23 lipca 2019

94. "First last look" ~ Bianca Iosivoni

Tytuł:First last look
Tytuł oryginału:Der letzte erste Blick
Autor: Bianca Iosivoni
Data wydania: 20 marca 2019
Wydawnictwo: Jaguar

Emery Lance rozpoczyna studia i ma tylko jedno marzenie. Chce po prostu studiować; bez plotek na swój temat i potępiających spojrzeń nieprzyjaznych ludzi. Nastawia się na nowy początek i jest gotowa naprawdę dużo znieść – na przykład wytrzymać w jednym pokoju z najbardziej denerwującym gościem wszech czasów. Ale sytuacja się komplikuje: najlepszy przyjaciel jej współlokatora, Dylan Westbrook, jednym spojrzeniem przyprawia ją o szybsze bicie serca. Przy czym jest to rodzaj faceta, od jakich Emery zawsze starała się trzymać z daleka: za przystojny, za miły i zdecydowanie zbyt zabawny. Jej serce jest znowu w niebezpieczeństwie.
Źródło opisu: okładka książki.

Nie będę ukrywać, że trochę czasu minęło, zanim zdecydowałam, że chcę przeczytać „First last look” i gdyby nie opinie różnych osób, być może nadal bym się wahała. Porównanie do literatury Mony Kasten niezwykle kusiło, ale równocześnie bałam się, że przez to mogę się zawieść. W końcu nadszedł moment, że postanowiłam sięgnąć po tę książkę.

Emery to bardzo charakterna dziewczyna, która nie da sobie w kaszę dmuchać i poznajemy ją w dość nieoczekiwanych okolicznościach. Bardzo daleko jej do szarej myszki i to mi się w niej podobało. Było to mile zaskakujące. Dziewczyna kocha fotografię, preferuje szczerość, ma cięty język i twardo stąpa po ziemi. Nie miała problemów z mówieniem o swoich słabościach czy lękach, nie udawała kogoś, kim nie była, ale miała swoje tajemnice, które ją zraniły, ale także zmieniły.
Także postać Dylana zaskoczyła mnie w pozytywny sposób. Nie dostaliśmy pewnego siebie chłopaka, który jest bogatym dupkiem i codziennie ma inną. Oj, daleko mu było to kogoś takiego. To naprawdę porządny facet, który ma swoje problemy i musi sobie z nimi radzić, czasem popełniając przez to błędy. Jest przystojny, zabawny, miły i nie lubi być w centrum uwagi. Chętny pomagać innym i zawsze można na niego liczyć, o czym jego przyjaciele doskonale wiedzą.

Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ta historia już od początku zaczęła mi się podobać, bo od razu coś zaczyna się dziać i na pewno nie ma mowy o tym, że autorka daje się czytelnikowi nudzić. I rzeczywiście, troszeczkę mi przypominało to książki Mony Kasten, które uwielbiam, więc jestem jak najbardziej usatysfakcjonowana. Lekki styl pisania Bianci sprawia, że przez treść po prostu się płynie i pokonanie kilkudziesięciu stron nie jest niczym odczuwalnym, a nawet można czasem stracić poczucie czasu.
Akcja, która rozgrywa się w Wirginii Zachodniej, nie pędzi, zarówno jeśli chodzi o wydarzenia jak i relację pomiędzy głównymi bohaterami. Wszystko dzieje się w odpowiednim tempie, a co więcej, choć książka liczy sobie prawie czterysta stron, nie znajdzie się w niej nic, co nie jest potrzebne i co można by uznać jedynie za zapychacz. Wszystko ma swój cel i do czegoś prowadzi, co mi się podobało. Tak samo jak to, że autorka tchnęła w Emery i Dylana życie, czyniąc ich bardziej realistycznymi postaciami dzięki ich uczuciom, charakterom i nie robiąc z nich ludzi idealnych. A co więcej, nie tylko na nich skupiona jest ta historia, bo możemy poznać również osoby w ich otoczeniu. Na pewno nie tak bardzo, jak tę dwójkę, ale też nie powierzchownie. I mam wrażenie, że właśnie dzięki temu ta opowieść stała się bardziej… pełna? Pojawiające się sceny seksu, których wiele jednak nie było, nie były tandetne czy odrażające, ale sugestywne i subtelne.
W „First last look” został utrzymany na pewno klimat studiów. Mieszkanie w akademiku, imprezowanie, choć zarówno jak Emery jak i Dylan wielkimi imprezowiczami nie byli. Może troszeczkę za mało to było to pokazane, ale dawało się odczuć tą studencką atmosferę. Bianca Iosivoni w tej książce próbuje nas w pewien sposób przestrzec przed sposobem, w jaki potrafi działać internet. Uświadamia nam również, że od przeszłości nie da się uciec, bez względu na to, co robimy i jak daleko się od niej oddalamy. Zamiast udawać, że coś się nie wydarzyło, najlepiej stawić temu czoła, zaakceptować, że czasem popełniamy błędy i nauczyć się żyć ze świadomością, że nie zawsze jesteśmy idealni. Oczywiście, łatwiej powiedzieć niż zrobić i tu autorka pokazuje, że jeśli mamy przy sobie bliskich – rodzinę czy przyjaciół – którzy stają za nami murem, to staje się rzeczywiście łatwiejsze. I to właśnie w trudnych sytuacjach dowiadujemy się, na kogo tak naprawdę możemy liczyć, a kto nigdy nie był prawdziwym przyjacielem.

Czy polecam „First last look”? Pewnie już możecie wywnioskować, że TAK! Jak najbardziej. To naprawdę przyjemna książka, bardziej mająca w sobie z oryginalności niż schematyczności, nieco tajemnicza, ale też troszkę przewidywalna. To historia, która potrafi rozbawić, wprawić serce w szybszy rytm i wciągnąć czytelnika.  A przede wszystkim to opowieść, która ma w sobie coś głębszego i nie pozwalająca się nudzić.
Sięgnę na pewno po wszystkie tomy tej serii i coś czuję, że stanie się ona jedną z ulubionych. I mam nadzieję, że udało mi się przekonać was do sięgnięcia po tę książkę!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

1 komentarz:

  1. Była fajną, zabawna książką, ale dużo jej brakowało do książek Mony Kasten.

    OdpowiedzUsuń