018

30. "Ostatni raz, gdy rozmawialiśmy" ~ Fiona Sussman

Tytuł: Ostatni raz, gdy rozmawialiśmy
Tytuł oryginału: The Last Time We Spoke
Autor: Fiona Sussman
Data wydania: 15 lutego 2018
Wydawnictwo: Kobiece

Kiedy każda minuta jest pusta, wlecze się w nieskończoność i do niczego nie zmierza.

Carla Reid prowadzi spokojne życie u boku swojego męża, Kevina. Od lat mieszkają na farmie, ich syn Jack przeniósł się do miasta, ale ma wrócić za kilka lat by przejąć gospodarstwo. Niestety, kiedy odwiedza rodziców w rocznicę ich ślubu informuje ich, że ma inne plany na swoją przyszłość i chce zostać w mieście. Carla nie potrafi ukryć rozczarowania i wypowiada słowa, których echo pozostanie z nią do końca życia.
Ben Toroa odbiera Carli wszystko, co kochała. Wszystko, co miała.
Zarówno Carla, jak i Ben, młody buntownik, muszą stawić czoła nowej rzeczywistości. Chłopak ląduje w więzieniu, a kobieta musi ułożyć sobie życie na nowo.
Czy w więziennych murach Ben zrozumie jaką krzywdę wyrządził? Czy Carla zdoła wybaczyć swemu oprawcy? Czy któreś z nich ma szansę na spokojną przyszłość?

Kryminał to mój ulubiony gatunek, co zawsze powtarzam i bardzo dużo tego typu książek przeczytałam. I „Ostatni raz, gdy rozmawialiśmy” nie pasuje mi do kanonu tej kategorii. Powiedziałabym raczej, że jest to thriller psychologiczny. Owszem, mamy czasami sceny, które są drastyczne, ale zabrakło mi tego, co w kryminałach uwielbiam – niespodziewanych zwrotów akcji i przede wszystkim zakończenia, które potrafi wmurować w ziemię. Sam opis wiele zdradza i po nim możemy stwierdzić czego się spodziewać.
Nie miałam wielkich oczekiwań, ale chyba i tak jestem lekko zawiedziona tą lekturą, choć bez wątpienia fajnie się ją czytało, ale widząc do jakiego gatunku jest zaliczana spodziewałam się, że dostanę o wiele więcej. Dreszczyk emocji, szybsze bicie serca i niecierpliwe oczekiwanie tego, co wydarzy się w dalszych rozdziałach. Niestety, nie doznałam niczego. Zamiast trzymającego w napięciu kryminału dostałam lekką lekturę, która nie wywołała we mnie żadnego poruszenia.

„– Mogę tylko powiedzieć, że któregoś ranka obudzi się pani, a słońce będzie odrobinę jaśniejsze niż poprzedniego dnia. I usłyszy pani dawno zapomniane dźwięki, takie jak śpiew ptaków na drzewach czy brzęczenie pszczół wokół ula. Poczuje pani zapach pieczonego chleba i zachce się pani jeść. Rozbawią panią małe, codzienne głupotki, a śmiech zrodzi się tutaj. – Położył sobie rękę do serca. – Nie tu – dorzucił, dotykając ust. – Kiedyś w pani pamięci zatrą się obrazy okaleczonych ciał, a zastąpią je wspomnienia uśmiechniętych twarzy i szczęśliwych oczu. I poczuje pani, że dalej coś jeszcze jest.

Nie mówię, że książka jest zła, bo czytało się ją naprawdę lekko, przyjemnie i mimo wszystko nie żałuję, że ją przeczytałam, ale niestety wszystko było w niej do przewidzenia. Nic mnie w niej nie zaskoczyło. Wszystko działo się tak spokojnie, że w kryminałach jest to rzadko spotykane. Dla mnie była to po prostu podróż, w której bohaterzy musieli ułożyć swoje życie na nowo, odnaleźć siebie.
Czy polecam? Cóż, tak, ale osobom, które poszukują czegoś lżejszego, co nie wywoła burzy emocji. Jeżeli natomiast poszukujecie czegoś mocnego, wbijającego w ziemię to myślę, że „Ostatni raz, gdy rozmawialiśmy” nie będzie czymś dla was. Choć oczywiście najlepiej przeczytać tę książkę i wyrobić sobie własne zdanie.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

4 komentarze:

  1. Jakoś mnie nie ciągnie do tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehhh skoro jest przewidywalna i nie do końca spełniła Twoje oczekiwania? To jednak sobie ją podaruję :)

    she__vvolf 🐺

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wole raczej książki, które wywołują u mnie głębsze emocje ;)

    OdpowiedzUsuń