16 października 2018

52. „Vincent Boys” ~ Abbi Glines

Tytuł: Vincent Boys
Tytuł oryginału: The Vincent Boys
Autor: Abbi Glines
Data wydania: 12 września 2018
Wydawnictwo: Kobiece

Ashton to chodzący ideał. Jest piękna, dobrze wychowana i ma wspaniałego chłopaka. Wydaje się, że wszystko jest perfekcyjne, a jednak dziewczyna ma dosyć takiego życia. Kiedy jej chłopak wyjeżdża, Ashot zwraca uwagę na jego kuzyna.
Beau jest niebezpieczny i nieprzewidywalny, jednak są zasady, których nawet on nie złamie. Z pewnością nie powinien dać się wciągnąć w żadną relację z dziewczyną kuzyna.
Wkrótce Ashton i Beau odkryją uczucia, z którymi trudno będzie im walczyć. Czy ulegną pokusie i dowiedzą się, jak smakuje zakazany owoc?
Źródło opisu: okładka książki.

Z opisu tej książki można sądzić, że jest to typowa, schematyczna młodzieżówka. Grzeczna, idealna dziewczynka i miejski łobuz. Choć ten motyw można spotkać nie tylko w literaturze młodzieżowej, bo jest naprawdę bardzo powszechny. Byłam bardzo ciekawa czy trochę od tego odbiegnie i zapewni coś nowego czy wręcz przeciwnie, dlatego zdecydowałam się po tę książkę sięgnąć.

Ashton Gray to naprawdę prawdziwy ideał. Wcielenia anioła, można powiedzieć. Grzeczna córeczka pastora, dobrze wychowana, milutka, pomocna, a dodatkowo ma u swojego boku idealnego chłopaka, nad którym każdy się rozpływa i ta para jest jak z obrazka. A jednak prawda wygląda nieco inaczej i Ash nie jest do końca taką, za jaką wszyscy ją mają i być może nawet jej rodzice i chłopak nie wiedzą, jaka ona jest. Jedynie przy Beau dziewczyna jest tak naprawdę sobą. Tylko on zna prawdziwą Ashley Gray.
I przyznam szczerze, że czasami to jej podejście mnie denerwowało. To, że udaje kogoś innego, bo boi się co ktoś o niej pomyśli. Przejmowała się zdaniem innych bardziej niż tym, że z tego powodu zatraca prawdziwą osobowość i nie czerpie w pełni radości z życia, bo to czego pragnie wiążę się z tą drugą jej częścią, którą ukrywa przed światem – tylko nie przed Beau. Oczywiście dziewczyna ma swoje powody i z czasem stawało się to dla mnie bardziej zrozumiałe, ale nie ukrywam, że początkowo miałam ochotę złapać ją za ramiona i potrząsnąć.
Jeśli chodzi o Sawyera, był dla mnie za idealny. Po prostu. Był ułożonym chłopcem, który zawsze wie jak się zachować i wie co powiedzieć, a nikt nawet o nim złego słowa nie pomyśli. Czasem miałam wrażenie, że to takie miękkie kluchy, nic na to nie poradzę. Nie ten typ, który lubię. Pamiętajmy jednak, że ideałów nie ma. Nawet w książkach.
Natomiast Beau Vincent, kuzyn Sawyera, był dokładnie w moim typie. Niegrzeczny chłopiec, który ma gdzieś zdanie innych i robi to, co chce. Wszyscy go widzą takim, jakim naprawdę jest.  A może inaczej – widzą go takim, jakim chcą widzieć. Bo Beau nie jest zły do szpiku kości jak o nim wszyscy myślą. Mimo wszystko to dobry chłopak. Trzeba mu tylko dać szansę. A jednak potrafi być niebezpieczny i jest wiele osób, które się go boją i wiedzą, że z nim zadzierać nie można.
Tych dwóch chłopaków różnią się diametralnie. Oprócz nazwiska i więzów krwi nie łączy kompletnie nic. Są jak woda i ogień. No, łączy ich jeszcze uczucie do Ashton. Tylko czy będzie wolała popłynąć, mając idealne życie u boku idealnego chłopaka czy będzie wolała się sparzyć i pozwolić sobie na bycie sobą przy boku niegrzecznego chłopca?

Mam nadzieję, że to co piszę nie jest chaotyczne i nie będzie w dalszej części, ale ta książka sprawiła, że naprawdę nie wiem co mam myśleć o niej. Nie skreślam jej, bo to nie jest zła opowieść. Czytało mi się ją naprawdę dobrze, a jedyne zażalenie jakie do niej mam to postawa i zachowanie Ashton. Czasami denerwowało mnie jej rozumowanie, a także zachowanie. Chciałabym wam tutaj powiedzieć dokładniej o co chodzi i wyjaśnić czemu takie miałam podejście, ale nie chcę wam zdradzać niczego z tej książki.
Jak już napisałam wcześniej, z czasem jednak zaczęłam lepiej rozumieć główną bohaterkę. Im bliżej końca byłam, to nawet zaczynałam ją popierać i przyznawać jej rację. Może momentami bywała egoistyczna, ale w którymś momencie to właśnie swoje dobro i szczęście postanowiła zepchnąć na dalszy plan, a na piedestale postawiła kogoś innego, co mi się bardzo podobało w jej postawie. I tak jak początkowo mnie nieco denerwowała, tak z rozdziału na rozdział moja sympatia do niej wzrastała.

W zasadzie ta młodzieżówka nie wyróżnia się niczym szczególnym spośród innych. Była nawet bardzo przyjemna, a przy kilku ostatnich – niestety, ale dopiero wtedy – wzbudziła we mnie też różne emocje. Podobało mi się w niej to, jak wszystko na koniec się rozstrzygnęło. Sprawa między kuzynami, choć jednego z nich w którymś momencie miałam ochotę rzucić pod pociąg, gdy zamiast reakcji potrafił się tylko gapić, sprawa z Ashton, a nawet postawa jej rodziców.
Koniec „Vincent Boys” nie był powalający i jakiś wyjątkowy, ale mi się podobał. Napisana lekkim przystępnym językiem. Wszystko w nim zostało zamknięte, wszystko wyjaśnione i sprostowane. Znaczy… może nie wszystko. Ale liczę, że to co zostało jeszcze do rozwiązania, zostanie zrobione w kolejnej części, po którą na pewno sięgnę.

Najważniejsze pytanie: czy polecam tę książkę, choć na początku postawa głównej bohaterki mnie irytowała?
No cóż, tak. Polecam wam tę książkę. Zwyczajna młodzieżówka, ale przyjemna lektura, z której wyciągniemy pewne przemyślenia, jeśli tylko będziemy chcieli i sobie na to pozwolimy. Przede wszystkim to, że nie ważne jest nic ani nikt i powinniśmy pozostawać sobą, bo jeśli się zmieniamy dla kogoś, to ten ktoś nie jest nas najzwyczajniej w świecie wart. Nie jest to książka ambitna, więc jeśli takiej szukacie to powinniście raczej sięgnąć po coś innego, ale coś na leniwy wieczór? Myślę, że „Vincent Boys” będzie wtedy dobrym rozwiązaniem. Choć pamiętajcie aby nie skreślać Ashton jeśli z początku wam jej zachowanie nie podejdzie.
Każdy przecież zasługuje na drugą szansę, prawda?

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

2 komentarze:

  1. Z młodzieżówkami to jest tak, że mało która naprawdę mi się podoba i nie sądze, żeby to była ta. Wydaje mi się jednak zbyt schematyczna i typowa, żeby przypadła mi do gustu. Zwłaszcza irytuająca bohaterka, takie są moją zmorą. Ale jak mówisz, co kto lubi :)

    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Twórczość tej autorki to raczej nie mój target wiekowy, ale co mi szkodzi spróbować. 😊

    OdpowiedzUsuń