
Tytuł oryginału: „Hope again”
Autor: Mona Kasten
Data wydania: 2
października 2019
Wydawnictwo: Jaguar
Everly Penn nigdy nie chciała się zakochać, a już na pewno nie w
wykładowcy. Ale Nolan Gates jest czarujący, inteligentny i seksowny i tylko
przy nim Everly udaje się zapomnieć o mrocznych myślach, które od dzieciństwa
nie dają jej spać w nocy. Im lepiej go poznaje, im intensywniejsza staje się
więź między nimi, tym bardziej Everly chce przekroczyć niewidzialną granicę,
oddzielającą ją od Nolana. Nie wie jednak, że za jego optymizmem i miłością do
literatury kryje się tajemnica. Tajemnica, która może zniszczyć ich miłość,
zanim się na dobre zaczęła.
Źródło opisu: materiały
wydawnictwa.
Na premierę „Hope again”
czekałam bardzo długo, bo seria Again
skradła moje serce już od samego początku. Mona Kasten to autorka, której
twórczość naprawdę uwielbiam i mogę sięgać po jej książki z zamkniętymi oczami,
ale zawsze też pozostaje lekka obawa, że tym razem mogę się przeliczyć. Ciekawi
czy było tak tym razem? A może Mona nadal pozostała niezawodna?
„W prawdziwym życiu
nikt nikomu nie buduje domów z niebieskimi okiennicami. W prawdziwym życiu
ludzie nie całują się w deszczu, nie noszą się na rękach W prawdziwym życiu
inni cię niszczą, zostawiają pustą skorupę w której nic już nie zostało.”
Everly to piękna, zabawna, inteligentna dziewczyna, której ulubioną
porą roku jest jesień. Przez wydarzenia z przeszłości jest sceptycznie
nastawiona do miłości i ma problemy z zaufaniem. Mimo, że ma wokół siebie
przyjaciół, na których może liczyć, jest zamknięta w sobie i stara się zmierzyć
ze wszystkim sama.
Nolan to niekonwencjonalny wykładowca. Miły, z poczuciem humory,
inteligentny i chyba każdy na uczelni go lubi. Jego relacje ze studentami są
bardziej na stopie koleżeństwa niż uczeń-profesor i każdy może na niego liczyć.
Zawsze wysłucha, doradzi i pomoże, jeśli będzie w stanie.
Oboje bohaterów połączyła miłość do literatury, a także coś jeszcze.
„Niestety samą siłą
woli nie można nikogo uszczęśliwić, choćby człowiek nie wiadomo jak się starał.
A już na pewno nie, jeżeli to oznacza twoje cierpienie.”
Od razu wam powiem, że teraz Mona Kasten dała nam nieco inną historię
niż poprzednie, może dlatego, że okoliczności, w jakich znajdowali się
bohaterowie, były inne. Nie mówię, że to źle. Zawsze to fajnie, jeśli autorka
potrafi wymyślić coś nowego, a nie opiera się na tych samych schematach,
prawda? Dzięki temu nie wiemy czego się spodziewać i jest to jakieś
odświeżenie.
Choć Everly i Nolan już się znali, a nawet lubili i byli kimś na
kształt przyjaciół, relacja pomiędzy nimi wcale nie nabrała szybkiego tempa,
choć coś już iskrzyło. Rozwój ich znajomości był budowany powolutku i
stopniowo. Tym bardziej, że mamy tu do czynienia z zakazanym uczuciem, które w
ogóle nie powinno się narodzić. Mona też nie oparła tej książki w pełni na
wątku miłosnym, ale w „Hope again”
daje nam spojrzenie na nieco inne kwestie. Jest to po części historia o
odkrywaniu samego siebie, tego czego pragniemy od życia, co chcemy w tym życiu
robić. Nie skupia się głównie na relacji między Nolanem a Everly, a czasem
nawet spycha to na bok, co było moim zdaniem fajne, bo inne niż to, co
dostawałam do tej pory nie tylko od Mony Kasten, ale również od innych autorek
romansów. Mamy tutaj postaci drugoplanowe, poznajemy zalążek ich historii. Jest
też sporo innych wydarzeń, niż tylko spotkania czy rozmowy pomiędzy głównymi
bohaterami, chociaż oczywiście ich samych też nie jest mało, ale nie tak dużo,
jak w innych romansach. Tą pozycją autorka też chce nam pokazać, że walka z
przeszłością nie należy do łatwych spraw. Ona zawsze pozostawia w nas ślad, być
może na zawsze. I musimy nauczyć się z tym żyć, a co więcej, musimy
zaakceptować nie tylko swoją przeszłość czy lęki, ale czasem również drugiej
osoby.
Każdy z bohaterów ma swoją historię i na pewno autorka nie dała im
łatwego życia, ale też nie od razu nam zdradza, co im się przydarzyło.
Zwłaszcza w przypadku Nolana. Wydaje się być pozytywnym, optymistycznym
profesorem, ale coś się za tym kryje, co zdradza sam opis. To dodawało
leciutkiej tajemniczości. A jeśli jakaś tajemnica to i ciekawość, prawda?
W książce da się wyczuć leciutką aurę jesieni, właśnie dlatego, że akcja
rozgrywa się w tej porze roku. Podobał mi się sposób, w jaki Mona przedstawiła
tę historię i stworzyła coś innego. Pokazała nam też w małym stopniu proces
tworzenia książki, budowania postaci, kreowania ich osobowości, przeszłości.
Nie jest to takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. A już na pewno nie tak łatwe
jak sięgnięcie po skończoną lekturę i rozpoczęcie jej czytania. Autor,
zaczynając pisać, musi się zmierzyć z pewnymi elementami tworzenia.
„Bo człowiek zawsze
najbardziej pragnie tego, czego nie może mieć. Takie jest życie.”
Czy polecam wam „Hope again”?
Tak i jeszcze raz tak. Jak wspominałam, to zupełnie inna historia niż te, jakie
już pokazała nam Mona Kasten, ale jest dzięki temu odświeżająca i nie ma się
wrażenia, że czytamy kolejny raz to samo, tylko z pozmienianymi szczegółami.
Napisana z perspektywy Everly, a styl autorki jest prosty, lekki i naprawdę
przyjemnie się czyta rozdziały. Nie jest to przerysowana historia, nie jest też
nudna. Potrafi też wciągnąć, może zaskoczyć? Nie jest idealna, ale czy są
książki idealne?
Uwielbiam serie, w których każdy tom jest o innych bohaterach, ale
każda jest ze sobą powiązana. Fajnie było spotkać bohaterów z poprzednich
części, przekonać się co u nich i zdradzę wam w sekrecie, że jak zawsze
zatęskniłam za Kadenem. I już nie mogę się doczekać, aż zostanie u nas wydana
kolejna książka z tego cyklu, czyli „Dream
again”.
Jednym słowem: „Hope again”
naprawdę mi się podobała i absolutnie nie zawiodłam się na autorce. Dostałam
coś innego, coś nowego i jestem na tak. Mam nadzieję, że moja opinia przekonała
was do sięgnięcia po tę książkę.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar.
Nie znam jeszcze tej serii. 😊
OdpowiedzUsuń