Tytuł: „Dominic”
Tytuł oryginału: „Dominic”
Autor: Natasha Knight
Data wydania: 05 maja 2020
Wydawnictwo: Papierówka
Dominic
Byłem chłopcem, który miał nigdy nie zasiąść na królewskim tronie. Potworem niezdolnym do miłości i skazanym na samotność. Gia to tylko kolejne zlecenie. Nic więcej. Dziewczyna pochłonięta przez świat bestii.
Podobał mi się jej wygląd, lecz to nie miało znaczenia. Miałem gdzieś, że wzdrygnęła się, dostrzegając mrok w mojej duszy. Podobało mi się to. Upajałem się tym strachem.
I pragnąłem jej.
Potwory nie mogą jednak liczyć na szczęśliwe zakończenie. Wiedziałem, że pewnego dnia wrócę. Czas nie wybaczał ani nie zapominał. Podobnie jak ja.
Należało wyrównać stare rachunki. Ukarać wrogów. Najwyższa pora powrócić i przejąć rodzinny interes. Zbyt długo musieli na mnie czekać.
Gia
Zawsze wierzyłam w bajki. Nie w te disnejowskie. One nigdy nie wydawały mi się rzeczywiste. Wiedziałam, że życie nie miało aż tylu kolorów.
Byłam córką żołnierza mafii. Siostrą kapusia. Nikim.
Stykałam się z potworami, odkąd sięgam pamięcią. Stanowiły nieodłączną część mojego świata. Ani jeden z nich nie dorównywał Dominicowi Benedettiemu. Nigdy wcześniej nie spotkałam tak okrutnej bestii. Nie miałam co do niego żadnych złudzeń. Nie pragnęłam ocalić tej mrocznej duszy. I nie obchodziło mnie jego krwawiące serce.
Miłość nie zawsze jednak otacza się pięknem. Potrafi być wynaturzoną, szpetną zdzirą. Zdawałam sobie sprawę, że tylko na takie uczucie mogłam liczyć. Jedynie bezwzględność zdołała poruszyć mnie do głębi.
Niektórzy z nas po prostu pożądają ciemności.
Tak jak Dominic i ja.
Źródło opisu: okładka książki.
Podeszłam do tej części dość ostrożnie, bo pamiętam, że w przypadku „Salvatore” miałam pewne zastrzeżenia i tym razem jest tak samo, aczkolwiek już mogę powiedzieć, że „Dominic” podobał mi się bardziej. Czytało się płynnie i gładko, nie wyczuwałam żadnej sztuczności. Chemia między bohaterami może pojawia się szybko, zwłaszcza ze strony Gii, ale na to przymknęłam oko i nie wadziło mi to jakoś bardzo.
Gia to kobieta, która nie pozwala się złamać i którą ciągnie w stronę mroku. Natomiast Dominic to mężczyzna, który już do tego mroku należy. Ich historia jest raczej niespotykana i wiadomo, że z czasem wchodzą uczucia, ale nie zmieniają one bohaterów. Benedetti jest brutalny, ma miano Potwora, a nawet – Śmierci. Próbuje podporządkować Gię, ale ta stara się być nieustraszona, co zważywszy na okoliczności nie zawsze jej się udaje, ale mimo to pozostaje dzielna i nie użala się nad sobą. Ta dwójka zdecydowanie do siebie pasowała, choć myślę, że ich relacja też nie została do końca dopracowana. Pojawiły się uczucia, ale nie wiedziałam za bardzo, w którym momencie.
Niestety, biorąc pod uwagę, że to romans mafijny, a dodatkowo mroczny, autorka miała tu bardzo szerokie pole do popisu, jednak go nie wykorzystała. Jak dla mnie zabrakło większych intryg, zaskakujących elementów i zwrotów akcji. I przez to potencjał książki nie został wykorzystany, bo w przeciwnym razie mogłaby być to naprawdę ciekawa i wciągająca lektura. Dla mnie taka nie była. Bardziej skupiałam się na relacji Dominica i Gii niż całej reszcie, a według mnie właśnie w książkach, gdzie występuje wątek mafii, cała reszta też powinna zwracać uwagę na pierwszym miejscu.
Uważam jednak, że to zła książka nie była i mogę ją polecić, ale bez nastawiania się na coś ekscytującego czy szokującego. Nie wywołała we mnie też emocji, a szkoda, bo tego typu historie powinny trzymać czytelnika w napięciu – przynajmniej moim zdaniem. Pojawia się natomiast sporo scen seksu i nie są one łagodne, ale też nie przesadnie brutalne. Na pewno „Dominic” nie podpasuje każdemu, ale jak wspominałam, ta część jest lepsza niż poprzednia. Bardziej dopracowana, ale też czegoś tu zabrakło i potencjał nie został wykorzystany. Czekam więc na kolejne części żeby się przekonać czy one będą lepsze!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierówka.
To nie jest książka dla mnie. Pierwszy raz czytam o tym wydawnictwie. 😊
OdpowiedzUsuń