Tytuł oryginału: „Glitter and Sparkle”
Autor: Shari L. Tapscott
Data wydania: 15 czerwca
2018
Wydawnictwo: Kobiece
„Nie ma takiego
nieszczęścia,
Którego nie uratuje
Odrobina brokatu.”
Lauren ma prosty plan na życie: skończyć szkołę, dalej rozwijać
swojego bloga DIY i poślubić kogoś sławnego. W swojej przyszłości widzi jeszcze
dwa słodkie pieski i bardzo dużo brokatu. Klasyczne „i żyli długo i
szczęśliwie”.
Nieoczekiwanie w jej życiu pojawia się Harrison, szkolny przyjaciel
jej brata. I co z tego, że jest zabójczo przystojny, skoro zajął domek
gościnny? To było jej studio nagrań! Gdzie ma teraz pracowac nad kolejnymi
filmami dla swoich fanów?
Dziewczyna decyduje się na ignorowanie intruza. Przecież kiedyś się
wyprowadzi. Musi tylko przeczekać i przestać myśleć o tym, jaki jest zabawny,
zdolny, przystojny i… wkurzający!
Czy kiedy przyjdzie pora przeprowadzki Lauren będzie w stanie rozstać
się z Harrisonem?
Źródło opisu: okładka
książki.
Ta książka miała swoją premierę już jakiś czas temu, więc teraz o
wiele mniej się o niej mówi, bo została przysłonięta nowszymi premierami. Sama
zdecydowałam się ją przeczytać, ze względu na drugi tom, a serię lubię czytać
po kolei. Przewijała się bardzo często na zdjęciach czy relacjach, ale jakoś
zawsze sobie odkładałam tę lekturę na później, nie przejawiając większego
zainteresowania. Czy słusznie?
Po prostu muszę zacząć od tego, że Lauren już od pierwszych stron
wprawiła mnie w stan lekkiej irytacji swoim podejściem do życia. Po prostu jej
tok rozumowania nie do końca mi podszedł i pierwszą moją reakcją było
przerażenie, że do końca książki będę się męczyła z główną bohaterką, a nie mam
w zwyczaju odkładać zaczętej lektury. Tak więc zacisnęłam zęby i postanowiłam
czytać dalej.
I czytałam…
I czytałam…
I czytałam…
I wiecie co? Nie mogłam przestać. W którymś momencie spojrzałam na
zegarek, było po pierwszej w nocy i uznałam, że przecież jednego rozdziału
jeszcze nie zaszkodzi przeczytać, prawda?
Lauren momentami może wydawać się irytująca, ale czy nie tym właśnie
przejawia się większość nastolatek? Choć to tylko było na początku. Później już
jej przemyślenia i rozumowanie osiągnęły nieco inny poziom. Zauważę jednak, że
Lauren jest po prostu zwyczajną osiemnastolatką, która niedługo skończy liceum,
prowadzi sobie beztroskie życie, więc
czemu mielibyśmy wymagać od jej postaci, że będzie nad wyraz poważna jak na
swój wiek? Czy nie to dostajemy w prawie każdej książce? Nastolatka z
beztroskim podejściem do życia, której w głowie jest głównie bal maturalny i
poślubienie księcia z bajki to przecież nie tragedia.
Na jej drodze staje Harrison, który nagle zamieszkuje domek gościnny i
już od samego początku zaczyna jej dokuczać, co jej niekoniecznie odpowiada,
ale nie będę na tym się skupiała. Chłopak jest naprawdę inteligentny, czego
dowiadujemy się podczas czytania – a ja wam tego nie zdradzę – i poznajemy jego
osiągnięcia pomimo tak młodego wieku. I co ja wam jeszcze mogę o nim powiedzieć
oprócz tego, że jest oczywiście mega ciachem i bardzo mi się przypodobał?
Musicie poznać go sami, żeby się przekonać!
Tutaj myślę, że już przejdę do podsumowania.
„Odrobina brokatu” to nie
jest książka ambitna i ktoś mógłby powiedzieć, że to oczywiste, bo w końcu to
literatura młodzieżowa, ale zdarzają się jednak i takie, które są czymś więcej
niż klasyczną młodzieżówką. Natomiast ta nią dla mnie była, co nie zmienia
faktu, że niesamowicie mi się podobała. Dodatkowo mam ograniczony czas, bo mogę
czytać tylko kilka godzin wieczorem, a i tak czytało się bardzo szybko i nawet
nie wiem kiedy z dwóch stron zrobiło się sto dwadzieścia.
Jest to historia na jeden, dwa wieczory dla kogoś, kto potrzebuje
czegoś lekkiego do relaksu i dobrej zabawy, bo ja przy tej książce naprawdę
dobrze się bawiłam. Momentami żołądek aż ściskał mi się z nerw i myślałam
sobie: No nie! Dlaczego?!, ale jest
to przede wszystkim książka z dużą dawką humoru i niejednokrotnie dzięki niej
na mojej twarzy pojawił się uśmiech. A i były momenty, kiedy się szczerzyłam, bo
po prostu nie mogłam tego powstrzymać.
Dodam jeszcze, że zakończenie – chodzi o dwa ostatnie wydarzenia w tej
książce czyli ostatni rozdział i epilog – były dla mnie… po prostu takim
wielkim „Oooch!”. Nie zmieniłabym w
nim nic, bo dla mnie było najlepsze dla tej historii.
Jest słodka, brokatowa.
Więc czy żałuję, że przeczytałam w końcu tę książkę?
Nie, absolutnie. Cieszę się, że mogłam ją przeczytać i dobrze się
bawić, dostając jeszcze szczyptę nerw na deser. Czasami przecież trzeba sięgnąć
po coś takiego, co jest napisane lekkim i prostym językiem, ale także
przyjemnym piórem, gdzie zdania są spójne i nie gryziemy na nich zębów.
Czy polecam?
Tak, o ile szukacie właśnie czegoś na rozluźnienie, by odpocząć od
nauki, ciężkiej pracy czy czegoś tam jeszcze. Jeśli poszukujecie książki
ambitnej to obawiam się, że niestety nie jest to dla was.
Polecam ją i od razu zabiorę się za kolejny tom, bo przecież przy
książkach też można się dobrze bawić, prawda?
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.
Świetnie, że książka tak cię wciągnęła, że od razu czytasz kolejny tom. To wiele znaczy. 😊
OdpowiedzUsuńKsiążkę przeczytałam już jakiś czas temu i nie zachwyciła ale czytało się bardzo przyjemnie, chyba o to w dużej mierze chodzi w młodzieżówkach :) Aktualnie zabieram się za czytanie drugiego tomu tej serii :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Grovebooks
O, parę razy czytałam o tej ksiązce. Fajnie, że ci się czytało dobrze. Może jak trafi w moje rece, to też będę się przy niej spoko bawić.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
polecam-goodbook.blogspot.com
Czytałam - bardzo przyjemna młodzieżówka, podobała mi się :D Aktualnie mam na półce drugą część i niedługo się za nią zabieram :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Faktycznie, młodzieżówki moga mieć w sobie coś więcej, więc na tę raczej się nie skuszę. Jednak wymagam czegoś więcej od osiemnastolatek niż chęci poślubienia księcia z bajki i różowego, infantylnego sposobu myślenia w życiu i książkach. Takich bohaterek po prostu nie trawię :(
OdpowiedzUsuńAle recenzja jest niezła, dodaję do obserwowanych i będe wpadać :D
mrs-cholera.blogspot.com