31 lipca 2020

166. "Królestwo dusz" ~ Rena Barron

Tytuł:Królestwo dusz

Tytuł oryginału:Kingdom od Souls

Autor: Rena Barron

Data wydania: 01 lipca 2020

Wydawnictwo: Jaguar

 

Urodzona w rodzinie potężnych szamanów, szesnastoletnia Arrah zupełnie nie radzi sobie z magią, nie potrafi wróżyć z kości, nie umie przywoływać duchów przodków. Ku rozczarowaniu jej okrutnej matki, nie potrafi rzucić nawet najprostszej klątwy.

Pewnego dnia Arrah odkrywa, że jej matka kradnie dzieci, aby z pomocą czarnej magii stworzyć drugą, lepszą córkę. Kobieta planuje, że nowe, demoniczne dziecko obudzi Króla Demonów, którego nienasycone pragnienie dusz zniszczyło już niejedno królestwo. Tym razem, jeśli Król Demonów wróci, zniszczy wszystko na swojej drodze.

Zanim Arrah zdąży kogokolwiek ostrzec, jej matka więzi ją w klątwie milczenia. Aby powstrzymać matkę i demoniczną siostrę, której moc dorównuje nieśmiertelnym orishom, Arrah musi poświęcić resztę pozostałych lat życia. Każdy wykonany rytuał coraz bardziej zbliża ją do śmierci, ale dla Arrah najważniejsze jest, aby powstrzymać siostrę i Króla Demonów.

Źródło opisu: materiały wydawnictwa.

 

Nieczęsto sięgam po fantastykę, ale jednak to robię i obok tej książki jakoś nie mogłam przejść obojętnie. Chyba odezwała się we mnie trochę okładkowa sroka, ale prócz ładnej okładki liczyłam też na ciekawą historię. I już mogę powiedzieć, że to nie jest powieść dla każdego. Mnie osobiście nie wciągnęła jakoś bardzo, nie była porywająca czy zaskakująca, ale też nie była zła i na swój sposób mi się podobała. Na pewno trzeba czytać uważnie, bo pojawia się dużo nazw plemion, sporo historii i lepiej się w tym nie pogubić, żeby wiedzieć o co chodzi w późniejszych wydarzeniach.

Trochę się tu dzieje, to trzeba przyznać i działa to na pewno na korzyść, bo w tego typu książkach powinno być właśnie dużo akcji. Pojawia się nawet wątek romansu i zakazanej miłości, której ciągle coś staje na przeszkodzie, ale nie wchodzi on na główny plan, co uważam za dobre posunięcie ze strony autorki, bo nie o to w fantastyce chodzi, prawda?

Podobało mi się, że tak naprawdę niewiadomo czego się spodziewać i autorka nie sprawia, że wszystko układa się zgodnie z planem i happy end jest niepewny do samego końca. Tak naprawdę to nie jest jedna z tych historii, gdzie jest mnóstwo szczęścia, lepszych rozwiązań. Jest poświęcenie i zło. Nie ma pewności czy decyzje podjęte przez bohaterów są słuszne. Nie ma też pewności co do tego kto tu jest tym złym a kto dobrym – nie tak do końca. A przynajmniej ja każdego podejrzewałam o złe zamiary.

Arrah to bardzo młoda i odważna dziewczyna, gotowa poświęcić wszystko, co ma. Od lat czuła się gorsza z powodu braku magii, a przede wszystkim czuła, że zawodzi najbliższych. W tym matkę, dla której nigdy miała nie być dostatecznie dobra. I jej bohaterka nie jest nagle wszechwiedząca i wszystko potrafiąca. Dziewczyna popełnia błędy, uczy się na bieżąco.

 

Królestwo dusz” to nie jest zła książka, ale też nie jest to najlepsza powieść z tego gatunku i nie wywołała we mnie jakiegoś wielkiego efektu ‘wow’. Aczkolwiek trzeba przyznać, że cechuje się oryginalnością i może niektórego czytelnika zaskoczyć (choć w moim przypadku to się nie udało). To, co stworzyła autorka wywołało moją ciekawość i na pewno sięgnę po kolejne tomy, jak tylko zostaną wydane u nas w Polsce, chociaż zdaję sobie sprawę, że trzeba będzie do tego czasu poczekać długo.

Mam nadzieję, że swoją opinią pomogłam wam w podjęciu decyzji co do sięgnięcia po tę pozycję.

 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

22 lipca 2020

165. "Wrócę po ciebie" ~ J.A. Huss

Tytuł:Wrócę po ciebie
Tytuł oryginału:Come/ Come back
Autor: J.A. Huss
Data wydania: 17 kwietnia 2020
Wydawnictwo: Papierówka

Nazywam się James Fenici, a ty nigdy nie zobaczysz, że nadchodzę. Poruszam się w cieniu, jakbym sam był ciemnością. Ukrywam się tam, gdzie nikt nie spogląda. Nie przestrzegam żadnych zasad, nie znam granic, nie biorę jeńców i nigdy, przenigdy się nie waham. Nie jestem rycerzem w lśniącej zbroi: jestem twoim najgorszym koszmarem.
Nazywam się James Fenici, a ty jesteś moim celem. Tylko jedno z nas wyjdzie z tego starcia zwycięsko i na pewno nie będziesz to ty. Gdy twoje imię trafia na moją listę, już jesteś martwy. Taką zawarłem umowę ze śmiercią. Kontrakt podpisałem krwią, więc z góry wiadomo, jak to się zakończy – przywyknij.
Nazywam się James Fenici i jestem zły do szpiku kości. A przynajmniej wierzyłem w to aż do dnia, gdy ją zobaczyłem. Wtedy potwór, którym sądziłem, że jestem… Rzeczy, które myślałem, że znam… Każda brudna obietnica, którą odrzuciłem, powróciła, by dać mi w twarz.
Nazywam się James Fenici i chyba się zakochałem.
Źródło opisu: okładka książki.

Do tej książki podchodziłam dwukrotnie przez wyjazd na wakacje i mało czasu oraz chęci na czytanie. Za drugim razem poszło mi znacznie lepiej, aczkolwiek nadal czułam, że coś mi w tej historii nie pasuje. I nie chodziło o sam pomysł na fabułę, bo uważam, że jest niezły. Autorka nie skupia się tu na romansie, ale daje sporo akcji, zagadek, tajemnic. Nie wiadomo, kto mówi prawdę, a kto jest wrogiem. Odnoszę jednak wrażenie, że potencjał tej powieści nie został wykorzystany. I po skończeniu, mam mętlik w głowie, bo nie wiem, co sądzić o tej książce.
Nie jest idealna, to już mogę na początku zaznaczyć i wymienię rzeczy, które mi się nie podobały, a niestety troszkę się ich znajdzie. Jak dla mnie, relacja pomiędzy głównymi bohaterami nie dość, że rozwinęła się zbyt szybko, to jeszcze początkowo była strasznie chwiejna i nie wiedziałam tak właściwie na czym oni stoją. Harper nie ufała Jamesowi, ale prosiła go, żeby jej nie opuszczał, bo bez niego sobie nie poradzi. Raz chce, by zostawił ją w spokoju i każe odejść, w następnej już dzieje się coś innego. I to chyba postać głównej bohaterki nieco mi wadziła. W jednej chwili wydawała się być dziewczyną po przejściach, która szybko dowiedziała się, co to jest życie i ma głowę na karku, w następnej jej zachowanie bywało dziecinne i miewała zmienne nastroje bardzo szybko.
Ogólnie podobało mi się to, co dostałam, bo sam pomysł na historię i to, co J. A. Huss wymyśliła było dla mnie zaskoczeniem, bo spodziewałam się klasycznego romansu, a tutaj ten wątek jakby gubi się w tle w świetle tego, co się działo. Nie chcę wam jednak zdradzać zbyt wiele w razie gdybyście sięgnęli po tę książkę. Na korzyść wpływa także to, że działo się tutaj sporo i nie ma mowy o nudzie, ale mam wrażenie, że wyjaśnienia pewnych kwestii pomiędzy bohaterami działy się nieco chaotycznie i momentami czułam, że się gubię. Zabrakło mi też emocji w tym wszystkim i takiego dreszczyku. I pobudzenia ciekawości, choć tajemnic pojawiło się tu sporo i sporo z nich czeka na wyjaśnienie w kolejnym tomie – po który sięgnę.
Czuję się trochę źle, wypisując te minusy, bo wiem, że ta książka może się podobać i to nawet bardzo, ale jeszcze gorzej bym się czuła, gdybym to przemilczała i ukryła prawdziwe odczucia, także niestety musiałam to z siebie wyrzucić. Żałuję, że ta historia nie została nieco inaczej pokierowana, bo zabrakło mi emocji, naturalności. Było jak dla mnie trochę chaotycznie, chwiejnie (jeśli chodzi o zachowania czy uczucia bohaterów). I na pewno potencjał nie został wykorzystany w pełni, ale gdyby było inaczej, ta książka mogłaby być naprawdę petardą dla fanów nieco mroczniejszych romansów, bo mamy tu w pewnym sensie mafię i dużo trupów, choć nie jest mrocznie i przerażająco – nie było dla mnie.

Jak wspomniałam, „Wrócę po ciebie” może się podobać bardzo, więc najwyraźniej nie do końca trafiła w moje gusta, ale ostatecznie uważam, że małe coś w sobie miała i nie powiem, że to była zła książka. Miała minusy, ale pewnie nie dla każdego będą one zauważalne, więc powiem tak – musicie sięgnąć i przekonać się sami. Zapewniam jednak, że to książka nietypowa, nie będzie tu serduszek i kwiatków, a sporo seksu, mnóstwo sekretów, knucia i niewiedzy, kto jest tym dobrym (biorąc pod uwagę, że każdy jest zły). Ja sięgnę po kolejny tom, to wiem na pewno, bo mimo wszystko jestem ciekawa, co się wydarzy i chcę się przekonać, jak brzmią odpowiedzi na pozostawione pytania.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierówka.

08 lipca 2020

164. "Jak poderwać drania. Rhett" ~ Sara Ney

Tytuł:Jak poderwać drania. Rhett
Tytuł oryginału:How to Date a Douchebag: The Learning Hours
Autor: Sara Ney
Data wydania: 17 czerwca 2020
Wydawnictwo: Kobiece

Rhett Rabideaux ma jasny cel – zostać mistrzem zapasów i pokonać starych wyjadaczy. Mimo trudności, jakie stawia przed nim los, dołącza do drużyny uniwersyteckiej i skupia się na treningach.
Nowi koledzy z ekipy nie dadzą się jednak tak łatwo zdetronizować. Na szacunek i uznanie trzeba sobie zapracować inaczej. Na wszystkich korytarzach rozwieszają oni kompromitujące ulotki z numerem telefonu Rhetta i informacją, że szuka panienek do zaliczenia.
Ku swojemu zaskoczeniu Rhett otrzymuje odpowiedź na ogłoszenie od Laurel, najpiękniejszej studentki na uczelni. Początkowo dziewczyna chce się z nim tylko podroczyć, ale z czasem zauważa, że zaczyna coraz bardziej lubić jego towarzystwo.
Źródło opisu: okładka książki.

Postać Rhetta była dla mnie zaskoczeniem. Spodziewałam się, że będzie takim samym dupkiem, jak chłopcy z poprzednich dwóch tomów, ale okazało się, że do tego mu bardzo daleko. Po pierwsze, nie był przystojny i dziewczyny się za nim nie ustawiały w kolejce, a po drugie był słodko niepewny i naprawdę go polubiłam. Rzadko się spotyka takich męskich bohaterów, którzy nie powalają wyglądem i charyzmą kobiet i zazwyczaj gustuję w tych pewnych siebie facetach, ale podobało mi się, że Rhett był inny. Cechowała go nieśmiałość i urocza była ta jego nieświadomość. To chłopak, na którego zawsze można liczyć. Myślę, że to właśnie dzięki niemu ta część serii stała się moją ulubioną.
Jeżeli chodzi o Laurel to nie mogę powiedzieć, że od razu zapałałam do niej sympatią, bo przez pierwsze rozdziały mnie denerwowała. Była próżna w ten przekraczający granicę sposób. Nie podobało mi się jej podejście, ale na szczęście dziewczyna zaczęła się zmieniać i w końcu ją również polubiłam. Była piękna, pewna siebie i zadziorna, flirciarska.
W tym przypadku bohaterowie zamienili się rolami, ale była to całkiem fajna odmiana. I tak jak wspominałam, ta część stała się moją ulubioną. Jest sporo dialogów, autorka umiejętnie operuje piórem, dzięki czemu czyta się naprawdę szybko i nie odczuwa się tych prawie pięciuset stron. Znajdziecie też sporo humoru i Sara Ney pokazuje nam w tym tomie, jak często jesteśmy oceniani przez sam wygląd. Jak bycie pięknym może nam sprzyjać w relacjach towarzyskich, a bycie nieatrakcyjnym już nie. Jednak tutaj charakter może przeważyć nad wyglądem i było to naprawdę fajne, bo rzadko się przecież spotyka, by męski bohater nie był powalająco przystojny, a główna bohaterka olśniewająco atrakcyjna, prawda?
Uważam tylko, że tytuł serii totalnie nie pasował do Rhetta, bo on na pewno nie był draniem. Był tym miłym facetem. Zbyt miłym, jakby powiedzieli jego kumple, którzy swoją drogą mnie denerwowali, bo byli tak irytująco dziecinni i głusi na to, co się do nich mówiło. „Jak poderwać drania. Rhett” to książka dla kogoś, kto chce się odprężyć przy lekkiej lekturze, gdzie pojawia się dawka humoru. Myślę, że jeśli szukacie czegoś takiego, co czyta się przyjemnie, bez wywoływania gamy emocji, to śmiało możecie sięgnąć po tę książkę.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

05 lipca 2020

163. "Perwersyjna miłość" ~ Laurelin Paige

Tytuł:Perwersyjna miłość
Tytuł oryginału:Dirty Filthy Rich Love
Autor: Laurelin Paige
Data wydania: 17 czerwca 2020
Wydawnictwo: Kobiece

Odkąd Sabrina odkryła, że jest jednym z sekretów Donovana, nie może poukładać własnych myśli i zrozumieć swoich uczuć. On sam zniknął i nie daje znaku życia.
Z pomocą przybywa siostra Sabriny, Audrey. Dzięki niej nowa rzeczywistość staje się łatwiejsza do zniesienia. Szybko okazuje się jednak, że przeszłość nie da się tak łatwo wymazać. Zwłaszcza gdy pewien mężczyzna zna każdy najmniejszy szczegół z życia Sabriny.
Czy Donovan jest zdolny do prawdziwej miłości? A może nadal prowadzi swoją perwersyjną grę?
Źródło opisu: okładka książki.

Nie mogłam się doczekać tej części, gdy tylko skończyłam czytać „Perwersyjnego bogacza”, zwłaszcza po zakończeniu, jakie zafundowała autorka. Uwielbiam pióro i twórczość Laurelin, choć seria „Kuszący duet” na pewno jest czymś nieco innym i raczej nie dla każdego czytelnika i fana romansów, bo jak sama nazwa wskazuje, te książki są nieco perwersyjne. Momentami również brutalne. Od razu więc mówię, że nie wszystkim może się spodobać.
Gdybym miała wybierać, która część podobała mi się bardziej, chyba nie byłabym w stanie. Może podobały mi się tak samo. Na korzyść „Perwersyjnej miłości” wpływa to, że bardziej poznajemy Donovana, bo w poprzedniej części był bardzo skryty, a tym razem bardzo się odsłania, ale jednocześnie chce wciąż mieć nad wszystkim kontrolę i panować nad sytuacją. Sabrina natomiast, choć nie potrafi mu się oprzeć, to jednak stara się postawić na swoim i bardzo mi się to w niej podobało.
Relacja głównych bohaterów jest bardzo skomplikowana głównie przez to, jakim człowiekiem jest Kinclaid. A wierzcie mi, jest bardzo trudny, ale nie chcę wam zdradzać dlaczego, więc musicie przekonać się sami. Jednak Sabrina i Donovan również są skomplikowanymi ludźmi, mają potrzeby, które nie wszyscy by rozumieli. Kochają w sposób inny niż wszyscy – zwłaszcza pewien przystojny biznesmen. I mimo to pasowali do siebie idealnie. Rozumieli swoje potrzeby, akceptowali to, że są inni, że nie do końca wszystko w ich relacji jest normalne. Mieli wiele do przepracowania, nie zawsze było łatwo, ale jakoś sobie poradzili. I mimo wszystko to mi się podobało. Naprawdę. Uważam, że to całkiem fajna i ciekawa historia. I mogłoby się wydawać, że przewidywalna. Po części owszem, ale ja zostałam nieco zaskoczona przez przebieg wydarzeń, więc tym autorka zyskała u mnie plusa. W moich oczach Donovan bardzo zyskał. Sabrina również. Bycie z Kinclaidem wymagało wielkiego zrozumienia, a to, jak podeszła do całej sytuacji… cóż. Sami się musicie przekonać.

Przyznam szczerze, że poczułam niedosyt, gdy skończyłam czytać. Przewróciłam stronę z pewnością, że będzie tam kontynuacja i… nie było jej. A ja zapragnęłam więcej. Ta duologia naprawdę mi się podobała, chociaż niewątpliwie Paige miała już lepsze książki, ale tworząc historię Sabriny i Donovana postawiła na nieco oryginalności i na pewno trochę odwagi, bo jest to jeden z tych ostrzejszych romansów, ale w moim odczuciu granica nie została przekroczona, choć wiadomo, że każdy odczuwa to inaczej. Mnie treść wciągnęła i byłam ciekawa, co jeszcze spotka tych dwoje. Uwielbiam twórczość Laurelin i choć nie było to najlepsze, co stworzyła, to i tak nie czuję się zawiedziona.
Nie mogę się doczekać nowej serii „Seksowny duet”, której zalążek mieliśmy okazję poznać podczas czytania tego cyklu. I szczerze mówiąc po cichu liczę, że skończy się nie tylko na tych dwóch seriach, ale co najmniej jeszcze trzy bym dodała. Mam nadzieję, że moja opinia pomogła wam w podjęciu decyzji czy to książka dla was czy raczej nie.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

01 lipca 2020

162. Przedpremierowo: "Niedopasowani" ~ Samantha Young & Kristen Callihan


Tytuł:Niedopasowani
Tytuł oryginału:Outmatched
Autor: Samantha Young & Kristen Callihan
Data wydania: 01 lipca 2020
Wydawnictwo: Burda Książki

Kiedy dostała wymarzoną pracę w nowoczesnej firmie, myślała, że trafiła do środowiska promującego myślenie postępowe. Okazało się jedna, że jej szefowi zależy na tym, żeby pracownicy mieli ustabilizowane życie osobiste. Na szczęście udało jej się znaleźć idealnego kandydata na „narzeczonego” – wykształconego młodego mężczyznę, który szuka szybkiego zarobku. Ale zamiast niego na spotkanie przychodzi jego opiekuńczy brat Rhys Morgan – wysoki, umięśniony były bokser z niewyparzonym językiem.
Rhys znajduje się pod ogromną presją. Odkąd zrezygnował z kariery bokserskiej, próbuje prowadzić podupadającą siłownię i pilnować, by jego młodszy brat Dean nie zszedł na złą drogę. Chroniąc Deana przed nim samym, Rhys idzie na spotkanie z pewną bogatą snobką, żeby powiedzieć jej, co o tym wszystkim myśli.
Okazuje się jednak, że trafił na wielką szansę. Jeżeli będzie udawał chłopaka Parker, oboje na tym zyskają. Ona utrzyma swoją pracę, on namówi jej szefa – a swojego fana – do sponsorowania siłowni.
Źródło opisu: okładka książki.

Książki Samanthy Young uwielbiam i sięgam po nie w ciemno, aczkolwiek ta pozycja była dla mnie niewiadomą. Nie wiedziałam czego się spodziewać po książce napisanej przez jedną z ulubionych autorek we współpracy z pisarką, z której twórczością nie miałam do tej pory styczności. Podeszłam do tego więc troszkę ostrożnie, ale już mogę wam powiedzieć, że niepotrzebnie.
Na pewno tytuł „Niedopasowani” jest dopasowany idealnie i stwierdzenie, że „Nie ocenia się książki po okładce” pasuje tutaj idealnie. Mi osobiście oprawa niezbyt się podoba, ale jeśli chodzi o historię – to już inna sprawa. Rhys i Parker skradli moje serca bardzo szybko i tych dwoje bardziej różnić się nie mogło. Parker to inteligentna kobietka, bardzo dobrze wychowana, zwariowana na punkcie ekologii i nieużywająca przekleństw. Rhys to bokser, postawny i wielki, roztaczający aurę niebezpieczeństwa i rzucający przekleństwami na prawo i lewo. Na dodatek nie byli w swoim typie. A jednak…
Czytając tę książkę odnosiłam wrażenie, że jest to mieszkanka twórczości Young, którą znam i bardzo lubię z czymś nowym, nieznanym. I to stworzyło coś naprawdę dobrego. Bohaterowie wiedzą, co to strata i na oboje to w znacznym stopniu miało wpływ. Oboje nie byli zainteresowani związkiem i miłością, ale wiadomo, że z czasem pojawia się coś więcej. Chemia między bohaterami jest wyczuwalna, pojawia się wątek hate-love, który jest dobrze pokierowany, a ich relacja rozwija się powoli i jest bardzo naturalna, a dodatkowo z przyjemnością się to obserwuje. Nie będę ukrywać, że postać Rhysa mnie zaskoczyła. Spodziewałam się po nim wredności, wrogości i bycia bucem, ale okazało się, że potrafi być opiekuńczy i… no, musicie się przekonać sami, ale powiem wam, że mi ten facet podobał się nawet bardzo. Ciekawe i przyjemne było obserwowanie, jak bohaterowie przechodzą zmiany, ale przede wszystkim dzięki sobie nawzajem stają się silniejsi. To było naprawdę świetne, jak dla mnie. Dodatkowo nie ma czasu na nudę, bo dzieje się tu sporo i to nie tylko między Rhysem a Parker, ale wtrącają się też postaci drugoplanowe i to sprawiło, że nie do końca byłam pewna tego, co może się tam wydarzyć.
Szczerze mówiąc mam nadzieję, że autorki zrobią z tego serię i będą kontynuowały historię bohaterów pobocznych, które miałam okazję poznać. Poza tym duet, który stworzyły to naprawdę udany duet! Myślę, że autorki chcą pokazać, że mając wokół siebie bliskich możemy znacznie więcej i każdy z nas zasługuje na to, by kochać i być z tego powodu szczęśliwym.

Powiem wam, że to na pewno nie jest tak dobre jak książki Samanthy Young napisane solo, ale jest warte poznania, bo lektura bardzo mi się podobała i mam nadzieję, że zdecydujecie się po nią sięgnąć. Czyta się bardzo szybko, a treść naprawdę wciąga i mi było ciężko się oderwać, dlatego pokonałam całość w dwa wieczory. Nie brakuje tu emocji, bo bohaterowie nie zawsze mają lekko i są też dogryzania, które wprowadziły w treść dawkę humoru. Nie pojawia się tu też brutalność, czego można by się spodziewać, skoro Rhys jest bokserem, ale nic takiego nie miało miejsca. 

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Burda Książki.