
Tytuł oryginału: „Hushed”
Autor: Joanne MacGregor
Data wydania: 10 lipca 2019
Wydawnictwo: Kobiece
Osiemnastoletnia
Romy Morgan ratuje uwielbianego przez siebie celebry tę od śmierci w odmętach
oceanu. W ramach podziękowania zostaje zatrudniona jako jego osobista
asystentka. Dołączenie do ekscytującego świata filmu wymaga od niej jednak
poświęcenia – całkowitej zmiany swojego wizerunku, od stóp do głów.
Między nią a
Loganem zaczyna się rodzić uczucie. Niebawem Romy odkrywa, że dla tej miłości
zrezygnowała ze swojego największego marzenia i straciła szacunek do samej
siebie. Kiedy poznaje straszną tajemnicę mogącą zniszczyć Logana, musi wybrać
między miłością a zemstą.
Źródło opisu: okładka książki.
Ta książka
na pewno zachęciła mnie swoją okładką, a także nawiązaniem do „Małej syrenki”. Na korzyść działało
także to, że już miałam przyjemność przeczytać powieść spod pióra Joanne MacGregor, czyli „Jej wysokość P”, która okazała się być naprawdę przyjemną
literaturą młodzieżową, dlatego tym razem nastawiłam się na coś podobnego.
„Rzeczy, których nigdy
w życiu nie udało nam się zrobić, żałujemy bardziej niż tych, które zrobiliśmy.”
Romy to
piękna osiemnastolatka, która nie do końca wie, jaką ścieżkę przyszłościową
wybrać. Wie jednak, że uwielbia Logana Rusha i ma lekką obsesję na jego punkcie
oraz sporą wiedzę na temat jego osoby. Uwielbia też wszelkie morskie
stworzenia, a te, które są zagrożone, chce ratować. Ma niewyparzony język i
odnosiłam czasem wrażenie, że ma trochę zbyt fanowskie podejście, ale rozumiem,
to fikcja literacka i wszystko jest tu dozwolone, więc naprawdę się nie
czepiam. Z biegiem wydarzeń, jakie mają miejsce w książce da się jednak
zauważyć, że w dziewczynie zachodzi zmiana na lepsze, dorośleje. I wyciąga pewne
wnioski.
Logan jest
przystojnym młodzieńcem z niezwykłym talentem aktorskim, czasem o leniwych
ruchach i z pewną tajemnicą, którą odkrywamy dopiero z biegiem czasu. Jak na
takiego gwiazdora, nie zauważyłam w nim, by się z tego powodu wywyższał, ale
spostrzegłam za to, że czasami splendor sławy mu przeszkadzał. Nie mógł żyć jak
normalny chłopak, wszędzie czaiły się fanki albo dziennikarze. Bohater
pokazuje, że życie aktora to nie zawsze taka bajka, jakby mogło się wydawać.
Niestety, nie mogę pozbyć się wrażenia, że jego postać została nam
przedstawiona w za małej ilości, że za słabo go poznałam Logana jako osobę.
Większe skupienie było na jego życiu jako aktora niż na jego osobowości.
Mam totalnie
mieszane odczucia co do tej książki. Z jednej strony była to fajna, lekka
historia, ale z drugiej mam do niej pewne zastrzeżenia. Może dlatego, że
nastawiłam się bardziej na wakacyjny romans, a tutaj autorka bardziej skupiła
się na temacie zagrożonych gatunków morskich zwierząt i ich ratowaniu, niż na
uczuciu pomiędzy Loganem i Romy, które swoją drogą trochę zbyt szybko jak dla
mnie rozkwitło. Zwłaszcza od strony dziewczyny. A może nie zbyt szybko, tylko
po prostu moment, w którym zaczęło się rodzić, nie został odpowiednio
przedstawiony. A być może to tylko i wyłącznie moje wrażenia, nie mam pojęcia,
ale chcę się z wami podzielić tym, co naprawdę czuję.
Na pewno
podobało mi się w tej książce właśnie to, o czym wspomniałam powyżej. Joanne
przedstawia temat, o którym ostatnio coraz częściej słyszy. I Romy podchodzi do
tego naprawdę poważnie i widać, że sprawia jej to przyjemność, a nawet da się
odczuć, że życie morskich stworzeń jest dla niej prawdziwą pasją.
„Za głosem serca” pokazuje nam również,
że to, co widzimy w mediach, co napisane jest internecie, nie zawsze ma
cokolwiek wspólnego z prawdą i często to, co czytamy, jest wyssane z palca, a
czasem jedynie na potrzeby reklamy. Nie mam zielonego pojęcia ile to ma
wspólnego z prawdą, bo naprawdę się na tym nie znam, ale jak dla mnie pokazane
w fajny sposób. To, co jednak jest od tego ważniejsze, a co autorka również
stara się nam przekazać swoją książką, to to, by zawsze podążać za własnymi
marzeniami, by podejmować własne decyzje i nie pozwalać, by ktoś nami kierował
i próbował mówić, w jaki sposób mamy żyć i jakie ścieżki wybierać. Trzeba
walczyć o to, czego naprawdę się pragnie.
Na koniec
musze jeszcze wspomnieć, że jestem troszeczkę rozczarowana zakończeniem.
Myślałam, że dostanę więcej na koniec i przede wszystkim odnoszę wrażenie, że
pewna sprawa nie została w zupełności wyjaśniona.
Teraz
najważniejsze pytanie. Polecam czy nie polecam?
Zauważyłam w
tej książce minusy, którymi się z wami podzieliłam, ale nie mogę powiedzieć, że
była to zła pozycja. Ma w sobie przesłanie, napisana lekkim stylem i nawet
porównanie do „Małej syrenki” ma tu
odpowiednie zastosowanie, choć nie pojawiają się żadne mistyczne stworzenia.
Mimo zastrzeżeń, które wymieniłam, to cieszę się, że „Za głosem serca” wpadła w moje ręce i miałam szansę ją przeczytać.
Decyzję oczywiście pozostawiam wam, ale jeśli mogę jeszcze coś dodać na koniec,
to jeśli szukacie lektury ambitnej, to raczej się rozczarujecie. Natomiast
jeżeli poszukujecie lektury na ten ostatni okres lata, by się odprężyć, to niewykluczone,
że ta pozycja od Joanne MacGregor może wam się spodobać.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.
Nie jestem do końca przekonana do tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńWydaje się być idealna na 2 połowę lata :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Pola.
www.czytamytu.blogspot.com