19 marca 2020

141. Przedpremierowo: "Mroźne łzy" ~ Bree Barton

Tytuł:Mroźne łzy
Tytuł oryginału:Tears of Frost
Autor: Bree Barton
Data wydania: 25 marca 2020
Wydawnictwo: Kobiece

Mia Rose powraca do świata żywych. Musi odnaleźć swoją matkę w mroźnym królestwie Luumii. To jedyna szansa, aby ocalić bliskich.
Pilar uwalnia się od uroku Angelyne. Chce dotrzeć do Śnieżnego Wilka, legendarnego zabójcy czarownic. Na swojej drodze spotyka księcia Quina, który również szuka schronienia w Luumii.
Wszyscy muszą zmierzyć się z bolesną przeszłością i zdradą. Czy zdołają dotrzeć do magicznego królestwa, zanim będzie za późno? Czy w lawinie kłamstw istnieje jeszcze szansa na wolność?
Źródło opisu: okładka książki.

Uważam, że smutek ma moc. Zalewa nas, czy tego chcemy, czy nie. Jeśli go zignorujemy, narasta w nas i wydobywa się na wszelkie możliwe sposoby. Jeśli pamiętamy, co straciliśmy, smutek staje się silniejszy, ale my też rośniemy w siłę.

Byłam bardzo ciekawa tej książki, zwłaszcza po zakończeniu, jakie zafundowała autorka w „Serce z cierni”, czyli pierwszym tomie tej serii, który naprawdę mi się podobał. Zabrałam się za tą część z pozytywnym nastawieniem, które niestety, zostało trochę zgaszone, gdy już zaczęłam czytać. Na początku w ogóle nie mogłam się wkręcić w tą historię i jak dla mnie, za mało się działo. Rozdziały mi się ciągnęły, czułam się troszkę rozczarowana, a przede wszystkim bałam się, że tak będzie aż do końca.
I tu jest dobra wiadomość, bo w końcu coś zaczęło się dziać, choć nie było tego efektu ‘wow’. „Mroźne łzy” to książka opowiadająca o magicznym świecie, który działa na własnych zasadach, z legendami, w które jedni wierzą, inni nie. To wszystko z czasem poznajemy,  sprawia, że ta książka jest lepsza. Do tego nie będę ukrywać, ale akcja mnie troszeczkę zaskoczyła, co jest jak najbardziej na plus, bo nic nie można wziąć w tej historii za pewnik. Nawet ludzi, którym ufamy. Historii, które znamy. Tego, w co wierzymy.

Żal za popełnione czyny zżera człowieka od środka jak trucizna. Wstyd jest zakrzywionym ostrzem. Patroszy cię, wyjmuje z ciebie wszystko, co – jak sądziłaś – ma jakś wartość. Wstyd drąży w tobie pustą przestrzeń, której nic nie zdoła wypełnić.

Wstęp „Od autorki” polecałabym przeczytać zanim zaczniecie zagłębiać się w tę opowieść, bo daje nieco inne spojrzenie na to, co się działo i w jakiś sposób wszystko uzupełnia. Bree Barton chce nam pokazać, że my, kobiety, powinnyśmy trzymać się razem. I nieco więcej, ale to musicie odkryć sami. „Mroźne łzy” jest książką, która jest podzielona na perspektywy i części. Możemy zobaczyć, co dzieje się u Pilar oraz Quina, ale także co u Mii. Każdy z tych bohaterów przeżywa własne rozterki, ma własne problemy. Te za sobą, jak i przed sobą.
To jest lektura, która wywołała lekki mętlik w mojej głowie. Miałam co do niej spore oczekiwania i niestety, na początku zostałam trochę zawiedziona, ale później sytuacja nieco się polepszyła. A zakończenie zostawiło we mnie ciekawość tego, co wydarzy się w trzeciej części, po którą najprawdopodobniej sięgnę, gdy tylko zostanie wydana na polskim rynku. Jeśli liczycie, że będzie to fantastyka z dodatkiem romansu, to nic z tych rzeczy. Owszem, pojawia się ten wątek, ale naprawdę w delikatnym stopniu, że prawie go nie było i tak naprawdę nie ma wpływu na to, co się dzieje. Co mi się podobało, bo w fantastyce, jak dla mnie, miłość powinna być w tle, a na pierwszym miejscu cała reszta. Myślę, że bardziej niż na uczuciach pomiędzy kobietą a mężczyzną, autorka skupiła się na siostrzanej więzi, ale tylko tyle zdradzę, bo ten wątek był jak dla mnie dość ciekawy i fajny.


Może serca maleją za każdym razem, gdy ktoś je łamie, aż w końcu zostaje ci w piersi tylko krwawy strzęp.

I najważniejsze pytanie: czy polecam?
Nie jest to najlepsza książka z tego gatunku, jaką czytałam, ale też nie najgorsza i myślę, że należy dać jej szansę, bo wiem, że może się czytelnikowi spodobać, więc jeśli czytaliście pierwszy tom albo ciekawi was ta seria, to myślę, że możecie spróbować. Na początku byłam rozczarowana, potem zostałam trochę udobruchana tym, że akcja mnie zaskoczyła. Były intrygi i niepewność tego, kto jakie ma zamiary. „Mroźne łzy” ma swoje plusy i minusy. Mimo wszystko nie żałuję, że po nią sięgnęłam i mam nadzieję, że moja opinia wam pomogła.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

1 komentarz: