04 lipca 2019

90. "Save us" ~ Mona Kasten

Tytuł:Save us
Tytuł oryginału:Save us
Autor: Mona Kasten
Data wydania: 19 czerwca 2019
Wydawnictwo: Jaguar

Ruby jest w szoku. Zawieszono ją w prawach uczennicy Maxton Hall i wszystko wskazuje na to, że to sprawka Jamesa. Ruby nie wierzy. Nie po tym, co razem przeszli. Wydawało jej się, że poznała prawdziwego Jamesa, marzyciela, który potrafi ją rozbawić i przyprawia ją niezmiennie o szybsze bicie serca.
Dziewczyna nie zamierza się poddawać i rozpaczliwie walczy o prawo do ukończenia szkoły. James tymczasem kolejny raz zmaga się z brzemieniem rodzinnych obowiązków.
Ruby i James znów muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, czy światy, w których żyją, nie dzieli jednak zbyt głęboka przepaść.
Źródło opisu: okładka książki.

Nadszedł moment, kiedy sięgnęłam po ostatnią część serii z ciekawością i nadzieją na dobrą lekturę. Spodobał mi się świat, jaki tym razem wykreowała Mona Kasten i wiedziałam, że „Save us” nie zajmie mi dużo czasu. Tylko czy nie nastawiłam się przypadkiem zbyt optymistycznie na ten tom?

Nie będę po raz kolejny skupiać się na przedstawianiu wam postaci Ruby i Jamesa, bo nie chcę się powtarzać, a niewiele się zmieniają od pierwszego tomu. Choć na pewno życie tych dwojga nie oszczędzało i ich związek ciągle napotykał nowe przeszkody. I gdy się wydawało, że mogą być już szczęśliwi, pojawiało się coś, co groziło ich miłości. Czy podołali? No cóż, tego wam nie zdradzę.
W opinii „Save me” pisałam, że James niekoniecznie zaskarbił sobie mojej sympatii i dawałam mu w drugiej i ostatniej części szansę na nadrobienie tego. I mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że po zakończeniu serii nie mam do tego jego postaci absolutnie żadnych zastrzeżeń. Co więcej, znalazł sobie miejsce w moim sercu. To zagubiony chłopak, na którego barkach, mimo młodego wieku, spoczywa duża odpowiedzialność, spore oczekiwania. A rozwiązanie problemów nie jest tak proste, jakby się chciało.
Jak wspominałam w opiniach poprzednich tomów, autorka nie skupia tej historii jedynie na Jamesie i Ruby, tak w „Save us” to jest jeszcze bardziej rozbudowane, przez co ta seria zyskuje na wyjątkowości i co bardzo mi się podobało. Każdy z bohaterów swoje w życiu przeszedł, a jeszcze trochę przeszkód na nich czeka. Dostali swoją historię, swoją część w tej powieści i stopniowo od początku tej trylogii, w każdej z postaci zachodzą powolne zmiany.

Ostatni tom trylogii rozgrywa się tego samego dnia, w którym zakończył się drugi tom. Od pierwszych stron autorka nie pozwala nam na nudę, przez cały czas coś się dzieje, a najlepsze jest w tym wszystkim to, że ani przez chwilę nie odnosiłam wrażenia, że jest to ciągnięte na siłę. Ta seria ma to do siebie, że czytając wszystkie części w tym samym czasie, nie odniosłam wrażenia, że ta historia została podzielona na trzy tomy. Co więcej, wszelkie wydarzenia przebiegają od jednego do drugiego tak płynnie, że czytanie tej książki było dla mnie samą przyjemnością i nawet nie orientowałam się, w którym momencie pokonałam kilkadziesiąt stron.
W „Save us” nie zabrakło humoru, ale jednak autorka skupia się bardziej na wydarzeniach, które dzieją się w życiu bohaterów i nie zawsze jest łatwo. Jest to historia o sile miłości, ale także w równym stopniu o przyjaźni. O zmianach, odwadze do zmian, o podążaniu za marzeniami. A także o tym, co możemy zrobić, by chronić bliskich.

Po zakończeniu serii „Maxton Hall” jestem w stanie z czystym sumieniem powiedzieć, że chętnie przeczytałabym jeszcze kilka rozdziałów i przekonała się o dalszych losach bohaterów. „Save us” to część, która domyka wszystkie sprawy, ale także jest idealnym zwieńczeniem trylogii. Tylko z początku ta historia może wydawać się stereotypowa. Im dalej się zagłębiałam w świat Jamesa, Ruby i pozostałych, tym więcej zyskiwał on na oryginalności i wyjątkowości. Potrafi rozbawić, jest zaskakująca, poruszająca i w pewnym stopniu również pouczająca. Z całego serca polecam ją każdemu, bo Mona Kasten potrafi tą powieścią skraść serce niejednego czytelnika.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

1 komentarz:

  1. Cała seria jeszcze przede mną, ale to tylko kwestia czasu. ��

    OdpowiedzUsuń