05 czerwca 2019

79. "Hate to love you" ~ Tijan

Tytuł:Hate to love you
Tytuł oryginału:Hate to love you
Autor: Tijan
Data wydania: 29 maja 2019
Wydawnictwo: Kobiece

PIERWSZA ZASADA:
ŻADNYCH GORĄCYCH FACETÓW
Kennedy Clarke college traktuje jako szansę na nowy początek. Ma zamiar trzymać się trzech żelaznych zasad. Jedną z nich jest unikanie za wszelką cenę przystojnych i popularnych facetów.
DRUGA ZASADA:
ŻADNYCH DRAMATÓW
Dziewczyna postanawia także unikać wszelkich dramatów. Wystarczająco dużą ich dawkę miała w szkole średniej. Teraz woli trzymać się na uboczu.
TRZECIA ZASADA:
ŻADNEGO WRACANIA DO PRZESZŁOŚCI
Pójście do college’u ma być dla niej przełomowym momentem, w którym zamknie burzliwą przeszłość na klucz i otworzy zupełnie nowy rozdział w życiu.
Szybko może się jednak okazać, że kapitan i główny rozgrywający drużyny futbolowej, Shay Coleman, sprawi, że Kennedy złamie wszystkie te zasady.
Źródło opisu: okładka książki.

Hate to love you” to druga książka Tijan, po którą miałam okazję sięgnąć i nie będę ukrywać, że ta pozycja nie miała lekko. Tak jak „Pozwól mi zostać” naprawdę mi się spodobało, tak oczekiwałam, że ta będzie albo taka sama albo nawet lepsza. Miałam naprawdę ogromną nadzieję, że się nie rozczaruję. Czy tak było? No cóż, podsumujmy i się przekonajmy.

Zacznijmy może od Kennedy, która okazała się naprawdę dość ciekawą postacią. Piękna, z wyglądu przypominająca Ninę Dobrev (jej słowa, nie moje), a do tego charakterna zołza. Dziewczyna ma swoje zasady, które wymieniłam powyżej przy opisie i jest osobą, która dość często preferuje samotność. Wtedy myślę, że czuje się najbezpieczniej. Problemy z zaufaniem to coś, o czym sama doskonale sobie zdaje sprawę, a wszystko przez to, co spotkało ją w liceum i za wszelką cenę stara się by sytuacja się nie powtórzyła. Kennedy ma swoje problemy, co na nią w jakiś sposób oddziałowuje, na jej zachowanie. Niektórzy odważyliby się nawet posunąć do określenia jej wariatką – w pozytywnym sensie. Prócz tego ma tendencję do ukrywania się, choć nie w dosłownym znaczeniu, ale to zachowanie również jest skutkiem przeszłości,
Shay nie był chłopakiem, który obnosił się ze swoją uczelnianą sławą. Przystojny, charyzmatyczny, wysportowany, mądry, a do tego każdy wie kim jest Shay Colleman. Nie ma osoby, która by go nie znała i nie pragnęła kontaktu z nim, choćby najmniejszego, a znajomość z nim wydaje się być wręcz czymś niezwykłym. Popularność jednak nie sprawiła, że jest zadufanym w siebie studentem. Owszem, nie można odmówić temu chłopakowi pewności siebie, ale jest ona raczej pozytywną cechą w tym przypadku. Nie był dupkiem. Pewnie potrafił się tak zachować, ale w głównej mierze to miły chłopak, troskliwy i również oddany przyjaciel, choć jak się z czasem okazuje, trochę zamknięty w sobie. To jeden z tych bohaterów literackich, o którym na pewno szybko nie zapomnę i który całkowicie podbił moje serce.

To była ciut inna Tijan niż miałam wcześniej okazję poznać. Myślę, że ta historia była troszkę odważniejsza niż „Pozwól mi zostać”, co absolutnie mi nie przeszkadzało. Nawet wpłynęło na plus tej książki. Została napisana z perspektywy pierwszoosobowej, oczami Kennedy i nie uważam tego za minus, chociaż ostatnio przywykłam troszkę do tego, że mogę poznać świat z dwóch perspektyw.
Akcja rozpoczyna się powoli, nabiera stopniowo tempa, buduje momentami napięcie, ale mamy także mnóstwo humoru, co uwielbiam w powieściach. Żarty, docinki. Przez dużą ilość czasu z mojej twarzy wręcz nie schodził uśmiech i czasem miałam wrażenie, że zaraz mnie będą bolały policzki. Podobało mi się to, że Tijan nie skupiła się wyłącznie na Kennedy i Shayu, ale pozwoliła nam również poznać historię innych bohaterów i to wcale nie tak ogólnikowo. Jeśli coś się działo, niekoniecznie to musiało się tyczyć właśnie tej głównej dwójki, ale autorka tę fabułę rozszerzyła także na postaci drugoplanowe. Nie było to napisane byle było, ale naprawdę poświęciła im sporo uwagi. I wątek życia studenta został też fajnie rozwinięty. Mieszkanie w akademiku, imprezowanie. Nie czułam, by był on za słabo przedstawiony.
Jak wspomniałam powyżej, mieliśmy dawkę wesołości, ale nie tylko. To była chwila na złapanie oddechu, byśmy potem przeszli w zwrot akcji. I tu się na moment zatrzymam, bo „Hate to love you” to nie tylko beztroska powieść, ale również Tijan porusza w niej trudne tematy, a głównie słabość płci. Nie chcę tu się za bardzo rozpisywać i podawać wam przykładów, ale chyba pierwszy raz spotkałam się z tym tematem w książce, gdzie mężczyźni czuli się lepsi, silniejsi i przekonani, że mogą skrzywdzić dziewczynę. A czasem, że ta krzywda nawet nie jest z ich winy, ale przez kobiety, o czym ostatnio było dość głośno w Internecie.

Czy polecam wam tę książkę?
Kochani, z całego serca! Naprawdę. Zdaję sobie sprawę, że może niekoniecznie przypadnie do gustu każdemu, ale ja jestem w pełni kupiona. A w zasadzie moje serce. To była książka momentami zabawna, ale również trzymająca w napięciu i powodująca ścisk żołądka przed tym, co może się wydarzyć. Nie można jej zarzucić, że była nudna i myślę też, że nie do końca przewidywalna, na pewno momentami zaskakująca.
Tijan wykazała się lekkim piórem i historią, która potrafiła wciągnąć i sprawić, że zapominamy o wszystkim innym. To książka, za którą tęsknisz zanim skończysz czytać. I ja wiem, że sięgnę po nią ponownie w przyszłości.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

1 komentarz: