
Tytuł oryginału: „By Virtue Fall”
Autor: Carrie Elks
Data wydania: 18 września
2019
Wydawnictwo: Kobiece
Jedno jest pewne: Juliet nie wierzy już w miłość. Ma teraz
wystarczająco dużo na głowie – otwarcie własnej kwiaciarni, wychowywanie córki
i bolesny rozwód z człowiekiem, który tylko czeka na jej błąd. Życie kobiety
jest aktualnie wystarczająco skomplikowane – randki to jedynie kolejny kłopot.
Wszystko się zmienia, kiedy poznaje nowego sąsiada. Samotny tata jest
utalentowanym fotografem i atrakcyjnym mężczyzną, na którym Juliet zbyt często
i bardzo chętnie zawiesza oko.
Ryan przybył do jej miasteczka tylko na chwilę i powinien zająć się
swoimi pilnymi sprawami, a nie rozpraszać się piękną sąsiadką. Jednak za każdym
razem, gdy ją widzi, nie może się jej oprzeć. Czy romantyczna jesienna auta
pomoże im przestać walczyć z emocjami i w końcu dadzą sobie drugą szansę na
szczęście?
Źródło opisu: okładka
książki.
Po przeczytaniu „Miłość zimową
porą”, pierwszego tomu tej serii, który został wydany u nas w Polsce,
wiedziałam, że będę chciała sięgnąć po kolejne części, bo ten cykl od razu
skradł moje serce. Dlatego też, gdy zobaczyłam, że szykuje się premiera „Jesiennego pocałunku”, który opowiada
historię ostatniej z sióstr, nie musiałam się nawet zastanawiać. Po prostu
wiedziałam, że muszę ją przeczytać, tym bardziej, że losy Juliet ciekawiły mnie
od samego początku i nie mogłam się doczekać aż zapoznam się z jej opowieścią.
„Dom to nie budynek.
Ani nawet nie kraj. Dom to miejsce, w którym jest rodzina”
Juliet poznajemy już w poprzednich trzech częściach, ale niezbyt
dobrze. Wiemy tylko, że jej życie z mężem wcale nie było tak proste i łatwe
jakby chciała. Carrie w tym tomie wykreowała bohaterkę, którą można podziwiać.
Kobieta nie ma łatwo. Jest w trakcie rozwodu, a jej mąż nie jest ani trochę
miłym człowiekiem i niczego jej nie ułatwia, nawet wręcz przeciwnie. Choć
została pozbawiona pewności siebie i żyje z pewnymi obawami, nie siedzi w kącie
i nie użala się nad swoim losem. Co więcej, jest naprawdę silną kobietą – choć
przez pewien czas nie zdaje sobie z tego sprawy – która stara się stanąć
samodzielnie na nogi i na pewno można powiedzieć, że jest wspaniałą matką. Jest
piękna, miła i dobra, a ta historia jest właśnie o niej, o jej walce o nowe
życie i odkrycie na nowo samej siebie. Były momenty, kiedy byłam z postawy
Juliet naprawdę dumna.
Ryan to przystojny fotograf, który skradł mi serce i został kolejnym
mężem książkowym. Zabawny, lojalny, otwarty, szczery, opiekuńczy. Naprawdę
można wymieniać same zalety tej postaci i może był idealnym facetem, ale na
pewno nie przerysowanym, jeśli wiecie co mam na myśli. No i był naprawdę
wspaniałym ojcem, który idealnie dogadywał się ze swoim dzieckiem. I choć
wychowany w bardzo bogatej rodzinie, gdzie są pewne zasady, żyje tak, jak on
tego chce i nie dostosowuje się do żadnych etykiet, jakich na pewno oczekiwał
od niego ojciec. Ryan to po prostu bardzo porządny facet i pewnie niejedna
czytelniczka zapragnęłaby go dla siebie.
Ryana i Juliet prócz samotnego rodzicielstwa łączy też to, że oboje
dla swoich dzieci chcą wszystkiego co najlepsze i to ich dobro stawiają zawsze
na pierwszym miejscu.
No co ja mogę powiedzieć? „Jesienny
pocałunek” kupił mnie już od pierwszych stron swoją historią i wzbudzał
moją ciekawość jeszcze zanim sięgnęłam po tę książkę. Carrie poświęca w swoich
powieściach dużą uwagę relacjom rodzinnym i tak było także w tej części. Pokazała
jej różne strony, od tych złych jak i dobrych. Ostatni tom najbardziej jednak
pokazuje stronę rodzicielstwa, ale sytuacje Juliet i Ryana różnią się od siebie
dość znacząco. Nie będę wam oczywiście zdradzała o co chodzi, bo musicie się
sami przekonać!
Na tylnej stronie okładki jest napisane, że jest to „romans drugiej szansy, który skradnie Ci
serce” i muszę zgodzić się z tym w stu procentach. Rzeczywiście, Carrie w
tej powieści próbuje nam przekazać, że czasem należy dać sobie drugą szansę.
Już na początku odniosłam wrażenie, że „Jesienny pocałunek” to nieco inna część niż jej poprzedniczki, ale
w pozytywnym sensie. Może dlatego, że oboje bohaterów miało już dzieci? Nie
wiem, ale jednak ten tom miał w sobie coś innego i naprawdę bardzo mi się
podobał. Po kilku rozdziałach zaczęłam się nawet zastanawiać czy nie będzie to
najlepsza część i teraz, gdy książkę już skończyłam mogę śmiało powiedzieć, że
według mnie owszem, była. Już od pierwszej strony czytało mi się leciutko i
bardzo przyjemnie, a wydarzenia miały swój spokojny przebieg. Relacja między
bohaterami rozwijała się powoli, choć już na początku zaczęło między nimi coś
iskrzyć. Na szczęście Carrie pozwoliła, by wszystko nabrało odpowiedniego
tempa, tak jak każdy inny wątek w tej historii.
Autorka napisała naprawdę przyjemny, momentami również zabawny,
romans, w którym liczyło się o wiele więcej niż tylko pociąg seksualny. Scen
seksu nawet nie było dużo, a jeśli już się pokazywały, to były napisane w
sposób delikatny i subtelny. „Jesienny
pocałunek” wzbudził we mnie emocje, przyspieszył bicie serca i ta książka
sprawiła, że cały czas byłam ciekawa tego co zaraz się wydarzy, ale przede
wszystkim nie wiedziałam czego się spodziewać. W każdej chwili mógł nastąpić
zwrot akcji, jakaś intryga. I to było naprawdę fajne.
Czy polecam?
Oczywiście! I to każdej fance romansu, a najlepiej będzie jeśli
przeczytacie właśnie teraz, w porze jesiennej, bo dzięki temu na pewno bardziej
poczujecie klimat, jaki panuje w książce. Na pewno mi zapadnie na długo w
pamięć i będę ją miło wspominać. Jeżeli miałabym znaleźć minus tej powieści, to
jest tylko jeden. Za szybko się skończyła. Naturalnie, Carrie dokończyła
wszystkie sprawy i dopięła je na ostatni guzik. Przyjemna, zabawna, poruszająca
– taka właśnie była ta powieść.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.
Czasami lubię czytać romanse, a ten, będzie bardzo klimatyczny. 😊
OdpowiedzUsuń