27 marca 2019

72. "Onyx&Ivory" ~ Mindee Arnett

Tytuł:Onyx&Ivory
Tytuł oryginału:Onyx&Ivory
Autor: Mindee Arnett
Data wydania: 13 marca 2019
Wydawnictwo: Jaguar

Kate jest królewską kurierką, a w służbie pocztowej przeżywają tylko najlepsi i najszybsi z jeźdźców, bo gdy zapada noc, na polowanie wychodzą gadźce – morderczo groźne smoki-nieloty. Podczas jednej z misji dziewczyna natrafia na ocalałego z przeprowadzonej przez gadźce rzezi Corwina Thormane, syna władcy.
Corwin był pierwszą miłością Kate, przysięgła jednak wymazać go ze swej pamięci po tym, jak skazał jej ojca na śmierć. Teraz, gdy ich drogi znów się skrzyżowały, Kate i Corwin muszą zapomnieć o przeszłości, by stawić czoło mrocznej sile, mogącej zniszczyć cały znany im świat.
Źródło opisu: okładka książki.

Choć moja przygoda z czytaniem rozpoczęła się od fantastyki, na jakiś czas przestałam sięgać po książki z tego gatunku. Teraz natomiast staram się powoli znów z nim zaprzyjaźniać, ale książki wybieram starannie i się muszę kilka razy zastanowić czy aby na pewno chcę daną pozycję z wątkiem fantastycznym przeczytać. „Onyx&Ivory” po raz pierwszy zwróciła moją uwagę na instagramie. Sam opis również wydał mi się ciekawy więc pomyślałam sobie: a czemu nie?

– Lepiej mieć dwie osoby, które naprawdę szczerze cię kochają, niż całe miasto niepewnych przyjaciół.

Kate Brighton to dziewczyna młoda, wierna przyjaciółka, ale bywa również zadziorna i uparta. Mimo młodego wieku już nieco przeszła, ale aby tego było mało, jeszcze trochę przeszkód w życiu ją czeka. Nie ma lekko zwłaszcza przez przydomek, jaki zyskała – Zdrajczyni Kate. Ludzie ją napiętnowali, choć tak naprawdę ona nic złego nie uczyniła. Z tego powodu momentami naprawdę sporo musiała znosić, a jednak nie okazała się zwyczajną dziewczynką, która się załamie, zamknie w pokoju i będzie użalać się nad sobą. Kate nie była taka. Była delikatna, ale silna zarazem.
Corwin jako książę mógłby się wydawać chłopcem, który ma wszystko podawane na tacy, wszyscy się przed nim kłaniają, a jego życie jest usłane różami, dogodnościami. Nic bardziej mylnego. Ten młody, przystojny i odważny mężczyzna dźwiga na swych barkach naprawdę spory ciężar, co odkrywamy coraz bardziej, kiedy czytamy tę książkę. To, jak postrzega samego siebie. Bycie księciem również się okazuje dla niego brzemieniem, ale by to zrozumieć, trzeba tę lekturę przeczytać.
Tę dwójkę łączy wspólna przeszłość i uczucie sprzed lat. Prócz własnych problemów zmagają się również ze świadomością, że nie mogą być razem. Bez względu na to, jak bardzo silne łączyłoby ich uczucie, ich związek nie wchodzi w grę – nie w świecie, w którym żyli. Książę musi poślubić kogoś, kto jest równy rangą. A Kate na pewno nie jest księżniczką.
I tutaj na moment się zatrzymam. Bałam się, że ta historia bardzo skupi się na romansie niż elementach fantastycznych i przeróżnych wydarzeniach. Uwielbiam romanse, to fakt, ale jednak od fantastyki wymagam czegoś więcej niż tylko miłosnych wyznań i chwil uniesienia. Chciałabym powiedzieć, że uczucie pomiędzy tą dwójką było jedynie dodatkiem, ale nie powiem tego. To co łączyło Kate i Corwina to część tej książki, ale nie w nieprzyjemny sposób. Miłość w tym przypadku nie zaślepiała. Więcej – potrafiła otworzyć oczy na szerszy świat. Dlatego nie powiem, że miłości było tu dużo. Myślę, że była w odpowiednich proporcjach i przedstawiona odpowiednio – przynajmniej mit o pasowało.

Akcja w tej książce może nie jest jakaś wstrząsająca i bardzo dynamiczna, ale jednak już od początku coś się tam dzieje. Dziwne ataki, nowe stwory, powstające grupy. Powoli dawała nam do zrozumienia, że dzieje się coś więcej. Przez chwilę mieliśmy spokój, by potem wydarzyło się coś nowego. Pojawiają się pytania, tajemnice – to jest to, co lubię. Tak jak mówię, przez jakiś czas niewiele nowego się dzieje, ale tak naprawdę nie wiemy czy za dwie strony coś się nie wydarzy. Nie będę też ukrywać, że na koniec nieco autorka mnie zaskoczyła. Spodziewałam się, że wiem wszystko i wszystkiego się domyślam. Nawet bohaterowie wydawali się rozumieć zagadkę, byśmy potem wszyscy mogli się zdziwić.
Cały magiczny świat, jaki stworzyła Mindee Arnett jest niepowtarzalny. Przedstawiła nam go dokładnie, w przyjemny i zrozumiały dla czytelnika sposób, wyjaśniła jak działa tam magia, wszelkie przedmioty magiczne i jak funkcjonuje tamte środowisko. Przeplotła w tę opowieść również historię należącą do nich. Opowieści o wojnie, o zmianach jakie nastały z przebiegiem lat. Naprawdę mi to odpowiadało.

Sama narracja jest trzecioosobowa, ale mamy perspektywę zarówno Kate jak i Corwina, dzięki czemu więcej możemy zrozumieć, więcej się dowiadujemy, a słownictwo było wpasowane w historię, jeśli wiecie co mam na myśli, co pozwalało nam na lepsze wczucie się w ten fikcyjny świat.
 Mindee Arnett pokazuje nam jak może być okrutna władza, jak ciężkim brzemieniem może okazać się bycie kandydatem do następstwa tronu. Samo objęcie władzy nie jest takie jak w innych książkach, nie takie znów proste. To nie pierworodny syn dziedziczy rządy po ojcu. Wygląda to inaczej, ale więcej wam nie zdradzę – sami musicie się przekonać.
Zostaje nam również pokazane, że wiele ludzi musi żyć w ciągłym strachu o siebie, swoich bliskich, o swoje dzieci. Muszą się ukrywać. I to nie przed nocnymi gadźcami czy mrocznymi siłami. Nie. Żyją w obawie przed tymi, którzy dzierżą władzę. Mimo, że nie zrobili nic złego, nikogo nie skrzywdzili. Tutaj również nic więcej nie powiem. Na pewno znacie sposób aby dowiedzieć się o co mi chodzi.

Czy polecam wam tę książkę?
Przyznaję, że miło spędziłam czas czytając „Onyx&Ivory” i na pewno sięgnę po kolejną część czy części, jeśli zostaną wydane. Mi historia się podobała, wykreowany świat i to jak pokierowano wszelkimi wydarzeniami, ale nie oznacza to, że każdy będzie podzielał moją opinię. Mam jednak nadzieję, że dzięki moim wrażeniom uda wam się podjąć decyzję czy to książka dla was, czy może niekoniecznie.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz