03 marca 2020

137. "Seks, nie miłość" ~ Vi Keeland

Tytuł:Seks, nie miłość
Tytuł oryginału:Sex, Not Love
Autor: Vi Keeland
Data wydania: 12 lutego 2020
Wydawnictwo: Kobiece

Nat i Hunter poznają się na weselu przyjaciół. Ona nie szuka miłości, bo ma na koncie wystarczająco dużo problemów po rozwodzie. On jest łamaczem kobiecych serc i nie angażuje się w poważniejsze związki.
Po mocno zakrapianej imprezie weselnej budzą się w jednym pokoju hotelowym. Nat dobrze zna ten typ facetów, więc zostawia „łowcę” z fałszywym numerem telefonu i znika.
Dziewięć miesięcy później znów na siebie trafiają. Teraz jednak Hunter nie da się tak łatwo zbić z tropu. Tym bardziej że ma kuszącą propozycję nie do odrzucenia.
Źródło opisu: okładka książki.

Zaufanie jest jak szklanka. Uszkodzone rozsypuje się na kawałki i choćbyś próbował je posklejać, to rysy zawsze będą widoczne. I już nigdy nie jest tak mocne, jak przed roztrzaskaniem.

Natalia jest kobietą, która ma problemy z zaufaniem. Zwłaszcza wobec mężczyzn. Została zraniona przez byłego męża i teraz jej życie wcale nie jest łatwe i lekkie, jakby się mogło wydawać, ale nie użala się nad sobą i stara się jak może. Nat jest silną osobą, odpowiedzialną i rozsądną, a do tego chce pomagać innym i jest miła. Chociaż potrafi też być troszkę zadziorna i czasami stanowcza. Mówię czasami, bo przy głównym bohaterze miała momentami problemy ze skupieniem.
Myślałam, że Hunter będzie seksownym dupkiem, który nie będzie brał pod uwagę uczuć innych. Nic bardziej mylnego. Owszem, gdy tylko miał okazję podczas rozmowy z Natalią rzucał aluzjami do seksu, bywał zarozumiały i bezczelny, ale w ten pozytywny sposób. Poza tym bywał słodki, zabawny, a czasem także troskliwy. I chociaż był szczery oraz bezpośredni, to jednak krył w sobie sekret, o którym nie mówił nikomu.
Oboje bywają mądralińscy i nadęci, nie w złym znaczeniu tego słowa, a ich słowne utarczki już od pierwszych stron wywoływały mój uśmiech.

Kiedy za dużo czasu spędzasz na patrzeniu wstecz i rozmyślaniu, co poszło nie tak, tracisz szansę na to, by iść do przodu.

Uwielbiam książki Vi Keeland i mam nadzieję, że kiedyś nadejdzie taki dzień, że przeczytam wszystkie, jakie zostały wydane w Polsce, bo oczywiście mam je u siebie na półce. Jak do tej pory twórczość autorki mnie nie zawiodła, choć wiadomo, że bywają książki lepsze i gorsze, ale „Seks, nie miłość” to historia, którą na pewno będę wspominać z uśmiechem i polecać. Owszem, bywa momentami schematyczna, a pewien element nawet pasował mi do „Zgryźliwe wiadomości” autorstwa Vi Keeland i Penelope Ward, ale to mi nie przeszkadzało. Ta lektura była przyjemna, ale wzbudzała też moją ciekawość, bo autorka zdecydowała się pomieszać teraźniejszość z przeszłością, nie od razu wyjaśniając, o co chodziło. I powiem wam, że dopiero po jakimś czasie domyśliłam się odpowiedzi, gdy zostały rzucone nowe fakty.
Seks, nie miłość” to książka, przy której buzia sama się uśmiecha. I chociaż tytuł mówi nam czego można się spodziewać i niewątpliwie jest mnóstwo dwuznacznych aluzji, tych scen seksu nie ma tak wiele w tej książce. A jak są, to nawet nie bardzo rzucają się w oczy, bo są napisane w sposób subtelny. Vi bardziej skupiła się na relacji między Hunterem a Natalią i nie od razu pchnęła ich do łóżka. Sami zresztą się przekonacie o czym mówię, jeśli zdecydujecie się tę książkę przeczytać.  
I mimo, że jest to erotyk, próbuje nam coś przekazać. Jak to mówią: strach ma wielkie oczy. Często jest powodem, dla którego rezygnujemy z niektórych rzeczy, ale zapominamy, że życie mamy tylko jedno i czasami warto zaryzykować, a nie pozwolić, by strach coś nam z niego odebrał. Pokazuje też, że zaufanie to rzecz krucha. Choć czasem łatwo je zyskać, to jeszcze łatwiej je stracić. Gorzej z zaufaniem komuś, gdy nasze zaufanie zostało już skruszone.

Czasami pewność siebie jest tylko maską, która ma nas chronić przed tym, by ludzie nie zobaczyli tego, jacy jesteśmy zagubieni.

Czytaliście książki Vi Keeland? Jeżeli nie, a lubicie romanse z nutką pikanterii to wam oczywiście polecam jej twórczość, ale także „Seks, nie miłość”, bo to zabawna i przyjemna lektura, którą czyta się szybko, z małą ciekawością tego, co będzie dalej. I co tym razem autorka wymyśliła dla swoich bohaterów? Same postaci były, jak dla mnie, odpowiednio wykreowane. Nieprzerysowane. Oboje mieli swoje trudne przejścia i oboje w pewnym momencie pozwolili, by to strach nimi kierował, nie rozum czy serce.
Myślę, że to książka warta przeczytania i mam nadzieję, że moja opinia pomogła wam w podjęciu decyzji czy jest to lektura dla was i czy chcecie ją przeczytać.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz