Tytuł: „Klątwa Przeznaczenia”
Autor: Monika Magoska
Suchar & Sylwia Dubielecka
Data wydania: 8 marca 2017
Wydawnictwo: Novae Res
By szukać schronienia, Arienne zgodnie ze swym Przeznaczeniem udaje
się do Ravillonu, gdzie rządzi twarda, męska ręka. Młoda czarodziejka, zmuszona
do znoszenia częstych upokorzeń ze strony Związkowców, wchodzi pod protektorat
jednego z najsilniejszych i najgroźniejszych Mistrzów Świętej Organizacji. I
pomimo niechęci do swego Mistrza, Arienne odkrywa, że Los wyznaczył im wspólną
misję.
Powiem od razu, że sięgając po „Klątwę
Przeznaczenia” nie byłam do niej przekonana, bo nie jest to gatunek, po
jaki często sięgam. I przyznaję, że po tej książce spodziewałam się czegoś
skrajnie innego, ale to już pozostawię dla siebie. Zostałam mile zaskoczona
fabułą i pomysłowością. Poznajemy tu młodziutką Arienne, która szuka
bezpiecznego dla siebie miejsca i trafia wprost w paszczę Lwa. Wystraszona i
nieznająca życia nie wie tak naprawdę co się dzieje i jak ma się zachować w
miejscu rządzącym przez mężczyzn. Jak już zostało wspomniane, czarodziejka
wchodzi pod protektorat najsilniejszego Mistrza Walk jednak nie wie, co to tak
naprawdę znaczy, ale niestety, szybko przyjdzie jej się o tym przekonać w dość
niemiły sposób, łagodnie mówiąc.
Akcja rozgrywa się od samego początku. Może nie jest aż tak wartka jak
później, ale jednak się pojawia. Nie wieje nudą i od samego początku dostajemy
jakąś tajemnicę, która tli w nas płomyk ciekawości pchający ku temu, że czytamy
jeszcze jedną stronę i kolejną, aż z dwóch strój robi się pięćdziesiąt i ten
płomyk z każdymi kolejnymi przeczytanymi scenami robi się coraz większy. I im
dalej kroczymy w tę historię, tym więcej poznajemy tajemnic, a także pojawiają
się kolejne pytania.
Za duży plus uważam to, że całość nie kręciła się tylko wokół Arienne
i Severa. Oczywiście, że mieliśmy ich dużo, bo to jednak główny bohaterowie,
ale często zdarzało się, że autorki odbiegały do innych bohaterów, innych
wydarzeń. Ważne i mniej ważne, ale jednak zawsze istotne dla fabuły. Nie mamy
zapychaczy, które nie miałaby żadnego wpływu na rozwój wydarzeń w „Klątwie Przeznaczenia”. Wszystko tam
jakiś swój cel.
Książka jest bardzo obszerna, bo liczy ponad 800 stron, a mimo to
czyta się ją lekko i przede wszystkim szybko, choć mi zajęła dużo czasu, bo
czytałam ją tylko wieczorami. Mimo takiej ilości stron nie da się tego odczuć,
naprawdę. Wiele razy czytając książkę szeroko się uśmiechałam, bo zdarzały się
zabawne fragmenty, ale także takie, gdzie mogłabym przytulić Severa albo w
innych go zabić. I także takie, w których się bałam oczywiście.
Jeśli ktoś się zastanawia nad sięgnięciem po tę książkę, gorąco
polecam i zachęcam! Naprawdę warto i nie zmarnujecie czasu. Ja już się nie mogę
doczekać wydania drugiej części, bym mogła kontynuować losy bohaterów. A
zwłaszcza po takim końcu, który jak dla mnie był nieoczekiwany. Ode mnie macie
zielone światło jeśli chodzi o tę książkę.
Ja nie gustuję w tego rodzaju książkach.
OdpowiedzUsuńOpinie są podzielone, ale ja często spotykam się z tymi pozytywnymi. Czyli ta powieść musi mieć coś w sobie. Pewnie kiedyś przeczytam, bo jestem ciekawa czy i mi się spodoba.
OdpowiedzUsuń