23 stycznia 2019

63. "Więź" ~ Anna Lewicka

Tytuł: Więź
Autor: Anna Lewicka
Data wydania: 16 stycznia 2019
Wydawnictwo: Jaguar

Alicja, warszawska studentka, wybiera się w Bieszczady, by z dala od zgiełku miasta odetchnąć w malowniczej zimowej scenerii i poszukać odpowiedzi na kilka ważnych pytań…
Coś ciągnie ją w dzikie ostępy… Niespodziewanie załamanie pogody mogłoby okazać się dla niedoświadczonej turystki tragiczne w skutkach, gdyby nie tajemniczy mężczyzna, mieszkający opodal w samotnej chacie.
Uwięzieni w śnieżycy, Alicja i Wiktor dzień po dniu stają się sobie coraz bliżsi, w końcu ogarnia ich niepohamowana, wręcz pierwotna namiętność. Oboje jednak czują, że coś jest nie tak. Pochodzą z kompletnie różnych światów, a jakby znali się od zawsze. W powietrzu wisi niepojęty, dziki magnetyzm, przepojony żądzą i lękiem…
Lawina wydarzeń, mających wpływ na losy tych dwojga, ma swój początek setki lat wcześniej, a uwięzione w odmętach jeziora siły kryją żądzę zemsty, sięgającą poza czas i śmierć.
Czy potęga miłości wystarczy, by pokonać złowrogie przeznaczenie?
Źródło opisu: okładka książki.

Nie będę ukrywała, że po książki polskich autorów sięgam rzadko, ale kiedy przeczytałam opis „Więzi” pomyślałam, że chcę tę książkę przeczytać i zapoznać się z historią. Chata w Bieszczadach? Zapowiadający się romans? To jest coś, co mogłoby mi się spodobać, dlatego do książki podeszłam pozytywnie nastawiona mimo, że została napisana przez polską autorkę.

Zacznę może od tego, co w tej książce mi się podobało, tak na dobry początek. Historia nie jest tak do końca zwykła, a na świecie są rzeczy, o których nie wszyscy wiedzą. A także osoby. W „Więzi” mamy do czynienia z magią, ale nie taką z różdżkami i zaklęciami jak z „Harry’ego Pottera”. Tutaj ta magia opiera się raczej na rytuałach, na legendach. I czytając wszelkie opisy z tym związane dało się wyczuć, że autorka naprawdę wie, co mówi. Opisy naturalne, rozbudowane, wszystko konkretnie opowiedziane. Każdy rytuał, każdy zwyczaj, każda tradycja. Troszkę słowiańskich mitów – jeśli dobrze pamiętam – legend. Jeśli ktoś lubi te klimaty to myślę, że te fragmenty będą mu się podobały.

Teraz przejdę do mniej przyjemnych kwestii. Od początku styl leciutko mi zgrzytał. Coś mi nie pasowało, ale nie byłam w stanie określić co dokładnie. Nie poddawałam się jednak i brnęłam dalej z nadzieją, że to tylko moje przewrażliwienie, choć do książki nie podeszłam negatywnie. Dlatego dałam książce szansę i czytałam dalej.
Niestety nie było tak jak myślałam. Było tu bardzo dużo opisów i na to mogłabym przymknąć oko, bo ich duża ilość nie zawsze jest zła. Zauważyłam też, że Anna Lewicka bardzo polubiła wykrzykniki. W niektórych miejscach mi nie pasowały, ale tutaj czepiała się nie będę, bo być może się na tym nie znam. Mówię tylko o swoich odczuciach.
Nie chcę być bardzo krytyczna wobec tej książki, ale rozmowy prowadzone w tej książce czytało mi się trochę ciężko, bo nie widziałam w nich naturalności – chyba, że była rozmowa o legendach, bądź magii. Wtedy jak najbardziej było w porządku, nie przyczepię się. Jednak jeśli chodzi o dialogi oraz zachowania bohaterów, przez dłuższy czas miałam wrażenie, że nie są do końca naturalne. Tak samo jak relacja pomiędzy Alicją a Wiktorem. Zdawałam sobie sprawę, że może ich łączyć jakaś nadnaturalna więź, dzięki której są sobie przeznaczeni, ale mimo to… to co się między nimi działo, działo się tak troszkę z przesadą. Zdaję sobie sprawę, że w niejednej książce jest wielka miłość od pierwszego wejrzenia, ale wtedy daje się odczuć swobodę tej relacji, jej lekkość i naturalność. Tutaj tego nie miałam, niestety.
Alicja została też w pewnym momencie określona mianem „starej duszy” i oprócz tego, że zna się na różnych mitach i je uwielbia, nie znalazłam w niej nic, co świadczyłoby o prawdziwości tego określenia. Po pierwsze była trochę naiwna. Budzi się w mieszkaniu obcego mężczyzny, ewidentnie starszego od niej i nie czuje wobec niego żadnych zahamowań, nie wykazuje się instynktem samozachowawczym. Co więcej, od razu obdarza go zaufaniem i sympatią, jakby znali się od kilku lat. Na to jednak mogłabym przymknąć oko. Rozumiem. Zdarzyły się jednak dwie sytuacje przez które jej nie lubiłam i raczej to co napiszę nie powinno być spojlerem. W pewnym momencie podczas jej przemyśleń przedstawia nam sytuację z jej licealnych randkach, podczas których mamy taką myśl: „nieszczególnie  ją pociągało słuchanie długich, monotematycznych wywodów o historii albo o eksperymentach chemicznych. Zwykle w takich chwilach zupełnie się wyłączała i przytakiwała z półuśmiechem aż do końca randki, a w tym samym czasie pisała w głowie kolejne linijki kodu”. W porządku, ja rozumiem, że jej ten temat nie interesował i mogła się wyłączyć. Nie rozumiem tylko tego, czemu kilka stron później narzeka i twierdzi, że nie chodzi na randki, bo nie miała o czym gadać ze swoimi rówieśnikami. I tutaj: „A nawet kiedy próbowałam, odnosiłam wrażenie, że w ogóle mnie nie słuchają”. Sama nie słucha swojego rozmówcy, a ma pretensje, że zostaje tak potraktowana? Bardziej mnie chyba jednak zdenerwowało to, kiedy postanowiła na imprezie nie rozmawiać z nikim, bo oni są „puści”, jak to sama określiła. Nie lubię takiego podejścia i Alicja nie zasympatyzowała sobie u mnie.

No i niestety, w tej książce nie działo się dużo. Praktycznie większość rozdziałów to opis zwyczajnych czynności, tego co bohaterowie robili w ciągu dnia, a niekiedy wszystko opisane w przyspieszonym tempie. Zdarzało się, że miały miejsca jakieś tam wydarzenia, ale nie pobudziły we mnie emocji. Przez cały ten czas wiedziałam, że jest jakiś sekret, ale nie budziło to we mnie ciekawości. Nie została obleczona tą nutą tajemniczości, jeśli wiecie co mam na myśli.
Sam zamysł tej historii – nie przyczepię się. Fajny pomysł, tylko spodziewałam się czegoś więcej, dynamiki akcji, większych tajemnic i dużo wydarzeń. Niestety tego nie dostałam i czuję się zawiedziona.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której muszę wspomnieć i która była moim zdaniem tak nierealna, że nie mogę tego pominąć. Wyobraźcie sobie, że łapiecie stopa i miła pani z dzieckiem zawozi was na dworzec. I tutaj się zaczyna coś, czego ja po prostu nie mogłam zrozumieć. Ta miła pani sama z siebie wypłaciła pięćset złotych dla obcej totalnie osoby i jej dała. Nie wzięła żadnych danych, nawet imienia, nie wspominając już o nazwisku, adresie, nawet numeru telefonu! Jedynie adres e-mail, z tego co zostało napisane, gdzie miała przesłać numer konta. Przesłała, ale bardziej ją interesowało samopoczucie obcej kompletnie osoby niż pieniądze, której jej wręczyła. Ja naprawdę rozumiem, że to jest książka i w niej można popłynąć, ale jednak jak czytam to chciałabym aby historia była bardziej realistyczna – nawet jeśli jest przyobleczona w magię.

Czy ją polecam?
Nie powiem wam ani tak ani nie. Szczerze powiedziawszy najlepiej będzie, jeśli sami byście po nią sięgnęli i ocenili, bo być może to wszystko to tylko moje odczucia. Może wam ta książka przypadnie do gustu i będzie się ją wam czytało dobrze? Może to co dla mnie było nienaturalne, dla was będzie jak najbardziej na miejscu. Nie wykluczam.
Jeśli przeczytaliście tą książkę albo kiedyś przeczytacie, dajcie koniecznie znać jakie są wasze wrażenia! Ba

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

4 komentarze:

  1. Właśnie za chwilę zabieram się za czytanie tej książki i przyznam się szczerze, że teraz troszeczkę obawiam się lektury. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobra recenzja ��
    Poruszyłas wiele kwestii ktore i ja zawazylam, co utwierdzilo mnie w przekonaniu ze moje odczucia nie byly „rozdmuchane”.
    Zgadzam sie co do stylu autorki. Dla mnie jest na siłe „wyszukany” chociaż miedzy tymi „pseudoelekwentnymi” slowami pojawiaja sie zdania jak z opowiadania w podstawówce. Za długie zdecydowanie, jakby autorka na siłe chciała upchnąć w jesnym zdaniu treść z jesnej strony.
    Cieżko sie to czyta jak na coś co ma być romansem.
    Miałam też wrażenie że bardzo dużo było powtorzeń, nie tylko słów, ale i całych zdan. Tak jakby Pani Anna myślała ze czytelnik nie zrozumie sensu za pierwszym razem.
    Styl kojarzy mi sie z podstawowka bo pamietam jak w 4/5 klasie musiałam pisac dluzsze opowiada i ciezko bylo znalezc synonimy. Dlatego uzywalam takich ktorych w normalnej rozmowe sie nie uzywa (pomagal mi slownik ktorey w przypadku dziecka 12/14letniego byl poprostu niezbedny). W ksaizce jednak takie zamienniki koliły w okczy.
    Histora mało porywajaca. Mam podobne odczucia. Brak sympatii do bohaterow, relacja bez chemii - wiezi emocjonalenj brak. Romasem nazwac tego napewno nie mozna.
    Prawde mowiac nie wydaje mi sie zebym siegnela po kolejne tomy.
    Ogromnym plusem jest piekna okladka - dla promocji ksiazki. Zacheca do zakupu, jednak w tym przypadku okladka okazala sie lepsza do zawartosci. Powiedzenie „nie oceniaj ksiazki po okladce” ma tu zdecydowanie zastosowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Szczerze mówiąc bałam się trochę, że tylko ja mam takie odczucia, bo już się spotkałam z pozytywnymi recenzjami tej książki, ale teraz poczułam ulgę że jednak coś musiało być na rzeczy, skoro nie tylko ja mam takie wrażenia.
      Tak, z tymi powtórzeniami się zgadzam. Zapomniałam o tym dopisać w recenzji. I te zdania... No momentami miałam wrażenie, że są niepotrzebne. Na przykład opis miski, który mi się zakodował w pamięci. "była już trochę stara i przebarwiona - Chyba miała już swoje lata" Po co to doprowadzenie? Skoro była stara...
      I też nie sądzę bym sięgnęła po kolejne tomy. Męczyłam się, nie będę ukrywała. Brak dynamiki akcji, relacja między bohaterami... No cóż :)

      Usuń