Tytuł: „Królestwo Kanciarzy”
Tytuł oryginału: „Crooked Kingdom”
Autor: Leigh Bardugo
Data wydania: 29 marca 2017
Wydawnictwo: MAG
„Jeśli nie możesz
wygrać, zmień zasady gry.”
Kaz Brekker, przestępczy geniusz oraz jego niepokonana ekipa dokonali niemożliwego
i zamiast cieszyć się wygraną, muszą walczyć o przetrwanie po tym jak zostali
wystawieni do wiatru i znacznie osłabieni. Stracili wszelkich sprzymierzeńców i
całe miasto stanęło przeciwko nim.
Choć w mieście trwa wojna, Brudnoręki i jego ekipa nie zamierzają się
poddać. Muszą znaleźć się po stronie zwycięzców, a niektórzy muszą zapłacić za
swoje czyny. I nic ich nie powstrzyma przed dążeniem do celu. Zamierzają
wygrać. Bez względu na koszty.
„(…) te
najstraszniejsze potwory nigdy nie wyglądają jak potwory.”
Po skończeniu „Szóstki Wron”
ucieszyłam się, że nie muszę czekać na poznanie dalszych losów ekipy z Baryłki
niewiadomo ile, bo drugi tom miałam przy sobie. Byłam ciekawa jak wyplączą się
ze wszystkiego, co im się przytrafiło i trzymałam za grupę mocno kciuki, życząc
im powodzenia. W tej części również akcja rozpoczyna się od samego początku,
nie dając nam chwili na nudę i od razu wpadamy w wir historii, coraz bardziej
zaintrygowani rozgrywającymi się losami bohaterów. Leigh Bardugo znów nam daje
mylne tropy oraz intrygi zarówno ze strony Kaza oraz jego ekipy jak i ich
wrogów. I jeśli macie nadzieję, że druga część okaże się ckliwą historyjką,
gdzie każdy będzie żył długo i szczęśliwe, to nadal możecie szukać dalej, bo
tego nie otrzymacie.
Kończąc czytać tę książkę miałam wrażenie, że Leigh zostawia nam
furtkę na trzeci tom i gdyby tak było, naprawdę bardzo bym się cieszyła. Jestem
pewna, że dla Kaza i reszty znalazłoby się jeszcze mnóstwo ludzi, którzy chcą
ich zniszczyć, a oni by się w to wpakowali, bo dla nich przecież nie ma rzeczy
niemożliwych.
„Kiedy pojawia się
strach, to wiadomo, że za chwilę coś się wydarzy.”
Ta książka wzbudziła we mnie więcej emocji niż „Szóstka Wron”. Bardziej mi się podobała pod względem rozgrywanej
akcji i Kaz, tak jak w pierwszym tomie, w tej części mile mnie zaskoczył swoim
sprytem oraz intrygami. Zastanawiałam się niejednokrotnie jak on to wszystko
robi, ale czy jest coś niemożliwe dla Kaza? W końcu to Brekker. Po nim można
spodziewać się wszystkiego.
W tej części również nie spotkamy idealizmu. Nikt nie jest idealny,
nikt nie jest nieomylny. Zdarzają się pomyłki każdemu, bo jesteśmy tylko
ludźmi. I wiem, jak to teraz zabrzmi, bo w końcu mamy do czynienia z książką,
gdzie są elementy fantastyczne, ale gdyby Leigh Bardugo ucharakteryzowała Kaza
jako nieomylny ideał, książka byłaby przesiąknięta sztucznością, która
odebrałaby nam przyjemność z czytania. W końcu wtedy akcja by się toczyła
zgodnie z planem, bez żadnych niespodzianek i to po prostu sprawiłoby, że czulibyśmy
niesmak.
„Czasem trzeba samemu
wywalczyć sobie sprawiedliwość.”
Zakończenie… w tej części także mnie zaskoczyło. Coś mnie niemile
zasmuciło, że prawie się popłakałam, a coś innego wywołało wielki uśmiech na
mojej twarzy. I choć nie miałam w tej historii love story, byłam bardzo
zadowolona z takiego przebiegu akcji. Według mnie Leigh Bardugo spisała się na
medal. Kiedy zostało mi już malutko stron miałam wrażenie, że właśnie przez
koniec będę czuła jakiś niesmak, ale jest wręcz przeciwnie. Cieszę się, że tak
to zostało rozegrane, choć przyznam, że gdybym dostała jeden wątek inaczej
rozegrany to wcale bym się nie pogniewała, ale to tylko takie moje małe widzi
mi się, które ani troszkę nie wpływa na niekorzyść „Królestwa Kanciarzy”.
„Zawsze uderzaj tam,
gdzie cel nie spodziewa się ataku.”
„Szóstka Wron” jak i „Królestwo Kanciarzy” były bardzo
przyjemnymi lekturami, do których na pewno wielokrotnie wrócę, ale będę je też
miło wspominała. Cieszę się z mojego spotkania z bohaterami, z którymi bardzo się
polubiłam. Na pewno też nie raz wrócę myślami do tej historii i to z uśmiechem
na ustach. Oficjalnie też mogę ogłosić, że to jeden z moich ulubionych cykli.
„Przestań traktować
swój ból jak wytwór wyobraźni. Dopiero kiedy zrozumiesz, że rana jest prawdziwa,
będziesz mógł naprawdę ją zaleczyć.”
Podsumowując. Czy polecam? TAK! Zdecydowanie tak. Jak mówiłam, romansu
i love story tu nie dostaniecie, ale myślę, że się nie zawiedziecie. Choć
oczywiście każdy preferuje coś innego i to jest jedynie moje skromne zdanie. I
jak wspominałam wcześniej, gdyby wyszła trzecia część, byłabym w siódmym niebie
i kupiłabym książkę bez najmniejszego wahania.
Planuję przeczytać tę książkę. Mam nadzieję, że i mi się ona spodoba. ;)
OdpowiedzUsuń