26 kwietnia 2021

233. "Zawalcz o mnie" ~ Corinne Michaels

Tytuł:Zawalcz o mnie

Tytuł oryginału:Fight for Me

Autor: Corinne Michaels

Data wydania: 07 kwietnia 2021

Wydawnictwo: Muza

 

Zakochałem się w Sydney Hastings, kiedy miałem dziesięć lat. Kiedy mieliśmy po szesnaście lat, przyrzekliśmy sobie być razem na zawsze.

Kiedy miałem dwadzieścia dwa lata, złamałem wszystkie dane jej obietnice. Zostawiłem ją i przyrzekłem sobie, że nigdy nie wrócę w rodzinne strony.

Teraz po śmierci ojca muszę jechać do Sugarloaf na pół roku. Zobaczę ją znowu. Już nie tylko w moich wspomnieniach. Kiedy jesteśmy razem, czuję, jakby czas stanął w miejscu. Ciągle jej pragnę, ale na nią nie zasługuję. Zamiast przepraszać, biorę ją w ramiona.

A potem ona mnie zostawia.

Teraz muszę walczyć. Dla niej. Dla nas.

O życie, którego oboje pragniemy…

Źródło opisu: okładka książki.

 

Poprzedni tom serii „The Arrowood Brothers” bardzo mi się podobał i oczywistością dla mnie było, że sięgnę po każdą następną część. Tutaj od razu powiem, że jeśli planujecie przeczytać historie braci Arrowwoodów, to powinniście zacząć od pierwszego tomu, bo możecie sobie niepotrzebnie tylko zaspojlerować. Na przykład w „Zawalcz o mnie” jest bardzo kluczowa informacja z „Wróć do mnie”.

Na początku jakoś nie mogłam się wciągnąć w historię Declana i Sydney. Słyszałam też od wielu osób, że ten tom jest słabszy, ale jak dla mnie oba są równie dobre. Jak już się wciągnęłam, tak za jednym razem przeczytałam jakieś ¾ tej książki, byle tylko skończyć. A czytało się naprawdę szybko i leciutko, więc tych ponad dwustu stron w ogóle nie odczułam. W „Zwalcz o mnie” mamy motyw drugiej szansy. Głównych bohaterów łączyło coś głębokiego, coś ważnego, o czym nie da się zapomnieć nawet po latach rozłąki. Mają do przepracowania nie tylko przeszłość, ale też muszą zagoić rany, które powstały.

Bardzo podobało mi się, że choć Declan i Sydney żywili do siebie mocne uczucia, to ich relacja nie przebiega szybko. To, co się wydarzyło w przeszłości, błędy, jakie zostały popełnione – nie zakopują tego od razu pod dywan, nie zapominają i nie wybaczają sobie w mgnieniu oka. Wszystko przepracowują, walczą. Moim zdaniem całość została przeprowadzona w idealnym tempie i bohaterowie nie dają się nam nudzić. Zalążek ich historii już mieliśmy w „Wróć do mnie”, więc naprawdę ciekawiło mnie to, jak sobie poradzą, jakie wydarzenia autorka dla nich przygotowała. Nie wszystkiego się spodziewałam, troszkę emocji ta pozycja we mnie wywołała. Podobała mi się postawa Sydney, bo była silną kobiecą postacią. Oczywiście, że ją polubiłam, już w poprzednim tomie. Natomiast Declan to nieco pogubiony facet, który sam siebie karze. Ta dwójka tworzyła idealny duet, pasowali do siebie i nawet mimo upływu lat, nie potrafili trzymać się od siebie z daleka.

 

Pewnie już się domyśliliście, ale i tak to napiszę: naprawdę polecam wam tę książkę! Był to super romans, o którym prędko nie zapomnę i czytało się go wręcz z przyjemnością. Owszem, jest to powieść nieco schematyczna, ale co z tego? Jest dobra, po prostu. I warta przeczytania. Podoba mi się też pewien element, który został stworzony już od pierwszej części. Każdy z braci ma inne motto, związane z ich nazwiskiem, które ma prowadzić ich w życiu. I rzeczywiście, tak się też dzieje.

Na pewno sięgnę po trzeci tom i mam nadzieję, że długo czekać nie będę na niego musiała! Corinne na sam koniec dała nam już malutkie nawiązanie do historii kolejnych bohaterów i naprawdę wzbudziła moją ciekawość, więc tym bardziej będę czekać. Mam nadzieję, że jeśli przeczytacie, bądź już przeczytaliście, to ta lektura wam się spodoba.

 

Ze egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.

1 komentarz: