Tytuł: „Twoim śladem”
Tytuł oryginału: „Lead Me Not”
Autor: A. Meredith Walters
Data wydania: 3 lipca 2016
Wydawnictwo: GW Foksal/YA!
„Nie takim życiem
żyłem.
Na takie życie nie
zasługiwałem.”
Aubrey Duncan, studentka psychologii, jest współprowadzącą w grupie
uzależnień. W ten sposób chce ocalić pamięć o siostrze, która zmarła w skutek
przedawkowania narkotykowego i zadośćuczynić swoje zachowanie sprzed lat.
Jednym z uczestników grupy jest niejaki Maxx Demelo, który w dziewczynie
wzbudza fascynację, choć wie, że nie jest to człowiek, z jakim powinna się
zadawać. Często bywa tak, że uczucia są silniejsze od rozumu. Lecz czy tak
będzie i tym razem?
„Nie można pomóc
komuś, kto nie chce pomóc sam sobie.”
Narracja jest pierwszoosobowa i główną bohaterką jest tutaj Aubrey,
ale czasami też pałeczkę przejmuje Maxx, co pozwala nam nieco zrozumieć tok
myślenia i postępowania osoby uzależnionej od narkotyków. Chciałabym też
zauważyć, że autorka książki pracowała kiedyś jako konsultantka terapeutyczna z
uzależnioną młodzieżą, co jest wielkim plusem, bo pisze na temat, w którym ma
rozeznanie. A nie ma nic gorszego – pamiętajmy, że to tylko moje zdanie – niż
pisanie na temat, w którym jest się kompletnie zielonym. I, co jest kolejną
dobrą stroną, czytając książkę widać, że A. Meredith Walters wie o czym pisze.
„Serce mnie zdradziło.”
Przez całą książkę miałam mieszane uczucia i początkowo nie bardzo
wiedziałam czego one dotyczą, ale po głębszym zastanowieniu co spowodowało
takie a nie inne wrażenia. Po pierwsze jest tym na pewno mała ilość czasu, a co
za tym idzie, czytałam bardzo mało stron. I to nie pozwoliło mi się wgryźć w
historię Aubrey i Maksa, dzięki czemu mogłabym doznawać burzy uczuć wraz z
bohaterami. Dodatkowo „Twoim śladem”
było jak dla mnie przewidywalne, czego jednak za złą stronę uznać nie mogę, bo
pamiętajmy, że to nie jest żaden kryminał by oczekiwać tajemnic, intryg i
gwałtownych zwrotów akcji. Jestem pewna, że kiedyś jeszcze znów sięgnę po tę
książkę by zobaczyć czy mając większą ilość czasu będę mogła się wczuć w
historię, tak jak zdarzało mi się to przy innych książkach.
Aby nie było, że do książki mam jedynie jakieś ale, bo nie mam, powiem o rzeczach, które mnie przekonały do tej
historii. Zdecydowanie nieszablonowa historia. Był to pierwszy raz, kiedy
czytałam książkę o takiej fabule choć nie przeczę, że już takie się zdarzały –
ja po prostu się na nie nigdy nie natknęłam. Kolejną rzeczą jest
charakterystyka bohaterów. Autorka nie wykreowała ich na idealnych ludzi. Mają
swoje problemy, swoje wady i jak najbardziej mi to odpowiadało. Nie lubię
przesłodzonego idealizmu, bo odbiera to w moich oczach książce realizm.
„Miłość ogłupia.
Zaślepia.
Potrafi obezwładnić i
uczynić nas zupełnie bezbronnymi.”
Zanim jednak skończę, muszę zaznaczyć w tym poście dwie rzeczy. Jedna
nie ma nic wspólnego z fabułą, bo jest to czysty błąd. W książce pojawia się
niejaki Callum, który jest bratem Maksa. Natomiast w drugiej części został
przechrzczony na Landona. Tak przynajmniej myślałam, dopóki nie dostałam
odpowiedzi, że w pierwszej części nie ma żadnego Calluma. W obu tomach
większość ma Landona. Mówię większość, bo po małym rozeznaniu wychodzi na to,
że taki błąd, jakim jest imię „Callum” pojawił się nie tylko w moim
egzemplarzu.
„Łatwo jest krytykować
coś, czego nawet nie próbuje się zrozumieć. Ferować wyroki bez uważnego
przyjrzenia się sprawie.”
Drugą rzeczą, jaką chcę się tutaj podzielić jest to, co podobało mi
się w książce najbardziej. Jest to koniec. Nie cały ostatni rozdział, a
ostatnie zdanie. I cieszy mnie to, że autorka wymyśliła takie, a nie inne
zakończenie, które jest jak najbardziej stosowne w tej historii.
„Miłość była
najpiękniejszym rodzajem obłędu. Szaleństwem desperacji i pożądania, które
sprawiało, że najbardziej nieprawdopodobne wybory stawały się możliwe.”
Reasumując, książka naprawdę mi się bardzo podobała i żałuję, że mój
czas był czasem tak ograniczony, że nie przeczytałam ani jednej strony, bądź
też wpływ na to miało zmęczenie. Polecam ją z czystego serca i bardzo się
cieszę, że udało mi się wygrać drugą część, co skłoniło mnie do zakupu
pierwszego tomu, bo jeśli mam być szczera z wami i przede wszystkim ze sobą,
widząc tę książkę na bookstagramie, nie czułam ogromnej potrzeby jej kupna. A
jednak ją mam, przeczytałam i nie żałuję. Więc jeśli ktoś z was się
zastanawiał, to tak, kupujcie ją. Tylko sprawdźcie czy nie będziecie mieć błędu
jakim jest złe imię jednego z bohaterów.
Podobnie,jak Ty nie byłam zdecydowana, czy jest to ksiazka. która chce przeczytać. Jednak Twoja recenzja rozwiala moje wątpliwości. Oczywiście, że chcę. :)
OdpowiedzUsuńkocieczytanie.blogspot.com
Bardzo się cieszę, że Cię zachęciłam! :)
UsuńUwielbiam jak bohaterowie nie są idealni. Ideały nie istnieją w rzeczywistości i bardzo nie lubię, gdy autorzy na siłę chcą ich wykreować. To po prostu nie działa i zniechęca. Powiem Ci, że ta książka to nieliczna z okładką "ze zdjęciem", która mi się podoba! :) Buziaki kochana!
OdpowiedzUsuńhttps://come-book.blogspot.com/2017/10/skradzione-godziny-maria-solar.html
Książka brzmi bardzo zachęcająco, w najbliższym czasie powinnam po nią sięgnąć! Całe szczęście, że są tu zwyczajni bohaterowie, tego bardzo brakuje w literaturze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
mariadoeseverything.blogspot.com
Nie cierpię idealnych bohaterów, a jak nie ma idealnych postaci to super. Ale wątpię, że sięgnę po tą młodzieżówkę...chyba że nie będę mieć czego czytać to wtedy zacznę sięgać po takie książki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Paulina:)
Nie jestem pewne czy to jest taka typowa młodzieżówka :)
UsuńMyślę,że to świetna pozycja, mimo,że jeszcze nie czytałam.Oczywiście nadrobię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
czytanestrony.blogspot.com
Bardzo lubię, kiedy bohaterowie są z krwi i kości - nie tacy idealni, z idealnym życiem i charakterem. Albo pokrzywdzeni przez los, biedni i w ogole
OdpowiedzUsuńNie czytałam jej jeszcze, ale znajduje się na mojej liście "do przeczytania":)
OdpowiedzUsuńhttps://slonecznastronazycia.wordpress.com/