
Tytuł oryginału: „Worth the Risk (Everyday Heroes #3)”
Autor: K. Bromberg
Data wydania: 10 września
2019
Wydawnictwo: Editio Red
Trzeci tom serii Życiowi
bohaterowie, opisujące niezwykłe historie przystojnych braci w mundurach.
Ostatni z nich, Grayson Malone, ma za sobą paskudną przeszłość. Jako młody
chłopak zakochał się bez pamięci w dziewczynie, która nie była warta jego
uczuć. Ta snobka z bogatej rodziny i egoistka z rozdętymi ambicjami pozostawiła
go ze złamanym sercem i z małym dzieckiem. Luke, uroczy chłopczyk, jest
miłością życia Graysona. To dla syna mężczyzna stał się dojrzałym, odważnym i
silnym facetem, ale równocześnie jest zamkniętym w sobie samotnym ojcem.
Tą nadętą bogaczką była Sidney. Lata ciężkiej pracy zmieniły jej
system wartości, jednak to wciąż uparta i pełna temperamentu dziewczyna, która
czasami popełnia poważne błędy. Ten zabójczy zestaw cech doprowadza ją do
kryzysu w relacjach z szefem. Aby odzyskać jego zaufanie, dziewczyna wyrusza do
małego miasteczka z misją ratowania jednego z magazynów. Ma nakłonić do udziału
w konkursie Hot Dad kogoś, kto nawet nie chce o tym słyszeć. Tym kimś jest jej
były facet, Grayson Malone.
Oto opowieść, w której znajdziesz pytania bez jasnej odpowiedzi.
Upłynęły lata, Grayson i Sidney są innymi osobami. Przeszłość jednak wypaliła
na sercu Graysona bolesne piętno. Poznasz ból i lęk, które każą silnemu
mężczyźnie zamknąć się w skorupie samotności. Przekonasz się, że ten, kto
pragnie szczęścia, musi podejmować ryzyko. I nie ma żadnych gwarancji, że to
ryzyko się opłaci…
Źródło opisu: okładka
książki.
Przyznam wam się, że już po przeczytaniu pierwszej części serii Życiowi bohaterowie, byłam bardzo
ciekawa historii Graysona i Luke’a, bo w poprzednich tomach autorka nie
zdradziła nam praktycznie nic. Najwyżej jakiś szczegół, o którym szybko się
zapomniało. Dlatego, gdy tylko w moje ręce trafiła „Warta ryzyka”, wzięłam się za nią z ciekawością. I powiem już teraz,
zanim zapomnę, że na początku tej historii byłam nieco skołowana. Opis podaje
pewną informację, która – jak się okazuje po kilku rozdziałach – może
czytelnika zmylić, ponieważ jest błędna.
Graysona poznajemy już w poprzednich dwóch częściach i tak samo jak
swoi bracia, jest człowiekiem odważnym, ale także dobrym, pewnym siebie i
dobrze wychowanym. Jednak to on z całej trójki jest najbardziej lojalny i w
rodzinnych konfliktach zawsze jest rozjemcą. A co najważniejsze, jest naprawdę
wspaniałym ojcem. Widać, że kocha swojego syna ponad własne życie i wszystko,
co robi, robi z myślą o Luke’u, dlatego w pewnych sytuacjach wykazuje się
ostrożnością. Jest też bardzo zranionym mężczyzną, który ma poważne problemy z
zaufaniem. Żądzą nim demony przeszłości oraz obawy, co wpływa na niektóre jego
zachowania i walczy z tym tak naprawdę przez całą książkę.
Sidney to całkowicie nowa postać, chociaż nie dla Graysona. Bałam się,
że jej nie polubię, ale na szczęście się myliłam. Może i jest nieco
rozpuszczoną, bogatą pięknością, która uwielbia swój apartament i markowe
ciuchy, ale jest też bardzo dobrą osobą, która nie zadziera nosa – choć wszyscy
właśnie tego się po niej spodziewają. Jest też kobietą ambitną, zdolną, a także
ambitną.
Nie mogę nie wspomnieć o Luke’u, który był bardzo słodkim chłopcem, potrafiącym
skraść serce chyba każdej czytelniczki. Był naprawdę rozczulający i rozbrajający,
ale w pewnym momentach wykazywał się naprawdę sporym zrozumieniem do niektórych
spraw, jak na takiego małego człowieczka.
Przyznaję, że ten lekki błąd, czy może niewłaściwy dobór słów, lekko
zbił mnie z tropu na początek, a przede wszystkim wniosek – błędny, rzecz jasna
– który wyciągnęłam, trochę mnie zniechęcił. Szybko jednak stało się dla mnie
jasne, że tak historia, jak i dwie poprzednie, przypadnie mi do gustu. K.
Bromberg porusza tutaj temat samotnego ojcostwa. Pokazuje, że to nie jest wcale
takie łatwe, nawet jeśli dajemy z siebie dwieście procent naszych możliwości. A
Grayson dawał, wierzcie mi. Niestety, nie zawsze to wystarczało. Przedstawia z
jakimi problemami musi zmagać się ojciec, ale również – a może przede wszystkim
– jak to wszystko wpływa na małe dziecko, które wychowuje się bez matki.
Autorka przedstawia nam także motyw spotkania po latach, a także
delikatne hate-love, ale najbardziej skupia się na tym, że człowiek zasługuje
na drugą szansę, że może się zmienić. I nie chodzi mi tu jedynie o Sidney, ale
również o Graysona. Od swojego ostatniego spotkania minęło sporo czasu i oboje
stali się różnymi ludźmi, ale co więcej, w trakcie odnowienia relacji, również
zachodzą w nich zmiany.
Autorka posługuje się tutaj lekkim piórem, tworząc przyjemną lekturę,
zabawną, ale przemycając w nią ważniejsze tematy, próbując nauczyć czegoś
czytelnika, co bardzo mi się podobało. Nie skupia się na scenach seksu, które
oczywiście się pojawiają, jak i odważniejsze rozmowy czy sprośne sms’y, ale
wszystko zostaje utrzymane w granicach subtelności. Utrzymuje tu
małomiasteczkowy klimat, gdzie każdy zna się z każdym i plotki rozchodzą się w
trybie natychmiastowym. Troszeczkę zabrakło mi tu bohaterów z poprzednich
części. Owszem, mieliśmy braci Malone w pełnej grupie i rozumiem, że to nie na
nich skupiona jest ta historia, ale mimo wszystko nie pogniewałabym się, gdyby
było ich troszeczkę więcej.
W budowaniu relacji, jak i w przebiegu wydarzeń, nie ma zbyt szybkiego
tempa. Wszystko ma swój czas, swój rytm i bardzo mi się to podobało, a charakterystyka
postaci sprawiła, że wydają się być bardziej realni. Jedyne do czego się
przyczepię to moje odczucie, że troszkę za mało zostało pokazane, jak buduje
się relacja pomiędzy Sidney a Luke’em, co w tej sytuacji wydaje mi się być dość
ważne i znaczące.
„Warta ryzyka” to książka,
która mnie poruszyła, rozczuliła, rozbawiła. Polecam ją każdemu, kto lubi takie
historie, ale zalecałabym zapoznanie się z całą serią, nie tylko z jednym
tomem. Będzie mi brakowało braci Malone i jest mi smutno, że to koniec ich
historii. Aczkolwiek była to fajna przygoda, której nigdy nie będę żałowała.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.
Nie znam twórczości autorki, ale słyszałam o jej książkach wiele dobrego, więc może kiedyś to się zmieni. ��
OdpowiedzUsuń