Tytuł: „Uwikłani.
Chandler”
Tytuł oryginału: „Chandler”
Autor: Laurelin
Paige
Data wydania: 17
maja 2017r
Wydawnictwo: Kobiece
„Jest takie popularne
porównanie miłości. Mówi się, że jest piękna jak róża,, ale ma ostre kolce.”
Chandler Pierce odkąd tylko pamiętał, wszystko miał podawane na tacy.
I właśnie przez to jest rozpuszczonym młodym mężczyzną o zawyżonym ego.
Cieszący się powodzeniem wśród płci pięknej narcyz, który stosuje zasadę: Kobieta na jeden raz, by uniknąć
kolejnego zawodu miłosnego.
Szybko łamie tę zasadę kiedy na jego drodze zjawia się młoda i piękna
Genevive Fasbender. Pierwsza kobieta, która nie ulega jego urokowi i podburza
jego niezachwianą pewność siebie. Młodszy brat Hudsona Pierce’a nie może się
oprzeć zadziornej i odważnej kobiecie, a zarazem stawia sobie za obowiązek udowodnienie,
jak bardzo Genevive się myli co niego. Swoje zachowanie i chęć przebywania w
jej pobliżu tłumaczy jedynie pożądaniem.
Życie bywa przewrotne i nie wszystko idzie zgodnie z planami młodego
biznesmena. Gubi się w uczuciach, jakimi darzy dziewczynę, a dodatkowo przyjdzie
mu wybierać pomiędzy uczuciami do olśniewającej Fasbender a ochroną własnej
rodziny.
Podejrzewam, że patrzę na tę książkę poprzez pryzmat przeczytania
poprzednich części „Uwikłanych”.
Piąty tom był dla mnie czymś zupełnie innym. To była raczej książka na
rozluźnienie. Choć przyznam szczerze, że spodziewałam się po niej czegoś
więcej. Zwłaszcza, że przeczytałam poprzednie tomy tej serii, a także cykl „Połączeni” tej autorki i wiem, że
potrafi porwać czytelnika i sprawić, że serce bije szybciej w oczekiwaniu na
to, co będzie dalej.
W „Uwikłani. Chandler” mi
tego zabrakło. Nie było wielkich zaskoczeń, wielkich akcji. Spodziewałam się,
że będzie to coś większego, ale jednocześnie się nie zawiodłam. Według mnie ta
książka opowiada o młodszym z braci Pierce, ale jednocześnie była domknięciem
pewnej sprawy i naprawdę nie żałuje, że ją przeczytałam.
Czy ją polecam? Naturalnie. Nie jest to jakieś wielkie Wow, a bohater początkowo swoim
narcyzmem bardzo denerwuje, ale mimo wszystko przyjemna lektura. Dla mnie stała
się o wiele przyjemniejsza kiedy wkroczył Hudson Pierce, ale to już mój
osobisty zachwyt tym panem. Jak wspomniałam piąta część „Uwikłanych” jest dla czytelnika czymś na rozluźnienie. Był to
przyjemny odpoczynek, bo zawsze przeżywam zbyt emocjonujące książki. No i jak
pisałam, autorka tu domknęła pewną sprawę. Owszem, w poprzednich częściach z
Alayną i Hudsonem w rolach głównych także to zrobiła. Jednak tam włożyła tę
sprawę do pudełka, a tutaj dodatkowo zamknęła ją na klucz.
Chciałabym tylko dodać, że jeśli ktoś chciałby przeczytać tę książkę,
warto najpierw zapoznać się z poprzednimi częściami tej serii. Jest tam kilka
niby nic nie znaczących wątków, które poprzez zapoznanie się jedynie z „Uwikłani. Chandler”, mogłyby wydawać się
niejasne. Oczywiście jak ktoś sobie pominie historię starszego z braci Pierce i
Alayny, to nic wielkiego się nie stanie, bo jak wspomniałam, to wątki, które
mogą okazać się mało znaczące. Ja jednak lubię, kiedy wszystko, nawet drobne
sprawy, rozumiem w całości.
Nie czytałam tej serii i szczerze to chyba nie są moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ver-reads.blogspot.com
Świetna recenzja :) Ale i tak wolę Hudsona xd Chandler do mnie nie przemawia ani troszkę :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny wpis
Buziaki ;**
somsley
Świetna recenzja! ❤❤
OdpowiedzUsuńWidzę wszędzie te książki i kojarzą mi się z romansem...
OdpowiedzUsuńBo to jest romans :)
Usuń