Autor: Thomas Arnold
Data wydania: 24 października 2016
Wydawnictwo: Vectra
Znany prawnik i jego żona trafiają do szpitala po poważnym wypadku
samochodowym. Następnego dnia kobieta zaczyna się dziwnie zachowywać – jest przekonana,
że kogoś potrąciła. Z kolei świadkowie zdarzenia są pewni, że Culberthowie uderzyli
w zwierzę. Potwierdzają to oględziny samochodu, podczas których technicy nie
znajdują śladów krwi należących do człowieka.
Szybko wychodzi na jaw, że Alice Culberth leczyła się psychiatrycznie
w prywatnej klinice z powodu tragicznego wydarzenia sprzed trzech lat. Detektyw
David Ross z wydziału zabójstw w Cleveland próbuje skontaktować się z jej
terapeutą, jednak ten nie odbiera telefonów.
Sprawa szybko nabiera rozpędu, gdy dwa dni później w tym samym
rejonie, w którym doszło do wypadku, przypadkowy chłopak natrafia na zwłoki
młodej kobiety. Policja odkrywa związek pomiędzy Alice Culberth a ofiarą. Związek,
który rzuca na śledztwo zupełnie nowe światło.
Źródło opisu: https://www.arw-vectra.pl/Horyzont_umyslu
Nie sięgam często po książki polskich autorów, choć sama nie wiem tak
naprawdę dlaczego. Staram się jednak robić to troszkę częściej, dlatego
ucieszyłam się, kiedy w moje ręce trafił „Horyzont
umysły”. Nigdy nie miałam styczności z tym autorem i nie miałam pojęcia
czego się spodziewać po tej książce. Starałam się nie narobić sobie zbyt
wielkich oczekiwań, ale nie nastawiałam się też na książkę negatywnie.
Momentami bywam bardzo czepialska. Zwłaszcza jeśli chodzi o ten
gatunek. Pytanie więc ile tym razem było rzeczy, do których mogłabym się
przyczepić?
Muszę wam się przyznać już na początku, że usiadłam do pisania i
zdania nie układają mi się w logiczną całość. Postaram się jednak wyrazić to,
co czuję w stosunku do tej książki i mam nadzieję, że będzie to w miarę
logiczne i się nie pogubicie. Jeśli tak – z góry was przepraszam!
Zacznę chyba od tego, że po przeczytaniu prologu byłam niemalże
przekonana, że będę miała tu do czynienia ze zjawiskami paranormalnymi i tu zaczęłam
trochę kręcić nosem, bo nie przepadam za tym, ale dałam książce szansę, bo mimo
wszystko zostałam zaintrygowana na wstępie. Byłam ciekawa co tam się dzieje i
dlaczego? Tak więc przewróciłam kolejną stronę i czytałam dalej!
Sprawa wydała się być z początku prosta do rozwiązania niczym równanie
dwa dodać dwa równa się cztery. Detektywi odkrywali coraz więcej poszlak, które
powinny ich doprowadzić do rozwikłania sprawy. A tymczasem im więcej odkrywali,
tym coraz bardziej wszystko się komplikowało.
Detektyw Ross. Nie wiem jak wy, ale ja z miejsca go polubiłam. Owszem,
jest skomplikowanym człowiekiem, ale mimo wszystko obdarzyłam go sympatią.
Lubię takich bohaterów jak on. Niewyidealizowanych. Miał swoje problemy, z
którymi musiał sobie radzić i autor nam to pokazywał poza obszarami prowadzonej
sprawy. Jednak Ross był detektywem, który był w tym zawodzie z powołania, jeśli
wiecie o co mi chodzi. Miał też poczucie humoru, które uwielbiam w bohaterach –
i za to naprawdę wielki plus.
Podobało mi się to, że poznaliśmy bohaterów nie tylko ze strony
zawodowej, ale zostali nam też przedstawieni jako normalni ludzie. I pokazani,
że też mają problemy, jak każdy. Co w moich oczach ukazało ich w bardziej
rzeczywistym świetle.
Akcja dzieje się od pierwszych stron i nie znalazłam tam żadnego zapychadła.
Autor rozbudza w nas ciekawość i nie trzeba nas przekonywać, żeby czytać coraz
dalej i dalej. Jak mówiłam, wszystko wydawało się być proste, a jednak im
więcej faktów zostało odkrytych, tym coraz bardziej wszystko stawało się
niezrozumiałe. Podczas rozwiązywania zagadek lubię snuć swoje teorie i kiedy
wydawało mi się, że wiem co i jak, nagle było takie bum! Moja teoria sypała się
w drobny mak.
Czy książkę polecam? Kurcze, tak! I wiecie co? Nawet się do niczego
nie przyczepię, choć przecież ze mnie maruda. Nie powiedziałam jednak
ostatniego, za co książka skradła moje serce i żałuję, że nie zapoznałam się z nią
wcześniej.
Sprawa została rozwiązana i wszystko jest wyjaśnione. Spodziewasz się,
że za chwilę nastąpi koniec. Jednak nie! Nagle wszystko przybiera nieoczekiwany
zwrot akcji. A potem kolejny i kolejny. Już
dawno nie zostałam tak zaskoczona kilkukrotnie i to na ostatnich stronach
książki. Jestem naprawdę pełna uznania, bo „Horyzont
umysłu” to naprawdę kawał dobrej roboty. Polecam ją każdemu, kto uwielbia
intrygi, nieoczekiwane zwroty akcji i dreszczyk emocji!
Czytałam na swój egzemplarz od autora. 😊
OdpowiedzUsuńOby Ci się podobało tak jak mi :)
UsuńCzytałam i po zamknięciu książki moja pierwsza myśl brzmiała" o żesz w mordkę! Co tu się wydarzyło?!" Świetna książka!!
OdpowiedzUsuńZgadzam się :) Każda kolejna strona to kolejne zaskoczenie!
UsuńTeż mam jedną książkę na półce tego autora i już nie mogę się doczekać aż się za nią zabiorę! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
oliviaczyta
Koniecznie daj znać czy Ci się podobała, jak już przeczytasz! :)
Usuń